Выбрать главу

Przyniosło mu to sporo frustracji. Nie tylko dlatego, że marnowało się w ten sposób jego doświadczenie bojowe, ale także dlatego, że ponosił odpowiedzialność za bazy, nad którymi nie miał właściwie kontroli. Był „właścicielem” baz i „dowodził” ich obsadą, ale nie był zwierzchnikiem jednostek w nich stacjonujących. A jednostki te w dużej części składały się z rebeliantów, więc prawie codziennie wybuchały zamieszki. Koszty usuwania skutków tych zamieszek pokrywano z jego budżetu. Patrzył więc, jak jego wspaniale zapowiadająca się kariera wali się teraz w gruzy z powodu cudzych przewinień.

— Właśnie, że nie — powiedział generał Taylor. — Dowództwo Armii Kontynentalnej to największa zmiana. Bezpośrednio pod Najwyższym Dowódcą będą dwa stanowiska: DowArKon i Dowództwo Korpusu Ekspedycyjnego. Dowódca DowArKon będzie bezpośrednio dowodził wszystkimi rodzajami sił zbrojnych w kontynentalnych Stanach Zjednoczonych.

Siwy generał, do którego zwracał się Taylor, gwałtownie poderwał się z fotela i wbił w niego lodowate spojrzenie błękitnych oczu.

— Żartujesz?!

— Nie — powiedział Taylor, szczerząc się w uśmiechu. — Chcę ci jeszcze coś powiedzieć, zanim sam o to zapytasz. Tak, Jack, zatrzymasz swoje stanowisko. Mówię to jako nowy Najwyższy Dowódca — dodał i uśmiechnął się jeszcze szerzej.

Generał Jack Horner usiadł z powrotem w fotelu i na jego zazwyczaj ponurej twarzy pojawił się rzadko tam widywany, prawdziwy uśmiech.

— Gratuluję. Jezu, jednak Bóg istnieje.

Taylor wzruszył ramionami i rzucił nożem w korkową tarczę ze zdjęciem Jar-Jar Binksa.

— Ale są też inne problemy. Chciał znowu wrócić do dawnego planu, ale chyba wybiłem mu to z głowy. Musimy za to utrzymać wojska na równinach nadbrzeżnych podczas głównej inwazji.

— Aha — powiedział Horner i znowu słabo się uśmiechnął. — Super.

— Tak. Prezydent ma w tym swój ceclass="underline" opinia publiczna protestuje przeciwko całkowitej utracie równin. Zniszczyłoby to kraj, gdybyśmy wycofali się w Appalachy i Góry Skaliste, oddając wszystkie główne miasta…

— Niezły tekst — przerwał mu Horner. — Zamierzasz kandydować do Kongresu?

— Uważaj, co mówisz, partnerze. — Taylor uśmiechnął się ostrzegawczo. — Nie, nie zamierzam, ale to prawda.

— Sir — powiedział oficjalnie Horner — nie ma możliwości obrony równin.

— Nie zrozum mnie źle, Jack. Wiem o tym i nie zamierzam marnować naszych chłopaków, próbując to zrobić. I prezydentowi też na to nie pozwolę. Musimy jednak wymyślić plan obrony niektórych kluczowych miast.

— Których? — Generał Horner zmarszczył czoło. — To jeszcze jakoś przeżyję, jeśli tylko nie będziemy musieli za bardzo rozciągać linii.

— Cóż, to jeszcze ustalimy. Ale obiecałem, że w pierwszej kolejności będziemy bronić historycznych miast.

Horner kiwnął głową.

— Wiesz, już się w to kiedyś bawiłem. Obrona centralnej części wszystkich głównych miast. Ale tego nie da się zrobić w warunkach pełnego zaludnienia.

— To samo mu powiedziałem. Zaplanujemy ewakuację wszystkich mieszkańców, z wyjątkiem żołnierzy i niezbędnych cywilów. Nie zostaną żadne dzieci.

Horner przytaknął i znowu zmarszczył czoło.

— Dobrze. To właściwie będzie nawet lepszy plan obrony.

Taylor kiwnął głową z ponurym uśmiechem.

— Miasta częściowo odciągną wroga od górskich fortyfikacji.

— Poza tym zatrzyma to część Posleenów w tych miejscach, do których mogą dosięgnąć nasze odnowione pancerniki — zauważył Horner. — Do końca tygodnia sporządzę listę miast wytypowanych do obrony. Na pewno będzie wśród nich Norfolk, Dystrykt Kolumbia, San Francisco i Nowy Jork.

