Выбрать главу

— A kiedy Warlock wyjdzie ze stoczni? — spytał Willie po namyśle. — Jest szansa, że zdąży znaleźć się w układzie Basilisk, zanim Wallace będzie zadawał pytanie?

— Możliwe. — Alexander zabębnił palcami po blade, myśląc intensywne. — Jest to możliwe, choć nie jest pewne.

— No dobra. — William wziął głęboki oddech i zapytał: — Rozumiesz, że nasza rozmowa jest całkowicie nieoficjalna?

Alexander przytaknął, spodziewając się podobnego pytania.

— Książę prosił mnie, abym ci przekazał, że rządowi Jej Królewskiej Mości byłoby nader na rękę, gdyby lord Pavel Young przez następny miesiąc nie znalazł się w systemie Basilisk.

— Rozumiem, Willie. — Alexander przyjrzał mu się z namysłem. — Zobaczę, co będę w stanie zdziałać… Nieoficjalnie, ma się rozumieć.

— Dzięki, Hamish. Będziemy naprawdę zobowiązani.

— Wszystko dla słusznej sprawy — uśmiechnął się Alexander. — Dam ci znać, jak tylko będę coś wiedział na pewno.

Brat skinął głową i Alexander przerwał połączenie. Przez kilka chwil siedział zamyślony, po czym wybrał kodowane połączenie z Jamesem Websterem. Na ekranie dłuższą chwilę widział napis „CZEKAJ”, nim pojawił się na jego miejscu zaspany Webster.

— Kogo…? Na litość boską, Hamish! Pozwól spać spracowanemu człowiekowi! Czego dzwonisz po nocy, nie mogłeś poczekać do rana?

— Nie mogłem. Właśnie rozmawiałem z Williem i obaj mamy małą robótkę… — Po czym wyjaśnił o co chodzi, streszczając w paru zdaniach rozmowę.

Websterowi senność przeszła jak ręką odjął.

— Niewiele by chcieli, nie? — mruknął ironicznie, gdy Alexander skończył.

— Nie więcej niż my. A to jest piękna okazja, żeby złapać opozycję z majtkami na wysokości kolan, Jim. Z tego co Willie mi powiedział poprzednio, wynika, że większość Izby Lordów jest pod takim wrażeniem osiągnięć Harrington, iż gotowa jest poprzeć stanowisko rządu, a w Izbie Gmin i tak mamy przeważającą większość. Jeśli Wallace zada pytanie w czasie, gdy Harrington nadal będzie pełniącą obowiązki dowódcy placówki Basilisk, rząd może odpowiedzieć, opierając się na działaniach jej, nie Younga, a przy okazji oficjalnie zostanie potwierdzone to, co obaj wiemy: że Harrington jest dobrym oficerem wykazującym stosowną inicjatywę, by wypełnić wszystkie obowiązki ciążące na Królewskiej Marynarce. I że jest pierwszym od dwudziestu lat oficerem, który to robi. Rząd może wówczas spokojnie wnioskować o wprowadzenia stosownych zmian prawnych, by inni oficerowie nie mieli wątpliwości, na czyn polegają ich obowiązki w tym układzie planetarnym. A jeśli to nastąpi, będziemy w stanie zmienić placówkę Basilisk w coś skutecznego i potrzebnego, a nie cierpieć z powodu kretyńskiego koszmarka. Harrington zrobiła swoje, teraz nasza kolej, a to oznacza na początek utrzymanie Younga tutaj jak długo się da.

— Hamish, to jest zbyt piękne, żeby było prawdziwe! Tylko jak chcesz go tu zatrzymać? Gwarantuję, że ani Lucien, ani ja nie pozwolimy mu wrócić bez Warlocka, a jeśli zrezygnuje z dowództwa, wyląduje na połowie pensji. Problem w tym, że Warlock prawie skończył remont.

— Wiem, Jim. Natomiast czasami najlepsze stocznie zawalają termin albo robota dosłownie rozłazi się ludziom w rękach.

— Nie sądzę; żeby to było coś, o czym powinien wiedzieć Pierwszy Lord Przestrzeni.

— To mu nie mów — uśmiechnął się radośnie Alexander — I nie opowiadaj mi, że nie zdarza ci się zapomnieć o czymś poinformować swego urzędowego ja.

— Czasami są zdarza — przyznał Webster. — A o czym mam tym razem zapomnieć sobie powiedzieć?

— Że utnę sobie osobistą pogawędkę z Craigiem. Mogę go uspokoić, że mam twoje błogosławieństwo? Naturalnie nieoficjalne.

— Nieoficjalne, ale gorące.

— Doskonale. Dzięki, Jim. Przepraszam za wyciągnięcie z łóżka.

— Nie ma o czym gadać. Tylko przekonaj Craiga.

— Przekonam. — Alexander uśmiechnął się z zadowoleniem. — Na pewno przekonam.

* * *

Wiceadmirał Eskadry Czerwonej, sir Craig Warner, dowodzący stacją kosmiczną Jej Królewskiej Mości Hephaestus dopilnował, by mimo pełnego zajęć dnia powitać osobiście pasażera jachtu, który właśnie cumował. Dawniej niż chciałby pamiętać, młody komandor Warner został zmuszony do pojedynku w związku z pijacką obelgą uwłaczającą dobremu imieniu pewnej damy. Jego kapitanem był wówczas szlachetnie urodzony jegomość, który zdecydowanie sprzeciwiał się temu zwyczajowi, natomiast gdy poznał okoliczności i graficzny charakter obelgi, ku zaskoczeniu Warnera zaproponował, że zostanie jego sekundantem. Dama, o którą poszło, od lat była żoną Warnera i matką czwórki jego dzieci, zaś kapitan został bliskim przyjacielem i ojcem chrzestnym pierworodnego syna. Skoro więc teraz poprosił o parogodzinne spotkanie, Warner tylko się ucieszył.

Jacht skończył dokowanie i ze śluzy wyłonił się Hamish Alexander w cywilnym garniturze, jako że od pierwszego tygodnia rządów Janaceka był na połowie pensji, toteż nie tracili czasu na ceremonie.

— Miło cię znów widzieć, Craig — Alexander potrząsnął dłonią Warnera. — Nie znudziło ci się w stoczni?

— Coś słyszałem o jakiejś eskadrze liniowej potrzebującej dowódcy.

— Naprawdę? — uśmiechnął się Alexander. — Kiedy?

— Za siedem miesięcy. Niestety, dział remontowy floty lubi mnie bardziej niż ja ich.

— Pewnie dlatego, że jesteś taki skuteczny w organizacji pracy — zachichotał Alexander, gdy skierowali się do kapsuł transportowych.

— Dobra, dobra. Powiedz, co cię sprowadza? Bo chyba nie chcesz sobie zrobić wycieczki po warsztacie?

— Może później. Najpierw chciałbym z tobą porozmawiać. Prywatnie.

Warner spojrzał nań uważnie i skomentował:

— W takim razie moje biuro będzie najlepsze. — Wybrał stosowną kombinację na klawiaturze przy milczącej aprobacie Alexandra.

Kapsuła zatrzymała się o jakieś pięćdziesiąt metrów od gabinetu Warnera, do którego obaj oficerowie flagowi doszli, gawędząc o niczym. Warner wystawił za drzwi adiutantkę i sekretarza i zamknął je za nimi starannie. Potem wskazał gościowi fotel, nalał do dwóch szklaneczek alkoholu i siadł za biurkiem.