— Miło z pani strony, że zechciała mnie pani przyjąć — powiedziała Cassie oficjalnym tonem, ściskając dłoń Belli.
— Nie jestem pewna, czy miałam jakikolwiek wybór — powiedziała Bella. — Od czasu naszego ostatniego spotkania wzbudza pani sensację.
Cassie uśmiechnęła się chłodnym uśmiechem przypominającym grymas polityka.
— Nie miałam zamiaru wzbudzać sensacji czy też sprawiać komukolwiek jakiegoś kłopotu. Jestem po prostu wdową po kosmonaucie, która zaczęła zadawać pytania, jak i dlaczego zginął jej mąż.
— I nie otrzymała pani zadowalających odpowiedzi, prawda? Kawy?
Bella podeszła do ekspresu. Wykorzystała tę przerwę, aby ocenić przeciwniczkę, tak bowiem przywykła myśleć o Cassie Duflot.
Cassie była młodą kobietą, młodą matką i wdową; zapewniało jej to natychmiast życzliwe nastawienie opinii publicznej. Ale Cassie pracowała także w dziale public relations Thule Inc., jednej z największych agencji ochrony środowiska, specjalizującej się w odbudowie zniszczonej przez burzę słoneczną kanadyjskiej Arktyki. Ponadto jej teściowa, Philippa, obracała się przed burzą we wpływowych kręgach Londynu i zachowała tam niewątpliwie sieć kontaktów. Cassie wiedziała, jak wykorzystywać media.
Cassie Duflot wyglądała na kobietę silną. Nie była neurotyczką, nie żywiła do ludzi urazy. Bella od razu zrozumiała, że Cassie nie szuka zemsty za śmierć swego męża czy zniszczenie jej własnego życia. Szukała czegoś głębszego, co przyniesie jej satysfakcję. Może prawdy. A to czyniło ją jeszcze bardziej godną podziwu.
Bella podała Cassie kawę i usiadła.
— Pytania bez odpowiedzi — podsunęła.
— Tak. Pani przewodnicząca Fingal, otóż…
— Proszę mi mówić, Bella.
Cassie powiedziała, że niewiele wie o pracy swego męża w ostatnich latach jego życia. Był inżynierem pracującym w przestrzeni kosmicznej. Cassie wiedziała, że uczestniczy w jakimś tajnym programie i gdzie się mniej więcej znajduje.
— I to wszystko — powiedziała. — Kiedy James żył, to było wszystko, co chciałam wiedzieć. Akceptowałam konieczność stosowania środków bezpieczeństwa. Byliśmy w stanie wojny, a podczas wojny trzeba trzymać język za zębami. Ale po jego śmierci, pogrzebie i wszystkich ceremoniałach — byłaś tak miła, że złożyłaś nam wtedy wizytę…
Bella skinęła głową.
— Zaczęłaś zadawać pytania.
— Nie pragnęłam wiele — powiedziała Cassie. Obracała obrączkę na palcu skrępowana. — Nie chciałam nikogo narazić na szwank, zwłaszcza przyjaciół Jamesa. Po prostu chciałam wiedzieć, jak umarł, tak aby pewnego dnia, gdy dzieci o niego zapytają, no wiesz.
— Sama jestem matką. A faktycznie babką. Tak, wiem. Wyglądało na to, że wojsko bardzo niewłaściwie podeszło do pytań, które były uzasadnione i zupełnie niewinne.
— Unikali odpowiedzi. Kolejni oficerowie łącznikowi i doradcy przestali odpowiadać na moje telefony. Odsunęli się nawet przyjaciele Jamesa. — Jak można się było spodziewać, uporczywe uniemożliwianie dostępu do informacji rozsierdziło Cassie. Naradziwszy się z matką, sama zaczęła drążyć.
I zadawać pytania Talesowi.
— Myślę, że ponieważ istnieje Tales, szepcząc do ucha odpowiedzi każdemu na tej planecie, kto zadaje mu jakieś pytanie, ludzie wierzą, że nasze społeczeństwo jest wolne i otwarte. W rzeczywistości Tales jest takim samym narzędziem rządu jak każde inne urządzenie. Czyż nie tak?
Bella powiedziała:
— Mów dalej.
