Po chwili odezwał się znowu. Szeptem, który był tak cichy, że ledwie był słyszalny na tle odgłosu kroków.
— Domyślacie się chyba, że nie wszyscy jesteśmy tacy jak Hegedus. Jest generałem. Nie powiedział wam tego. W naszej armii jest ponad sześć tysięcy generałów. Dostają o wiele więcej forsy nii sierżanci. Nie obracajcie się, bo będzie po nas! Tamto pomieszczenie jest na podsłuchu. Słyszałem wszystko, co w nim mówili. Na tym korytarzu nie ma podsłuchu. Zostało nam niewiele czasu. Ludzie tacy jak ja mają do wyboru tylko wojsko lub fabrykę. Nigdy nie widzimy mięsa. Ten stek, który jedliście był z generalskiego przydziału. Zeszliśmy na dno. Może wy będziecie mogli nam pomóc. Opowiedzcie wszystkim o nas. Powiedzcie im, że potrzebujemy pomocy. Bardzo.
Na końcu korytarza znajdowały się duże drzwi strzeżone przez dwóch żołnierzy. Otworzyły się, gdy się do nich zbliżali.
— Jesteśmy — powiedział szepcący głos. — Brionie Brandd, zanim przejdziemy przez drzwi, obróć się i powiedz coś. Wówczas popchnę cię. Połóż rękę na piersi… teraz!
Brion zrobił krok do przodu, potem jeszcze jeden. Czyżby ten człowiek coś planował? Czy też była to jakaś sadystyczna pułapka zastawiona przez Hegedusa? Byli już krok od drzwi. To mógł być plan mający na celu ich zabicie…
— Zrób to, co mówi — syknęła Lea. — Albo cię nie znam!
— Nie możecie nas tak odesłać — powiedział Brion obracając się na pięcie.
— Stulić pysk! — krzyknął gniewnie sierżant, uderzając ręką Briona w pierś tak mocno, że aż Brion upadł. — Podnieść go! Wciągnąć do środka! Tę kobietę także!
Niezdarne dłonie chwyciły ich i wciągnęły przez próg do dużego pomieszczenia, a następnie cisnęły na chropowatą metalową podłogę. Żołnierze cofnęli się z wycelowanymi w nich karabinami.
— Nałóżcie je — rozkazał sierżant, kiedy podeszli technicy z dwoma masywnymi, czarnymi kombinezonami. Ubierano ich w milczeniu. Na koniec kombinezony zamknięto i opuszczono płyty czołowe hełmów. Kiedy już było po wszystkim, zostawiono ich samych na metalowej podłodze. Brion podniósł rękę na pożegnanie i w tej samej chwili otoczyło ich pole translokatora…
Stali na powierzchni skały w ciepłych promieniach słonecznych. Brion obrócił się, usłyszawszy odgłos eksplozji — to boja Delta zamieniła się w kupkę dymiącego dymu. Ściągnął z siebie kombinezon, po czym pomógł w tym samym Lei.
— Co się stało? — zapytała, kiedy tylko uwolniła głowę z hełmu.
— Dał mi to — powiedział Brion otwierając dłoń; w której trzymał zwinięty kawałek papieru. Rozwinął go powoli i uśmiechnął się, widząc rząd cyfr pisanych w pośpiechu.
— Czy to to, co mam na myśli? — zapytała Lea. — Tak. Współrzędne galaktyczne. Położenie w odniesieniu do centrum nawigacyjnego. Gwiazda, słońce…
— Z planetą Arao krążącą wokół niego! Ludzie z Fundacji mogą mieć niezłą zabawę, projektując dla jej mieszkańców strukturę społeczną, która będzie dla nich trochę bardziej odpowiednia od obecnej.
— Cokolwiek to będzie, będzie to lepsze od tego, co jest. Zgłoszę się na ochotnika na tę akcję. Tej jednej podejmę się z przyjemnością!
— Mów podejmiemy się. Mogą minąć całe łata, zanim dobiegnie końca, lecz bez względu na to obiecuję zachować cierpliwość. Ponieważ po całym tym czekaniu będę mogła zobaczyć minę Hegedusa, kiedy wejdziemy do jego pokoju…
Słońce wisiało nad doliną odbijając promienie od małego pojazdu stojącego nie opodal. Kiedy podeszli do niego, włączył się silnik, który cicho pomrukiwał, czekając, aż wejdą do środka.
— Ostatnia maszyna — powiedział Brion. Kiedy zamknął drzwi pojazd ruszył.
Na siedzeniu obok leżało pudło z całym ich sprzętem. Lea wyjęła z niego przekaźnik radiowy i podała Brionowi. — Ściągnij lądownik. Przekaż mu bezzwłocznie instrukcje, niech czeka na nas, kiedy wyjedziemy stąd. Mam dosyć tej planety… tak jak tamtej!
Kiedy wyjechali z kanionu na trawiastą równinę, ujrzeli stojącą w oddali srebrzystą igłę lądownika. Automatyczny pojazd zatrzymał się, po czym jego silnik zgasł.
Po wielu wiekach niszczenia wojna dobiegła końca.