Выбрать главу

Sharon pokręciła głową.

— Nie, ma’am, nie ma. Może pani nie uwierzyć, ale mostek i maszynownia są prawie że połączone w jedno, do tego dochodzi plątanina systemów podtrzymywania życia… Ta kwatera jest najbliżej mostka. I nie da się nic zrobić, żeby umieścić pani biuro bliżej. Ja jestem w jeszcze gorszej sytuacji, dlatego po wyjeździe ostatniego dowódcy używałam pani kwatery.

Kapitan Weston kiwnęła głową.

— Cóż, w takim razie chyba będę musiała nauczyć się spieszyć. — Usiadła w fotelu przed stacją roboczą i spojrzała na Sharon stojącą w przepisowej pozycji na spocznij.

— Proszę usiąść — wskazała koję.

Sharon ostrożnie usiadła i położyła ręce na kolanach.

Próbowała sprawiać wrażenie spokojnej, ale nie ulegało wątpliwości, że jest zdenerwowana jak dziewica, która po raz pierwszy znalazła się w portowej dzielnicy. Weston w zamyśleniu pokiwała głową.

Sharon zaczęła się zastanawiać, co to miało oznaczać. Weston przypatrywała się jej uważnie przez prawie minutę. Jeśli myślała, że może wyczekać Sharon O’Neal, to grubo się myliła.

Spojrzenie kapitan budziło jednak niepokój. Miała bardzo ciemne, niemal czarne oczy. Patrzenie w nie przypominało zaglądanie w toń szkockiego jeziora — nie da się określić, jak jest głębokie. Wydawały się pochłaniać światło. Sharon niemal się wzdrygnęła, kiedy zdała sobie sprawę, że znalazła się pod ich hipnotyzującym urokiem.

— Komandor porucznik Sharon Jerzinsky O’Neal — powiedziała nowa kapitan i spojrzała z uśmiechem na swojego pierwszego oficera. — Jerzinsky?

Sharon wzruszyła ramionami.

— To polskie nazwisko, pani kapitan.

— Tak też myślałam. Politechnika Rensselaera, rok ukończenia 1991. Licencjat z inżynierii lotniczej. Z wyróżnieniem. Ukończony program szkolenia oficerów rezerwy marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych. Dlaczego?

Sharon znowu wzruszyła ramionami. Nie tego się spodziewała.

Była zaskoczona świetną pamięcią kapitan i zastanawiała się, jak daleko ta pamięć może sięgać.

— Zgłosiłam się do programu dla pieniędzy, pani kapitan. Nie było tego dużo, ale miałam także kilka stypendiów, więc mogłam mieć na boku tylko jedną robotę.

Celowo nie wyjaśniła, o jaką pracę chodziło. Pozowanie to nic złego, ale kilku zdjęć wolałaby nigdy nie oglądać w swoich oficjalnych aktach. Tak samo jak wzmianki o fakcie, że jednym z jej fakultetów był taniec.

Nowy dowódca skinął głową i mówił dalej.

— Awansowana na podporucznika, przeszkolenie w dziedzinie obsługi samolotów. Przydzielona na USS Carl Yinson. Cztery lata służby, trzy na Carl Yinson. Opuściła regularną służbę w 1995 roku. Dlaczego?

Sharon zastanawiała się, jak wyjaśnić zawodowemu oficerowi, że pomimo urzędowej walki z molestowaniem seksualnym lotniskowiec pływający po morzu przez sześć miesięcy, a czasem i dłużej, nie jest odpowiednim miejscem dla byłej modelki. Jak wyjaśnić upadek morale i dyscypliny w amerykańskiej armii. Jak wyjaśnić frustrację spowodowaną niemożnością wysyłania maszyn w powietrze z powodu braku części. Albo walkę o zawieszenie lotów tymi, których sprawność budziła poważne wątpliwości. Jak miała jej wreszcie powiedzieć, że pierwszy mąż wbił jej nóż w plecy, żeby tylko dostać więcej godzin latania. Że ten sukinsyn zostawił ją dla jakiejś małej, brązowej dupy. Indonezyjka była nawet miła, przepraszała. Ale to nie pomogło.

— Nie było powodu, żeby to dalej ciągnąć, ma’am — dała standardową, lakoniczną odpowiedź. — Nigdy nie marzyłam o karierze w marynarce.

