Выбрать главу

Podała mu dłoń i starannie ukryła uśmiech, czując jak jego palce szukają dobrego chwytu — nie sądziła, że spróbuje tak prymitywnej sztuczki jak zbyt silny uścisk dłoni, ale być może było to odruchowe ustalanie dominacji. Miała duże dłonie jak na kobietę, toteż niełatwo było komukolwiek znaleźć odpowiednie punkty nacisku, a poza tym pochodziła ze Sphinxa… pozwoliła mu na tak silny uścisk, na jaki go było stać, i odpowiedziała tym samym. Długie palce ułatwiły sprawę, a ponieważ była przygotowana, jej twarz nie drgnęła nawet o milimetr, za to w jego oczach błysnęło zaskoczenie, gdy poczuł siłę jej uścisku.

— Witam na pokładzie HMS Fearless, panie Hauptman — odparła z uśmiechem, który stał się szerszy, gdy gość przestał się wygłupiać i puścił jej dłoń, po czym wskazała na stojącego krok za nią McKeona. — Mój pierwszy oficer, komandor porucznik McKeon.

— Komandorze McKeon. — Hauptman skłonił głowę, lecz nie spieszył się z ponownym podawaniem ręki, a obserwująca go uważnie Honor z satysfakcją dostrzegła, jak próbuje zginać palce, i miała nadzieję, że go bolą…

— Chciałby pan zwiedzić okręt? — spytała uprzejmie. — Co prawda do większości pomieszczeń cywile mają wstęp wzbroniony, ale jestem pewna, że komandor McKeon z przyjemnością pokaże panu pozostałe.

— Dziękuję, ale nie — Hauptman uśmiechnął się do McKeona, nie spuszczając wzroku z Honor. — Mogę mieć ograniczony czas, a nie wiem dokładnie jak bardzo. Jak rozumiem, kurier będzie wracał natychmiast, jak tylko emisariusz hrabiny Marisy zakończy swój pobyt u gubernator Matsuko. Jeśli nie odlecę na jego pokładzie, stracę dużo czasu na zorganizowanie sobie innego sposobu dotarcia na Manticore, a na to niestety nie mogę sobie pozwolić.

— W takim razie zapraszam do mesy oficerskiej.

— Ponownie zmuszony jestem odmówić — Hauptman znów się uśmiechnął, lecz tym razem już z lekkim przymusem. — Jeśli nie ma pani nic przeciwko temu, chciałbym z panią chwilę porozmawiać w spokojniejszym miejscu.

— Proszę bardzo. Moja sala odpraw będzie odpowiednia? Nie jest w tej chwili zajęta.

Hauptman skinął głową, przepuściła go więc uprzejmie przodem i wszyscy troje udali się do windy.

Podróż na mostek upłynęła w całkowitej ciszy, w której napięcie stawało się coraz cięższe i bardziej wyczuwalne. Honor panowała nad sobą wyłącznie dzięki świadomości, że to jej okręt, i fakt, że Hauptman Cartel mógł go kupić z drobnych na codzienne wydatki, w niczym tego nie zmieniał.

Drzwi windy otworzyły się — wachtę na mostku pełnił porucznik Panowski. Na widok Honor zerwał się z fotela.

— Proszę kontynuować, poruczniku — poleciła Honor, nim zdążył się zameldować, prowadząc Hauptmana ku drzwiom sali odpraw.

Nikt inny z dyżurnej obsady mostka nawet nie podniósł głowy — była to świadoma odmowa uznania obecności Hauptmana, co stanowiło dobitny wyraz dezaprobaty załogi. Honor stłumiła uśmiech, otwierając drzwi — wszyscy na okręcie domyślali się, dlaczego magnat handlowy się tu zjawił, i ich milczące wsparcie było silniejsze od depresji i skrywanej agresji, jaką na początku jej okazywali.

Drzwi zamknęły się. Honor wskazała Hauptmanowi fotel. Ten podszedł doń, ale nie siadł — spojrzał na McKeona i powiedział:

— Jeśli nie miałaby pani nic przeciwko temu, komandor Harrington, wolałbym porozmawiać z panią sam na sam.

— Komandor McKeon jest moim zastępcą — przypomniała mu z chłodną uprzejmością.

— Wiem o tym, ale chciałbym z panią przedyskutować pewne… delikatne kwestie. Z całym szacunkiem dla komandora McKeona, obawiam się, że jestem zmuszony nalegać, by rozmowa odbyła się wyłącznie z naszym udziałem.

— Żałuję, ale to nie będzie możliwe — odparła uprzejmie; tylko ona wiedziała, ile ją ten spokój kosztował.

