Żadna nie dotarła bliżej niż sto tysięcy kilometrów… jeszcze.
— Zasięg dwadzieścia cztery sekundy świetlne, panie kapitanie — zameldował komandor porucznik Jamal. — Nasze rakiety dochodzą coraz bliżej, ale ich boje są znacznie lepsze niż wszystko, co dotąd widziałem, sir.
Coglin mruknął coś w odpowiedzi, nie unosząc nawet głowy znad swojego ekranu taktycznego. Jamal miał rację (choć wypowiedź ta pomyślana była jako klasyczny dupochron). HMS Fearless dysponował naprawdę dobrą obroną radioelektroniczną, znacznie lepszą niż zakładał wywiad, co niezwykle utrudniało zadanie Jamalowi. I powodowało niesamowite wręcz zużycie amunicji. Coglin doskonale zdawał sobie sprawę z ceny jednej rakiety, jak i z tego, że jakiś idiota w wyzłoconym mundurze będzie miał do niego kupę pretensji o zmarnowanie tych pieniędzy. Wiedział jednak także, że cała amunicja, jaką miał na pokładzie, i tak kosztowała ułamek tego co Sirius.
W końcu nastąpiło to, co musiało nastąpić — Cardones przepuścił jedną z rakiet. Doleciała na odległość dwudziestu dwóch tysięcy kilometrów i zniknęła w jaskrawym rozbłysku, a Honor przygryzła wargę — potwierdziły się jej obawy: Sirius używał głowic laserowych powodujących, że każda rakieta stanowiła odpowiednik kilkunastu impulsowych dział laserowych mogących wystrzelić tylko raz, ale za to równocześnie i w wielu kierunkach.
Krążownik i rakieta zbliżały się z prędkością łączną siedemdziesięciu siedmiu tysięcy kilometrów na sekundę, co nie dawało zbyt wiele czasu prostemu komputerowi sterującemu ogniem, jaki zdołano upchnąć w głowicy, zwłaszcza, że był solidnie ogłupiony przez ECM-y, ale jeden z promieni trafił w lewą boję i zniszczył ją. McKeon natychmiast odpalił drugą, ale Fearless miał ich wszystkich tylko pięć. Kiedy zostaną zniszczone, obrona radioelektroniczna krążownika straci ponad połowę skuteczności, a nie dotarł on jeszcze nawet w zasięg skutecznego ognia.
Kapitan Coglin uśmiechnął się z satysfakcją, gdy pierwsza rakieta dotarła na tyle blisko, by detonować, a nie zostać zniszczona. Nic co prawda nie wskazywało na to, by wyrządziła jakiekolwiek szkody, ale i na to przyjdzie czas.
— Odległość dwadzieścia trzy koma cztery sekundy świetlne — zameldował ochryple Cardones, po którym widać było zmęczenie ostatnich trzynastu minut, kiedy już był pod ostrzałem, a nie mógł jeszcze odpowiedzieć ogniem.
— Doskonale, Rafe — ucieszyła się Honor; co prawda stracili drugą boję, ale mieli i tak niezwykłe szczęście:
Fearless ani razu nie został trafiony, a miał wreszcie przeciwnika w zasięgu ognia. — Plan ogniowy Tango na moją komendę, poruczniku.
— Aye, aye, ma’am. Plan Tango. — Cardones wybrał odpowiedni kod na klawiaturze. — Załadowany i gotów do akcji, ma’am.
— W takim razie: ognia!
— Aye, aye, ma’am. Jest ognia!
— Jesteśmy pod ostrzałem — zameldował Jamal. Coglin zdusił przekleństwo — wystrzelił dotąd dziewięćdziesiąt rakiet, sześć przebiło się przez obronę krążownika i ani jedna nie trafiła dzięki niezwykłej skuteczności tych cholernych ECM-ów! Teraz Harrington zaczęła się odgryzać i pomimo przewagi ogniowej poczuł zaniepokojenie. Jedyną dobrą rzeczą było zmniejszenie odległości na tyle, że stało się sensownym użycie całego uzbrojenia pościgowego.
— Kurwa!
