— To akurat najmniej mnie martwi — skomentowała chłodno Honor. — Natomiast nie widzę sposobu przeprowadzenia czegoś podobnego bez zdradzenia się, że go podejrzewamy.
— Może i nie możemy wejść na jego pokład… — powiedziała z namysłem Santos. — Ale całkiem uczciwe jest zeskanowanie jego kadłuba, a to powinno nam sporo powiedzieć… Choćby to, jak ich napęd pasuje do informacji podanych Warlockowi. Jeśli Coglin wymyślił fałszywą usterkę, to mógł pójść dalej albo celowo, albo dał się ponieść kłamstwu. Mogą też wyjść inne rzeczy.
— Jakie na przykład?
— To zależy, skipper. — Santos przygryzła wargę i zastanowiła się chwilę. — Jeśli są sprytni, nic nie wyjdzie, natomiast jeśli usterka jest prawdziwa, to węzły alfa powinny być zużyte i powinniśmy być w stanie dostrzec nadżerki i osmalenia. A zwoje grawitacyjne musiałyby w takim układzie mieć naprawdę stare plomby, bo byłyby dawno wymienione.
Honor z namysłem przytaknęła: zwoje grawitacyjne węzłów alfa wymieniane były zawsze wraz z tunerami, gdyż w pewnym sensie stanowiły ich część, podlegając tym samym obciążeniom i zużywając się w podobnym czasie. Zgodnie z międzynarodowymi konwencjami każdy był pieczętowany po wymianie, a na pieczęci umieszczano datę; ponieważ zwoje widoczne były z przestrzeni, nie mogąc zostać osłonięte kadłubem z przyczyn technicznych, dokładny skaner powinien pokazać tę datę.
— Jeśli znajdziemy się wystarczająco blisko, powinienem także uzyskać dobry odczyt poziomu ich łączności, ma’am — zaproponował Webster, — A może nawet uda mi się ich podsłuchać.
I zarumienił się, widząc spojrzenie Honor, gdyż to, co właśnie zaproponował, było nielegalne w myśl co najmniej pół tuzina konwencji międzyplanetarnych. Już za samą propozycję mógł zostać ukarany.
— Podoba mi się to — oświadczył nagle McKeon. — Jeśli wykryjemy coś z tego, o czym mówiła Dominica, może da się to wykorzystać jako powód do wejścia na jego pokład, ma’am.
— Tuner może się zużyć wcześniej — zauważyła Santos. — Rzadko, ale to się zdarza, natomiast jeżeli wygląd dysz i węzłów nie będzie pasował do uszkodzenia albo też będą wyglądały na normalnie zużyte, mogę sporządzić pisemny raport dotyczący moich podejrzeń, ma’am. A to będzie miało rangę opinii biegłego w każdym sądzie. Opinia biegłego według Admiralicji może stanowić legalną podstawę działania.
— Według naszej Admiralicji — poprawiła ją łagodnie Honor, próbując ukryć wzruszenie: ci sami oficerowie, którzy niedawno traktowali ją jak wroga, teraz ryzykowali dla niej kariery… — Doskonale, panie i panowie. Przekażę wasze komentarze pani gubernator. A w międzyczasie zmienimy orbitę. Poruczniku Panowski, chcę, by Fearless znalazł się nie dalej niż dwieście kilometrów od Siriusa, a kiedy tam już będziemy, chorąży Tremaine poleci kutrem na najbliższy statek należący do Manticore i przekaże jego kapitanowi przesyłkę ode mnie.
— Przesyłkę, ma’am? Jaką przesyłkę?
— Pojęcia nie mam, dopóki się nie dowiem, na który statek będzie pan leciał — odparła rzeczowo Honor. — Ale obiecuję, że coś wymyślę. Pański lot będzie pretekstem do zmiany orbity, dlatego chcę użyć kutra, nie pinasy. I proszę, żeby pan lecąc, rzucał się w oczy, tylko bez żadnych ekscesów.
— Aha. Rozumiem, ma’am.
— Cieszę się, że pan rozumie — uśmiechnęła się i zwróciła do McKeona: — W czasie, gdy porucznicy Panowski i Brigham zajmą się wyznaczaniem kursu, chciałabym, panie McKeon, by wraz z porucznikiem Cardonesem zajął się pan kalibracją skanerów. Wyłącznie pasywnych, ale jak najdokładniej. Zdaję sobie sprawę, że nie da nam to takich informacji jak aktywny, pełnozakresowy odczyt, ale aktywny skaner byłby podobnym zdradzeniem naszych podejrzeń jak próba wejścia na pokład.
— Tak jest, ma’am. — McKeon prawie się uśmiechnął. — Zajmiemy się tym.
