Выбрать главу

— Nie ma żadnej magicznej różdżki. Dostajemy coraz więcej odmłodzonych żołnierzy. Kiedy wszyscy już będą na swoich stanowiskach, większość problemów zniknie. Oficerowie i podoficerowie będą mogli dowodzić, a ustalone dyrektywy zaczną działać.

Mamy ponad pół roku, żeby wszystko naprawić. A większość dywizji, szczególnie tych słabszych, będzie walczyć na umocnionych pozycjach, więc nawet jeżeli ich obrona pęknie, sprawy nie powinny wymknąć się spod kontroli. Poza tym mamy jeszcze jednego asa w rękawie.

— Mike — przerwał mu Horner — czy pamiętasz, jak byliśmy w GalTechu i omawialiśmy kolejność powołań do wojska?

— Jasne. Najpierw żołnierze wsparcia bojowego. Zacząć od najwyższych stopni wojskowych, a potem zjeżdżać w dół hierarchii.

Na końcu żołnierze bez żadnego doświadczenia bojowego.

Mike uśmiechnął się lekko. To było zanim pojawiły się problemy z dostawami sprzętu Galaksjan, kiedy GałTech jawił się jako technologia zbawienia. Kiedy plany były doskonałe, a przyszłość różowa.

— Stare dobre czasy — mruknął.

Generał Taylor skinął głową i uśmiechnął się ze zrozumieniem.

— Takie były plany. Ale gdzieś po drodze wszystko się rozlazło.

— Jeden z moich komputerowych geniuszów — Horner spojrzał na Taylora z wyrzutem — przyjrzał się algorytmowi, którego Departament do Spraw Personalnych używał dla celów mobilizacji. Bazował on na Raportach Oceny Oficerów i Podoficerów.

— O cholera — zaśmiał się Mike. Chociaż na podstawie tych raportów można było znaleźć dobrego żołnierza, nie uwzględniały różnicy między dobrym dowódcą a karierowiczem. Oryginalny plan zakładał wezwanie na początku samych najlepszych żołnierzy, którzy mogliby potem oddziaływać na kolejne grupy poborowych. Było jasne, że tak się nie stało.

— Tak więc — powiedział generał Taylor — kazaliśmy napisać program od początku…

— Moim ludziom — przerwał mu generał Horner.

— Zgadza się — ciągnął Taylor. — Teraz będzie się liczyć doświadczenie bojowe i medale za odwagę. Nazywamy to Programem Starego Żołnierza.

— O cholera — Mike zaśmiał się ponuro. — Nie bierzecie pod uwagę wieku?

Większość akt, które analizował program, pochodziła z czasów drugiej wojny światowej, Korei i Wietnamu. To rzeczywiście starzy żołnierze.

— Właśnie — odpowiedział Horner. — Programu nie używano przez kilka tygodni, żeby usunąć wszystkie błędy, ale już podczas konferencji rozpocznie się prawdziwa mobilizacja.

Taylor nieoczekiwanie wybuchnął śmiechem. Obaj pozostali oficerowie spojrzeli na niego zaskoczeni. Potem Horner domyślił się, co przemknęło generałowi przez głowę i wyszczerzył się w uśmiechu.

— O co chodzi? — zapytał Mike. Fakt, że coś zakłopotało jego byłego mentora, był dla kapitana jasny nawet pomimo zmęczenia.

— Było… — zaczął ostrożnie generał Horner.

— Kilka błędów — dokończył Taylor ze śmiechem. — Jego supergeniusze komputerowi zapomnieli, że pewnych osób, delikatnie mówiąc, nie należy obejmować mobilizacją. — Starszy dowódca zaniósł się gromkim śmiechem. — O Boże, zobacz tylko, jak on na mnie patrzy!

Horner zmarszczył czoło. Widać było, że ledwie powstrzymuje wybuch śmiechu.

— Komputer wyszukał wszystkich żyjących jeszcze wysokiej rangi oficerów z doświadczeniem bojowym. Doszliśmy do wniosku, że jeśli są jakieś błędy w programie, to lepiej, żeby błąd dotyczył starszych niż młodszych oficerów. Algorytm skonstruowano tak, aby ignorował doświadczenie bojowe, a jako istotny przyjmował stopień, z jakim odeszli ze służby.

— Chociaż w jednym przypadku nie miało to znaczenia — podpowiedział Taylor uprzejmie.

— Nadal nie rozumiem. — Mike patrzył to na Taylora, to na Hornera.

