Выбрать главу

Pod różowiejącym niebem koleiny wiły się przez równinę koloru zmatowiałej ciemnej zieleni. Przyłączyła się do nich Paula.

—  Discovery. Zwolnij, to będzie można się lepiej przyjrzeć.

— Pojazd posłusznie zwolnił z cichym zgrzytem.

Myra i Bisesa siedziały, czując się nieswojo. Bisesa zastanawiała się, jak wiele Paula słyszała z ich rozmowy.

Teraz Bisesa zobaczyła, że ową zieleń stanowił kobierzec małych roślinek, nie większych od jej kciuka. Każda z nich wyglądała jak skórzasty kaktus, ale miała półprzezroczyste części — okienka, którymi chwytała światło słoneczne, zgadywała Bisesa, nie tracąc ani kropli cennej wilgoci. Widać też było inne rośliny. Dostrzegła małe, czarne kule, owalne, aby mogły zatrzymywać ciepło, czarne, aby chłonąć je w ciągu dnia. Zastanawiała się, czy w nocy robią się białe, żeby uniknąć rozpraszania zgromadzonego ciepła. Ale rosły tam głównie kaktusy.

Myra powiedziała:

— To właśnie kaktusy odkryła Helena po przejściu burzy słonecznej. Życie na Marsie.

— Tak — potwierdziła Paula. — To najpospolitsze organizmy wielokomórkowe, jakie dotychczas znaleźliśmy na Marsie. Podpowierzchniowe kolonie bakterii i stromatolity na Hellas są bardziej rozpowszechnione, stanowią znacznie obfitszą biomasę. Ale kaktusy to wciąż gwiazda programu. Ten gatunek ochrzczono imieniem mojej matki.

Każdy kaktus pochodził z zamierzchłej przeszłości, powiedziała Paula.

Kiedy układ słoneczny był młody, trzy siostrzane światy były przez krótki czas do siebie podobne: Wenus, Ziemia i Mars były ciepłe, mokre i geologicznie aktywne. Nie wiadomo, na którym z nich najpierw pojawiło się życie. Mars z pewnością jako pierwszy wytworzył wokół siebie zawierającą tlen atmosferę będącą paliwem złożonych wielokomórkowych form życia, na miliardy lat przed Ziemią. Ale Mars także jako pierwszy ostygł i wysechł.

Paula powiedziała:

— Ale to zabrało sporo czasu, setki milionów lat. W ciągu tak długiego okresu można osiągnąć wiele, ssaki zapełniły niszę ekologiczną opuszczoną przez dinozaury w ciągu niecałych sześćdziesięciu pięciu milionów lat. Marsjanie byli w stanie opanować strategie przetrwania.

Korzenie kaktusów były zagrzebane głęboko w zimnych skałach Marsa. Nie potrzebowały tlenu, ponieważ ich metabolizm opierał się na wodorze uwalnianym podczas powoli przebiegających reakcji w skałach wulkanicznych zawierających śladowe ilości lodu. W ten sposób one same i ich przodkowie zdołali przetrwać całe eony.

— Zawsze były jakieś epizody działalności wulkanicznej — powiedziała Paula. — Wyziewy kalder na Tharsis powodują wzrost gęstości powietrza co kilkadziesiąt milionów lat. Kaktusy rosną, rozmnażają się, ponownie zapadają w stan uśpienia i trwają w postaci zarodników aż do następnego epizodu. A potem burza słoneczna wywołała deszcz, deszcz wody. Powietrze nadal było gęste i na tyle wilgotne, że przez cały rok nie przechodziły w stan uśpienia. I jak mówią biologowie, są spokrewnione z naszymi formami życia. Tutaj istnieje inny rodzaj DNA — powiedziała Paula. — Wykorzystujący inny zestaw zasad — sześć, nie cztery — oraz odmienny sposób kodowania. To samo dotyczy marsjańskiego RNA i białek, które różnią się od naszych. Uważa się, że układ wykorzystywanych tutaj aminokwasów jest także odrobinę odmienny, ale to wciąż jest przedmiotem kontrowersji. Jednak są to DNA, RNA i białka, zestaw takich samych elementów jak na Ziemi.

Mars był młody i trwało potężne bombardowanie jego powierzchni, gdy pozostałości z okresu gwałtownych narodzin układu słonecznego uderzały w nowe światy. Ale to bombardowanie stanowiło gwarancję, że ogromne ilości roztrzaskującego się materiału, przemieszczały się między poszczególnymi planetami. A ten materiał niósł w sobie życie.

