Выбрать главу

Pomysł był debilny, a Honor miała sprawić, by zadziałał.

Ponownie spojrzała wściekle na ekran i wyłączyła go z obrzydzeniem, po czym podeszła do łóżka i wyciągnęła się na nim, nawet nie zdejmując butów, Nimitz przeciągnął się. zeskoczył ze swej półko-grzędy i zwinął się w kłębek na jej brzuchu, poddając się głaskaniu z cichym mruczeniem. Po chwili zmienił pozycję — położył jej łeb na piersiach i zaczął pomagać w myśleniu, mrucząc niegłośno, ale natarczywie.

Honor zastanowiła się, co mogła zrobić. Mogła protestować — kapitan miał prawo poddawać w wątpliwość i sprzeciwiać się zmianom uzbrojenia swego okrętu. Problem w tym, że Fearless nie był jej okrętem, gdy zatwierdzano zmiany i zaczęto przezbrajanie, tak więc protestować mogła, lecz było za późno na cofnięcie decyzji. Sprzeciw byłby pustym gestem; wiedziała, jak zareagowałaby Hemphill. Na dodatek przyjęła dowództwo i otrzymała rozkazy — jakkolwiek głupie by nie były, i jej obowiązkiem było próbować je wykonać najlepiej jak potrafiła. Tak głosiła jedna z podstawowych zasad akademii. Nawet gdyby nie głosiła, to do cholery, Fearless był jej okrętem i co by z nim nie zrobiono, Honor nie miała zamiaru pozwolić, by ucierpiała na tym jego reputacja.

Zmusiła się do odprężenia pod wpływem miarowego mruczenia Nimitza. Nigdy do końca nie miała pewności, w jaki jeszcze sposób treecat na nią oddziałuje, ale na pewno jego tajemniczy zmysł działał uspokajająco: czuła, jak złość zmienia się w determinację, i dobrze wiedziała, że nie zawdzięcza tego wyłącznie samej sobie. Zajęła się, z początku niechętnie, potem coraz aktywniej, rozważaniami problemu i w końcu doszła do budującego wniosku, że powinno jej się chociaż raz udać. Zakładając naturalnie, że Agresorzy, czyli druga część floty biorąca udział w ćwiczeniach, nie dowiedzieli się prawdy. Założenie realne choćby z tego prostego powodu, iż pomysł był tak zwariowany, że nie spodziewałby się go nikt zdrowy na umyśle, a oficerowie RMN w przeważającej większości do takich należeli.

Gdyby udało jej się uzyskać przydział do jednej z eskadr osłonowych… Nie powinno się to okazać zbyt trudne, w końcu było to najwłaściwsze miejsce dla lekkiego krążownika. A w takim wypadku okręty liniowe zignorowałyby go, koncentrując się na równoważnych jednostkach strony przeciwnej. Pozwoliłoby jej to zbliżyć się na odległość umożliwiającą skuteczne użycie lancy — jasne, byłaby to misja samobójcza, ale to akurat nie zmartwiłoby Hemphill uważającej, że strata lekkiego krążownika (wraz z załogą) w zamian za zniszczenie wrogiego superdreadnaughta lub dreadnaughta była bardziej niż korzystną ceną. Stanowiło to zresztą kolejny powód, dla którego Honor nie lubiła ani tej doktryny, ani jej twórców.

No i pozostała jeszcze jedna sprawa — ten numer mógł się udać tylko raz, obojętnie czy uda się jej uciec, czy nie. Szans na powtórkę manewru nie było żadnych z prostego powodu — od chwili, w której przeciwnik zorientuje się w co jest uzbrojony Fearless, każdą następną bitwę zacznie od rozstrzelania wszystkich lekkich krążowników, co nie sprawi mu zbyt wiele kłopotu. Hemphill bowiem nie przemyślała sprawy do końca i umieściła swą niespodziankę na pokładzie jednostki zbyt słabej, aby mogła przetrwać ostrzał okrętów liniowych — jakby ktoś próbował opancerzyć młotek gazetą. Z drugiej strony, nawet jednorazowe powodzenie przyniosłoby Honor wawrzyn sławy, przynajmniej wśród rozumiejących, jak niewykonalne otrzymała zadanie.

