Niewielkie, metalowe pudełko zawierało mnóstwo skomplikowanych obwodów i podzespołów. Tłumacz realizował swoje funkcje za pomocą projektora holograficznego, który wyświetlał w powietrzu trójwymiarowy obraz. Pierwszy, jaki się pojawił, przedstawiał nachyloną, białą powierzchnię z widniejącymi na niej instrukcjami. Brion przeczytał je i za pomocą odpowiednich przycisków zakodował w urządzeniu te, które go interesowały. — Instrukcje zniknęły i na ich miejscu ukazał się obraz nauczyciela. Był to starszy mężczyzna ubrany w prosty, szary strój, siedzący ze skrzyżowanymi nogami przed stojącym na ziemi pudełkiem bez wieka. Brion przełączał przyciski, aż przetworzył jego ubranie na szatę okrywającą go od pasa do ud i wydłużył mu włosy. Mimo iż jeniec był o wiele brudniejszy, jego nauczyciel niewiele różnił się od niego.
Brion spojrzał na nieruchomy, trójwymiarowy wizerunek i z uznaniem pokiwał głową. Był niezły. Dotknięcie ostatniego przycisku sprawiło, że obraz zniknął, cofając się w przestrzeni. Gdy tylko programowanie dobiegło końca, Briona ponownie ogarnął niepokój. Drążył go, mimo iż Lea krążyła już bezpiecznie po orbicie. Jedyną rzeczą, która naprawdę mogła go w tej chwili niepokoić, byli pozostali członkowie plemienia jeńca. Na razie nie widział jednak żadnych oznak ich zbliżania się ani nie czuł ich obecności. Sekundy mijały powoli.
Do powrotu lądownika nie zaobserwował nic podejrzanego. Zerwał się na nogi i pomachał ręką.
— Rzucaj mi sprzęt po jednej sztuce — zawołał do Lei, kiedy otworzyła się śluza powietrzna. — A potem zejdź jak najszybciej!
Było to niebezpieczne, ale jednocześnie był to najszybszy sposób otrzymania sprzętu luzem. Chwytał jeden po drugim ciężkie pojemniki i ustawiał je obok siebie. Kiedy Lea schodziła po drabinie, przeniósł je kolejno do krateru. Po usunięciu wszystkiego wysłali lądownik z powrotem na orbitę. Gdy zniknął, a na niebie nie było widać oznak odwetu, mogli odpocząć. Lea pogroziła pięścią w kierunku odległych wzgórz.
— Hej, wy tam, możecie teraz wrócić tutaj i spróbować sprawić nam kłopoty. Ale tym razem spotka was niemiła niespodzianka! Przyjemność będzie po mojej stronie. Żaden z was, śmierdziele, nie jest wart palca z ręki Briona!
— Doceniam twoją troskliwość — powiedział Brion, nakładając bandaż na antyseptyczną piankę, którą spryskał kikut po odciętym palcu. Spojrzał na więźnia. Widzę, że nasz gość znowu się budzi.
— Przygotuję nam coś do jedzenia, a ty włącz to urządzenie. Zobaczymy, czy da się nawiązać z nim jakąś rozmowę.
Technika edukacji była niezwykle powolna, ale nadzwyczaj precyzyjna. Warunkiem jej powodzenia była stała aktywność ucznia. Z początku okazała się mało skuteczna, ponieważ jeniec był całkowicie bierny. Nie dlatego, że był temu przeciwny, ale dlatego, że był śmiertelnie przerażony.
Zanim starzec odzyskał przytomność, Brion wyczuł to poprzez zmianę rytmu jego fal mózgowych. Najpierw był niepokój i uczucie bólu aż do chwili otwarcia oczu. Potem pojawił się paniczny strach. Taki sam, jaki opanował Vjera, kiedy po raz pierwszy zobaczył Briona. Ten był jednak gorszy, ponieważ nie słabł ani na chwilę. Kiedy jeniec spojrzał na Briona, próbował uciec, kwiląc z przerażenia. Brion złapał go za nogę w kostce i w tym samym momencie strach starca wzrósł jeszcze bardziej. Zaczął lamentować i drżeć konwulsyjnie. Przewrócił oczy, tak że było widać tylko białka i zemdlał. Brion poszedł po apteczkę.
— Zjesz coś? — zapytała Lea, kiedy wszedł do krateru.
— Za chwilę. Ten tam niespecjalnie pali się do współpracy i muszę mu zrobić zastrzyk ze skopolaminy, tak jak przewiduje instrukcja.