— Dobra. I zacznij się zastanawiać nad sposobem ewakuacji obrońców, gdyby zrobiło się za gorąco. Będą musieli się przygotować na pięcioletnią obronę bez wsparcia z zewnątrz. Ale jeśli Posleeni wedrą się wcześniej, musimy mieć plan ucieczki.

— To jeszcze jedno zadanie dla jednostek pancerzy wspomaganych — powiedział Horner. Znał już nazwisko człowieka, który napisze tę część planu. Zawsze trzeba dzwonić do eksperta.

7

Waszyngton, Dystrykt Kolumbia, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III
06:05 letniego czasu wschodniego USA
28 maja 2004

— Dzień dobry, panie profesorze!

Wielebny doktor Nathan O’Reilly, kierownik Wydziału Archeologii i Historii Starożytnej Reagan podniósł wzrok znad ekranu komputera i oczy mu się zaświeciły. Młoda kobieta stojąca w progu była nie tylko jedną z jego ulubionych byłych studentek, ale też wielką plotkarą. A ponieważ w swojej nowej pracy często słyszała plotki, które go interesowały, zawsze z przyjemnością się z nią widywał.

— Kari! Wejdź — powiedział wstając i odsuwając dla niej fotel. — Kawy?

— O, nie! — zaprotestowała. — Nie mogłabym wypić ani kropli więcej. Pracowałam całą noc i zaraz idę do łóżka!

— Od kiedy to Biuro Protokołów Białego Domu pracuje na nocną zmianę? — zdziwił się O’Reilly. Wypił łyk kawy i spojrzał na cezowo-kwarcowy zegar na ścianie. Wśród dziwacznej kolekcji starożytnych alembików, zabytków archeologicznych i starych książek zegar wyglądał jak reaktor jądrowy w rzymskim Koloseum.

Był prezentem od innego byłego studenta. Nowomianowany wiceadmirał Floty Federacyjnej wręczył go swojemu staremu mentorowi i zażartował, że profesor będzie teraz wiedział, który mamy wiek. Zegar wskazywał, że Kari wraca do domu tuż po szóstej rano.

O’Reilly z doświadczenia wiedział, że Kari, poza tym, że była ładna i bardzo bystra, była też trochę leniwa. Profesor nigdy by się nie spodziewał, że jest zdolna przepracować całą noc.

— Och! — zawołała, odrzucając z twarzy niesforny kosmyk włosów. — To takie ekscytujące! Tirianin Lord Dol Nok przyjeżdża z oficjalną wizytą! I na samym początku przyjedzie właśnie tutaj!

— Kari, Kari — próbował ją uciszyć profesor — uspokój się, skarbie. „Właśnie tutaj” to znaczy na Uniwersytet George’a Masona czy do Waszyngtonu?

— Do Waszyngtonu! Zamierza spotkać się na szczycie z prezydentem Edwardsem i sfinalizować sprzedaż ciężkiej broni dla centrów obrony planetarnej w Stanach Zjednoczonych!

Profesor pokręcił głową. Kari była cudowną dziewczyną, ale było za wcześnie, by aż tak się entuzjazmować.

— To wspaniała wiadomość. Ale czemu pracowałaś całą noc?

— Och — westchnęła teatralnie — spotkanie odbędzie się dopiero za kilka miesięcy, ale protokoły umów z Wielkim Tirianinem są strasznie skomplikowane. Wcześniej w Białym Domu sądzono, że jedyne protokoły tego rodzaju sporządzali Chińczycy. Ale to nie jest prawda. Udało mi się przekonująco wykazać, że istnieje podobieństwo do znanych egipskich motywów…

O’Reilly przechylił się do przodu i skupił na dziewczynie całą swoją uwagę. Chociaż z pozoru Kari sprawiała wrażenie głupiej blondynki, była jedną z najbystrzejszych młodych dziewcząt, które miał zaszczyt nauczać. Odznaczała się większą nawet niż on sam zdolnością dostrzegania wzajemnych oddziaływań dawnych społeczeństw. Gdyby jeszcze nie była taką paplą i miała choć minimalne pojęcie o tym, co dzieje się dookoła niej, byłaby idealnym kandydatem do Societe.

Pokiwał głową, kiedy zauważyła zadziwiającą zgodność protokołów sądowych z epoki minojskiej i protokołów Darhelów. Profesor był świadom tego podobieństwa, a nawet zwrócił jej na to uwagę podczas ostatniej wizyty. W przeciwieństwie do Kari wiedział, skąd biorą się te zbieżności. Protokoły minojskich sądów wzorowano na protokołach egipskich i fenickich. Odkąd został członkiem Societe, to, co miał do powiedzenia o imperium Majów, Egipcie i Fenicji, nie nadawało się do umieszczenia w podręcznikach. I właśnie to bolało go najbardziej.