— Prawdopodobnie nie — zgodził się niechętnie Alexander.
Była to przykra prawda — większość arystokracji honorowała tradycję służby publicznej i wojskowej, wypełniając swe obowiązki uczciwie i z najlepszą wolą, zdarzały się jednak wyjątki, przeważnie wśród najbardziej egoistycznych i nietolerancyjnych. A spośród takich przypadków klinicznych rekrutowało się Stowarzyszenie Konserwatywne kierowane przez barona Michaela High Ridge. Otwarcie twierdzili, że ich celem jest: „odtworzenie zamierzonej przez Założycieli historycznej równowagi sił między arystokracją a zwykłymi obywatelami”. „Równowagi” istniejącej jedynie w ich pobożnych życzeniach, gdyż historycznie nigdy czegoś podobnego nie było, o czym wszyscy poza nimi doskonale wiedzieli. Alexander przez dłuższą chwilę bił się z myślami, nim spytał:
— Jaki jest dokładnie ten cały Young?
— Arogancki, egoistyczny, niekompetentny i bigoteryjny kutas uważający się za ósmy cud świata i wzór cnót męskich — podsumował Webster. — Wykapany tatuś.
— W to akurat mogę uwierzyć. Taak… skorzystał z okazji, by zwalić odpowiedzialność na młodszego stopniem i prysnąć z powrotem do cywilizacji.
— Gorzej, Hamish. Znacznie gorzej. Alexander stwierdził, że unoszenie brwi wchodzi mu w nawyk.
— Jeśli się nie mylę, a nie sądzę, żeby tak było, zrobił tak specjalnie, żeby zaszkodzić Harrington — wyjaśnił Webster ponuro.
— Dlaczego tak uważasz?
— Bo nienawidzą się oboje jeszcze od czasów akademii. Nie znam szczegółów: komendantem był wtedy Hartley, a sam wiesz, jak trudno z niego coś wyciągnąć, ale Young zarobił oficjalną naganę z wpisem do akt za niestosowne zachowanie. Zawsze traktował kobiety niczym kodiak max krowy, podobnie jak tatuś i dwaj braciszkowie, i najwyraźniej nie przyjął do wiadomości odmowy. Według mnie, od słów przeszedł do czynów.
— Chcesz powiedzieć, że…? — Alexandra uniosło z biurka, ale siadł tam ponownie, widząc szeroki uśmiech gospodarza, który pospiesznie wyjaśnił.
— Sądzę, że próbował ją zgwałcić, tylko nie wziął pod uwagę, że Harrington urodziła się na Sphinxie. — Przytaknął, widząc radosny błysk w oczach gościa. — A w dodatku była druga w swoim roczniku w walce wręcz i należała do drużyny akademii. Z tego co zdołałem się dowiedzieć, on zaczął, a ona skończyła. Niestety, nie skończyła z nim i zyskała wroga do końca życia. Dlatego zostawił ją w systemie Basilisk z niemożliwymi do wykonania zadaniami i obawiam się, że tym razem ją załatwił.
— Jak? I czego konkretnie dotyczą te protesty?
— Wygląda na to, że nikt jej nie powiedział, że placówka Basilisk to zesłanie, na które kierujemy najgorsze śmieci floty. Owszem, ma tylko jeden okręt, ale zdołała wymusić kontrolę towarów przechodzących przez terminal, poza tym w ciągu trzech tygodni rozstawiła wartą kilkaset milionów sieć ostrzegawczą obejmującą cały wewnętrzny system, zorganizowała centrum kontroli lotów orbitalnych na Medusie i przejęła od Agencji obowiązki celne wokół planety. Krótko mówiąc, rozpętała takie piekło, że z tego, co mi Warner powiedział, Young przestał się cieszyć wymuszonym urlopem i zaczął naciskać na przyspieszenie napraw, żeby móc jak najszybciej wrócić i powstrzymać ją. Pewnie zdał sobie sprawę, że mimo woli stworzył monstrum, które może i jego wykończyć, i to mimo pleców tatusia. Niestety, chłopcy i dziewczęta ze stacji Hephaestus otworzyli jego krążownik jak starą konserwę, zgodnie z listą napraw, jaką im dostarczył, a była naprawdę długa. Nie jestem pewien, ale coś mi się wydaje, że Warner robi co może, żeby przeciągnąć remont dla samej przyjemności obserwowania, jak Young wije się i poci. Nie może wrócić bez okrętu, bo wówczas przyznałby, co próbował wykręcić i byłby skończony, więc obecnie ma związane ręce.
— Słuchaj, czy ty może chcesz mi powiedzieć, że wreszcie mamy tam dowódcę, który rzeczywiście wykonuje swoje obowiązki? — spytał uprzejmie Alexander. — Bo jeśli tak, to jest to rzeczywiście dziwne.
