Выбрать главу

McKeon wciągnął ze świstem powietrze. Webster przez chwilę milczał, następnie wdusił klawisz na pulpicie i zameldował nienaturalnie spokojnym głosem:

— Aye, aye, ma’am. Przypadek Zulu nadany, ma’am.

— Dziękuję, panie Webster.

Honor miała ochotę opaść w wygodne, dopasowane do jej ciała oparcie fotela, ale nie miała czasu. Wiadomość, jaką właśnie wysłał z jej polecenia Webster, nigdy nie była wysyłana w trakcie ćwiczeń, nawet jeśli były to jak najbardziej realistyczne manewry floty. Przypadek Zulu miał bowiem bezwzględny priorytet i tylko jedno jedyne znaczenie: „Groźba inwazji”.

— Ma’am, jest pani pewna, że…? — zaczął McKeon, ale powstrzymała go gestem.

— Ile czasu do startu, Pierwszy?

— Czterdzieści trzy sekundy, ma’am.

— Dziękuję. — Wprowadziła nowy czas do obliczeń, podświadomie prawie zauważając, że Dominica Santos bije własne rekordy, a gdy nowe wektory pojawiły się na ekranie, powiedziała cicho lecz wyraźnie: — Sternik?

— Aye, aye, ma’am? — Bosmanmat Killian nawet nie drgnął, podobnie jak i jego głos.

— Proszę wziąć kurs 3-5-7 na 1-7-1 i na moją komendę dać trzysta g przez dziesięć sekund, a potem przejść na kurs 2-7-4 na 0-9-3 i pełną szybkość.

Na mostku zapanowała pełna osłupienia cisza, głębsza niż ta sprzed parudziesięciu sekund wywołana wieścią o inwazji. A potem bosmanmat Killian odwrócił głowę i spojrzał na nią przez ramię.

— Ma’am, ten kurs…

— Wiem dokładnie, gdzie się dzięki niemu znajdziemy — przerwała mu ostro.

— Ma’am. — Tym razem Brigham odezwała się niezwykle oficjalnie. — Przepisy wymagają, bym zwróciła pani uwagę, że lecąc tym kursem, naruszymy zasady ruchu wokółplanetarnego.

— Starszy macie Braun, proszę zanotować w dzienniku pokładowym ostrzeżenie żaglomistrz Brigham oraz informację, że biorę pełną odpowiedzialność za ten manewr. — Honor nawet nie spojrzała na Brigham.

— Aye, aye, ma’am. — Głos Brauna był całkowicie wyprany z emocji, ale mina wskazywała, że spodziewa się, iż lada chwila kapitan zacznie bełkotać, ślinić się i przejawiać inne zachowania typowe dla nagłego zidiocenia.

— Napęd w pełni sprawny, ekran na miejscu, ma’am — zameldował McKeon.

— Kurs wzięty, panie Killian? — spytała Honor, nie odrywając oczu od ekranu manewrowego i odliczającego na nim ostatnie sekundy zegara.

— Aye, aye, ma’am. 3-5-7 na 1-7-1, przyspieszenie 300 g przez dziesięć sekund i zmiana kursu na 2-7-4 na 0-9-3.

— Dziękuję. — Poczuła, jak McKeon spręża się, ale nie miała teraz czasu się tym zajmować. — Status jednostki kurierskiej?

— Trzydzieści sześć sekund do możliwości ruchu, ma’am — zameldował nieśmiało Cardones.

— Doskonale. — Odczekała, aż na wyświetlaczu pojawi się zero, i rozkazała: — Sternik, wykonać!

— Aye, aye — odmeldował sternik prawie nabożnie i HMS Fearless runął przed siebie i w dół z przyspieszeniem dwóch tysięcy dziewięciuset metrów na sekundę.

Honor zacisnęła dłonie na poręczach fotela i nawet nie mrugnęła okiem, obserwując, jak jej okręt gna prosto w serce orbitalnego ruchu wokół Medusy. Kurs wzięła na oko, nie obliczając go zbyt dokładnie, i przede wszystkim nie sprawdzając wyliczeń, bo nie było na to czasu, ale jej umysł nadal pracował na najwyższych obrotach. Wiedziała, że kurs jest prawidłowy, toteż spokojnie obserwowała, jak rośnie prędkość okrętu — o trzy kilometry na sekundę.

