Выбрать главу

— Przygotować lancę grawitacyjną — poleciła spokojnie, starając się nie okazać zdenerwowania, bo wiele zależało od zachowania Siriusa; mógł na przykład zastopować i nie użyć laserów, lecz wykończyć ją z bezpiecznej odległości…

Zmusiła się do spokojnego siedzenia i obserwowania zmniejszającej się odległości dzielącej obie jednostki.

* * *

— Jamal, daj pełną salwę burtową z czterystu tysięcy — polecił cicho Coglin. — Zobaczymy, co z niego zostanie.

* * *

— Czterysta tysięcy…

Nim Cardones skończył, Honor przekręciła okręt na burtę.

* * *

— Kurwa! — Coglin rąbnął pięścią w poręcz fotela, widząc nagły przekręt krążownika o dziewięćdziesiąt stopni.

Czy ta cholerna baba nie zdawała sobie sprawy, że to już koniec? Mogła tylko przeciągnąć trochę agonię. A manewr wykonała idealnie — zupełnie jakby czytała w jego myślach. Prawdę mówiąc, spodziewał się tego, co nie znaczyło, że mu się podobało, gdy jego przypuszczenia się sprawdziły.

* * *

Sirius odpalił salwę, której nie powstydziłby się krążownik liniowy, a Honor zareagowała o ułamek sekundy za późno — ekran denny przechwycił wszystkie rakiety, ale dwa promienie laserowe przeszły nad nim. Osłony burtowe ugięły się, próbując je zneutralizować, co nie do końca się powiodło, i krążownikiem targnęły trafienia sięgające głęboko do wnętrza kadłuba. Ostatnia ocalała wyrzutnia rakiet przestała istnieć, podobnie jak dwie wyrzutnie torped energetycznych.

Ale Fearless przetrwał… podobnie jak lanca grawitacyjna.

* * *

— Dobra, koniec pierdolenia! Minimalna odległość, Jamal. — warknął Coglin.

— Aye, aye, sir.

* * *

Honor obserwowała chronometr. Jej umysł pracował jasno; nie brała pod uwagę porażki. Ocalałe sensory nie były w stanie śledzić Siriusa poprzez ekran, a obecny kurs krążownika dawał rajderowi cztery możliwości: cofnąć się i przerwać walkę, położyć się na burtę nad krążownikiem i wystrzelić salwę burtową, gdy będzie mijał jego burtę, albo też przelecieć przed rufą lub przed dziobem HMS Fearless i zrobić to samo. Założyła (a był to zakład o wysoką stawkę — życie jej, reszty załogi i okrętu), że Coglin przeleci przed dziobem. Był to najklasyczniejszy z manewrów, nazywany „postawieniem kreski nad T”, i stanowił marzenie każdego kapitana. Na dodatek Coglin wiedział, że dziobowe uzbrojenie krążownika zostało zniszczone.

Skoro miał zamiar wykonać taki właśnie manewr, powinien przyjąć idealną do jego przeprowadzenia pozycję… właśnie… teraz!

Gwałtownym ruchem steru położyła okręt w ostry skręt na lewą burtę, wracając jednocześnie do pionu, aż znalazł się prawą, tak starannie dotąd chronioną burtą zwróconą wprost ku Siriusowi. Wszystko trwało ułamki sekund.

* * *

Komandor porucznik Jamal zamrugał gwałtownie i zawahał się. Wahanie trwało moment — nie było logicznego powodu, by Fearless odsłaniał burtę i robił zwrot; przez ten właśnie moment nie mógł uwierzyć w to, co widzi.

A w tym właśnie momencie Rafael Cardones wycelował i odpalił lancę grawitacyjną.

Sirius prawie stanął w miejscu. Coglina szarpnięcie niemalże wyrwało z fotela — wytrzeszczonymi oczyma, w których malowało się niedowierzanie, patrzył, jak osłona burtowa jego okrętu przestaje istnieć przy wtórze huku eksplodujących z przeładowania generatorów i cztery ocalałe wyrzutnie torped energetycznych HMS Fearless rozpoczynają ostrzał ogniem ciągłym, zasypując jego burtę lawiną plazmy.

A zaraz później uzbrojony frachtowiec, czyli statek-pułapka zwany popularnie rajderem, Sirius przestał istnieć w olbrzymim wybuchu, który pochłonął wszystkie szczątki.