Delikatny zastrzyk z podskórnej strzykawki ciśnieniowej przywrócił jeńcowi świadomość. Brion schował szybko strzykawkę, aby starzec nie zdążył jej zobaczyć. Tym razem odrętwienie przemogło strach. Poruszył się niezdarnie, łypiąc podejrzliwie na Briona z lękiem w oczach. Brion nie reagował. Usiadł na ziemi i czekał. Patrzył jak jeniec spogląda na holograficzną postać i w pewnym momencie poczuł pierwszy impuls zainteresowania z jego strony. Obserwowana postać jawiła mu się jako jego rówieśnik. Jako człowiek, którego cechuje niezwykłe opanowanie, gdyż siedział całkowicie nieruchomo i jedynie ledwie widocznie oddychał. Bez tej komputerowej symulacji życia ów wizerunek wyglądałby jak posąg. Kiedy ciekawość starca wzrosła jeszcze bardziej, Brion wypowiedział łagodnie słowo uruchamiające program. — Zacznij.
Jeniec spojrzał na Briona z nagłym strachem, a potem z powrotem na holograficzną postać, która po raz pierwszy się poruszyła. Nauczyciel pokłonił się i uśmiechnął, a następnie sięgnął do stojącego przed nim otwartego pudełka. Wyjął z niego coś, co wyglądało jak zwykły odłamek skały.
— Skała — powiedział. — Skała… skała.
Za każdym razem, kiedy wypowiadał to słowo, kłaniał się i uśmiechał. Następnie wyciągnął ją przed siebie i zadał pytanie. Jeniec gapił się jedynie, mając w głowie kompletny zamęt.
Z nieskończoną, mechaniczną cierpliwością nauczyciel powtórzył demonstrację i zadał to samo pytanie. Starzec znowu nie zareagował. Podczas trzeciej powtórki nauczyciel nie uśmiechał się już, a kiedy starzec i tym razem nie odpowiedział na jego pytanie, skrzywił twarz, szczerząc zęby i zmarszczył brwi, aby okazać gniew, stan emocjonalny istniejący w usankcjonowany sposób, jak stwierdzili antropolodzy, w każdej kulturze. W odpowiedzi starzec cofnął się, jęcząc ze strachu. Podczas następnej powtórki, kiedy nauczyciel rzucił skałą w jego kierunku, wyjąkał „Prtr”. Nauczyciel uśmiechnął się i ukłonił się, po czym wykonał kilka przyjaznych gestów. Proces nauczania zaczął się.
Brion zszedł z linii wzroku starca, żeby swoim widokiem nie zakłócać jego uwagi. Patrzył, jak nauczyciel przelewa wodę z jednego pojemnika do drugiego, nie roniąc ani kropli.
— Działa? — zapytała Lea.
— Zawsze. To samouczący się program. Jak tylko uczeń zapamięta jakieś słowo, program powtarza je w celu ich utrwalenia. Wraz ze wzrostem zasobu słów ucznia przyśpiesza proces uczenia. Już wkrótce będziemy mogli zadawać mu pytania. Z początku proste, ale potem coraz bardziej abstrakcyjne. Kiedy stary się zmęczy, urządzenie zrobi przerwę na odpoczynek. Następnie będzie mogło nauczyć nas wszystkiego, czego samo się nauczyło.
— Ćwicząc nas i poprawiając nasz akcent, gramatykę i inne rzeczy, tak?
— Zgadza się. No, gdzie jest to jedzenie, o którym mówiłaś? Nie muszę na niego patrzeć, aby go upilnować. Po jego emocjach będę w stanie powiedzieć, czy coś zamierza.
Było późne popołudnie, kiedy starzec zaczął się kiwać ze zmęczenia. Podaną mu przez Briona wodę w drewnianej czarce wypił, głośno siorbiąc.
— Jak się nazywa? — zwrócił się Brion do HPJ.
— Uczeń nazywa się Ravn. Ravn. Powtarzam, Ravn… — Wystarczy. — Brion obrócił się i uśmiechnął się szeroko. — Ravn, witamy w ludzkiej rodzinie!
10. Poskromienie
— Rana goi się zupełnie dobrze — oceniła Lea, przyglądając się kikutowi po obciętym palcu. Następnie pokryła go antyseptycznym kremem.
— Arbt klrm — powiedział Brion.
— Jeśli chcesz powiedzieć to boli, musisz się lepiej nauczyć połykać końcowe głoski, bo inaczej ci śmierdzący tubylcy nigdy cię nie zrozumieją.
— Wstrętny język!
— Widzę, że odzywa się w tobie twój językowy izolacjonizm. Mówiąc ogólnie, żaden język nie może być wstrętny… Brion przerwał jej, unosząc palec i powiedział spokojnie: