Bosmanmat Killian ze zwykłą bezbłędną precyzją ustawił krążownik na wyznaczonej orbicie i zameldował:
— Koniec manewrów, ma’am.
— Doskonale, bosmanmacie Killian. Poruczniku Webster, proszę połączyć się z siedzibą gubernatora i poinformować damę Estelle, że byłabym wdzięczna, gdyby zdołała znaleźć dla mnie czas najszybciej, jak będzie jej to odpowiadało.
— Tak jest, ma’am.
— Dziękuję, panie Webster.
Odchyliła się wygodnie w fotelu, słuchając normalnych odgłosów życia okrętu — rozmów, meldunków, wygaszania napędu i kompensatora, uruchomienia konwencjonalnego napędu mającego automatycznie utrzymywać okręt na wyznaczonej pozycji. Wachta dyżurna zapisywała rozmaite rzeczy, porucznik Brigham, porucznik Stromboli i jego zastępca siedzieli w sekcji kartograficznej, uaktualniając dane nadsyłane przez sieć sensorów. Honor z zadowoleniem obserwowała te rutynowe czynności — pomimo dodatkowych zadań załoga sprawnie je wykonywała i okręt nareszcie tętnił życiem. Teraz do niej należało przekształcenie tego ożywienia w poczucie więzi zespołowej i to takiej, która obejmowałaby także i ją, a nie stawiała w pozycji nadzorcy niewolników.
ROZDZIAŁ IX
Dama Estelle Matsuko, Rycerz Zakonu Króla Rogera i Urzędujący Gubernator planety Medusa w imieniu Jej Królewskiej Mości Elżbiety III, Królowej Manticore i Obrońcy Dziedziny, wstała zza biurka, gdy drzwi jej gabinetu zaczęły się otwierać. Weszła przez nie wysoka komandor Królewskiej Marynarki poruszająca się z gracją kogoś przyzwyczajonego do większego ciążenia niż 0.85g panujące na planecie. Na jej ramieniu siedział treecat rozglądający się ciekawie zielonymi ślepiami. Dama Estelle przyjrzała się obojgu z równą ciekawością, nim wyciągnęła rękę na powitanie.
— Witam, komandor Harrington.
— Witam, pani gubernator — wyraźny, ostry akcent nie pozostawiał cienia wątpliwości co do miejsca urodzenia (gdyby widok treecata nie rozwiał takowych), zaś jej uścisk był pewny i dokładnie wyliczony.
Estelle znała ten rodzaj uścisku, jako że wielokrotnie miała do czynienia z ludźmi urodzonymi na planecie Sphinx. Doceniała także ich uprzejmość, zwłaszcza po tym, jak paru się zapomniało i uścisnęło jej dłoń z normalną siłą. Żaden co prawda nie połamał jej kości, ale niewiele brakowało.
— Proszę usiąść — zaproponowała gospodyni, oceniając równocześnie gorączkowo gościa.
Harrington poruszała się z pewnością siebie, co dodawało jej lat. Miała ostro rzeźbione rysy, stosunkowo bladą cerę i duże, wyraziste oczy, tak ciemne, że prawie czarne. Ogólnie twarz sprawiała niezapomniane wrażenie elegancji i to mimo włosów ściętych krócej niż u wielu mężczyzn noszących białe berety. Z jej zachowania emanowała pewność siebie profesjonalisty — świadomość własnych zawodowych atutów i minusów (przy czym tych ostatnich było naprawdę niewiele). Stanowiła diametralne przeciwieństwo bandy wywłok i nieudaczników o przerośniętym ego, jakich RMN przysyłała do systemu, zwłaszcza odkąd do władzy w Admiralicji doszedł Janacek. Mimo to Harrington była spięta — Estelle nie miała co do tego wątpliwości. Pozorny spokój gościa mógłby ją zwieść, ale widziała w życiu zbyt wiele treecatów, by nie rozpoznać, że ten jest gotów do obrony swego człowieka, mimo iż ciekawiło go nowe otoczenie — świadczył o tym ogon owinięty wokół szyi Harrington w typowo obronnym geście.
— Muszę przyznać, że nieco zaskoczył mnie gwałtowny odlot lorda Younga — powiedziała lekko, by jakoś zacząć rozmowę, i znieruchomiała, widząc reakcję gościa.
W twarzy Harrington nie drgnął nawet jeden mięsień, ale zmrużone nagle oczy przybrały wyraz, od którego robiło się zimno, a treecat nie hamował się w ogóle. Dźwięk, jaki wydał, był nie do końca sykiem, ale położone uszy i wyszczerzone kły mówiły same za siebie. Dama Estelle zaczęła gorączkowo zastanawiać się, co właściwie powiedziała.
