Выбрать главу

— Na pewno nie! — krzyknęła Lea. — Kobieca wytrzymałość jest dobrze znana, a ja jestem w lepszej formie niż przeciętna kobieta. To zresztą nie ma nic do rzeczy. Wynajęto mnie do pracy na uniwersytecie na planecie Mollera i taki podpisałam kontrakt. Nagle ten drań agent mówi mi, że kontrakt został zmieniony. Przeczytaj podpunkt sto osiemdziesiąt dziewięć „c” czy temu podobne bzdury, i zostaję przeniesiona. Wpycha mnie w ten duszny pęcherz i bez słowa pożegnania wyrzucają mnie za burtę. Jeżeli to nie jest pogwałcenie swobód osobistych…

— Wprowadź nowy kurs, Brion — przerwał jej Ihjel. Znajdź najbliższe zamieszkane miejsce i skieruj tam statek. Musimy zostawić tę kobietę i znaleźć do tej pracy mężczyznę. Udajemy się na planetę, która pod kątem zainteresowań egzobiologa nie ma sobie równych, ale potrzebny nam mężczyzna, który umie wypełniać rozkazy i nie zemdleje, kiedy zrobi się gorąco.

Brion zgłupiał. Nie miał pojęcia, jak się do tego zabrać, ponieważ całą nawigacją zajmował się Ihjel.

— Och nie, nie zrobicie tego — powiedziała Lea. — Nie pozbędziecie się mnie tak łatwo. Zajęłam pierwsze miejsce na moim roku, a większość pozostałych studentów była płci męskiej. Ten wszechświat należy do mężczyzn tylko dlatego, że oni tak twierdzą. Jak się nazywa ta rajska planeta, na którą lecimy?

— Dis. Udzielę ci dalszych informacji, jak tylko naprowadzę statek na kurs.

Odwrócił się do konsoli, a Lea ściągnęła z siebie skafander i poszła do łazienki przyczesać włosy, Brion zamknął usta, i uświadamiając sobie, że od dłuższej chwili miał je otwarte.

— Czy to właśnie nazywasz psychologią stosowaną? — zapytał.

— Niezupełnie. I tak miała zamiar zrobić, co do niej należy, skoro podpisała kontrakt, nawet jeżeli nie czytała tego, co było w nim napisane drobnym drukiem, ale najpierw chciała dać wyraz im uczuciom. Ja tylko przyspieszyłem sprawę, odwołując się do niechęci do męskiej dominacji. Większość kobiet, które odniosły sukces w tradycyjnie męskich dziedzinach, wykazuje taką odruchową niechęć; zbyt często padały jej ofiarami.

Umieścił taśmę z danymi kursu w odpowiednim urządzeniu i zmarszczył brwi.

Jednak w tym, co powiedziała, tkwi ziarno prawdy. Chciałem młodego, sprawnego i wysoko wykwalifikowanego biologa. Nie spodziewałem się, że przyślą mi kobietę, a teraz jest ta późno, żeby ją odesłać z powrotem. Dis to nie miejsce dla kobiet.

— Dlaczego? — zapytał Brion w chwili, gdy Lea pojawiła się w przejściu.

— Wejdź do środka, pokażę wam obojgu — powiedział Ihjel.

5

— Dis — zaczął Ihjel przeglądając grubą teczkę — trzecia planeta słońca Epsilon Eridani. Czwartą planetą jest Nyjord. Zapamiętajcie to, bo ta informacja jest bardzo ważna. Trzeba mieć naprawdę istotne powody, żeby odwiedzić Dis. Zbyt gorąca, zbyt sucha: temperatura w strefie umiarkowanej rzadko opada poniżej stu stopni Fahrenheita. Na tej planecie nie ma nic prócz rozpalonych skał i rozprażonych piasków. Większość wód znajduje się pod ziemią i na ogół jest niedostępna. Wody powierzchniowe występują wyłącznie w postaci grząskich, nasyconych chemikaliami bagien, i bez gruntownego oczyszczenia nie są zdatne do picia. Wszystkie fakty i liczby macie tu, w tej teczce, i możecie przestudiować je później. Teraz chcę, żebyście oswoili się z myślą, że ta planeta należy do najpaskudniejszych i najbardziej niegościnnych. Tak samo jak jej mieszkańcy. Oto holo Disańczyka.

Lea sapnęła, gdy na ekranie pojawił się trójwymiarowy wizerunek. Nie zdziwił jej wygląd mężczyzny. Jako biolog specjalizujący się w obcych formach życia widziała dziwniejsze widoki. Jej reakcję spowodowała poza tego człowieka i wyraz jego twarzy — sprężony do skoku, z ustami ściągniętymi w okrutnym grymasie, ukazującym wszystkie zęby.

— Wygląda, jakby chciał zabić fotografa — powiedziała.

