— Diess? — zapytał cicho.
— Tak. I wróciłem właśnie z Barwhon — odpowiedział plutonowy. — Skąd pan wie?
— Widziałem już wcześniej taką naszywkę.
Pappas powstrzymał się od dalszych wyjaśnień i zaczął czytać akta. Pominął wszystkie bzdury na początku — wypisane głównie na użytek komisji awansów — i przeszedł od razu do przebiegu kariery wojskowej. Po kilku minutach Pappas zamknął teczkę i uśmiechnął się.
— O co chodzi? — zapytał Duncan.
Jego nowy sierżant prawdopodobnie wyczytał z akt coś, co sprawiło, że zweryfikował swoje pierwsze wrażenie na jego temat. Najprawdopodobniej wzmiankę o artykule 15 sprzed Diess albo komentarz na temat ostatniego przydziału.
— Cóż, zabawimy się w starą grę o dobrej i złej wiadomości — powiedział Pappas z lekkim uśmiechem. — A zacznę od średniej.
Chciałbym, żeby pan wiedział, że sierżant dowodzący pańskim plutonem to kobieta. Sierżant Bogdanowicz przed reorganizacją sił zbrojnych była instruktorem w piechocie morskiej, a potem przeszła do Sił Uderzeniowych Floty. Jest bardzo kompetentna i doskonale prowadzi pluton. Wątpię, żeby miał pan z nią problemy, chyba że ma pan uprzedzenia do kobiet. Zależy mi na szczerej odpowiedzi, gdyż ewentualnie mogę zmienić obsadę stanowisk.
Jakbym miał odwagę o to poprosić, pomyślał Duncan.
— Nie, w porządku. Nie pracowałem nigdy z kobietą jako szefem, ale kobiety pojawiły się już w naszych jednostkach, kiedy opuszczałem Diess. Nie przeszkadzają mi, jeśli są dobrymi żołnierzami.
— Miał pan problemy z tymi, które nie były dobrymi żołnierzami? — zapytał ostrożnie sierżant.
— Sierżancie — powiedział Duncan i zmarszczył czoło — jeżeli któryś z moich ludzi rozryczy się jak dziecko, bo powiem mu, że spierdolił sprawę, to tak, będę miał z tym problem. Nie cackam się z mężczyznami i nie będą się cackał z kobietami. Tak, miałem mały problem na Diess, ale ta kobieta nie należała do moich ludzi.
W końcu stwierdziła, że Siły Uderzeniowe Floty to nie miejsce dla niej.
Pappas postanowił przyjąć to na wiarę. Słyszał o kilku nieprzyjemnych incydentach z udziałem kobiet, ale nigdy nie zdarzyło się to w kompanii Bravo. W Siłach Uderzeniowych Floty były jednostki wojskowe z krajów, w których istniała tradycja uczestniczenia kobiet w akcjach bojowych. Nie oznaczało to wcale przyzwolenia na kobiece słabości. Nie chodziło o to, że tak zwane kobiece podejście nie ma żadnych zalet, lecz o to, że nie sprawdza się w walce.
Flota zaczynała to sobie uświadamiać; jednostki amerykańskie o wiele wolniej, niż inne. Według Pappasa, kobiety żołnierze, takie jak Bogdanowicz czy Nightingale, musiały udowodnić, że nadają się na stanowiska wojskowe. W piechocie nie dostawało się niczego za darmo. A szczególnie wtedy, kiedy toczyła się wojna.
— Dobra. — Podrapał się długopisem w tył głowy. — A więc nie powinien pan mieć z tym problemów. A teraz naprawdę zła wiadomość. Zakończyliśmy już Program Oceny Gotowości Bojowej i uzyskaliśmy maksymalną ilość punktów, więc zrozumiałą rzeczą jest, że jestem dumny z moich młodszych stopniem dowódców, i nie chcę, aby coś się w tym względzie zmieniło.
Mam jedną drużynę, którą dowodzi plutonowy zamiast starszego plutonowego, ale jest tak wspaniały, że zastanawiam się, czy pana nie zakatrupić, żeby tylko utrzymać go na tym stanowisku. — Uśmiechnął się, żeby pokazać, że to tylko żart. — Niestety ma małe doświadczenie — praktycznie dopiero co wyszedł z obozu dla rekrutów — więc pan musi przejąć dowództwo w tej drużynie.