Jednostka kurierska Haven rosła na ekranie wizualnym — jej węzły napędowe zaczynały świecić, ale jeszcze nie osiągnęły pełnej sprawności. Za to z dysz manewrowych wystrzeliły strumienie gazu, gdy jej kapitan gorączkowo próbował uniknąć szarży HMS Fearless. Silniki manewrowe były jednak o wiele za słabe, by zdążył na czas uciec przed lekkim krążownikiem spadającym nań niczym sokół.

Na mostku dało się słyszeć zbiorowe westchnienie, gdy obecni przygotowywali się na nieuchronne zderzenie, które oznaczało koniec obu jednostek. Jedynie Honor z kamienną twarzą obserwowała, jak pole napędowe HMS Fearless przecięło przestrzeń o mniej niż dwa kilometry od kuriera, czyli wewnątrz jego budującego się właśnie ekranu. Z rufy jednostki kurierskiej posypały się śmieci i wykwitł obłok gazów, gdy sprawny i potężniejszy ekran krążownika wywołał eksplozję jej rufowego pierścienia napędowego. W następnej sekundzie kurier zniknął z ekranów, gdy Fearless wykonał zwariowany zwrot, biorąc nowy kurs, i zaczął oddalać się od planety z przyspieszeniem pięciuset dwudziestu g.

— O Boże! — jęknął ktoś na mostku, gdy przemknęli w odległości mniejszej niż dziesięć kilometrów od ważącego cztery i pół miliona ton frachtowca.

Honor nawet nie odwróciła głowy — ledwie wzięli nowy kurs, poszukała wzrokiem czerwonej plamki oznaczającej uciekającego Siriusa.

— Ma’am? — spytał wstrząśnięty Webster.

— Tak, Samuelu? — odparła odruchowo.

— Mam połączenie z jednostką kurierską, ma’am. Chyba są zdenerwowani…

— Ja myślę. — Honor ocknęła się i niespodziewanie uśmiechnęła. — Przełącz proszę na mój ekran.

— Tak jest, ma’am.

Na ekranie pojawił się młodziutki oficer w zielono-szarym mundurze Ludowej Marynarki Haven z dystynkcjami porucznika. Jego twarz mieniła się dziwnymi barwami — czerwoną ze złości i białą z przerażenia.

— Kapitan Harrington, składam oficjalny protest w związku z pani wariackim i łamiącym wszelkie przepisy przelotem! — krzyknął, ledwie dostrzegł na swym ekranie twarz Honor. — Prawie zniszczyła pani mój okręt! Nasz cały rufo…

— Przepraszam, kapitanie — przerwała mu słodko. — Obawiam się, że nie patrzyłam, gdzie lecę.

— Nie patrzyła… co?! — porucznik zacharczał, zgrzytnął zębami i warknął: — Domagam się, by pani natychmiast zawróciła i pomogła mojej załodze w naprawie szkód, które pani wyrządziła!

— Z przykrością muszę pana poinformować, że jest to niemożliwe.

— Zgodnie z międzyplanetarną konwencją z… — zaczął, ale ponownie przerwała mu słodkim tonem, nadal mile się uśmiechając.

— Rozumiem, że teoretycznie rzecz biorąc, powinnam tak postąpić, kapitanie, ale jestem trochę za bardzo zajęta. Nie mam jednak wątpliwości, że urzędująca gubernator Jej Królewskiej Mości będzie w stanie udzielić panu wszelkiej potrzebnej pomocy. Do widzenia, kapitanie.

I wyłączyła porucznika w połowie protestu.

— Ale ze mnie niezdara, żeby tak lecieć na oślep, no nie? — spytała retorycznie, opadając na oparcie fotela.

Obsada mostka przyglądała się jej z osłupieniem, dopiero po paru sekundach zastąpionym wybuchem pełnego ulgi śmiechu. Honor także się uśmiechnęła. I natychmiast spoważniała, widząc McKeona, w którego minie i oczach nie było śladu wesołości.

— Zatrzymała pani jednostkę kurierską — powiedział cicho, korzystając z hałasu zrobionego przez pozostałych. — A co z frachtowcem?

— Również go zatrzymam. W każdy możliwy sposób.

— Ale dlaczego?! Powiedziała pani, że rozumie, co się dzieje, ale ja nadal nie mam zielonego pojęcia, ma’am.

— Odlot Siriusa był ostatnim fragmentem brakującym do pełnego obrazu — powiedziała tak cicho, że musiał się pochylić, by ją usłyszeć. — Widzi pan, ja wiedziałam, dokąd on leci.