— Ano wykonuje — na ile mogę ocenić, robi to cholernie dobrze. Właśnie tego dotyczą te wszystkie skargi. Po całym systemie rozsiała grupy wydzielone, a ten, kogo zostawiła na terminalu, to rzeczywiście ewenement: na wszystkich wymusza przestrzeganie przepisów celnych i porządkowych, a nie wierzę, żeby robił to bez poparcia Harrington. To, że Haven wyje z tego powodu, to pół biedy, gorzej, że wymusza je na naszych własnych statkach. Samo to wystarczyłoby, żeby wszystkie firmy kupieckie Królestwa podniosły wrzask pod niebiosa, bo od zawsze robili tam, co chcieli, ale na tym nie koniec. Pamiętasz te pogłoski, że największy przemyt idzie przez Meduzę? — Alexander przytaknął i Webster skrzywił się boleśnie. — Jej grupy celne skonfiskowały na orbicie planety kontrabandę wartą dziewięćset milionów. To znaczy jak dotąd. Tyle tego tu odesłała do oceny i ukarania winnych. Przy okazji złapała Hauptman Cartel na przemycie futer gatunków objętych ochroną, jak kodiak maximus, i oskarżyła ich o to. Zajęła wyczarterowany przez nich frachtowiec Mondragon o wyporności czterech i pół miliona ton i odesłała go tu wraz z ładunkiem, obsadzony załogą pryzową! I z czego tak się cieszysz, do nagłej i niespodziewanej?!
— Oj, nie mogę! — wykrztusił Alexander, trzymając się za brzuch i bezskutecznie próbując stłumić chichot; wyobraził sobie popłoch, jaki musiały wzbudzić poczynania tego nie znanego mu osobiście oficera.
— Może dla ciebie jest to zabawne! — warknął Webster. — Ale ja wysłuchałem Klausa Hauptmana przysięgającego na wszystkie świętości, że on oraz jego podwładni są niewinni i czyści jak świeży śnieg i że to wszystko sprawka kapitana Mondragona, zaś Harrington wykorzystuje okazję, by przeszukiwać i opóźniać transport jego innych, jak najbardziej legalnych ładunków. Chce jej głowy, a Haven ostrzy dla niego topór swoimi protestami. To, co dzieje się na terminalu, jest dla nich kamieniem obrazy, ale znacznie bardziej przeszkadzają im działania wokół planety, przynajmniej sądząc po napastliwości skarg. Ich konsul prawie gryzie dywan, wypisując protesty przeciwko: „nielegalnemu przeszukiwaniu uczciwych statków handlowych zajmujących się zgodnym z prawem handlem z niezależną planetą”. Już mamy incydent dyplomatyczny z prawdziwego zdarzenia, a sytuacja się pogarsza.
— Pieprzyć Haven! — Alexander przestał się śmiać. — Hauptmana też pieprzyć. Z tego, co mówisz, wynika, że ona robi dokładnie to, co powinniśmy robić tam od lat, Jim.
— Tak? I uważasz może, że Janacek podzieli twój punkt widzenia?
— Nie, ale to nie powód, żeby karać Harrington za wzorowe wypełnianie rozkazów. Do cholery, przecież Young praktycznie wbił jej nóż w plecy, chcesz go wyręczyć czy co?!
— Wiesz, że nie. — Webster ponownie przeczesał dłonią włosy. — Do diabła, Hamish! Mój krewniak jest porucznikiem na Fearless. Jeśli przycisnę Harrington, chłopak dokładnie zrozumie, czego Admiralicja oczekuje od oficerów floty! I takie same wnioski wyciągną wszyscy oficerowie!
— Dokładnie.
— Żeby to najjaśniejsza krew zalała! — westchnął z uczuciem Webster. — Jestem Pierwszym Lordem Przestrzeni, nie powinienem zajmować się takimi drobiazgami jak to, co zrobić ze zwykłym komandorem.
Alexander powrócił do kontemplacji swego buta, a Webster westchnął jeszcze ciężej — aż za dobrze znał takie zachowanie przyjaciela.
— Posłuchaj, Jim — odezwał się wreszcie gość. — Wiem, że jestem młodszy stopniem, ale według mnie powinniśmy jej podziękować, a nie martwić się, co z nią zrobić. Pierwszy raz mamy na placówce kompetentnego oficera zdecydowanego w razie potrzeby skopać parę tyłków. Podoba mi się to. Znacznie bardziej niż wszystko, co się tam do tej pory działo, i wiem, że podzielasz mój punkt widzenia. Dobra, wykonując swoje obowiązki, narobiła sporo zamieszania i doprowadziła do szału wpływowe osobistości. I co z tego? Nawet Janacek nie jest w stanie zmienić zadań floty w systemie Basilisk, bo gdyby było inaczej, już dawno by nas stamtąd zabrał. Daliśmy jej rozkazy, więc nie możemy karać za to, że wykonuje je najlepiej jak potrafi, czyli skutecznie. Wyliczyłeś, kto na nią narzeka, a co sądzą o niej nasi ludzie w systemie?