Выбрать главу
* * *

Oczy Honor rozbłysły niczym czarna stal, gdy Fearless skoczył nagle do przodu ze zwykłym przyspieszeniem. Wyczuła determinację okrętu dorównującą jej własnej, a na ekranie zaczęły migać cyfry zlewające się w litanię, gdy Killian podawał je głośno:

— Pięćset… pięćset trzy… pięćset sześć… pięćset osiem g, ma’am. Trzyma pięćset osiem.

— Doskonale! Proszę wykonać Delta 96, panie Killian.

— Aye, aye, ma’am. Delta 96.

* * *

— Wraca mu przyspieszenie, panie kapitanie — w głosie Jamala słychać było wyraźne napięcie. — Choć nie… definitywnie nie do stanu pierwotnego, sir.

— Ile wyciąga krążownik?

— Około pięćset osiem g, sir… Równe pięćset na pewno. I zaczyna robić normalne uniki.

— Kurwa! — Coglin rąbnął pięścią w poręcz fotela i z trudem powstrzymał się, by tego nie powtórzyć, przyglądając się wściekle kropce na ekranie zwijającej się w unikach: co do cholery trzeba zrobić, by zatrzymać ten okręt?!

* * *

Komandor porucznik Santos wracała biegiem do kontroli uszkodzeń. Nie wiedziała, co jeszcze zostało zniszczone w czasie, gdy była na dziobie, ale na pewno szkody były poważne i…

Kolejny gwałtowny wstrząs rzucił ją na podłogę i pchnął tak, że pojechała korytarzem na brzuchu…

* * *

Głowica eksplodowała tysiąc pięćset kilometrów od kadłuba, wysyłając dwadzieścia pięć promieni laserowych w różnych kierunkach. Dwa z nich trafiły w HMS Fearless.

Pierwszy trafił w śródokręcie, przebijając pół tuzina przedziałów. Dziewiętnaście osób zginęło natychmiast w dziobowej sekcji podtrzymywania życia, dziobowej mesie załogi i przy dwóch lewoburtowych wyrzutniach torped energetycznych, które zmienione zostały w poskręcane wraki. Następnie wiązka prawie trafiła w centralę kierowania ogniem i dotarła do mostka, prując resztką energii pancerne ściany.

Słysząc syk uchodzącego w przestrzeń powietrza, Honor wciągnęła na głowę hełm skafandra i uszczelniła odruchowo połączenie. Nie wszyscy będący na mostku mieli tyle szczęścia albo taki refleks. Porucznik Panowski nawet nie krzyknął — promień, poza wyrwaniem solidnej dziury w opancerzonej ścianie, zmienił fragment jednej z grodzi w odłamki, jeden z nich, przypominający siekierę, odciął mu głowę i utkwił w konsolecie, zmieniając ją w plujący iskrami i dymem wrak. Dwóch marynarzy zginęło równie szybko, a starszego mata Brauna eksplozja wyrzuciła z fotela, bo nie miał zapiętej uprzęży antyurazowej. Przeleciał przez cały mostek, grzmotnął o przeciwległą ścianę i osunął się na podłogę bez przytomności. Zginął uduszony własną krwią w prawie nie istniejącej już atmosferze, nim ktokolwiek zdążył doń dobiec i zahermetyzować mu kask. Skafander Mercedes Brigham był mokry od krwi Panowskiego, z którego szyi po odcięciu głowy krótko lecz gwałtownie wytrysnęły dwie fontanny krwi. Ponieważ kiedy zginął, akurat z nim rozmawiała, także miała twarz zalaną jego krwią, nim zdążyła nałożyć hełm. Nie mogła nawet jej wytrzeć, ale zapanowała nad wstrząsem, przełączając swoją konsolę na funkcje zniszczonej konsolety astrogatora.

Dym rzedniał, bo przy braku atmosfery ogień nie mógł się palić. Honor rozejrzała się po pobojowisku, pierwszy raz mając okazję przyjrzeć się tym, którzy przeżyli. Webster trzymał się za pierś, siedząc w dziwacznej pozycji, pochylony do przodu pod nienaturalnym kątem. Był blady jak trup, a z nosa wydobywały mu się krwawe bąbelki.

— Drużyna awaryjna na mostek! — poleciła, zmuszając się do odwrócenia wzroku od rannego oficera łącznościowego. — Sanitariusz na mostek!