Horner zaśmiał się lekko.

— Zdajesz sobie chyba sprawę, że Zwierzchnik Sił Zbrojnych to stopień wojskowy?

— Aha — mruknął Mike. — Aha!

— No więc — Taylor zaniósł się śmiechem — program wezwał wszystkich żyjących prezydentów, którzy kiedykolwiek służyli w wojsku lub pełnili urząd w czasie wojny. Przydzielił im najwyższy stopień wojskowy generała armii i nakazał im niezwłocznie stawić się w Fort Myer celem odbycia służby.

— O Boże — zaśmiał się Mike. — No to nieźle.

— Dostałem kilka bardzo nieprzyjemnych telefonów z Secret Service — śmiał się Taylor. — Ale najzabawniejsze były rozmowy z samymi zainteresowanymi. Jeden z prezydentów chciał nawet wrócić do wojska w swojej początkowej randze.

— Zgodził się pan? — spytał Mike.

— Nie, choć mnie kusiło. Flocie potrzebny jest każdy pilot, ale to byłby polityczny koszmar. Mam nadzieję, że tylko żartował.

— W każdym razie — podjął już poważnie Horner — zaraz po konferencji program rusza na dobre. Mamy zamiar wezwać z wielką pompą wszystkich pozostających jeszcze w cywilu odznaczonych Medalem Honoru.

— O rany — powiedział cicho Mike.

Mimo że sam nosił Medal, uważał, że to inni laureaci są prawdziwymi bohaterami. Ilekroć bywał w ich towarzystwie, czuł się nieswojo. Nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że większość odznaczonych myśli tak samo o pozostałych.

— Mamy nadzieję, że napływ „bohaterów” poprawi kondycję wojska — powiedział Taylor, wyciągnął nie wiadomo skąd nóż i odciął koniuszek swojego cygara. Nóż zniknął tak samo szybko, jak się pojawił, co wyglądało raczej na nawyk niż specjalny popis generała.

— Przywracamy też plan powrotu do struktury podziału na Gwardię Narodową, oddziały liniowe i oddziały uderzeniowe — ciągnął Główny Dowódca — który upadł razem z wieloma innymi pomysłami.

Zapalił cygaro srebrną zapalniczką z ledwie widoczną inskrypcją „Zwyciężają Odważni”, umieszczoną obok ozdobnego sztyletu i skrzydeł.

Zaciągnął się cygarem i wypuścił chmurę niebieskiego dymu.

— W tej chwili poza Siłami Uderzeniowymi Floty i Siłami Specjalnymi tylko żołnierze niektórych pułków kawalerii wykazują wysoką gotowość bojową. Zaczniemy plan tworzenia sił liniowych właśnie od nich. Jednostki te będą składały się głównie z ochotników i będą wspierać punkty obrony oraz samodzielnie atakować Posleenów. Będą ponosić olbrzymie straty, ale spodziewam się, że ochotników nie będzie brakowało.

— Tak więc większość „bohaterów” trafi do oddziałów liniowych — wyjaśnił Horner. — To dla nich odpowiednie miejsce, bo tam będzie najciężej.

— Proszę tylko nie zapominać — powiedział Mike — że nie wszyscy będą w doskonałej formie.

— Mówisz to z własnego doświadczenia, Mocarne Maleństwo? — zapytał Horner.

— Ja też miewałem swoje gorsze dni, sir — przyznał cicho Mike. — A jeszcze częściej noce.

— Potrzebujesz przerwy, synu — powiedział Horner. Nie wyjawił, że ma już pewien pomysł.

— Miałem już przerwę, sir — powiedział kwaśno Mike. — Pamięta pan? Byłem na Bond Tour.

— To nie była moja wina, i ty o tym wiesz — powiedział Horner. — Nie miałem wtedy absolutnie żadnej możliwości wycofania żołnierzy.

Mike kiwnął głową i postanowił zmienić temat.

— Proszę powiedzieć, sir, skąd pochodzi sprzęt dla tych wszystkich dywizji zmechanizowanych i mobilnych?

— Od roku wytwarzaniem pancerzy zajmuje się Chrysler. Razem z General Motors produkują jak szaleni, synu — powiedział generał Taylor. — Nie tylko znacznie przekroczyli oczekiwaną skalę produkcji, ale także zamienili dwie fabryki w zachodniej Pensylwanii i Utah w zakłady produkujące M1, a cztery w fabryki bradleyów.