— Rozumiem. — Honor przyjrzała się ekranowi, trąc intensywnie nos. — Z drugiej strony, zbudowano to, co widzimy, a Sirius dotarł tu samodzielnie, więc jego napęd musi działać.
— Wiem, ma’am. I sądzę, że rozwiązaniem jest ruchomy węzeł; stąd większa dziura w kadłubie. Kiedy chcą ruszyć, wysuwają węzły mające najwidoczniej ruchome gniazda. Jest to rzadkie, ale wykonalne rozwiązanie i oznacza tylko jedno: to jest sprytnie zamaskowany napęd wojskowego typu. Albo mnie dali patent oficerski bez żadnych ku temu podstaw.
— Doskonale… — mruknęła odruchowo Honor, pogrążona w rozmyślaniach. — Sporządź dokładny raport wraz z przewidywanym maksymalnym przyspieszeniem, jakie mogą osiągnąć tak w normalnej przestrzeni, jak i przy użyciu żagli. Dołącz do tego pełną dokumentację skanu; wyślemy to Admiralicji do oceny.
— Aye, aye, ma’am. — Santos wyłączyła się, a Honor dopiero w tym momencie dostrzegła McKeona stojącego obok fotela.
— Komandor Santos uważa, że mamy więcej niż rozbieżność, panie McKeon — poinformowała go, widząc pytająco uniesione brwi.
— Słyszałem ostatni fragment rozmowy, ma’am. I chciałbym coś dodać: porucznik Cardones i ja jesteśmy zgodni co do tego, że Sirius ma gorące węzły.
Tym razem Honor poczuła, jak jej brwi zbliżają się do włosów.
— Może testują system napędowy?
— Nie sądzę, ma’am. Odczyt jest taki sam ze wszystkich węzłów alfa i beta po tej stronie kadłuba i jest to pełne obciążenie gotowości startowej. Test obejmowałby dziobowy lub rufowy pierścień, a nie oba równocześnie. Poza tym poziom energii jest stały od prawie dziesięciu minut.
Honor przyglądała mu się w szarych oczach zastępcy widząc odbicie własnych myśli. Nie istniały przepisy zabraniające jednostkom przebywającym na orbicie zachowania napędu w stanie gotowości, ale były to przypadki, o których prawie nie słyszano w odniesieniu do statków handlowych. Powód był prosty — co prawda energia na pokładzie każdego statku kosmicznego była tania, ale nawet najlepszy reaktor fuzyjny wymagał paliwa, zaś impellery potrzebowały sporo energii, nawet pozostając tylko w pogotowiu. Na dodatek niemożliwe były wówczas przeglądy czy drobne naprawy sprzętu maszynowego, a rosło jego zużycie, jako że każde urządzenie ma określoną żywotność. Wszystko to razem znacznie podnosiło koszty i powodowało, że żaden kapitan nie trzymał napędu w gotowości bez naprawdę istotnego powodu.
Dotyczyło to naturalnie jednostek handlowych. Kapitan okrętu wojennego mógł sobie na to pozwolić, ponieważ koszty nie grały dlań większej roli, za to czas potrzebny na osiągnięcie pełnej gotowości bojowej, a więc i zdolności manewrowania — wprost przeciwnie. A przy całkowicie wyłączonym napędzie potrzeba było około czterdziestu minut, by okręt mógł ruszyć i korzystać z ekranu, jeśli natomiast miał, jak to popularnie określano, „gorący napęd”, zajmowało to kwadrans.
— Interesujące, panie McKeon — powiedziała cicho.
— Coraz bardziej, ma’am. Zbyt duży napęd pozostający w gotowości… Według mnie jest to więcej niż wystarczający powód do wejścia na pokład.
— Może tak, może nie. — Honor przygryzła wargę i prawie natychmiast poczuła, że Nimitz zaciska lekko zęby na jej uchu, wyczuwając, że jest zmartwiona, toteż czym prędzej przeniosła go na kolana w trosce o całość swych narządów słuchu i wyjaśniła: — Problem w tym, że nie muszą podać nam prawdziwych danych napędu. Nie ma też prawa nakazującego budowę frachtowców z ekonomicznym lub logicznym napędem. Fakt, że trzymają napęd w stanie pogotowia i nie nosi on śladów zużycia, potwierdza nasze podejrzenia, że podali Warlockowi fałszywe dane dotyczące awarii, której najprawdopodobniej w ogóle nie było, ale to wszystko, co mamy. Dobry prawnik wyłga ich z tego, a faktem jest, że przez ponad dwa i pół miesiąca nie wysłali na powierzchnię nawet kutra, a skoro nie mieli fizycznego kontaktu z kimkolwiek na planecie, raczej nie sposób oskarżyć ich o przemyt. Siedzieli sobie po prostu grzecznie na orbicie, jak przystało na szanujących prawo kupców. W sądzie możemy przegrać, a co ważniejsze, próbując wejść na ich pokład, zdradzimy, że coś podejrzewamy.
