— Zazwyczaj odpoczywam — odparł Brion. — Przygotowuję się psychicznie na to, co mnie czeka.
— No to idź i odpocznij. Przed złożeniem zamówienia dam ci ostateczną listę do akceptacji.
— Nie musisz tego robić. Zostawiam ten kłopot tobie i ekspertom. Po prostu przypilnuj, żeby wszystko było w komplecie. Będę wprawdzie potrzebował trochę specjalnego sprzętu, ale tym zajmę się sam. Teraz potrzebuję jedynie szczegółowej kopii raportu zwiadu planetarnego. I miejsca, w którym mógłbym zapoznać się z nim w spokoju.
— Macie przydzielone kajuty — powiedział do niego Klart. — W terminalu znajdziesz potrzebne informacje.
— Świetnie. Jak szybko otrzymamy sprzęt?
— Za dwie, maksimum trzy godziny.
— My potrzebujemy dziesięciu godzin. Chcę się najpierw przespać — ponownie spojrzał na odległą Planetę. Gdy tylko odpoczniemy i zostaniemy wyposażeni, będę chciał wsiąść do naszego lądownika i zejść na niższą orbitę, aby przyjrzeć się powierzchni planety z mniejszej odległości. Chciałbym wiedzieć dokładnie, jakiego rodzaju zwierzęta widział Hartig.
Brion spał głębokim snem, lecz gdy Lea otworzyła drzwi, natychmiast się obudził. Zawahała się i zamrugała nieprzywykłymi do ciemności oczami.
— Wejdź — zawołał do niej. — Zaraz zapalę światło.
— Zawsze śpisz w ubraniu? — zapytała. — I w butach?
— To nazywa się wchodzeniem w rolę. — Wziął dużą szklankę wody z podajnika i wypił. — Będę żył w tym ubraniu przez kilka dni. Moje ciało i mój refleks będą moją główną bronią. Zabiorę ze sobą także nóż. Przemyślałem to dokładnie i uważam, że jego wartość w obronie jest warta ryzyka, jakie się z tym wiąże.
— Jaki nóż… i jakie ryzyko? Nie rozumiem.
— Nóż wykonany z minerału. Będzie jedynym wyjątkiem, jedyną rzeczą częściowo nienaturalnego pochodzenia. To ubranie jest wykonane z naturalnych włókien, a guziki z kości. Buty zrobione są ze zwierzęcej skóry i sklejone. Nie mam na sobie nic z metalu ani ze sztucznych włókien.
— Nawet plomb w zębach? — zapytała, uśmiechając się.
— Nawet. — Brion był niezwykle poważny. — Wszystkie metalowe wypełnienia zostały usunięte i zastąpione ceramicznymi. Im bardziej będę przypominał zwykłe zwierzę, tym bardziej będę bezpieczny. Z tego właśnie powodu ten nóż jest świadomym ryzykiem, jakie podejmuję. — Obrócił się, aby mogła zobaczyć skórzaną pochwę zawieszoną z boku na pasie. Wyjął z niej długi, przezroczysty przedmiot i dał jej do obejrzenia.
— Wygląda jak szkło. Czy to właśnie to? Zaprzeczył ruchem głowy.
— Nie, to plastal. Specjalna postać krzemu, która przypomina pod pewnymi względami szkło, lecz jest od niego stukrotnie wytrzymalsza, ponieważ jej cząsteczki zostały tak uporządkowane, aby powstał jeden duży kryształ. Jest praktycznie niełamliwy, a jego ostrze nigdy się nie tępi. Ponieważ jest to krzem, powinien być traktowany jako piasek przez każdy detektor. Dlatego właśnie decyduję się na ryzyko zabrania go ze sobą.
Lea patrzyła w milczeniu, jak Brion chowa ostrożnie swój nóż, wygina palce w łuk i przeciąga się jak kot. Widziała mięśnie poruszające się pod ubraniem — była świadoma drzemiącej w nim siły, która była czymś więcej niż tylko siłą fizyczną.
— Czuję, że może ci się udać — powiedziała. Wątpię, aby ktokolwiek inny mógł tego dokonać, przynajmniej nie w tej Galaktyce. Oczywiście nadal uważam, że jest to szalone przedsięwzięcie, ale zgadzam się, że daje ono największe szanse ustalenia, co dzieje się tam w dole.
Jego ruchy były niezwykle szybkie. Ciągle jeszcze nie mogła się do tego przyzwyczaić. Objął ją, zanim zauważyła, że się poruszył. Siła jego ramion wywoływała wrażenie, że pod warstwą ciała znajduje się stal. Pocałował ją szybko i cofnął się.