Pomimo tak pochlebnych uwag w Raportach Oceny? zapytała Brytyjka i zacytowała. — „Wykazuje dojrzałość i zdolności wykraczające poza jej wiek. Przy wyznaczaniu kolejnych stanowisk należy mieć na względzie rozwój jej kariery i ewentualną przyszłą wysoką, a nie tymczasowe zapotrzebowania kadrowe.” Raport „poparł z największą przyjemnością” dowódca lotniskowca. — Kapitan znowu spojrzała na Sharon. — To najlepsza ocena żołnierza, jaką dotąd czytałam. Więc dlaczego pani odeszła? Czekała panią wspaniała kariera.

Sharon rozłożyła ręce.

— Nigdy nie byłam karierowiczką, pani kapitan. Cieszę się, że komandor Jensen miał taką „wielką przyjemność” poprzeć raport, a kapitan Hughes zgodził się z jego opinią. Ale ja i tak nie chciałam robić kariery.

Nowy dowódca splótł dłonie z tyłu głowy i odchylił się w fotelu.

— Gówno prawda.

Sharon patrzyła na kapitan z kamienną twarzą.

— Możliwe, pani kapitan, ale nie mam obowiązku mówić nic więcej.

Kapitan Weston uniosła jedną brew.

— Kto raz się sparzy, już się nie waży?

Sharon uśmiechnęła się lekko.

— Raczej nie, ma’am.

— Dobra — kiwnęła głową pani oficer. — Dalej. Wróciła na studia, Instytut Techniczny w Georgii. Poznała Michaela O’Neala i wyszła za niego za mąż. — Urwała. — A tak przy okazji, przedwczoraj w samolocie spotkałam tego O’Neala, który zdobył medal na Diess. Sympatyczny facet. Rzeczywiście jest tak niski, jak wygląda w telewizji.

Sharon uśmiechnęła się lekko.

— Tak, rzeczywiście, ma’am. Ale dla mnie jest wystarczająco wysoki.

Po raz pierwszy w czasie całej rozmowy kapitan Weston oniemiała ze zdziwienia.

— Poważnie? To pani mąż?

Sharon uśmiechnęła się.

— Poważnie. Wiem, że nie jest zbyt wysoki…

Pani kapitan pokręciła głową i kontynuowała omawianie jej zawodowego życiorysu.

— Zrobiła pani magisterium z inżynierii lotniczej, specjalizacja ustalanie cyklów przeglądu. Podjęła pracę w Lockheed-Martin w Atlancie, gdzie zajmowała się projektem F-22. Był to okres redukcji etatów, jestem zaskoczona, że panią przyjęli.

Uniosła brew, oczekując odpowiedzi.

— Ja też byłam zaskoczona — przyznała Sharon — ale oni kontynuowali pracę nad projektem, wierząc, że prędzej czy później Kongres ustąpi i kupi to przeklęte urządzenie. Jako osoba świeżo po studiach byłam tańszą siłą roboczą niż ludzie, których zwalniano. Nie byłam z tego specjalnie zadowolona, ale przyjęłam tę pracę.

— Została tam pani przez kolejne dwa lata. Właściwie dopóki nie powołano pani do wojska.

— Właśnie wtedy po raz pierwszy usłyszeliśmy o Posleenach. — Sharon założyła nogę na nogę i splotła dłonie na kolanie. — Zaczęliśmy kombinować z wariantem F22 Peregrine. Wtedy wydawało się, że Peregrine jest odpowiedzią na nasze modlitwy. Teraz, kiedy przyjrzałam się bliżej informacjom na temat broni Posleenow, myślę, że to śmiertelna pułapka. Ale nikt mnie już nie słucha.

— Polemizowałabym z tym — odpowiedziała enigmatycznie kapitan Weston.

Odchyliła się w fotelu do tyłu i przeczesała włosy palcami. Skrzywiła się, wyczuwając, że są przetłuszczone.

— Ci w komisji pani słuchali. A to byli przecież sami mężczyźni, w tym dwóch Rosjan. Zastanawiała się pani, dlaczego ciągle tkwi na tym statku, podczas gdy inni oficerowie przechodzą przez niego jak gówno przez gęś?

Sharon parsknęła śmiechem, słysząc taki wulgaryzm w ustach poważnej pani oficer.

— Tak, pani kapitan, właściwie tak.

— Wracamy do „pani kapitan”? — Weston się roześmiała. — Jak pani sobie życzy. Czy zdaje sobie pani sprawę, że żaden z oficerów nie był tu wystarczająco długo, żeby napisać o pani raport?

— Tak, ma’am — odpowiedziała Sharon ostrożniej.

— Jedynie kapitan Stupanowicz próbował. Przesłał opinię o pani, chociaż dowodził statkiem jedynie sześćdziesiąt dni, podczas gdy wymagane minimum to sto osiemdziesiąt.