Napięcie rozładował gość, odprężając się z wysiłkiem i głaszcząc treecata na znak, że także ma się uspokoić.
— Sama byłam tym zaskoczona — przyznała z uprzejmym ukłonem; beznamiętność jej spokojnego sopranu; stanowiła dodatkowe ostrzeżenie. — Jak rozumiem, konieczność napraw jego okrętu okazała się pilniejsza niż ktokolwiek w Admiralicji zdawał sobie sprawę, wysyłając mnie tutaj.
— Jestem tego pewna.
Dama Estelle nie starała się aż tak ukryć swoich uczuć i Honor spojrzała na nią z nowym zaciekawieniem. Po sekundzie odprężyła się wyraźnie i tym razem nie było to wymuszone, o czym świadczyło zachowanie treecata. Gospodyni zrozumiała, że nie chodziło o to, co powiedziała, ale o kim mówiła. Cóż, ktoś kto nie cierpiał tak żywiołowo lorda Younga, nie mógł być tak do końca zły.
— Zaskoczyła mnie także, choć tym razem przyjemnie, pani chęć do odwiedzin w moim biurze — dodała z lekkim uśmiechem. — Obawiam się, że nie jestem przyzwyczajona do tak bliskiej współpracy z Królewską Marynarką, na jaką miałabym ochotę, zwłaszcza w ciągu ostatnich trzech lat.
Honor nie poruszyła się, lecz w duchu przytaknęła radośnie — trzy lata temu Janacek został Pierwszym Lordem, a smukła, ciemnoskóra kobieta po drugiej stronie biurka najwyraźniej chciała się dowiedzieć, jak Honor ocenia ważność systemu Basilisk dla Królestwa Manticore. Oficer miał co prawda ograniczone możliwości krytykowania przełożonych, tak długo jak długo pozostawał w służbie, a była to oficjalna rozmowa, ale stosunki z panią gubernator mogły okazać się języczkiem u wagi sukcesu bądź klęski.
— Przykro mi to słyszeć, damo Estelle — powiedziała, starannie dobierając słowa. — I mam nadzieję, że będziemy mogły poprawić tę sytuację. To jeden z powodów mojej wizyty, oprócz naturalnie względów dyktowanych przez uprzejmość. Moje pierwotne rozkazy zakładały, że dowódcą placówki Basilisk pozostanie lord Young, toteż obawiam się, że moje wiadomości o aktualnej sytuacji na planecie są nieco pobieżne. Mam nadzieję, że udzieli mi pani niezbędnych informacji i powie, czego konkretnie spodziewa się pani z mojej strony.
Dama Estelle odetchnęła głęboko i z ulgą rozsiadła się w fotelu, nie kryjąc już zaskoczenia. Honor je dostrzegła i sprawiło jej równocześnie przyjemność i wstyd — przyjemność, bo wiedziała, że ma sprzymierzeńca, wstyd, gdyż równocześnie oznaczało to, iż flota nie wywiązywała się ze swych obowiązków w najbardziej podstawowym zakresie. To, o co poprosiła, stanowiło niezbędne minimum, by mogła wykonywać swe obowiązki, a zaskoczenie Matsuko oznaczało, że nikt przed nią nawet tego nie zrobił.
— Miło mi to słyszeć — odezwała się po chwili znacznie mniej ostrożnym tonem pani gubernator, odchylając fotel i zakładając nogę na nogę. — Z przyjemnością opowiem pani wszystko, ale proponuję, byśmy zmieniły kolejność: najpierw pani zrelacjonuje, co pani wie, a ja potem uzupełnię luki, nie powtarzając niepotrzebnie informacji, które pani już posiada, i nie nudząc pani przy tej okazji.
Honor wyraziła gestem zgodę i przeniosła Nimitza na kolana — treecat był odprężony, co świadczyło, że akceptuje gospodynię, i gdy zaczęła go głaskać, zwinął się, pomrukując cicho z zadowolenia.
— Sądzę, że w sprawach terminalu jestem raczej na bieżąco — zaczęła Honor. — To zresztą nie leży w pani gestii jako gubernatora. Znacznie bardziej interesuje mnie bezpieczeństwo planety i kontrola ładunków, a sądząc po ilości frachtowców na orbicie, moje dane są raczej nieaktualne. Jak rozumiem, ten wzrost handlu z powierzchnią planety zaczął się dopiero ostatnio?