Uśmiechnęli się do siebie.
Po kilku dniach odłączyli go od kroplówki i na szafce przy łóżku zainstalowali mu telefon. Jeszcze tego samego rana przyszedł Nicoló Zito, który wyglądał jak Święty Mikołaj.
– Przyniosłem ci telewizor, wideo i kasetę. A także gazety, które o tobie pisały.
– Co jest na kasecie?
– Nagrałem i zmontowałem wszystkie te idiotyzmy, które o tobie wygadywałem. Nie oszczędziłem ci też tego, co mówili o wydarzeniu dziennikarze Televigaty i innych telewizji.
– Halo, Salvo? To ja, Mimi. Jak się dzisiaj czujesz?
– Dziękuję, lepiej.
– Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że zamordowali naszego przyjaciela Ingrassię.
– Spodziewałem się tego. Kiedy to się stało?
– Dziś rano. Zastrzelili go, kiedy jechał samochodem do miasta. Dwóch facetów na potężnym motocyklu. Agent, który śledził Ingrassię, próbował udzielić mu pomocy, ale niewiele mógł zdziałać. Posłuchaj, Salvo, jutro rano wpadnę do ciebie. Musisz mi zrelacjonować, oficjalnie, wszystkie szczegóły strzelaniny.
Nie tyle z ciekawości, ile dla zabicia czasu poprosił Livię, żeby włączyła kasetę. W Televigacie szwagier Galluzza oddawał się fantazjom godnym scenarzysty Poszukiwaczy zaginionej arki. Według niego strzelanina była bezpośrednią konsekwencją odnalezienia w grocie dwóch zmumifikowanych zwłok. Jaka potworna i nieodgadniona tajemnica kryła się za tą dawną zbrodnią? Dziennikarz nie wstydził się przypomnieć mimochodem smutnego końca, jaki spotkał odkrywców egipskich grobowców, i powiązać tego z zamachem na komisarza.
Montalbano wybuchnął śmiechem, aż zakłuło go w boku.
Następnie pojawiła się twarz Pippa Ragonese, komentatora politycznego tej samej sieci, byłego komunisty, byłego chadeka, obecnie eksponowanego działacza partii odnowy. Bez ogródek Ragonese zadał pytanie: co robił komisarz Montalbano w towarzystwie alfonsa i handlarza narkotyków, z którym, jak głosiły pogłoski, łączyła go przyjaźń? Czy takie spotkania były zgodne z ładem moralnym, który powinien obowiązywać każdego funkcjonariusza państwowego? Czasy się zmieniły, podsumował surowo komentator, dzięki nowemu rządowi kraj oddycha nowym powietrzem i wszyscy muszą dotrzymać kroku przemianom. Dawne zachowania, stare zmowy muszą się skończyć raz na zawsze.
Z wściekłości Montalbana znowu zakłuło w boku, aż jęknął. Livia zerwała się i wyłączyła telewizor.
– I ty się przejmujesz słowami tego fiuta?
Pół godziny musiał prosić i błagać Livię, zanim uległa i włączyła telewizor. Komentarz Nicoló Zito był przyjazny, pełen wzburzenia, lecz racjonalny. Przyjazny dla przyjaciela, komisarza, któremu dziennikarz szczerze życzył powrotu do zdrowia, pełen wzburzenia, ponieważ mimo obietnic władzy mafia miała na wyspie pełną swobodę działania, racjonalny, gdyż powiązał aresztowanie Tana z odkryciem broni. Autorem tych dwóch potężnych ciosów wymierzonych w zorganizowaną przestępczość był Montalbano. Tym samym okazał się niebezpiecznym przeciwnikiem, którego należało usunąć za wszelką cenę. Zito wyśmiewał hipotezę, jakoby pułapka była zemstą dwojga sprofanowanych nieboszczyków: jakimi pieniędzmi mieliby opłacić zbrodniarzy – pytał – może przedawnionymi monetami, które znajdowały się w misie?
Potem znowu pojawił się dziennikarz Televigaty, który przeprowadził wywiad z Alcide Maraventano, nazwanym przy okazji specjalistą od okultyzmu. Były ksiądz miał na sobie sutannę połataną kawałkami materiału w różnych kolorach i ssał mleko przez smoczek. Na natarczywe pytania, które miały go skłonić do poświadczenia możliwych związków między zasadzką na komisarza a tak zwaną profanacją, z maestrią doświadczonego aktora odpowiedział zarazem twierdząco i przecząco, pozostawiając wszystkich w mglistej niepewności. Kaseta przygotowana przez Zita zakończyła się czołówką komentarza politycznego Ragonese. Tyle że po niej pojawił się nieznany dziennikarz i powiedział, że tego wieczoru jego kolega nie może stawić się w studio, ponieważ padł ofiarą brutalnego napadu. Nieznani bandyci pobili go i okradli minionej nocy, kiedy wracał do domu, wypełniwszy swoje obowiązki w Televigacie. Dziennikarz gwałtownie oskarżał siły porządkowe, które nie były już w stanie gwarantować obywatelom bezpieczeństwa.