Siadła w swoim fotelu, McKeon spoczął po jej prawej stronie, a Hauptman, nie mając wyboru, zajął wskazane miejsce. Po raz pierwszy też na jego twarzy dały się zauważyć prawdziwe uczucia. Lekki rumieniec i nieznaczne rozdęcie nozdrzy świadczyły o tym, że najwyraźniej Klaus Hauptman nie był przyzwyczajony do sprzeciwu. Cóż, najwyższa pora, by zaczął się uczyć.

— Rozumiem — uśmiechnął się chłodno i założył z elegancją nogę na nogę, jakby podkreślał, że obejmuje we władanie salę odpraw. Honor siedziała, obserwując go uprzejmie z lekko przechyloną głową i nieznacznym uśmiechem. McKeon nie wysilał się do tego stopnia — oficjalny wyraz twarzy, który tak dobrze poznała i znienawidziła, ale tym razem osłona nie była skierowana przeciwko niej. Czekając, aż Hauptman zacznie, miała okazję przypomnieć sobie raz jeszcze wszystko, co o nim wiedziała. A było tego sporo.

Klan Hauptmanów był jednym z najbogatszych w historii Manticore i był również pozbawiony jakichkolwiek związków z arystokracją, co należało do rzadkości w wypadku tak wpływowych rodów. Zgodnie ze wszystkimi informacjami, Klaus był w pewien snobistyczny sposób (niejako na odwrót) dumny ze swego braku błękitnej krwi.

Podobnie jak jej przodkowie, pierwszy Hauptman przybył na planetę Manticore po Zarazie dwudziestego drugiego roku Po Lądowaniu (czyli w tysiąc czterysta pięćdziesiątym czwartym Po Diasporze według standardowego kalendarza). Manticore Colony Ltd. sporo zapłaciła w siedemset siedemdziesiątym czwartym roku PD za prawa do systemu Manticore, dlatego że Manticore-A III, obecnie zwana Manticore, była prawie identyczna jak Ziemia.

Większość ziemiopodobnych planet wymagała przynajmniej częściowego terraformingu, by nadawały się do zasiedlenia przez ludzi. W przypadku Manticore w zasadzie wystarczyło wprowadzić do jej ekosystemu wybraną faunę i florę, a jedyną poważną różnicę stanowił znacznie dłuższy rok. Rośliny i zwierzęta zadomowiły się zadziwiająco łatwo, co niestety miało też złe strony. Manticore okazała się jedną z niewielu planet zdolnych wytworzyć wirusa groźnego dla ludzi. Minęło czterdzieści lat standardowych, zanim rodzimy wirus zmutował na tyle, by zaatakować ludzi, ale kiedy już do tego doszło, to na wielką skalę — ponad dziesięć lat zajęło znalezienie skutecznego lekarstwa i opanowanie zarazy, a liczba ofiar sięgnęła powyżej sześćdziesięciu procent populacji, w tym prawie dziewięćdziesiąt procent urodzonych na Ziemi. Tych, którzy przeżyli, było za mało, by zapewnić przetrwanie kolonii, zwłaszcza że wielu specjalistów padło ofiarami zarazy. Jakby w rekompensacie los dał jednakże kolonii szansę na przetrwanie poprzez ściągnięcie nowych osadników.

Pierwsi koloniści odlecieli na Manticore przed wynalezieniem impellerów. Podróż trwającą sześćset czterdzieści standardowych lat odbyli na pokładzie statku kolonizacyjnego Jason w stanie hibernacji. Tyle bowiem czasu zajęło dotarcie do celu z prędkością podświetlną. W czasie ich wielowiekowego snu technika poszła naprzód, co oznaczało, że po Zarazie mogli rekrutować nowych osadników na planetach centralnych, to jest położonych najbliżej Ziemi, i dostarczyć ich na Manticore na tyle szybko, by uratować kolonię.

Stanowiłoby to poważny problem finansowy, gdyby nie przezorność prezesa Manticore Colony Ltd., Rogera Wintona, który przed odlotem z Ziemi założył Manticore Colony Trust w Zurychu, lokując tam wszystkie pieniądze udziałowców, jakie zostały po zakupie praw do kolonii od odkrywcy i wyposażeniu ekspedycji kolonizacyjnej. Niewielu innych szefów przedsięwzięć kolonizacyjnych tak postępowało, lecz Winton miał zwyczaj planowania na lata a sześć wieków obracania kapitałem założycielskim dało kolonii całkiem pokaźną kwotę. Dzięki temu Winton i pozostali przy życiu po Zarazie byli w stanie nie tylko wybrać potrzebnych kandydatów, ale opłacić ich podróż, jeśli zaszła taka potrzeba. Najpierw jednak, pragnąc utrzymać polityczną kontrolę nad kolonią, zmienili konstytucję i ustrój. Kolonia zarządzana przez pochodzącą z wyboru radę stała się Gwiezdnym Królestwem Manticore, czyli monarchią dziedziczną rządzoną przez króla Rogera Pierwszego — pierwszego monarchę z Domu Winton.