Stojąc w skafandrze kosmicznym, Myra pomyślała, że ten statek nie wyróżnia się niczym szczególnym. Był to zwyczajny pojazd orbitalny, który taką podróż odbywał wielokrotnie.
Ale był to ostatni statek kosmiczny, jaki miał opuścić powierzchnię Marsa.
Myra wiedziała, że jest to symboliczna chwila. Większość mieszkańców Marsa wraz ze swymi bagażami już dawno wyjechała. Rozmaite układy sztucznej inteligencji, które znajdowały się w bazach, łazikach i niektórych urządzeniach, zostaną, na ile to możliwe, uratowane, zgodnie z prawem do ochrony, przysługującym wszystkim osobom prawnym, ostatnie ich kopie zostały przesłane do zewnętrznych banków pamięci. Ale nic nie mogło bardziej chwycić za serce niż widok ostatniej paczki ładowanej do ostatniego statku, ostatniego śladu ludzkiej stopy, ostatniego zamykanego włazu.
Dlatego kamery otaczały statek ze wszystkich stron. I dlatego chiński delegat stał w grupce ludzi, z dala od innych. I dlatego gorączkowe prace załadunkowe zostały wstrzymane, kiedy pojawiła się Bella Fingal, zdymisjonowana przewodnicząca Światowej Rady Kosmicznej, która w skafandrze chyba o dwa lub trzy numery za dużym stała otoczona małym tłumem.
— Jedna godzina — odezwał się w hełmie Myry cichy automatyczny głos. Po reakcji pozostałych zorientowała się, że wszyscy usłyszeli to samo ostrzeżenie. Pozostała jedna godzina do opuszczenia Marsa, zanim wydarzy się coś niewyobrażalnego.
Myra cofnęła się, dołączywszy do małej grupy ludzi, którzy w skafandrach wyglądali jak grube, zielone bałwany. Bella powiedziała:
— Szkoda, że ten ostatni start nie może się odbyć z Portu Lowella. — W rzeczywistości znajdowali się pięćdziesiąt kilometrów od Lowella, na Xanthe Terra, na stanowisku startowym usytuowanym na skraju Vastitas Borealis. — Byłoby bardziej stosowne, gdyby ten ostatni start odbywał się w miejscu, gdzie Bob Paxton i jego załoga po raz pierwszy wylądowali na Marsie.
— Może moglibyśmy tak to zorganizować, gdyby Lowell wciąż nie był radioaktywny — dość ostro powiedział Jurij O’Rourke. Zawołał Hanse’a Critchfielda, który dumnie trzymał tacę, na której leżały jakieś materiały. — Pani przewodnicząca, proszę — powiedział bezceremonialnie. — Oto wybór materiałów naukowych, które zebraliśmy w ciągu ostatnich miesięcy. Proszę spojrzeć. Próbki z wielu stanowisk geologicznych, od południowych wyżyn do północnych równin i stoków wielkich wulkanów. Fragmenty lodowego rdzenia czap polarnych, mają one dla mnie szczególną wartość. I może najcenniejsze ze wszystkiego, próbki marsjańskiego życia. Są to relikty przeszłości, proszę spojrzeć, mamy nawet skamieniałość wydobytą z osadu na dnie jeziora i występujące obecnie miejscowe organizmy oraz próbki transgenicznych form życia, z którymi eksperymentowaliśmy.
Grendel Speth powiedziała oschle:
— Marsjanie nadający się do spożycia.
Bella Fingal była drobną, zmęczoną kobietą, która dobiegała sześćdziesiątki. Robiła wrażenie rzeczywiście wzruszonej tym gestem. Uśmiechnęła się zza wizjera skafandra.
— Dziękuję.
Jurij powiedział:
— Jest mi przykro, że nie możemy pani ofiarować flakonika z wodą z kanałów. Albo nogi marsjańskiej machiny wojennej.
Albo jaja złożonego przez księżniczkę… i szkoda, że nie mogę pani pokazać szybowca Wernera von Brauna. Był to pierwszy poważny projekt odbycia podróży na Marsa. Taki szybowiec nie miałby problemów na gładkim lodzie na biegunach. A jeśli chodzi o przyszłość, przykro mi, że nie ujrzy pani przyszłości Marsa. Dojrzały świat ludzi, uczestniczący w międzyplanetarnym życiu gospodarczym i politycznym…
Myra dotknęła jego ramienia i zamilkł.
Bella uśmiechnęła się.
