Выбрать главу

— Nie odważy się pan — powiedział cicho gość.

— Odważę się — głos McKeona nie pozostawiał cienia wątpliwości.

Hauptman przez chwilę spoglądał to na niego, to na Honor, w końcu warknął:

— Dobra, widzę, że się pani tym razem dobrze zabezpieczyła. Nie ma to jak solidny dupochron. Proszę bardzo, niech się tu pani bawi w Boga, może sobie pani sprawdzać, co chce i ile chce. Tylko niech pani nie myśli, że sprawa jest skończona!

McKeon już otwierał usta, lecz Honor trąciła go w ramię, kręcąc przecząco głową, więc nie odezwał się. Honor wstała, nakazała mu gestem, by poczekał, i wskazała Hauptmanowi drzwi. Po czym wyszła w ślad za pieniącym się w bezsilnej złości magnatem.

Mostek spowijała cisza porównywalna jedynie do cmentarnej, co Honor ledwie zauważyła, odprowadzając Hauptmana do windy. W całkowitym milczeniu dotarli na pokład hangarowy, lecz nim drzwi zdążyły się otworzyć, Honor włączyła blokadę i odwróciła się do Hauptmana.

— Panie Hauptman, uznał pan za stosowne obrazić mnie i moich oficerów oraz grozić moim rodzicom — oznajmiła głosem o temperaturze zamarzniętego helu. — Zniżył się pan do metod używanych przez najgorsze męty i udowodnił tym samym, że jest jednym z nich. Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie ma pan zamiaru o niczym zapomnieć, więc może pan spać spokojnie — ja też nie mam takiego zamiaru. Jeśli zostanę zaatakowana, będę się bronić, poza tym oświadczam panu, że choć tak prywatnie, jak i służbowo nie jestem zwolenniczką pojedynków, jeśli kiedykolwiek spróbuje pan w jakikolwiek sposób zagrozić moim rodzicom, rozgłoszę publicznie, dlaczego pan tak postępuje, i zażądam satysfakcji. A gdy przyjmie pan wyzwanie, zabiję pana jak ścierwo, którym pan jest!

Kącik ust drgał jej jak żywe stworzenie, a w oczach była tak czysta nienawiść, że Hauptman cofnął się odruchowo i opierając się o ścianę, przyglądał się mówiącej z osłupiałym niedowierzaniem.

— Lepiej byłoby, gdyby pan mi uwierzył, panie Hauptman — dodała miękko i zwolniła blokadę.

ROZDZIAŁ XXI

Wracając na mostek, Honor nadal czuła adrenalinę krążącą w żyłach. Wdzięczna była McKeonowi za interwencję. Hauptman tak wyprowadził ją z równowagi swoim zachowaniem, całkowicie nie pasującym do fasady, którą starannie kultywował, że to, co powiedziała na koniec, było samą prawdą. A oboje wiedzieli, że gdyby go wyzwała, musiałby stanąć do pojedynku — inaczej jego cenna reputacja nie byłaby warta funta kłaków. A gdyby spotkali się z bronią w ręku, zabiłaby go bez cienia litości.

Winda zatrzymała się, drzwi otworzyły i Honor weszła na mostek. Panowski spojrzał na nią zaniepokojony i dopiero teraz dotarło do niej, że albo drzwi do sali odpraw nie były tak dźwiękoszczelne jak sądziła, albo napięcie między nią a Hauptmanem, gdy wyszli, było tak wielkie, że wachta dyżurna je zauważyła. Troskę na ich twarzach widać było wyraźnie, toteż zwolniła, zmuszając się do uśmiechu. Panowski nie rozchmurzył się wprawdzie, ale wyraźnie odprężył. Wolno przeszła przez mostek — nigdzie ani śladu McKeona, a drzwi do sali odpraw były zamknięte, więc podeszła do nich i otworzyła.

McKeon siedział na swoim miejscu, a w atmosferze dosłownie czuć było nienawiść i złość. Mimo to na jej widok wstał i uśmiechnął się z wysiłkiem. Dała mu znak, by usiadł, i podeszła do swego fotela. Dopiero gdy się weń zagłębiła, przyjrzała się uważnie swemu zastępcy.

— Sporo zaryzykowałeś, Alistair. — Pierwszy raz użyła jego imienia, czego zdawał się nie zauważyć.

— Wściekłem się, ma’am — przyznał. — Zjawił się tu niczym Bóg chcący ukarać grzeszników. A ten jego ostatni chamski numer…

McKeon zamiast dokończyć, zgrzytnął zębami.