— Dziękuję. Z twoim zrozumieniem i wiarą jestem teraz lepiej przygotowany do Wypełnienia tego zadania. Do roboty zatem:
Ich odlotowi nie towarzyszyła żadna ceremonia. Podczas gdy Lea sprawdzała wykaz ładunku, Brion rozmawiał z pierwszym oficerem nawigacyjnym, który następnie obliczył dla nich i, wprowadził do komputera pokładowego lądownika parametry kilku orbit. Kiedy wszystkie przygotowania dobiegły końca i wszystko jeszcze raz sprawdzono, zamknęli luk. Po otrzymaniu od nich sygnału gotowości, komputer uruchomił program, który odłączył ich od statku — matki i zapoczątkował swobodne spadanie. Dysze manewrowe obróciły lądownik. Następnie włączyły się główne silniki, które miały dostarczyć ich na planowaną orbitę. Selm — II rosła z każdą chwilą na ekranie.
— Jesteś przestraszona — powiedział Brion, przykrywając swoją mocną ręką jej drobną, zimną dłoń.
— Nie trzeba zdolności empatycznych, aby to stwierdzić — powiedziała drżącym głosem przysuwając się do niego. — To zadanie może wygląda prosto na papierze, ale im bliżej jesteśmy tej planety bez powrotu, tym bardziej staję się niespokojna. Dwóch świetnych facetów, fachowców od nawiązywania kontaktów, zostało tam zabitych. To samo może równie dobrze przytrafić się nam. .
— Nie sądzę. Jesteśmy znacznie lepiej od nich przygotowani. I to właśnie dzięki ich poświęceniu, które dostarczyło nam informacji niezbędnych do przetrwania. Ale teraz nie pora na te rozważania. Musisz się odprężyć i oszczędzać siły na później, kiedy będą potrzebne. Teraz trzeba zejść na odpowiednio niską orbitę i obejrzeć szczegółowo powierzchnię, potem poszukamy miejsca do lądowania. Do tego czasu nic nam nie grozi.
Nagle włączył się komputer zadając kłam jego słowom.
— Obserwuję jakiś pojazd atmosferyczny. Trajektoria jego lotu przebiega pod nami. Pokazać na ekranie?
— Tak.
Na ekranie ukazała się maleńka kropeczka, która poruszała się powoli z lewej strony na prawą.
— Powiększ obraz.
Ruchoma kropka zaczęła rosnąć, przybierając postać metalicznej strzały z odchylonymi do tyłu skrzydłami.
— Z jaką leci prędkością? — zapytał Brion. W odpowiedzi na ekranie ukazały się dane, które głośno odczytał — 2,6 Macha. To samolot naddźwiękowy, produkt wysoko rozwiniętej technologicznie kultury. Przy tej prędkości ma. ograniczony zapas paliwa. Jeśli uda nam się śledzić jego lot do końca, będziemy mogli zobaczyć, gdzie wyląduje…
— I przy okazji zyskać szansę odkrycia, co się dzieje na tej planecie — dokończyła za niego Lea.
— Tak jest.
Obserwowany samolot przechylił się na jeden bok i gwałtownie zanurkował. W tej samej chwili odezwał się komputer.
— Widoczny na ekranie samolot wysyła cyfrowy sygnał radiowy. Nagrywam go.
Obraz samolotu na ekranie zniknął nagle w płomieniach wybuchu.
— Co wywołało tę eksplozję? — zapytał Brion.
— Rakieta ziemia — powietrze. Namierzyłem ją tuż przed eksplozją.
Brion pokiwał ponuro głową.
— Samolot musiał wykryć ją takie i dlatego właśnie próbował wykonać ten manewr.
— A ten przekaz radiowy… czy jest możliwe, że wysłała go jego załoga?
— Oczywiście! Jeśli to był samolot zwiadowczy, to był tam zapewne w jakimś celu. Kiedy odpalono do niego rakietę, próbował wykonać unik przekazując jednocześnie informacje do swojej bazy. I jeśli się nie mylę… właśnie nadchodzi odpowiedź. — Brion wskazał na niewielki obiekt, który ukazał się nagle na ekranie. Rakieta balistyczna. Najprawdopodobniej jest skierowana na tę wyrzutnię rakiet. Ta wojna wciąż tam trwa. Tak więc znamy już dwa miejsca, których lepiej unikać.