Выбрать главу

Dopóki jednak jednostki ziemskich Sił Uderzeniowych Floty nie miały wahadłowców, bataliony używały kombinacji nowoczesnego i futurystycznego sprzętu, jak na przykład przerobionego hunwee z zainstalowanym z tyłu galaksjańskim komunikatorem i bojowym centrum planowania.

Pułkownik Hanson przybił piątkę z dowódcą kompanii Bravo.

Rozległ się metaliczny szczęk.

— Airborne, kapitanie! Cały czas szukają dziury w całym.

— Cóż, chyba powinienem był odpalić trzecią salwę ognia wspierającego trochę wcześniej — przyznał ponuro Mike. — Fala Posleenów, która się wtedy przebiła, spowodowała straty o trzy procent wyższe, niż powinna. Muszę koniecznie znaleźć kogoś, komu będę mógł powierzyć kierowanie ogniem.

— Chyba będę musiał za karę wysłać pana do łóżka bez kolacji! — roześmiał się dowódca batalionu. Wszystkie kompanie spisały się zgodnie z oczekiwaniami, ale ludzie O’Neala wprost na medal.

Kapitan przeszedł wszystkie oczekiwania. — Szczerze mówiąc nie sądzę, żeby ktoś zwrócił na to uwagę; ja też tego nie zauważyłem.

Nie wydaje mi się, żeby w ogóle można było powiedzieć cokolwiek złego o pana kompanii.

— A ja nie przypuszczałem, że można uzyskać maksimum punktów na Teście Gotowości Bojowej, sir — powiedział Mike.

— Chyba ustanowił pan nowy rekord. Ale nie dlatego pana tu wezwałem. — Dowódca batalionu pokazał wydruk przysłanych pocztą elektroniczną rozkazów. — Nightingale będzie musiała sama zająć się Testem i Generalnym Inspektorem. Pan otrzymał rozkaz stawienia się w DowArKonie. Głos pana, jak sądzę.

Mike przejrzał treść rozkazów. Wyraźnie poznawał styl Jacka Hornera.

— Tak, sir, rzeczywiście na to wygląda. Cóż, kompania lepsza już nie będzie. Kiedy mam jechać?

— Ma pan wieczorny lot z Harrisburga bezpośrednio do Waszyngtonu; jest pan już na liście pasażerów.

— Tak jest, sir. Pozwoli pan, że się odmelduję? — zapytał, salutując.

— Niech się pan wynosi, kapitanie — zaśmiał się pułkownik i odpowiedział na salut.

* * *

Samolot był pełen wojskowych, planujących przesiadkę w Waszyngtonie. Mike pomyślał, że jeśli w pobliżu znalazłby się jakiś mężczyzna w wieku poborowym bez munduru, powinno się go zastrzelić, wypchać i postawić w muzeum jako niezwykle rzadki okaz.

Zaskoczyła go różnorodność mundurów. Chociaż większość stanowili żołnierze Gwardii i oddziałów liniowych — łatwo rozpoznawalni po ich zasadniczo niezmienionych zielonych mundurach armii Stanów Zjednoczonych — byli też oficerowie i szefowie sztabów marynarki w czarnych uniformach, odziani w błękit żołnierze sił powietrznych i oficerowie Floty w czarnych mundurach z wysokimi kołnierzami i w beretach. Mike był jedynym na pokładzie żołnierzem w niebiesko-czerwonych barwach Sił Uderzeniowych Floty i miał wrażenie, że bardzo rzuca się w oczy. Cieszył się, że siedząca obok niego pasażerka, czterdziestokilkuletnia kobieta w stopniu kapitana Floty, albo go nie rozpoznawała, albo nie interesowało jej, kim jest.

Kiedy samolot wzbił się w powietrze, obsługa zaczęła roznosić napoje. Mike poprosił stewardesę o colę; kobieta przyjrzała mu się uważnie, ale nic nie powiedziała, najwyraźniej odrzucając myśl, że jej samolotem może lecieć Michael O’Neal. Kiedy jednak zaczęli już podchodzić do lądowania na Washington National, przykucnęła przy fotelu Mike’a.

— Przepraszam pana. Chciałabym o coś zapytać… — powiedziała niepewnie.

— Słucham? — Mike był w podłym nastroju. Mimo, że jego kompania była dobrze przygotowana do Generalnej Inspekcji, chciał być na miejscu i zająć się wszelkimi ewentualnymi niedociągnięciami.