Bisesa popatrzyła na nieruchome kaktusy.

— Więc to nasi kuzyni.

— Ale z wszelkimi formami życia na Ziemi łączy ich jeszcze dalsze pokrewieństwo niż nas. Ostatni znaczący przepływ biomasy musiał mieć miejsce tak dawno temu, że końcowa postać kodowania DNA jeszcze się nie ustaliła na żadnym ze światów. Jednak związek między nimi jest na tyle bliski, że może być użyteczny.

— Użyteczny? W jaki sposób?

Paula postukała w elastyczny ekran i na tablicy wskaźników Discovery pojawiły się obrazy przedstawiające, jak naukowcy z Portu Lowella szukają sposobu, aby wpleść marsjańskie geny w ziemskie rośliny. W taki sposób utworzono nowe rodzaje roślin, które nie są ani całkowicie ziemskie, ani też całkowicie marsjańskie i które mogą się rozwijać poza ciśnieniowymi kopułami w koloniach, a mimo to zapewniają pożywienie ludziom i zaopatrują powietrze w tlen. Niektórzy biologowie uważali, że jest to pierwszy krok na drodze wiodącej do uczynienia Marsa planetą podobną do Ziemi. Ich nieformalne ugrupowanie ukuło nawet slogan: Wszystkie te światy są nasze.

— Faktycznie — powiedziała Pula — cieszę się, że trafiliśmy na te kaktusy. Ważne, abyś o tym wiedziała, Biseso.

— Dlaczego?

— Abyś mogła zrozumieć, co znaleziono na biegunie.

— Nie mogę się doczekać — powiedziała Myra szyderczo.

— A ja nie mogę się doczekać na łazienkę — powiedziała Bisesa. Wstała z siedzenia, a okrywający ją koc opadł na ziemię. — Aleksiej? Już skończyłeś?

* * *

Discovery posuwał się do przodu, cierpliwie, w milczeniu, kilometr za kilometrem. W połowie dnia opuścili obszar zieleni i teraz jechali przez monotonną pofałdowaną równinę.

Potem, z każdym dniem podróży, Słońce wznosiło się coraz niżej. Na koniec zaczęło się ślizgać po horyzoncie i pełne światło dzienne zastąpił półmrok sączący się z ciemnego nieba.

Bisesa zrozumiała. Mars był nachylony do osi obrotu podobnie jak Ziemia; w zimie biegun północny był zwrócony w stronę przeciwną do Słońca i kiedy posuwali się na północ, dostawali się w obręb całorocznej nocy arktycznej. Co było charakterystyczne dla Marsa to fakt, że zmiany następowały tak szybko, linie szerokości geograficznej przemykały szybko jedna za drugą. Miała bardzo wyraźnie wrażenie, że jedzie po powierzchni małego owalnego świata, jak mrówka pełznąca po pomarańczy.

O zachodzie słońca na północnym horyzoncie ujrzeli wał chmur.

O świcie znaleźli się pod nim. Czapa polarna była tak gruba, że przesłaniała wszystko oprócz najjaśniejszych gwiazd. Deneb i biegun niebieski znikły.

W południe zaczął padać śnieg.

20. Liberator

— Przeprawa przez cały układ słoneczny zabrała nam prawie pięć dni, Theo. Zastanów się nad tym. Za parę godzin nadejdzie godzina Q, chwila spotkania z bombą…

Liberator miał masę i rozmiary dawnych wyrzutni rakiet Saturn V. Ale podczas gdy większość masy Saturna ulegała spaleniu i była odrzucana w ciągu kilku minut, a jego ładunek użyteczny poruszał się bez napędu przez większą część drogi do punktu przeznaczenia, potężny silnik Liberatora był w stanie utrzymać pełną siłę ciągu przez wiele dni czy nawet tygodni. Umożliwiało to ruch po torze prostoliniowym z jednego punktu na orbicie Jowisza do drugiego, z bazy do miejsca, gdzie znajdowała się bomba. Taki tor statku stanowił osobliwość w układzie słonecznym, w którym wszystkie tory były kołowe lub eliptyczne.

Edna pokonała połowę odległości między Jowiszem a dalekim Słońcem w ciągu stu godzin.