— I prawie to zrobił, w chwilę po wykonaniu zdjęcia. Jak wszyscy Disańczycy żywi nieprawdopodobną nienawiść i pogardę dla wszystkich przybyszów z innych planet. Trzeba jednak przyznać, że nie bez powodu. Jego planeta została zasiedlona zupełnie przypadkowo w czasie Upadku. Nie znam szczegółów, ale ogólny obraz jest dość klarowny, ponieważ ich historia stanowi podłoże wszystkich mitów i kultów animistycznych na Dis. Najwidoczniej niegdyś eksploatowano tam na wielką skalę surowce mineralne. Ten świat jest w nie dość zasobny i są łatwe do wydobycia. Jednak wodę można uzyskać tylko w wyniku kosztownego oczyszczania, i podejrzewam, że większość żywności sprowadzano spoza planety, co było dobre, dopóki o osadnikach nie zapomniano, jak stało się z wieloma planetami po Upadku. Wszystkie banki informacji zostały zniszczone w trakcie walk, a transportowce rud wcielono do kosmicznej floty. Dis została pozostawiona na pastwę losu. To, co się stało z jej mieszkańcami, stanowi przykład zdolności adaptacyjnych gatunku homo sapiens. Jednostki umierały, zazwyczaj w okropnych cierpieniach, ale gatunek przetrwał, bardzo zmieniony, ale wciąż humanoidalny. Kiedy skończyła się woda i żywność, a urządzenia oczyszczające popsuły się, musieli się przystosować do warunków środowiska, aby przeżyć. Nie mogli skorzystać z pomocy maszyn, ale zanim zepsuła się ostatnia instalacja uzdatniania wody, wystarczająca liczba Disańczyków zaadaptowała się już do warunków panujących na planecie. Ich potomkowie wciąż tam są, całkowicie zasymilowani ze środowiskiem. Temperatura ich ciała wynosi około sto trzydzieści stopni fahrenheita, a w okolicy lędźwi mają wyspecjalizowaną tkankę magazynującą wodę. To tylko drobne zmiany w porównaniu z bardziej zasadniczymi, jakim ulegli dostosowując się do tej planety. Nie znam bliższych szczegółów, ale raporty mówią w samych superlatywach o ich zdolnościach symbiotycznych. Zapewniają, że po raz pierwszy homo sapiens odgrywa aktywną, a nie bierną rolę w komensalizmie i pewnych formach symbiozy. — To wspaniałe! — wykrzyknęła Lea.

— Rzeczywiście? — Ihjel zmarszczył brwi. — Może z abstrakcyjnego, naukowego punktu widzenia. Jeżeli będziesz prowadzić notatki, może kiedyś napiszesz o tym książkę, jednak mnie 1 to nie interesuje. Jestem pewien, że wszystkie te zmiany morfologicxne i obrzydliwe stosunki społeczne zafascynują doktor Morees. Mam tylko nadzieję, że licząc grupy krwi i podziwiając swoje termometry, zdołasz znaleźć trochę czasu, by zbadać nieprzyjemną osobowość Disańczyka. Musimy dowiedzieć się, jakimi pobudkami się kierują, albo pozostanie nam stać z boku i patrzeć, jak wylecą w powietrze!

— Co takiego?! — wyksztusiła Lea. — Ktoś chce ich zniszczyć? Zniweczyć taką wspaniałą sposobność prowadzenia badań genetycznych? Dlaczego?

— Ponieważ są tak nieprawdopodobnie uparci, dlatego rzekł Ihjel. — Ci zapalczywi aborygeni zdołali zdobyć kilka prymitywnych bomb kobaltowych. Chcą wywołać awanturę i spuścić je na sąsiednią planetę, na Nyjord. Nie możemy w żaden sposób odwieść ich od tego. Żądają bezwarunkowej kapitulacji. Jest to niemożliwe z wielu powodów, a najważniejszym z nich jest ten, że Nyjordczycy chcą zatrzymać swoją planetę dla siebie. Próbowali wszelkich form kompromisowego załatwienia sytuacji, ale żaden się nie udał. Flota Nyjordu jest teraz nad Dis i ostateczny termin wydania im disańskich bomb kobaltowych już prawie upłynął. Ich statki mają na pokładach tyle bomb wodorowych, że mogą zamienić całą Dis w chmurę radioaktywnego pyłu. Nie możemy do tego dopuścić.

Brion spojrzał na przedstawiający Disańczyka hologram. Bose, zrogowaciałe stopy, jako jedyne okrycie — obszerny, wystrzępiony kawał materiału owinięty wokół pasa, na jednym ramieniu przyczepione coś, co wyglądało jak zielony pęd. Z plecionego pasa zwisało wiele dziwnych przedmiotów wykonanych z ręcznie kutego metalu, przewierconych kamieni i rzemiennych pętli. Jedynym rozpoznawalnym narzędziem był nóż o wąskim ostrzu i niezwykłym kształcie. Bezładnie powiązane ze sobą zwoje rurek, kielichowatych dzwonków i rzeźbionych kamyków nadawały całej tej kolekcji niesamowity wygląd. Być może przedmioty te miały jakieś znaczenie kultowe, jednak wskazujący na częste używanie wygląd większości z nich napełniał Briona dziwnym niepokojem. Jeśli ich używano, to na Wszechświat — do czego mogły służyć?