Chciał, żeby jego kompania spisała się w czasie inspekcji tak samo dobrze, jak na Teście Gotowości. Martwił się, jak Nightingale poradzi sobie z „trudnymi dziećmi” kompanii, mimo tego, że miała do pomocy Pappasa. W takim nastroju nie miał ochoty na wymuszone uprzejmości, szczególnie dla stewardesy, która pewnie chciała otrzeć się o sławę.

Właśnie z tego powodu na jego mundurze nie było — wbrew przepisom-żadnych oznaczeń. Zazwyczaj nosił Oznaczenie Bojowe Piechoty zjedna gwiazdą, wskazujące, że uczestniczył w dwóch ważnych konfliktach, i naszywkę, tak rzadką, że mało kto ją znał, przedstawiającą połowę wybuchającej gwiazdy. Naszywkę zaprojektowano na potrzeby Floty dla tych osób, które znalazły się w podmuchu eksplozji nuklearnej. Projekt naszywki pizyjęto również w Siłach Lądowych, ale nieczęsto spotykało się jej żywego posiadacza.

— Czy pan jest tym Michaelem O’Nealem, który był na Diess i otrzymał Medal Honoru? — zapytało cicho stewardesa.

— Tak — warknął Mike. — Następne pytanie.

— Nie będzie więcej pytań — uśmiechnęła się szczerze kobieta. — Chciałam panu tylko podziękować. Mój brat służy w siódmym pułku kawalerii. Udało mu się wrócić spod Dantren tylko dzięki temu, że pański pluton pojawił się na czas. Dziękuję.

No, to zupełnie inna sprawa.

— Cholera, miło to słyszeć! Wie pani, rzadko się pamięta o udziale wojsk pancernych w tym całym zamieszaniu. Jednostki pani brata nabiły tych cholernych Posleenów na pal, jeszcze zanim się tam zjawiliśmy, a mimo to nikt nie mówi o ich zasługach. A co słychać u brata? Przyznaję, że nie śledziłem ostatnio losów jednostek z Diess.

— Jego dywizja wróciła do Stanów. Należy teraz do jednostki Gwardii w Teksasie i przygotowuje się do dnia lądowania.

— Cóż, kiedy się pani z nim zobaczy, proszę mu życzyć ode mnie powodzenia — powiedział Mike z uśmiechem.

— Tak zrobię. Będzie zadowolony, że pana zaczepiłam.

— Pani też życzę powodzenia.

— Cóż, jestem z Missouri. Z tego, co mówią w wiadomościach, wynika, że nie zaatakują nas większe siły. Mam taką nadzieję, ale współczuję ludziom na wybrzeżu.

— Tak, większość moich ludzi będzie na równinach nadbrzeżnych.

Ale nigdzie nie będzie całkiem bezpiecznie, więc proszę postarać się o broń. Jeśli nagle otoczy was rój Posleenów, pewnie się pani nawet nie uda zabrać chociaż jednego ze sobą — powiedział brutalnie. — Ale jeśli będzie ich mniej, broń może uratować pani życie. Polecam strzelbę kaliber dwanaście. Kopie jak muł, ale trudno z niej spudłować z niewielkiej odległości, a na Posleena jeden strzał wystarczy. Może pani być w najbezpieczniejszym miejscu na ziemi, a i tak może tam spaść lądownik. Więc proszę postarać się o broń.

— Tak zrobię. Dziękuję.

— Powodzenia.

Kiedy stewardesa odeszła, siedząca obok kobieta w stopniu kapitana Floty podniosła wzrok znad dokumentów.

— Tak myślałam, że to pan, ale nie chciałam być nieuprzejma i pytać — powiedziała z silnym brytyjskim akcentem. Mike, który miał dobre ucho i spędził dużo czasu z Brytyjczykami, kiedy pracował nad programem pancerzy wspomaganych, domyślił się, że kapitan pochodzi ze środkowej Anglii.

— Tak, to ja, proszę pani. We własnej osobie.

— Leci pan do Waszyngtonu?

— Tak, proszę pani, najwyraźniej generał Taylor musi się mnie poradzić, jak dalej toczyć wojnę.

— Cóż, nie umiem wyobrazić sobie lepszego źródła informacji o pancerzach wspomaganych. Wolno spytać o powód pańskiej zgryźliwości, młody człowieku?