Zamknęła oczy i westchnęła — nigdy nie potrafiła nie podejmować wyzwania, więc oczywistym było, iż jeśli istnieje sposób, by wykonać niemożliwe zadanie, to niezależnie od wszystkiego, była do tego wręcz stworzona.

ROZDZIAŁ III

— Sygnał do wszystkich z jednostki flagowej, ma’am: „Wykonać Baker Golf 7-9” — zameldował porucznik Webster.

Honor skinęła głową, nie unosząc wzroku znad otaczających fotel ekranów. Spodziewała się tego rozkazu od chwili, w której Agresorzy pod dowództwem admirała D’Orville’a obrali ostateczny kurs podejścia. Rozkaz był, prawdę mówiąc, jej własnym dziełem — co prawda oficerowie operacyjni ze sztabu Hemphill na pewno tak nie uważali, ale kapitan Grimaldi — szef sztabu Upiornej Hemphill — zrozumiał wystarczająco szybko, o co chodziło Honor, i wspierał jej sugestie na tyle subtelnie i skutecznie, by lady Sonja zrobiła co należało. A gdy tak się stało podczas ostatecznej odprawy, uśmiechnął się aprobująco, co skłoniło Honor do dość fundamentalnej zmiany opinii na jego temat. Nie, żeby pojęcie jej planu wymagało genialnego umysłu, ale po kimś, kto długo przebywał z Hemphill, można się było spodziewać najgorszego.

Problem sprowadzał się do jednego: żaden konwencjonalny sposób nie pozwoliłby lekkiemu krążownikowi przetrwać ostrzału okrętów liniowych na tyle długo, by znaleźć się w ich pobliżu. Z drugiej strony, dowódca toczący walkę w normalnej przestrzeni i w granicach przyciągania gwiazdy uniemożliwiających wejście w nadprzestrzeń miał określoną ilość możliwości. Stosunkowo łatwo było ukryć przed czujnikami nawet superdreadnaughta (zwłaszcza przy większych odległościach) poprzez wyłączenie napędu. Stwarzało to jednak pewną niedogodność — napęd to nie magia i nabranie szybkości wymaga czasu, nawet w przypadku niszczyciela czy lekkiego krążownika zdolnych do dużych przyspieszeń. Najdoskonalsze nawet ukrycie w starannie wybranej zasadzce nic nie dawało, jeśli przeciwnik przelatywał poza zasięgiem, mając pięćdziesiąt do sześćdziesięciu procent prędkości światła, i nie sposób było go ścigać z uwagi na czas upływający od momentu uruchomienia napędu do osiągnięcia odpowiedniego przyspieszenia.

Znaczyło to, że Hemphill nie jest w stanie ukryć swoich manewrów przed przeciwnikiem, jeśli nie chce stracić z nim kontaktu, a samo uniknięcie wykrycia nie oznacza zwycięstwa. Zostawiało jej to dwie możliwości: bój spotkaniowy lub wciągnięcie w zasadzkę stosownym manewrem, zdającym się wskazywać na zupełnie rozsądny zamiar taktyczny. Biorąc pod uwagę subtelność, z jaką Hemphill podchodziła do taktyki. Honor naprawdę musiała się postarać, by przeforsować tę drugą możliwość. Lady Sonja wierzyła bowiem w prostotę — należało zgromadzić przeważającą siłę ognia i walić tak długo, aż coś puści. Jako zwykły dowódca krążownika, bez wsparcia Grimaldiego nie byłaby w stanie jej przekonać, co w efekcie powinno zadziałać na korzyść Honor. Admirał D’Orville bowiem znał równie dobrze jak wszyscy upodobania Hemphill i ostatnią rzeczą, jakiej się po niej spodziewał, była przebiegłość. Jeśli Obrońcom uda się go zwieść, Honor postawi na swoim, jeśli nie, Hemphill niewiele straci. Tylko lekki krążownik HMS Fearless.