Wpisała obydwóm pochwały do akt, podobnie jak Venizelosowi, doskonale radzącemu sobie na terminalu. Sądząc po ilości i tonie protestów, cała trójka spowodowała nader bolesny uszczerbek w czyichś dochodach, dopilnowała więc, by wszyscy członkowie oddziałów wydzielonych mieli świadomość, że ona o tym wie. To oraz, jak podejrzewała, przede wszystkim uznanie, jakim darzyli załogę dama Estelle, Agencja i kontrolerzy, przeważyło szalę — nie musiała już zmuszać swoich ludzi do wypełniania obowiązków. Świadomość, że jako pierwsi w dziejach placówki Basilisk robią coś istotnego, co rzeczywiście pomaga innym, łączyło wszystkich na pokładzie. Byli przepracowani, zmęczeni i mieli świadomość, że zwyciężają wbrew systemowi, a nie dzięki niemu, i tym bardziej byli z siebie dumni.
I była to duma w pełni zasłużona. Sama była z nich dumna. Świadomość własnych osiągnięć zaczęła też owocować szacunkiem dla dowódcy, który ich do tego zmusił. Pryzowe, jakie przy tej okazji zarobili, także miało na to wpływ — tradycyjne pół procenta wartości całej skonfiskowanej kontrabandy mogło nie brzmieć imponująco, ale jak dotąd wysłali na Medusę ładunki wartości półtora miliarda dolarów. Jeśli sąd admiralicji uzna słuszność wszystkich konfiskat, a tak sądziła, dawało to siedem i pół miliona do podziału między obsadę HMS Fearless. I to zakładając, że Mondragon nie zostanie skonfiskowany, gdyż wówczas jego wartość zostanie doliczona. Udział kapitana wynosił sześć procent, co dawało prawie pół miliona (odkryła, że takie obliczenia nawet ona potrafi wykonać bezbłędnie). Była to równowartość prawie ośmioletnich poborów komandora RMN. Natomiast podoficerowie i załoga mieli do podziału siedemdziesiąt procent, co oznaczało, że najmłodszy stażem marynarz dostanie prawie dwanaście tysięcy i to zgodnie z tradycją, a wbrew regularnym wysiłkom ministerstwa skarbu, wolnych od podatku, bowiem pryzowe nie podlegało opodatkowaniu.
Naturalnie, chorąży Tremaine i porucznik Venizelos stali się bardzo popularni wśród załogi, ale ciężko pracowali na te pieniądze, a co ważniejsze, były one wymiernym dowodem ich wysiłków i skuteczności, co zwiększyło ich wiarę we własne możliwości i to w widoczny sposób. Nie dotyczyło to zresztą jedynie ich dwóch; zmiany takie zaszły w całej załodze, a komandor porucznik Santos pierwsza zaczęła używać w stosunku do Honor tradycyjnego, choć nieoficjalnego zwrotu „skipper”, świadczącego o zżyciu i zaufaniu oraz respekcie. Nikt po manewrach floty nawet się na ten temat nie zająknął, teraz coraz więcej oficerów szło w jej ślady. W rewanżu, również zgodnie z tradycją, Honor zaczęła im mówić po imieniu, nadal zachowując częściowo formę „pan” czy „pani”.
Ta metamorfoza nie objęła wszystkich — Lois Suchon nadal zachowywała się jak hrabianka po parcelacji majątku za długi i nie zanosiło się w tym względzie na żaden przełom. Honor doszła do wniosku, że pani chirurg należy do tych nielicznych osobników, którzy nie są zdolni do pracy zespołowej. Drugim, który nawet nie próbował, był McKeon. Owszem, robił co do niego należy, a z Cardonesem czy Panowskim spędzał naprawdę wiele czasu, tłumacząc i wymagając, a biegłość, z jaką żonglował przerzedzoną załogą, by obsadzić wachty i utrzymać okręt w gotowości, była godna pozazdroszczenia. Ale bariery, jakimi się od niej odgrodził, pozostały. Widać było, jaką pomocą mógłby być w normalnym układzie, skoro tyle był w stanie zdziałać, nie dopuszczając jej nawet w pobliże. Najwidoczniej nie potrafił zrobić tego ostatniego kroku na drodze do osiągnięcia partnerstwa, co, sądząc po wyrazie twarzy, frustrowało go tak samo jak ją. Honor najbardziej irytowało, że nie mogła zrozumieć, w czym tkwi problem, poza jednym: powodem nie były pretensje związane, jak w przypadku reszty załogi, z wynikiem manewrów; chodziło o coś głębszego i poważniejszego…
Melodyjny sygnał przerwał jej rozmyślania — odruchowo spojrzała na Webstera przyjmującego wszystkie połączenia. Porucznik powiedział coś, skinął głową i odwrócił się ku niej.