— Nie zapomni ci, że zmusiłeś go do odwrotu. — W tym co powiedziała, było sporo gorzkiej ironii; podobnie ostrzegał ją McKeon po pierwszym odkryciu futer przez Tremaine’a. — Nie powinieneś był tego robić. To była moja walka i moja odpowiedzialność, ale… dziękuję.

McKeon uniósł głowę i zarumienił się.

— To była nie tylko pani walka, ma’am. To była sprawa całej floty. To była sprawa HMS Fearless, a więc i moja. — Czerwień na jego twarzy pogłębiła się, gdy opuścił głowę, przyglądając się swoim splecionym dłoniom i wykrztusił cicho: — Nie… niewiele pani dotąd miała pożytku ze mnie jako zastępcy, prawda, ma’am?

Honor już miała odruchowo zaprzeczyć, ale ugryzła się w język. McKeon właśnie dla jej dobra zrobił sobie wroga z jednego z najpotężniejszych ludzi w Królestwie. I tym samym uratował ją, bo sama nie wiedziała, czym skończyłaby się ta rozmowa. Czuła takie obrzydzenie i nienawiść, że mogło dojść do rękoczynów — gdyby Hauptman ją uderzył, zabiłaby go gołymi rękoma. A to oznaczałoby koniec kariery. Nawet gdyby go nie zabiła, skutek byłby podobny, gdyby dyskusja przeniosła się na płaszczyznę fizyczną. McKeon powstrzymał ją, dając jej czas na opanowanie się i w genialny sposób spychając Hauptmana do defensywy. W ogóle nie przyszło jej do głowy, by użyć kolektora jako argumentu odwracającego machinacje i dumę magnata przeciwko niemu — nie myślała tak logicznie, jak sądziła. Była dłużniczką McKeona i wątpiła, by była w stanie kiedykolwiek spłacić ten dług. Dlatego chciała mu powiedzieć, żeby nie martwił się przeszłością, i nie dyskutować o jego brakach jako pierwszego oficera.

Jednakże była też kapitanem okrętu, czyli osobą, dla której uczucia, obojętne jak głębokie i uzasadnione, były sprawą drugoplanową. Odchrząknęła więc i powiedziała cicho i bezosobowo:

— Niewiele, panie McKeon.

Drgnął, słysząc te słowa — Honor zmusiła się do pozostania w bezruchu i czekania. Pełna napięcia cisza przeciągała się, aż stała się bolesna, a ona nadal czekała. Wiedziała, że McKeon próbuje wyrzucić z siebie coś ważnego, i że wymaga to czasu. A czas mogła mu dać — tyle, ile było trzeba.

— Wiem, ma’am — powiedział w końcu, unosząc głowę. — I… przykro mi, że tak się stało. To niewiele, ale to — wszystko, co mogę powiedzieć… Zawiodłem panią… zawiodłem okręt… przepraszam.

— Dlaczego, panie McKeon? — spytała miękko i aż się skrzywił, słysząc współczucie w jej głosie.

Przez moment sądziła, że wstanie i ucieknie, ale nie zrobił tego.

— Ponieważ… — przełknął ślinę i rozejrzał się niewidzącym wzrokiem, po czym zmusił się, by spojrzeć jej w twarz, i powiedział: — Ponieważ pozwoliłem, by uczucia przeszkodziły mi w wykonywaniu obowiązków, ma’am.

W tym momencie ich wiek jakby uległ odwróceniu — McKeon stał się młody i bezbronny mimo lat doświadczenia i spoglądał na nią z desperackim wyrazem oczu graniczącym wręcz z błaganiem.

— Zjawiła się pani na okręcie, wyglądając tak cholernie młodo… — dodał z obrzydzeniem do samego siebie. — Wiem, że zasłużyła pani na to dowództwo; wystarczyło zapoznać się z przebiegiem pani służby. Ale ja go tak bardzo pragnąłem! Nie mogłem go dostać z powodu starszeństwa, ale… Pewnie nigdy nie będę dowodził własnym okrętem. Jestem wykonawcą, popychadłem bez inicjatywy, który nie lubi ryzykować, ale chciałem za wszelką cenę dowodzić tym okrętem. Chciałem tego bardziej niż sam się przed sobą przyznawałem. I zobaczyłem panią: o pięć lat młodszą, o stopień starszą, z jednym dowództwem na koncie, wyglądającą jak prosto po akademii i w białym berecie, który tak chciałem nosić.