Выбрать главу

— A to rzeczywiście ulga — mruknęła, odbierając elektrokartę i przyciskając kciuk w odpowiednie miejsce, by pokwitować przyjęcie.

Kolejny raz zastanowiło ją, po co przepisy nakazują osobiste doręczanie takich bzdur, co powoduje tylko marnowanie czasu, który można by zaoszczędzić, przekazując cały pakiet elektronicznie. Webster mógł to zrobić, nie ruszając się z mostka, ale Królewska Marynarka nie życzyła sobie tego. W to, by taki właśnie sposób zapewniał przeczytanie korespondencji, pani kapitan jakoś nie mogła uwierzyć.

— Tak jest, ma’am. — Webster ponownie wyprężył się, uśmiechnął i wyszedł.

A Honor siedziała chwilę, spoglądając to na elektrokartę, to na ekran, i zastanawiając się, od czego zacząć. Oba zajęcia były nudne, ale wygrała korespondencja — przynajmniej były to nudy pochodzące spoza okrętu. Włączyła urządzenie i zajęła się odczytywaniem pojawiających się na wbudowanym w nie ekranie informacji. Niektóre budziły doprawdy żywe osłupienie, jako iż niezbadane było, jakie to perełki informacyjne Ich Lordowskie Moście z Admiralicji uznają za niezbędne do oznajmienia wszystkim kapitanom. Nie potrafiła na przykład w żaden sposób pojąć, dlaczego pełniący obowiązki dowódcy placówki wydzielonej Basilisk musiał wiedzieć, iż od chwili otrzymania tej wiadomości przy pierwszej nadarzającej się okazji wszystkie jednostki klasy dreadnaught wchodzące w skład Royal Manticoran Navy mają dokonać wymiany dwóch kutrów na szóstą pinasę. Stwierdziła, że najwyraźniej prościej było zawiadomić o tym wszystkich kapitanów niż zadać sobie trud wyszukania właściwych. Była to wersja optymistyczna, pesymistyczna głosiła, że w dowództwie panuje taki burdel, że nikt już nie może nad nim zapanować. Myśl ta rozbawiła ją nieco i przeglądanie wiadomości poszło szybciej. Niektóre zresztą były jak najbardziej użyteczne, jak na przykład dołożenie do listy kontrabandy dla Modusy wibronoży. Parę było zabawnych czy ciekawych, natomiast większość śmiertelnie wręcz nudna.

W końcu dotarła do ostatniej i po przeczytaniu początku siadła prosto, wytrzeszczając oczy, i kątem oka dostrzegła nagły ruch Nimitza wyrwanego z drzemki jej reakcją. Przeczytała początek ponownie, po czym wolno i starannie resztę. Wiadomość teoretycznie w ogóle jej nie dotyczyła, natomiast w miarę czytania na twarzy Honor wykwitał coraz szerszy uśmiech, a w oczach rozpalały się radosne błyski. Podano ją jako informację i stanowiło to kolejny dowód, że ktoś w Admiralicji pochwala i to zdecydowanie jej poczynania. Ten ktoś postanowił najwyraźniej dać jej to niedwuznacznie do zrozumienia, gdyż nie było żadnego innego powodu, dla którego wiadomość ta została przesłana do HMS Fearless.

Było to rutynowe sprawozdanie od dowódcy HMS Hephaestus do admirał lady Lucy Danvers, Trzeciego Lorda Przestrzeni i szefowej działu budownictwa okrętowego i remontowego floty, a dotyczyło ostatnich próśb kapitana lorda Younga o przyznanie specjalnego priorytetu naprawom jego krążownika. Wiceadmirał Warner „spieszył z informacją”, iż zespół kontrolny stoczni potwierdził wstępną ocenę kapitana Younga dotyczącą stanu zużycia tunerów dziobowych napędu nadprzestrzennego ciężkiego krążownika Jej Królewskiej Mości Warlock i zalecał jak najszybszą ich wymianę. Oznaczało to niestety przedłużenie pobytu okrętu w stoczni na okres co najmniej ośmiu tygodni niezbędnych do wymiany i przetestowania rzeczonych urządzeń. Wiceadmirał Warner dołoży naturalnie wszelkich starań, by remont przyspieszyć w każdy możliwy sposób, i będzie na bieżąco informował panią admirał Danvers o postępie prac.

Honor starannie odłożyła elektrokartę na biurko i spróbowała opanować chichot. Nienawidziła dźwięków, jakie przy tym wydawała, ale tym razem musiała ich wysłuchać, bo nic zdołała się opanować. Wstała, nadal podśmiewając się niczym niegrzeczna uczennica z sobie tylko znanego sekretu, porwała Nimitza z jego grzędy, i trzymając go w wyciągniętych rękach, puściła się w tany po kabinie. Towarzyszył temu dziwny a specyficzny głos chichoczącego treecata.

* * *

— To by było to, sir. — Mat Harkness otarł pot z czoła brudną chustką na stałe rezydującą w naramiennej kieszeni kombinezonu.