* * *

Druga wiązka spolaryzowanej energii trafiła bliżej dziobu i porucznik Allen Manning przyjrzał się przerażony awaryjnemu światełku, które nagle zaczęło migotać na planie okrętu. Ocknął się po sekundzie, rozpiął uprząż i rzucił się do sąsiedniego fotela. Zepchnął z niego trupa, który jeszcze całkiem niedawno był żywym przyjacielem, i dopadł pulpitu awaryjnego, wypisując pospiesznie serię komend.

Nic się nie wydarzyło.

Światełko nadal błyskało, a po chwili dołączył do niego przeraźliwy sygnał alarmu. Manning wpisał kolejną sekwencję, potem następną. Jedynym efektem było coraz jaśniejsze migotanie alarmu.

— Komandor Santos! — jęknął do interkomu. — Tu Manning! Niech się pani odezwie! Błagam!

— Co… co… co się stało, Allan? — głos był niezbyt pewny, ale Manning i tak omal się nie rozpłakał, słysząc go.

— Reaktor numer jeden, ma’am! Nie mogę go wyłączyć, a pole magnetyczne przestało być stabilne i ma coraz silniejszą fluktuację. Coś musiało przeciąć linię i nie da się go zdalnie wyłączyć.

— Jezus, Maria! — głos Santos był zupełnie przytomny i przestraszony. — Już tam idę. Zbieraj się i dołącz do mnie w maszynowni!

— Nie mogę zostawić cen…

— Pieprzyć to, Allen! Niech Stevens cię zastąpi!

— Nie może, ma’am! — Manning z trudem się opanował. — Stevens nie żyje, Rierson nie może opuścić drugiej maszynowni, a ja jestem sam. Nie ma mnie kto zastąpić!!

— To powiadom skippera, żeby ci, kurwa, kogoś przysłał! — warknęła rozeźlona Santos. — Bo cię tu potrzebuję, kurwa, zaraz!

— Tak jest, ma’am!

* * *

Honor pobladła, słysząc rozpaczliwą relację Manninga. Fearless mógł bez trudu latać i walczyć, mając tylko jeden reaktor. Dwa były zainstalowane wyłącznie ze względów bezpieczeństwa. Dlatego zresztą znajdowały się w przeciwnych końcach kadłuba. Problemem było co innego — jeśli siłowe pole magnetyczne przestanie działać…

— Rozumiem, poruczniku Manning — przerwała mu. — Proszę iść do komandor Santos. Wyślę kogoś do kontroli awaryjnej na pana miejsce.

Manning nie tracił czasu na potwierdzenia — wyłączył się. A Honor rozejrzała się po mostku, zastanawiając się, kogo może posłać. Miała tylko jedną taką osobę.

— Panie McKeon! — powiedziała głośno z lodowatym spokojem.

— Słucham, ma’am? — spytał, lecz po oczach było widać, że wie, o co chodzi.

— Jest pan jedyną osobą mającą odpowiednie doświadczenie, by koordynować działania drużyn awaryjnych. Proszę przełączyć ECM-y na mój fotel i udać się niezwłocznie do kontroli uszkodzeń.

Widać było, że ma ochotę zaprotestować, ale nie zrobił tego.

— Aye, aye, ma’am. — Wbił stosowne polecenie w klawiaturę, odpiął uprząż i pobiegł do windy.

Honor sprawdziła ostatnie dwa ECM-y, jakie ocalały — programy McKeona wydawały się działać bez zarzutu. Postanowiła wprowadzić drobne modyfikacje, ale nim zdążyła się tym zająć, odezwał się Cardones, nie odwracając zresztą od konsoli.

— Mam ostatnie dwanaście rakiet w magazynie wyrzutni numer dwa, ma’am. I żadna nie ma laserowej głowicy.

— Co z magazynem wyrzutni numer jeden?

— Dwadzieścia trzy rakiety, w tym jedenaście laserowych, ale rura przesyłowa jest uszkodzona, ma’am.

— Więc strzelaj wodorówkami — poleciła i przełączyła się na częstotliwość drużyn awaryjnych. — Kapitan do bosmana. Gdzie jesteś, Mac Bride?

— Właśnie skończyliśmy łatać kadłub przy wrędze czterdziestej, ma’am — zameldowała natychmiast zapytana.

— W takim razie proszę zabrać grupę i iść na dziób. Musicie przetransportować rakiety z głowicami laserowymi z magazynu amunicyjnego wyrzutni numer jeden do magazynu numer dwa.