— Transmisja z powierzchni, ma’am — zameldował. — Do pani z biura gubernatora.
— Proszę przełączyć na mój ekran.
— Dama Estelle prosiła o prywatną rozmowę, ma’am.
Honor uniosła brwi, lecz bez słowa wzięła Nimitza, wstała i powiedziała:
— W takim razie przełącz na salę odpraw, Samuelu.
— Tak jest, ma’am.
Podeszła do drzwi, wkroczyła do sali i zajęła swoje zwykłe miejsce u szczytu stołu. Gdy drzwi zamknęły się, uruchomiła komputer wpisując swój kod i na ekranie pojawiła się twarz Matsuko.
— Witam, pani komandor.
— Miła niespodzianka, pani gubernator. Co mogę dla pani zrobić?
— Obawiam się, że tylko pozwolić mi się wypłakać, Honor.
— Po to między innymi jest Królewska Marynarka — odparła Honor, przyjmując lekko ironiczny ton rozmówczyni.
Zauważyła, ma się rozumieć, że dama Estelle nie traktowała jej do końca jak oficera, o czym świadczyłoby choćby zwracanie się do niej po imieniu; zupełnie jakby była kimś lepszym od prawdziwych oficerów Royal Manticorian Navy (czytaj; skończonych niekompetentnych cymbałów), z którymi Estelle musiała mieć dotąd do czynienia.
— Cóż, prawda jest taka: zaczynam myśleć, że mam tu poważniejszy problem, niż dotąd sądziłam — powiedziała po chwili Matsuko Estelle.
— Jaki problem?
— Zacznę od początku. Po przejęciu przez porucznika Stromboli kontroli orbitalnej moi ludzie mogli skoncentrować się na ruchu powietrznym i pozatykać większość dziur, zwłaszcza nad odległymi obszarami. Nie wszystkie jeszcze udało się zlikwidować, ale większość dzięki twoim satelitom przestała istnieć, okazało się, że w zakazanych rejonach ma miejsce niewielka ilość niezidentyfikowanych przelotów.
— Jakiego rodzaju przelotów? — Honor wyprostowała się w fotelu. — Jakiego typu maszyn?
— Nie wiemy — przyznała z niesmakiem Matsuko. — Ich transpondery nie odpowiadają, więc oczywiste jest, że zajmują się czymś, co by się nam się nie spodobało, i chcą to ukryć. Próbowaliśmy je przechwytywać, ale patrolowce Agencji zostały zaprojektowane bardziej z myślą o niezawodności i udźwigu niż szybkości. Krótko mówiąc, uciekali nam. Gdyby nie to, że twoi ludzie przerzedzili szeregi przemytników, sądziłabym, że to część ich siatki.
— Myślę, że to możliwe — zastanowiła się Honor. — Zajmujemy się nimi dopiero miesiąc, mogą przerzucać towar, który wcześniej dostarczyli na powierzchnię.
— Z początku także tak myślałam, ale gdyby o to chodziło, i tak musieliby go w jakiś sposób dostarczyć na orbitę, czyli przemycić przez wasze patrole. Poza tym, te loty odbywają się nad zbyt odległymi terenami, aby ta wersja mogła być prawdopodobna.
— Hmm — Honor potarła koniuszek nosa i zastanowiła się chwilę. — Może dlatego, żeby znaleźć się poza zasięgiem przechwycenia? Pojazdy Agencji z zasady operują w sąsiedztwie enklaw, prawda?