ROZDZIAŁ XXXII

Kapitan Honor Harrington, Royal Manticoran Navy, ponownie stała w korytarzu obserwacyjnym HMSS Hephaestus. Dłonie miała złączone za plecami, a na ramieniu dumnie i prosto siedzącego Nimitza, który jedną z chwytnych łap trzymał na jej berecie — zwykłym czarnym berecie stanowiącym zgodnie z regulaminem część służbowego munduru oficerskiego. Jego zielone ślepia odzwierciedlały jej mroczne uczucia, gdy przez gruby pancerny plastik oglądała swój były okręt.

HMS Fearless cumował za oknem i wyraźnie widać było jego podziurawiony i pogięty kadłub. Przypominał zabawkę zdepniętą przez nieuważne dziecko. Ogromna dziura, w której zginęła Dominica Santos, rozciągała się wzdłuż burty niczym smoliście czarna jama pełna stopionych grodzi i powyginanych wręg; reszta uszkodzeń wydawała się przy niej drobna i nieistotna, a każda przestrzelina kryła śmierć i prawdę o zniszczeniach. Honor czuła łzy pod powiekami, przypominając sobie kolejny raz tych, którzy zginęli pod jej rozkazami; ledwie zdołała nad sobą zapanować.

Gdy skończyła energicznie mrugać, odetchnęła głęboko, wyprostowała się i wróciła myślą do tego otępiającego momentu, gdy wraz z tymi, którzy przeżyli, zrozumiała, że przetrwali potężną eksplozję, w której zniknął Sirius, a która przypominała supernową. Sądząc po uzbrojeniu i osiągach, statek-pułapka musiał mieć załogę liczącą co najmniej tysiąc pięćset osób — nie przeżył nikt. Nawet teraz, po paru miesiącach, dokładnie pamiętała odrazę na widok swego dzieła… a także niewiarygodną radość i tryumf. Tryumf, który miał wysoką cenę — pamięć o niej nadal była żywa i nadal bolesna. Stu siedmiu zabitych — ponad jedna trzecia obecnych na pokładzie w chwili rozpoczęcia pościgu. Pięćdziesięciu ośmiu rannych, z których większość dopiero po wielomiesięcznej kuracji w szpitalach będzie mogła wrócić do służby. Łączne straty w zabitych i rannych wyniosły pięćdziesiąt dziewięć procent całej załogi, wliczając w to oddelegowanych do innych zadań. Zginęła Dominica Santos i dwaj z trzech jej zastępców — inżynierów z patentami oficerskimi.

Do wykonania wszelkich napraw Honor miała stu dwudziestu zdolnych do akcji ludzi, w tym część lekko rannych. A Fearless był wrakiem i to wrakiem w stanie chaosu. Rufowy pierścień napędowy przestał działać dosłownie w sekundy po zniszczeniu Siriusa i przez czterdzieści pięć minut nie funkcjonował. W tym czasie okręt zbliżył się do granicy nadprzestrzeni o dziewięćdziesiąt cztery miliony kilometrów, a na pozbawiony powietrza mostek spłynęła lawina meldunków o zniszczeniach, ofiarach i uszkodzeniach.

Przez pewien czas była przekonana, że jej okręt podzieli los Siriusa — większość systemów podtrzymania życia nie działała, trzy czwarte komputerów pokładowych nie nadawało się do użytku, lanca grawitacyjna wywołała spięcie w trzech węzłach beta, kompensator bezwładnościowy odmówił posłuszeństwa, a siedemdziesiąt procent załóg maszynowni i drużyn awaryjnych było zabitych lub rannych. Wielu ludzi zostało uwięzionych w rozhermetyzowanych pomieszczeniach na całym okręcie. Jej kwatera została trafiona i pozbawiona powietrza na ponad sześć godzin. Nimitza uratował moduł, choć niewiele brakowało — znajdująca się nad nim plakietka z lotnią wygięła się od gorąca, a jeden narożnik w ogóle zniknął, tak blisko przeszła wiązka laserowa. Odruchowo sięgnęła, by pogłaskać treecata i upewnić się, że przeżył.

Alistair McKeon i Ilona Rierson (jedyny oficer z załogi maszynowej, która przeżyła) pracowali jak szaleni, podobnie jak mat Harkness i jego drużyna — w chwili zniszczenia wyrzutni numer dwa znajdowali się w magazynie amunicyjnym wyrzutni numer jeden i przeżyli. Harkness nie potrzebował rozkazów, by zacząć torować sobie drogę ku śródokręciu, gdzie spotkał McKeona i Rierson, i wspólnie naprawili prowizorycznie kompensator i dwa węzły rufowego pierścienia, co pozwoliło krążownikowi na zwalnianie z przyspieszeniem ponad dwa koma pięć kilometra na sekundę kwadrat.