Aż podskoczył, słysząc przekleństwo Jamala, słynącego z opanowania i kultury języka. Mostek zatrząsł się, alarm uszkodzeniowy zawył, a Coglin rozejrzał się spanikowany. I natychmiast się uspokoił — laserowa głowica rozpruła na podobieństwo olbrzymich pazurów czwartą ładownię, ale była ona pusta i Sirius poza uszkodzeniem kadłuba i dehermetyzacją ładowni nie doznał żadnych szkód. Nie było też ofiar, ale nie zmieniało to faktu, że nie miało prawa się zdarzyć.
— No, Jamal? — warknął.
— Oszukali mnie, sir — przyznał zlany potem oficer, nie przestając wpisywać poleceń do komputera. — Wystrzelili dwie rakiety, przeciągając start pierwszej, dzięki czemu przerwa wyniosła mniej niż pół sekundy. Prowadząca zamiast głowicy bojowej miała jakiś nadajnik, nie wiem dokładnie jaki, sir, ale skutecznie ukrył tę półsekundową różnicę i nasze komputery były przekonane, że nadlatuje jedna rakieta. Zniszczyliśmy ją bez większego trudu, ale druga przedostała się przez lukę w obronie, bo nikt na nią nie zwrócił uwagi. To już się nie powtórzy, sir.
Zapewnieniu towarzyszyło przyciśnięcie ostatniego klawisza, co wprowadziło nową sekwencję ogniową do komputera artyleryjskiego.
— Lepiej, żeby tak było — warknął kwaśno Coglin. — Do domu jest niezły kawałek.
Spojrzał na ekran taktyczny i uśmiechnął się drapieżnie, pokazując zęby — skoro Harrington chciała niespodzianek, nic nie stało na przeszkodzie, by się takową zrewanżować.
— Wszystkie rufowe wyrzutnie ogień ciągły! — rozkazał spokojnie.
— Trafienie, ma’am! — Cardones nawet nie próbował ukryć zachwytu, a na ekranach wyraźnie widać było obłok krystalizującego błyskawicznie powietrza uciekający z burty trafionego frachtowca niczym krew z rannego zwierza.
Odpowiedział mu pomruk aprobaty dyżurnej wachty i milczenie Honor. W przeciwieństwie do pozostałych obserwowała bowiem uważnie odczyty innych czujników i zauważyła, że nie zaszły żadne zmiany w profilu energetycznym Siriusa, co znaczyło, że nie został poważniej uszkodzony. Dla krążownika takie trafienie oznaczałoby ciężkie uszkodzenia, ale Cardones w swojej, zupełnie zresztą zrozumiałej radości zapomniał, o ile większy jest rajder. Dlatego też mógł przyjąć poważniejsze ciosy, zachowując zdolność bojową i…
Ekran taktyczny zgasł na ułamek sekundy, zaskoczył ponownie i Honor wciągnęła ze świstem powietrze. Sirius nie strzelał już parami rakiet — strzelał salwy złożone z sześciu pocisków.
Obie jednostki pędziły przed siebie — Sirius stałym kursem, Fearless zwijając się w niewielkich unikach pod gradem rakiet. Honor poczuła strużkę potu na skroni i pospiesznie ją wytarła, mając nadzieję, że nikt tego nie zauważył. Do uników poziomych dodała płytkie S w pionie, co kosztowało okręt trochę przyspieszenia, ale jak dotąd chroniło przed trafieniem. Stracili kolejną boję, czyli została im już tylko jedna, a rajder zasypywał ich dosłownie gradem rakiet. Okręt liniowy strzelał ich więcej w salwie burtowej, ale nawet superdreadnaught nie miał tak pojemnych magazynów, by dłuższy czas utrzymywać podobne nasilenie ogniowe. Fearless był w stanie oddawać salwę na minutę, co znaczyło, że na każdą odpaloną rakietę Sirius odpowiadał dwunastoma i to skierowanymi prosto w nieosłonięty dziób.
Cardones miał zlepione potem włosy, a McKeon zacięty wyraz twarzy, z czego nawet nie zdawał sobie sprawy, ale jak dotąd obaj walczyli bezbłędnie, neutralizując niewiarygodną ilość pocisków i odpowiadając ogniem. Na dłuższą metę jednak nie mieli szans i wiedzieli o tym. Podobnie jak Honor i reszta załogi. Nawet jej jednakże na myśl nie przyszło, by przerwać pościg — musiała powstrzymać Siriusa i w jakiś sposób…