Jednak w którymś momencie kariery major najwyraźniej przestał rozumieć, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi. Pułkownik zauważył, że na ścianie brakuje plakiet z poprzednich stanowisk dowódczych majora. Mogły być tylko dwa powody, a nie mając możliwości zajrzeć do jego akt, Hanson nie mógł stwierdzić, który jest bardziej prawdopodobny: albo Stidwell był tak nie lubiany w swoich dowództwach, że świętowano jego odejście bez jakichkolwiek oznak żalu, albo do tej pory zajmował bardzo mało stanowisk dowódczych. Po dokładnym przemyśleniu pułkownik uznał, że musiało chodzić o drugi wariant. Jakiś lizus zawsze zorganizuje plakietę, niezależnie od tego, jak fatalnie człowiek się sprawdza jako dowódca.
— Mimo, że major Stidwell wydaje się posiadać wszystkie kwalifikacje niezbędne do bycia dowódcą — pułkownik wskazał na ścianę — czasami jednak to wcale nie oznacza posiadania dowódczych zdolności. W czasie pokoju brak umiejętności kierowania ludźmi można łatwo ukryć sprawnym sztabem. Jednak w czasach napięcia, kiedy trzeba szybko i samodzielnie podejmować właściwe decyzje, bez wsparcia zdolnego sztabu, brak zdolności przewodzenia wychodzi na jaw. Przypuszczam, że major Stidwell może się dość dobrze sprawdzić w roli młodszego oficera, a nawet służyć za przykład jako starszy oficer, ale nie nadaje się na dowódcę, zwłaszcza polowego. — Zakończył wywód wzruszeniem ramion. — Zdarza się.
— Czy na pewno powinien pan rozprawiać o zaletach i wadach starszych oficerów z młodszymi oficerami, sir? — zapytał Mike, odchylając się w rozklekotanym fotelu, przypuszczalnie odrzucie ze świetlicy.
— Cóż, kapitanie — odparł pułkownik — są młodsi oficerowie i młodsi oficerowie. Może pan być pewien, że z panem będę omawiał wszystko, co w moim odczuciu pomoże panu w karierze wojskowej, i będę zabiegał o pana opinię w kwestii taktyki jednostek pancerzy wspomaganych. Nie zamierzam traktować wszystkiego, co pan powie, jako prawdy objawionej, ale będę pana uważnie słuchał.
— Z powodu Medalu? — zapytał Mike z udaną beztroską i wyciągnął z rękawa szarego para-jedwabiu cygaro.
Pułkownik Hanson wiele słyszał o Michaelu O’Nealu. Mocarne Maleństwo. Niepokonany, żelazny O’Neal, bohater z Diess. Pułkownik Hanson poznał w swojej karierze wojskowej niejednego bohatera i wiedział, że czasem, nie będąc na miejscu akcji, trudno jest powiedzieć, za co żołnierz dostaje medal, a szczególnie Medal Honoru. Zdarza się, że najbardziej heroiczne zasługi po dokładnym zapoznaniu się z okolicznościami okazują się lipą, a inne, mało doceniane, niespodziewanie złożonymi. Niektórzy bohaterowie lubią się przechwalać, inni są cisi. Często ich jedyną zasługą jest to, że znaleźli się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie i udało im się to przeżyć. Czasami zaś wszystko, co się o nich mówi, okazuje się prawdą.
W przypadku Michaela O’Neala zdarzenia, które doprowadziły do obsypania go medalami, zostały przeanalizowane, rozłożone na czynniki pierwsze i zbadane tak dokładnie, jak żadne inne w historii wojskowości. Kiedy media oszalały na jego punkcie, reakcja była nieunikniona. Najpierw stał się idolem, potem próbowano strącić go z piedestału. Okazało się jednak, że każdy szczegół jego historii jest dokładnie taki, jak wydawało się w chwili pierwszej euforii. Być może nawet jego dokonania początkowo umniejszono.
Jako doradca do spraw taktycznych jednostek pancerzy wspomaganych w wojskach ekspedycyjnych na Diess, ówczesny porucznik O’Neal objął dowództwo nad niedobitkami batalionu pancerzy po tragicznym spotkaniu Ziemian z pierwszą falą Posleenów.
Jego grupa — pluton, początkowo bezbronny po eksplozji paliwa, która zniszczyła całe zewnętrzne wyposażenie pancerzy — przełamała posleeńskie oblężenie dywizji pancernych wojsk ekspedycyjnych. Po drodze żołnierze zabili mnóstwo Posleenów i zniszczyli posleeński statek dowodzenia, który nadciągnął — ze wsparciem. O’Neal przedostał się kwitującym pancerzem dowódczym na statek i ręcznie zdetonował zaimprowizowaną minę, zawierającą ładunek antymaterii.
