Выбрать главу

— Panie Webster, proszę łaskawie poinformować kontrolę lotów o naszym przybyciu i poprosić o instrukcje.

— Aye, aye, ma’am.

Honor oparła się wygodnie, kładąc dłonie na poręczach fotela. Przybyli na miejsce zesłania, czyli dotarli do dna. Gorszego przydziału nie mogli otrzymać, więc być może zdoła tę sytuację obrócić na swoją korzyść: skoro niżej nie mogli już upaść, pozostała jedynie droga w górę. A placówka tak odosobniona i zapomniana powinna dać im czas na zapomnienie o manewrach i stworzenie załogi z prawdziwego zdarzenia — takiej, jaką miała nadzieję stworzyć od samego początku.

Poczuła ogon Nimitza na szyi i miała nadzieję, że nie pomyślała tego w złą godzinę.

— Wiadomość z kontroli lotów, ma’am.

— Dziękuję, panie Webster. — Fakt, iż Honor była w stanie powiedzieć te słowa normalnym tonem po prawie czterdziestu minutach oczekiwania w pozycji odległej o dwie sekundy świetlne od terminalu, był sporym osiągnięciem.

Przebywali w systemie pięćdziesiąt trzy minuty; czas oczekiwania oznaczał niesamowity wręcz bałagan panujący w kontroli lotów. Albo na pokładzie Warlocka. Rozkazy o skierowaniu tu jej okrętu musiały do obu miejsc nadejść przed przybyciem krążownika, a to, że potrzeba było prawie godziny by je odszukać, nie wróżyło dobrej współpracy i nie świadczyło o skuteczności.

— Proszę im podziękować za informację, panie Webster — powiedziała po chwili i spytała porucznika Stromboli: — Ma pan kurs na Medusę, poruczniku?

— Uch… nie, ma’am — zapytany zaczerwienił się i czym prędzej pochylił nad konsoletą.

Honor czekała cierpliwie, choć ją nagła krew zalała — Stromboli powinien od dawna mieć wyliczony ten kurs, jako że Medusa była jedyną planetą systemu i ich najbardziej prawdopodobnym przeznaczeniem. Dobry astrogator byłby przygotowany na taką ewentualność zaraz po znalezieniu się w układzie planetarnym, nie mówiąc już o godzinie czekania. Głęboka czerwień uszu i karku porucznika Stromboli świadczyła, że on również o tym wiedział. Natomiast napięta postawa podczas gorączkowych obliczeń, jakie właśnie wykonywał, wskazywała, iż spodziewa się, że kapitan zaraz go zruga w nagrodę. Co oczywiście nie miało prawa nastąpić — Honor reprymend udzielała bez świadków, za to chwaliła publicznie. Była to jej żelazna zasada i jej oficerowie powinni już o tym wiedzieć. Stłumiła westchnienie i ochotę do nerwowego przytupywania.

— Kurs 087 na 011 przy czterystu g i zwrot za piętnaście godzin siedem minut, ma’am — zameldował w końcu Stromboli.

— Dziękuję panu, poruczniku — odparta poważnie. Stromboli zarumienił się jeszcze bardziej, więc zdecydowała, że reprymenda nie będzie potrzebna — było wysoce mało prawdopodobne, by zrobił coś podobnego powtórnie.

— Sternik, proszę położyć okręt na nowy kurs.

— Aye, aye, ma’am. Kurs 087 na 011 przyspieszenie czterysta g — zameldował beznamiętnie bosmanmat Killian.

Fearless ruszył nowym kursem, a cisza na mostku stała się wręcz męcząca — zupełnie jak w szkole, gdy nowa nauczycielka zaczęła niespodziewane odpytywanie.

— Panie Venizelos, proszę uprzejmie sprawdzić, kto jest dowódcą HMS Warlock. — Honor wydała to polecenie głównie po to, by przerwać ciężkie milczenie.

Dopiero gdy wydała ten rozkaz, uświadomiła sobie, że tę informację powinna zawierać wiadomość z kontroli lotów. Może był to efekt uboczny, ale wychodziło, że wszyscy wysłani do tego systemu zachowywali się jak leniwe niedojdy. Obiecała sobie solennie, że nie pozwoli, by jej załoga do nich dołączyła.

— HMS Warlock, ciężki krążownik klasy Star Knight, symbol taktyczny CA 277. Kapitan lord Pavel Young, ma’am — zameldował Venizelos.