— Ale odkryłam, że istnieją sposoby uzyskania informacji, zarówno wnioskując z braku odpowiedzi sztucznej inteligencji, jak również na podstawie takich odpowiedzi. — Stała się kimś w rodzaju eksperta samouka w dziedzinie analizy zachowań sztucznej inteligencji, zmuszonej do kłamstw. Wyjęła z torby elastyczny ekran i rozłożyła go na biurku. Przedstawiał schemat sieci oznaczonej złotymi smugami, której fragmenty były otoczone grubymi czerwonymi liniami. — Nie można tak zwyczajnie wydobyć czegoś z pamięci sztucznej inteligencji, nie pozostawiając w niej widocznego ubytku. Wszystko jest ze sobą powiązane…
Bella przerwała jej.
— Wystarczy. Słuchaj, Cassie. Inni stawiali podobne pytania już przedtem. Ale ty, będąc tym, czym jesteś, stałaś się bardziej znana niż większość z nich.
— A gdzie są ci inni? Gdzieś pod kluczem?
W rzeczywistości część z nich znajdowała się w ośrodku zatrzymań, na terenie Morza Moskwa, po drugiej stronie Księżyca. Był to najbardziej mroczny sekret Belli.
Powiedziała:
— Nie wszyscy.
Cassie zabrała swój ekran i pochyliła się do przodu z wyrazem skupienia na twarzy.
— Nie zastraszysz mnie — powiedziała cicho.
— Jestem pewna, że nie. Ale Cassie, wyprostuj się. W tym gabinecie zainstalowano szereg urządzeń, które mają za zadanie reagować na każdą groźbę wobec mnie. Nie zawsze są na tyle bystre, by właściwie rozszyfrować mowę ciała.
Cassie zastosowała się do jej prośby, ale nie spuszczała oczu z Belli.
— Rozmieszczanie broni w przestrzeni kosmicznej — powiedziała. — Tym właśnie zajmował się mój mąż, prawda?
I opowiedziała o rozmaitych wskazówkach, śladach, fragmentarycznych tropach, które gromadzili wyznawcy teorii spiskowych i obserwatorzy nieba, w różnym stopniu ogarnięci paranoją. Widzieli smugę kondensacyjną statku poruszającego się z nieprawdopodobną prędkością. Oczywiście to był Liberator. Widzieli też inny statek, powolny, potężny, który poruszał się w pasie asteroid, pozostawiając za sobą podobną smugę. Była to najwyraźniej jednostka przygotowująca się do Wielkiego Bum. Statki te miały osłonę, ale wykonane przez ludzi czapki niewidki nie są jak dotąd doskonałe.
Bella zapytała:
— Więc jak myślisz, co to wszystko oznacza?
— Że coś się zbliża — powiedziała Cassie. — Może kolejna burza słoneczna. I rządy przygotowują się do ucieczki wraz ze swymi rodzinami, wykorzystując następną generację superszybkich statków kosmicznych. To nie jest zdanie ogółu, ale takie jest powszechnie podejrzenie.
Bella była zaszokowana.
— Ludzie naprawdę tak nisko cenią swoje rządy, że wyobrażają sobie, iż bylibyśmy do tego zdolni?
— Nie wiedzą. Na tym polega problem. Bello. Żyjemy w cieniu burzy słonecznej. Może to racjonalne być paranoikiem. — Cassie zwinęła swój ekran. — Bello, pokonałam tę drogę nie ze względu na mego męża czy mnie samą, lecz ze względu na moje dzieci. Myślę, że coś ukrywasz, coś potwornego, co może dotyczyć ich przyszłości. A one mają prawo wiedzieć, co to jest. Ty zaś nie masz prawa trzymać tego przed nimi w tajemnicy.
Bella musiała się zdecydować, co ma zrobić z tą kobietą. No cóż, Cassie nie była przestępczynią. W istocie była osobą, którą Bella powinna chronić.
— Słuchaj, Cassie — powiedziała. — Zgromadziłaś kilka fragmentów układanki. Ale układasz z nich błędny obraz. Nie chcę, by spotkała cię jakaś krzywda, ale z drugiej strony nie chcę, żebyś ty sama wyrządziła komuś jakąś krzywdę. A rozpowszechniając taką teorię, możesz wyrządzić szkodę. Więc zamierzam dopuścić cię do tajemnicy. A kiedy się dowiesz tego, co ja wiem, sama będziesz mogła zdecydować, jak najlepiej wykorzystać te informacje. Umowa stoi?