Podrapała Nimitza za uszami, poirytowana własnym dziwnym brakiem zdecydowania. Teoretycznie przynajmniej miała uzasadnienie do wysłania na frachtowiec ekipy kontrolnej — podejrzenia wystarczyłyby. Oznaczałoby to jednak uprzedzenie przeciwnika i najprawdopodobniej przesunięcie operacji do czasu pozbycia się jej z systemu. O dyplomatycznym wrzasku, jaki podniosłoby Haven, lepiej nie mówić. A najbardziej irytowało ją, że nie do końca była przekonana, co ją bardziej powstrzymuje. Obiektywnie rzecz oceniając, największym problemem była smutna prawda, że zgodnie z przepisami prawa międzynarodowego kapitan frachtowca nadal mógł odmówić wpuszczenia na pokład jej ludzi, a ponieważ nie posiadała dowodów, że naruszył prawo Królestwa Manticore lub stanowił zagrożenie jego bezpieczeństwa, nie miała podstaw do nakazania abordażu. Co dawało jej tylko dwie możliwości, jeśli kapitan Coglin odmówiłby wstępu na pokład (a podejrzewała, że tak właśnie by postąpił) — przełknąć pokornie obelgę lub usunąć frachtowiec z systemu. Pierwsze było niewykonalne, do drugiego miała prawo — mogła zmusić do opuszczenia przestrzeni Królestwa każdą jednostkę, która odmówiła poddania się kontroli bez względu na to, czy miała podstawy do przeszukania czy też nie. Musiała jedynie później uzasadnić swoje postępowanie przed Admiralicją. Oczyma wyobraźni widziała już nagłówki w prasie i nie tylko Ludowej Republiki Haven:
„RMN WYRZUCA STATEK Z USZKODZONYM NAPĘDEM”, „FRACHTOWIEC SKAZANY NA ŚMIERĆ W NADPRZESTRZENI PRZEZ OFICERA KRÓLEWSKIEJ MARYNARKI”, „HAVEN OPROTESTOWAŁO NIELUDZKI ROZKAZ HARRINGTON”
Nie była to miła perspektywa, ale przeżyłaby to, tym bardziej, że jeśli słusznie podejrzewała, i tak już niektóre media w Królestwie nie zostawiły na niej suchej nitki. Konkretnie te kontrolowane przez Hauptmana i podległe mu firmy. Ale taka decyzja i tak nie rozwiązywała problemu — wyrzucenie Siriusa nie prowadziło do poznania planów przeciwnika ani też nie zapewniało pokrzyżowania tych planów. A przesunięcie ich w czasie niczego nie załatwiało, bo każda akcja ma plan awaryjny, a…
— Kapitanie?
Pytanie wyrwało ją z zamyślenia — gdy uniosła głowę, zobaczyła Webstera stojącego obok McKeona.
— Słucham, panie Webster?
— Przepraszam, ma’am, ale sądziłem, że będzie pani chciała jak najszybciej się o tym dowiedzieć. Istnieje trójstronne połączenie między Siriusem, kurierem i konsulatem Haven. Używają precyzyjnie zgranych laserów o wąskiej wiązce i przesyłają niewiele wiadomości, ale połączenie utrzymywane jest przez cały czas. Więcej niestety nie wiem, bo pasywne czujniki łapią jedynie skraj fali nośnej. Nie mogę się podłączyć inaczej, jak do samego lasera, a to na pewno by zauważyli, ma’am.
— Może pan określić, czy jest to kodowane połączenie, panie Webster?
— Nie, ma’am. Ale biorąc pod uwagę, jak spójne są wiązki, byłbym zaskoczony, gdyby nie było. Skoncentrowane wiązki laserowe nie są potrzebne przy połączeniach na tak niewielką odległość, więc muszą być używane ze względów bezpieczeństwa.