Dłoń Honor zamarła o trzy centymetry od kubka z kakao umieszczonego w podgrzewanym gnieździe w poręczy fotela. Po sekundzie ruszyła dalej, ale McKeon i tak zauważył przerwę. Przeniósł wzrok na twarz Honor i zdziwił się jeszcze bardziej. Jej rysy stężały. Nie była to zwykła obojętna maska — przez moment jej kości policzkowe rysowały się wyraźnie, usta były węższe, a nozdrza rozszerzone. Po paru sekundach wszystko wróciło do normy, ale treecat siedzący na oparciu fotela wstał, prostując się na całą wysokość, położył uszy i wyszczerzył kły, pokazując przy okazji dobre pół centymetra pazurów.

— Dziękuję, panie Venizelos — głos Harrington był spokojny i kulturalny, ale coś w nim przywodziło na myśl ni to wściekłość, ni to żaclass="underline" coś metalicznie lodowatego.

A przecież Harrington była tak opanowana, że można było szału dostać.

Obserwując, jak spokojnie odstawia kubek, zastanawiał się, czy kiedykolwiek słyszał o lordzie Youngu. Po chwili stwierdził, że nie. A widział, że kapitan, to osoba, łagodnie rzecz ujmując, niemiła (świadczyła o tym zwłaszcza reakcja Nimitza). Interesowało go to nie z prostej ciekawości, ale z obowiązku — takie sytuacje mogły mieć duże znaczenie dla bezpieczeństwa okrętu i sprawności jego dowódcy. Normalnie zapytałby ją o to przy pierwszej okazji, gdy znaleźliby się na osobności, w tym przypadku nie mógł tego zrobić, gdyż mur między nimi stał się już zbyt gruby. Nim zdążył się poruszyć, Harrington wstała i oświadczyła:

— Komandorze McKeon, będzie pan uprzejmy przejąć wachtę. Będę w swojej kabinie.

— Aye, aye, ma’am. Przejmuję wachtę — potwierdził automatycznie.

Skinęła głową, patrząc na niego z dziwnym, niebezpiecznym błyskiem w oczach, po czym zabrała Nimitza i skierowała się do windy.

Dopiero gdy drzwi windy zamknęły się, McKeon wstał, przeszedł do fotela kapitańskiego i siadł w nim. Zmusił się, by nie spoglądać ku windzie i skupić na zastanawianiu, jakie to nowe nieszczęście spotka HMS Fearless.

ROZDZIAŁ VI

Medusa wyglądała niczym kula kurzu, gdy Fearless wszedł na wyznaczoną orbitę spotkaniową z Warlockiem. Obserwująca ją na ekranie wizyjnym Honor doszła do wniosku, że jest odpychająca i nie zasługuje na miano planety. Zdawała sobie sprawę, że koncentruje się na tej kuli błota wyłącznie po to, by nie myśleć o nieuchronnym spotkaniu; nie miała nic innego do roboty, Medusa rzeczywiście była najnudniejszym miejscem, jakie w życiu widziała. Szaro-zieloną powierzchnię urozmaicały tylko czapy lodowców i chmury — nawet głębokie morza były jedynie jaśniejszym odcieniem wszechobecnych szarości i zieleni. Zawiesistej mazi planktonu i większych form żywych, którą kontrola środowiskowa na innej planecie (na przykład Sphinxie) natychmiast kazałaby usunąć. Oś planety była przesunięta o ponad czterdzieści stopni, co w połączeniu z chłodną gwiazdą układu dawało klimat ostrzejszy i gorszy niż na Manticore-B (czyli Gryphonie). Flora doskonale się doń zaadaptowała, wykazując obrzydliwy brak różnorodności. Medusa bowiem porośnięta była wyłącznie mchem — w milionach odmian, ale tylko mchem. Krótki, postrzępiony zastępował trawę, wyższy udawał krzewy, a wielkie, chwiejące się kopy — drzewa. Słyszała wcześniej, jak wygląda powierzchnia planety, widziała holoprojekcje, ale to, co teraz zobaczyła na własne oczy, było jeszcze bardziej przygnębiające.

W końcu niechętnie odwróciła wzrok, spoglądając na coś, czego wolałaby nie oglądać, a mianowicie na HMS Warlock unoszący się ledwie sto kilometrów od jej okrętu na tej samej orbicie parkingowej. Widok ten wywoływał dziwną mieszankę zastarzałej nienawiści i świeżej zazdrości. Ciężkie krążowniki klasy Star Knight należały do najnowszej generacji krążowników, w jakie wyposażona była Royal Manticoran Navy — trzy i pół raza większe od HMS Fearless, dysponowały prawie sześciokrotnie silniejszym uzbrojeniem (i to przed kastracją z rozkazu Upiornej Hemphill). Taki właśnie: nowy, wielki i wspaniały okręt miała przed oczyma, a świadomość, kto nim dowodzi, tylko pogarszała sprawę. Była przekonana, że nic gorszego od przydziału na placówkę Basilisk nie może jej spotkać. Myliła się.