— W rzeczy samej — zgodził się Tremaine, prostując ścierpnięte plecy i zastawiając się, czy oficerowi także uchodzi ocierać pot z czoła.

— Dziękuję, panie Tremaine — dodał Gunny Jenkins. Z jakichś powodów znanych jedynie Marines najstarszy rangą podoficer kontyngentu na każdym okręcie nazywany był Gunny niezależnie od posiadanego stopnia. Jenkins na przykład miał rangę sierżanta majora. I nawet kropla potu nie lśniła na jego czole, jak z zazdrością zauważył Scotty, przyglądając się z lekkim obrzydzeniem pustym skafandrom pancernym zwanym „zbrojami” wiszącym w ładowni pinasy. Jenkins zaznaczył coś w notesie i zamknął prowadzący do niej właz.

— Proszę bardzo, Gunny — odparł Tremaine. Harkness nic nie powiedział, przyglądając się mu z pobłażliwą wyższością. W rewanżu Jenkins ignorował go całkowicie.

— To znaczy, że zostały nam tylko palety z amunicją do pinasy numer trzy — podsumował radośnie Jenkins, gdy wszyscy trzej znaleźli się przy śluzie pinasy.

Tremaine stłumił jęk; chciał to zostawić następnej wachcie i sądząc z miny Harknessa, mat miał dokładnie taką samą ochotę. Otworzył usta, by zaprotestować, lecz na widok wyrazu twarzy Jenkinsa zmienił zdanie — nie można go było określić mianem złośliwego uśmieszku, ale czegoś na kształt tego z całą pewnością. Być może podejście Harknessa do Marines było jednak uzasadnione…

— Naturalnie, Gunny — odpowiedział równie radośnie. — W takim razie proszę na prawo. Co pan na to, macie?

— Cała przyjemność po mojej stronie — burknął ponuro Harkness, zamykając pochód zmierzający ku stercie palet.

* * *

— …pinasy są w pełni załadowane i gotowe do lotu — zakończył McKeon i zamknął notes.

Było późno, toteż rozmowa toczyła się przy kolacji, a raczej po kolacji — na stole leżał śnieżnobiały obrus, lecz tylko przed Nimitzem stał jeszcze talerz, ponieważ treecat z chirurgiczną wręcz precyzją obgryzał udko skoczka drzewnego ze Sphinxa. Godne podziwu było, jak nienaganne maniery prezentował przy jedzeniu, jeśli tylko nie dostał selera.

— Sądzę w takim razie, że jesteśmy gotowi — oceniła.

— Chciałbym tylko wiedzieć na co — dodał ponuro McKeon.

— Jak na razie, od wizyty Hauptmana minęły prawie dwa tygodnie i nic się nie wydarzyło — zauważyła z lekkim uśmiechem Honor.

— Co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że szykuje się coś paskudnego. — McKeon także się uśmiechnął i wstał. — Co będzie, to będzie. Dobrej nocy, ma’am.

— Dobrej nocy, Pierwszy.

Skinął lekko głową i wyszedł.

Honor również się podniosła i sięgnęła do spustoszonej zawartości miski z warzywami. Nimitz natychmiast znieruchomiał, przyglądając się jej uważnie zielonymi ślepiami.

— Masz, Stinker. — Podała mu wyłowiony z miski seler i skierowała się w stronę swojej prywatnej łazienki. Już prawie czuła na sobie długi i gorący prysznic.

* * *

Honor obudziło uporczywe wycie interkomu. „Wycie” było zresztą określeniem czysto subiektywnym — zazwyczaj był to całkiem miły bzyczek, ale nie wówczas, gdy ktoś smacznie sobie spał, a z natury w dodatku był śpiochem. Obudził ją drugi sygnał i siadła na łóżku, co spotkało się z sennymi protestami Nimitza, który na wpół zjechał, na wpół stoczył się z jej piersi (czyli swego ulubionego legowiska) na kolana. Odsunęła go delikatnie, drugą ręką uciszając interkom. Po czym paroma ruchami doprowadziła do ładu włosy; to była kolejna zaleta krótkiej fryzury. Skoro uznała dawno temu, że nie ma sensu udawać, iż jest ładna, to przynajmniej nie musiała tracić czasu i obudzona w środku nocy nie wyglądała jak czupiradło. Narzuciła kimono — prezent od matki na ostatnie urodziny — i usiadła w fotelu, na którym poprzednio leżało. Wcisnęła klawisz uaktywniający połączenie i ekran rozjarzył się, jak zwykle przy połączeniu konferencyjnym podzielony na dwie części. Z jednej spoglądała dama Estelle w szlafroku, z drugiej Barney Isvarian w mundurze, co było godne uwagi, jako że Fearless dostosował swój czas pokładowy do czasu planetarnego. Za Barneyem widać było chirurga-porucznika Montoyę i fragment antyseptycznego pomieszczenia — najprawdopodobniej jednej z terenowych klinik Agencji.