— Cóż, sierżancie — Duncan ściągnął brwi — jestem leniwym człowiekiem. Chętnie pozwolę dowódcy zespołu Alpha prowadzić całą tę cholerną drużynę…
— Tak, tak, wierzę. W każdym razie myślę, że powinien pan wspierać Stewarta. Przyjechałem tu ze szkolenia podstawowego Floty w obozie McCall z nędznymi zaczątkami kompanii, a Stewart przyjechał ze mną. Proszę zaczekać, aż będzie pan miał z nim do czynienia. Sam pan się przekona, że jest wyjątkowy. Na zakończenie uprzedzam, że wątpię, czy będę mógł coś zrobić, jeśli będzie pan miał jakieś problemy ze Stewartem. Albo z Bogdanowicz. Albo nawet ze mną.
— Dlaczego? — zapytał Duncan, wietrząc w tym jakiś podstęp.
— Wie pan, gdzie widziałem już tę naszywkę…?
— Sierżancie Bogdanowicz — powiedział sierżant, kiedy wszedł do „Bagna” — poznajcie waszego nowego dowódcę drużyny, starszego plutonowego Duncana. Należał do plutonu Starego na Diess.
Natalie Bogdanowicz zawahała się przez chwilę, ale zaraz potem wyciągnęła rękę i mocno uścisnęła dłoń Duncana.
— Witamy w wędrownym cyrku kapitana O’Neala.
Duncan zmierzył wzrokiem swojego nowego sierżanta plutonu i stwierdził, że jest pod ogromnym wrażeniem. Bogdanowicz była niską, dobrze zbudowaną kobietą o odważnych, błękitnych oczach i jasnych, spiętych w kok włosach. Dobre wrażenie psuł nieco lekko przekrzywiony w wyniku złamania nos. Ale energia i entuzjazm, którymi tryskała, szybko odwróciły jego uwagę od tego drobnego defektu. Siła jej uścisku przypominała mu O’Neala.
— Nie wiedziałem nawet, że awansował na kapitana, ale wcale mnie to nie dziwi.
— Zważywszy na wielkość Sił Uderzeniowych Floty — zauważył sierżant Pappas — musieli nam przydzielić kogoś, kto go znał na Diess. Nie mamy w końcu tak wielu jednostek.
— Cóż — odpowiedział Duncan — zostało nas tylko dwunastu, a trzech jest trwale niezdolnych do służby.
— Jak można zostać trwale niezdolnym do służby? — zapytał pierwszy sierżant. — Dzięki medycynie Galaksjan można teraz leczyć wszystko, co nie powoduje natychmiastowej śmierci.
— Psychika — powiedzieli jednocześnie Duncan i Bogdanowicz i spojrzeli na siebie, zaskoczeni.
— Boggle była na Barwhon — wyjaśnił Pappas.
Bogdanowicz kiwnęła głową.
— Są rzeczy, których nie da się wyleczyć.
— Tak — zgodził się cicho Duncan. — Chociaż wydaje mi się, że szeregowego Buckleya zwolnili dlatego, że nie mogli już dłużej słuchać jego opowieści.
Zaśmiał się ponuro.
— Kogo? — zapytał starszy sierżant.
— Mocarne Maleństwo o tym nie opowiadał? — spytał Duncan z uśmiechem.
Dwóch weteranów wojennych i Mocarne Maleństwo jako dowódca. Wyglądało na to, że przez jakiś czas będzie mógł czuć się jak w domu.
16
— Praca, praca, ciągle praca, Mike dostanie z pracy kaca — powiedział generał Horner, zaglądając do ciasnego biura O’Neala. Za nim kręcił się jego młodszy adiutant, kapitan Jackson.
— Cóż, sir, życie nocne w Georgetown nie jest już takie jak dawniej.
Odkąd Mike otrzymał rozkaz sporządzenia rozpiski zadań dla jednostek pancerzy wspomaganych podczas zbliżającej się batalii, pracował szesnaście do dwudziestu godzin na dobę, siedem dni w tygodniu. Wolał pracować niż rozmyślać nad obecną sytuacją. Świat zmierzał do nieuniknionego spotkania z Posleenami, a społeczeństwo zaczęło powoli się rozpadać.
Kiedy w pełni zrozumiano znaczenie zbliżającej się inwazji, zaczęły się radykalne zmiany w gospodarce i życiu ludności. Siedemdziesiąt procent światowej populacji i osiemdziesiąt procent jej dóbr skupiało się w strefach przybrzeżnych równin. Tereny te miały wiele zalet, ale nie należała do nich na pewno łatwość obrony przed atakiem Posleenów.