– Dlaczego Zito chciał ci pokazać ten fragment, który cię nie dotyczy? – spytała naiwnie Livia, która pochodziła z Pomocy i pewnych podtekstów nie rozumiała.
Przesłuchiwał go Augello, a Tortorella protokołował. Komisarz powiedział, że chodził z Gege do szkoły, że przyjaźnił się z nim już od dzieciństwa i że ich przyjaźń przetrwała, nawet gdy znaleźli się po przeciwnych stronach barykady. Kazał zaprotokołować, że tego wieczoru Gege poprosił go o spotkanie, lecz zdołali zamienić tylko kilka słów, ledwie zdążyli się przywitać.
– Zaczął mówić o handlu bronią. Powiedział, że wpadło mu w ucho coś, co mogło mnie zainteresować. Ale nie miał już czasu mi tego wyjawić.
Augello udał, że mu wierzy, i Montalbano mógł zrelacjonować szczegółowo kolejne etapy strzelaniny.
– A teraz mów ty – powiedział do Mimi.
– Najpierw podpisz protokół – odparł Augello.
Montalbano podpisał, Tortorella się z nim pożegnał i wrócił do biura. Według Augella nie było dużo do opowiadania: samochód Ingrassii został wyprzedzony przez motocykl, człowiek na tylnym siedzeniu odwrócił się, otworzył ogień i po sprawie. Samochód wjechał do rowu.
– Chcieli uciąć suchą gałąź – skomentował Montalbano. I zaraz spytał z nutą melancholii, ponieważ czuł się niejako odsunięty od sprawy: – Co zamierzacie robić?
– Ludzie z Katanii, których powiadomiłem, obiecali, że nie będą spuszczać Brancata z oczu.
– Miejmy nadzieję – powiedział Montalbano.
Augello nie rozumiał, że powiadamiając kolegów z Katanii, podpisał wyrok śmierci na Brancata.
– Kto to był? – spytał suchym tonem Montalbano po chwili milczenia.
– Niby kto?
– Popatrz.
Posługując się pilotem, pokazał mu fragment z informacją o napadzie na Ragonese. Mimi doskonale odegrał rolę kogoś, kogo niesłusznie się czepiają.
– Mnie o to pytasz? A poza tym to nie nasza sprawa, Ragonese mieszka w Montelusie.
– Niewiniątko, Mimi! Masz, possij paluszka!
I wyciągnął do niego mały palec jak do dziecka.
18
Po upływie tygodnia wizyty, uściski, telefony i gratulacje ustąpiły miejsca poczuciu osamotnienia i nudzie. Namówił Livię, żeby wróciła do swojej mediolańskiej kuzynki; nie było potrzeby, by marnowała urlop. Planowaną podróż do Kairu należało narazić odłożyć. Uzgodnili, że Livia przyjedzie, kiedy tylko komisarz wyjdzie ze szpitala, i dopiero wówczas postanowi, jak i gdzie spadzi pozostałe dwa tygodnie urlopu.
Szum wokół Montalbana i tego, co mu się przydarzyło, z czasem stawał się coraz dalszym echem, aż wreszcie całkiem ucichł. Jednak dzień w dzień Augello albo Fazio przychodzili, żeby dotrzymać mu towarzystwa. Nie siedzieli u niego długo, przekazywali tylko nowiny i opowiadali o postępach niektórych dochodzeń.
Co dzień rano, otwierając oczy, Montalbano obiecywał sobie, że porozmyśla, zastanowi się nad śmiercią ludzi z groty – nie wiadomo, kiedy znów przydarzy mu się taka sposobność, żeby poleżeć w spokoju i bez żadnych przeszkód oddać się logicznemu rozumowaniu, które mogłoby go jakoś oświecić czy natchnąć. Trzeba wykorzystać tę sytuację – myślał w duchu i puszczał się pamięcią w podróż po bezdrożach tej sprawy z taką samą energią, z jaką koń zrywa się do galopu. Ale po jakimś czasie czuł, że z galopu przechodzi w stęp, zaczyna ciężko człapać, aż w końcu stopniowo cały mózg i ciało ogarniało dziwne odrętwienie.