— Doskonale. — Honor wstała. — W takim razie, skoro wszyscy wiedzą, co mają robić, proponuję, żebyśmy wzięli się do pracy. Jednak zanim wyjdziecie, chciałam wam podziękować.
Nie sprecyzowała za co, ale przyglądając się twarzom stojących, wiedziała, że nie musiała tego robić. I że nigdy już nie będzie musiała.
ROZDZIAŁ XXVI
HMS Fearless znieruchomiał na nowej orbicie i prawie natychmiast z pokładu hangarowego wystartował kuter, kierując się ku olbrzymiemu frachtowcowi zarejestrowanemu na Manticore. Kuter wiózł pisemne zaproszenie dla kapitana frachtowca na obiad wydany przez komandor Harrington, co wywołało zrozumiałe zaskoczenie zaproszonego i było całkowicie bez znaczenia — wszyscy obecni na mostku krążownika ignorowali tak frachtowiec, jak i kuter, koncentrując się na odczytach pasywnego skanu statku Ludowej Marynarki Handlowej Haven Sirius. Honor oglądała go na ekranach swego fotela i musiała przyznać, że statek był naprawdę duży — Fearless bez kłopotów mógłby się zmieścić w jednej jego ładowni i jeszcze zostałoby tam sporo miejsca. Wielkość ta potwierdzała podejrzenia Santos — bezczynność takiego olbrzyma przynosiła olbrzymie straty. Było to wyrzucanie pieniędzy przez śluzę i żaden właściciel (nawet słynące z biurokracji Ministerstwo Transportu Republiki Haven) nie zrobiłoby czegoś podobnego bez sensownego powodu.
Najbardziej zajętymi osobami na mostku byli Cardones i McKeon przy konsolecie sensorów i Webster skupiony na stanowisku łączności. Logicznym było założenie, że jeśli Sirius utrzymuje z kimś łączność, robi to przy pomocy wiązki kierunkowej, którą z zasady trudno jest wykryć, toteż palce Webstera poruszały się po konsoli z delikatnością neurochirurga. Honor nie miała jednak wątpliwości — jeśli Sirius był z kimś w kontakcie, Webster to odkryje. Dalsze obserwacje dyżurnej wachty przerwał jej sygnał wywołania dobiegający z interkomu fotela.
— Tu pierwszy mechanik. Mam na ekranie obraz węzłów napędu Siriusa i nie ma na nich śladu wżerów czy jakichkolwiek innych śladów poważnego zużycia, ma’am. Nie mogę zobaczyć pieczęci, ale jest tu coś naprawdę dziwnego…
Nimitz bleeknął cicho; Honor uciszyła go gestem i zaproponowała:
— Można przełączyć ten obraz na mój ekran?
— Naturalnie, skipper. Sekundę… — z ekranu przed Honor zniknął obraz frachtowca i po sekundzie zastąpiło go zbliżenie rufy.
Środek ekranu wypełniał węzeł napędu poprzednio przypominający łepek szpilki na tle kadłuba. Teraz przy dużym powiększeniu widać było, że coś się nie zgadza — coś w wyglądzie urządzenia było niewłaściwe, tylko nie mogła określić, co to takiego.
— O co konkretnie chodzi? — spytała po chwili.
— O to, że ma niewłaściwy kształt i jest znacznie większy niż powinien być, ma’am. Proszę spojrzeć — na ekranie pojawił się kursor, wskazując miejsce, w którym węzeł znikał w kadłubie; otaczał je szeroki pas czarnego cienia. — Widzi pani ta dziurę wokół podstawy, ma’am? Nie powinno jej tam być. O, proszę…
Kursor zniknął, a na jego miejscu pojawiła się jasnozielona linia zaczynająca się równo z widocznym bokiem węzła, a potem ostro od niego odbiegająca — nim dotarła do końca, prawie jedna trzecia urządzenia znalazła się poza nią.
— Tak powinien wyglądać węzeł frachtowca klasy Astra — rozległ się głos Santos. — Ten jest za szeroki w stosunku do długości i to nie jest ciekawostka konstrukcyjna, ma’am. Takiego czegoś nie da się zbudować, a raczej takie coś nie będzie działać, bo nie pozwolą na to prawa fizyki. Na dodatek, proszę spojrzeć tu… to zwój grawitacyjny. Ma prawie dwukrotnie większą średnicę niż powinien mieć przy węźle tej wielkości. Kształt ma idealny dla superdreadnaughta, i przyznaję, że nie widziałam podobnego zamontowanego na jakimkolwiek frachtowcu. Co więcej, jeśli zostanie uruchomiony w takim położeniu, jakie widzimy, zapiecze cały kawał rufowego kadłuba.