— Tak. To już koniec historii, prawda? Żadnych więcej marzeń o Marsie. Ale my nie zapomnimy, Jurij. Mogę cię zapewnić, że badania Marsa będą kontynuowane, nawet jeśli sama planeta przestanie istnieć. Nadal będziemy się uczyć o Marsie i usiłowali zrozumieć.
— A w tym ostatnim momencie pragnę jeszcze raz wam powiedzieć, dlaczego było warto, nawet takim strasznym kosztem.
Powiedziała, że z Cyklopa nadeszły nowe wyniki.
Wielkie obserwatorium zostało zaprojektowane jeszcze przed burzą słoneczną i jego celem było poszukiwanie planet podobnych do Ziemi. Po burzy, a zwłaszcza po powrocie Ateny, wielkie teleskopy Fresnela zostały skierowane w głąb przestrzeni międzygwiezdnej.
Bella powiedziała:
— I wszędzie, gdzie patrzyli astronomowie, widzieli uchodźców.
Teleskopy Cyklopa wykryły w podczerwieni ślady całej generacji statków kosmicznych, wolnych, dużych ark, podobnych do chińskich statków; całe cywilizacje ratowały się ucieczką. Widziano też ogromne, lekkie statki z żaglami o rozpiętości setek kilometrów, które sunęły popychane światłem wybuchających gwiazd. Wykryto nawet wysyłane w wąskim paśmie sygnały laserowe, które mogły stanowić ślady prób teleportacji, rozpaczliwych usiłowań przesłania esencji życia zakodowanej w sygnale radiowym.
Myra była zaszokowana. W każdej z tych krótkich informacji kryła się cała historia.
— To robota Pierworodnych. Są wszędzie. I wszędzie robią to, co próbowali zrobić z nami, z Marsjanami i na Procyonie, wyplenić życie. Dlaczego?
— Gdybyśmy to wiedzieli — powiedziała Bella — gdybyśmy zrozumieli Pierworodnych, moglibyśmy dać sobie radę z zagrożeniem, jakie stanowią. Taka będzie nasza przyszłość, obojętnie jak daleko się znajdziemy. I w taki sposób znaleźliśmy się w tej sytuacji, na tej opustoszałej plaży. — Bella podała swemu współpracownikowi tacę z próbkami i zrobiła krok w tył. — Czy ci z was, którzy teraz wyjeżdżają, zechcą stanąć u mego boku?
Zgłosiła się większość obecnych, w tym Ellie von Devender, Grendel Speth, Hanse Critchfield. Pozostali na miejscu Myra, Jurij i Paula Umfraville. Chińczycy także się nie ruszyli. Jeden z nich zbliżył się do Belli i jeszcze raz jej powiedział, że zamierzają zostać, aby się opiekować pomnikami, które wznieśli swym braciom, poległym podczas burzy słonecznej.
Bella stanęła naprzeciw nich.
— Jak rozumiem, macie mnóstwo zapasów — żywność, energię — aby przeżyć do chwili, gdy…
Jurij powiedział:
— Tak, pani przewodnicząca. Zatroszczyliśmy się o wszystko.
— Niezupełnie rozumiem, jak będziecie się mogli porozumiewać, na przykład Lowell ze stacją polarną. Czy nie stracicie satelitów komunikacyjnych, kiedy nastąpi odłączenie?
— Ułożyliśmy linie naziemne — powiedziała Paula pogodnie. — Wszystko będzie dobrze.
— Dobrze? - Bella zmieniła się na twarzy. — Nie użyłabym takiego słowa. — Powiedziała impulsywnie: — Proszę, jedźcie z nami. Wszyscy. Nawet teraz jeszcze jest czas, aby zmienić zdanie. W wahadłowcu jest miejsce. A moja córka czeka na orbicie w Liberatorze, gotowa, aby zabrać was do domu.
— Dziękujemy — powiedział Jurij spokojnie. — Ale już podjęliśmy decyzję. Ktoś musi zostać. Muszą być świadkowie. A poza tym, pani przewodnicząca, to jest mój dom.
— Tutaj pochowana jest moja matka — powiedziała Paula Umfraville. — Nie mogę jej zostawić. — Jej uśmiech był, jak zawsze, oficjalny.
— Ja także straciłam tutaj matkę — powiedziała Myra. — Nie mogłabym wyjechać, nie rozwiązawszy tego problemu.
Bella stanęła naprzeciw Myry.
— Wiesz, że uczynimy wszystko, co w naszej mocy, w oparciu o kontakt, który nawiązaliśmy z Mirem. Daję ci na to moje słowo i dopilnuję, aby ta obietnica została dotrzymana.