Pancerz, chroniący człowieka, który teraz siedział naprzeciw Hansona i oglądał cygaro, jakby to była broń, został w wyniku eksplozji odrzucony na odległość pięciu kilometrów. Przebił po drodze kilka budynków, odbił się od ziemi i wylądował wraz z tym, co zostało z O’Neala w morzu, kolejne dwa kilometry od brzegu. Kilka tygodni później zespół ratowniczy Komanda Foki, kierujący się sygnałem automatycznej radiolatarni, wyłowił prawie nietknięty, wart pół miliarda kredytów pancerz. Ku zaskoczeniu komandosów zbroja wskazywała, że jej użytkownik nadal żyje.
— Nie tylko z powodu Medalu. Bardziej ze względu na sposób, w jaki panuje pan nad kompanią. Po tym poznaje się dobrego dowódcę.
— Proszę wybaczyć małą poprawkę, sir. Dobry zespół dowodzenia. Sierżant Pappas jest najlepszy.
— Przysłali nam żołnierza piechoty morskiej? Myślałem, że wysyła się ich głównie do Floty.
Wojna, którą Federacja Galaksjan prowadziła z Posleenami, wywoływała liczne spory na temat udziału w niej wojsk Stanów Zjednoczonych. Federacja czerpała fundusze na Flotę z ponad dwustu federacyjnych planet.
Planety, które aktywnie uczestniczyły w walce z Posleenami, musiały jednak same zadbać o fundusze na obronę naziemną.
W przypadku całkowicie skolonizowanych planet korporacje, których szlakom handlowym groziło niebezpieczeństwo pobierały środki na obronę z kilku innych światów. Na planecie Diess, na której służył O’Neal, walczyli żołnierze wielu ziemskich armii. Planety Barwhon, która mimo braku przemysłu miała sporo zasobów pieniężnych, bronili tylko żołnierze NATO.
Ponieważ Ziemia dowiedziała się o istnieniu Federacji zaledwie trzy i pół roku temu, nie posiadała żadnego wsparcia finansowego — mogła jedynie wynajmować swoje siły zbrojne temu, kto da najwięcej, jednocześnie samemu przygotowując żołnierzy do odparcia bezpośredniej inwazji, która miała nastąpić za niecałe dwa lata.
Mimo całokształtu sytuacji niemożliwością było polityczne zjednoczenie całej planety w obliczu zagrożenia. Wynikiem tego były liczne kompromisy.
Niektórych żołnierzy Sił Uderzeniowych Floty kierowano bezpośrednio do oddziałów Floty, podczas gdy innych wysyłano na planety zagrożone atakiem lub już walczące. Jednostkami, które skierowano do obrony Ziemi, nadal dysponowały ich ojczyste państwa, mimo że żołnierzy obowiązywały przepisy i hierarchia dowódcza Floty. Personel Floty wybierano jednak głównie spośród żołnierzy marynarki wojennej, a Siły Uderzeniowe Floty — jednostki obrony lądowej, zadań specjalnych i piloci myśliwców — rekrutowały się z jednostek piechoty morskiej, sił powietrznych i oddziałów zadań specjalnych każdego kraju.
Biorąc pod uwagę liczebność oddziałów marynarki wojennej, piechoty morskiej, wojsk powietrznodesantowych i sił specjalnych Stanów Zjednoczonych i NATO, Flotę tworzyli głównie żołnierze pochodzący z tych właśnie krajów; na drugim miejscu znalazły się Rosja i Chiny. Niemal wszystkie jednostki naziemne Sił Uderzeniowych rozmieszczono na terenach tych państw; jeden batalion stacjonował w Japonii. Trzeci Świat głośno protestował przeciw tak jawnej niesprawiedliwości, ale tym razem nikt nie miał czasu słuchać jego skarg.
Sytuacja militarna i technologia obcych zmieniła wieloletnie tradycje armii Stanów Zjednoczonych. Amerykański kontyngent składał się teraz z czterech dywizji Sił Uderzeniowych Floty, sformowanych z żołnierzy piechoty morskiej oraz z 82-giej, 101-szej oraz 11-ej dywizji oraz samodzielnych pułków: 508-go, 509-go, 555-go i 565-go, które z kolei powstały z żołnierzy wojsk powietrznodesantowych. Jednostki piechoty morskiej i wojsk powietrznodesantowych albo już zostały, albo miały wkrótce zostać przeformowane w oddziały pancerzy wspomaganych, mobilne jednostki piechoty, których żołnierze mieli walczyć zakuci w samobieżne zbroje, uzbrojeni w karabiny grawitacyjne, miotające uranowe krople z prędkościami relatywistycznymi, albo w działka plazmowe, zdolne przebić burtę pancernika z okresu drugiej wojny światowej.