Выбрать главу

— Znowu to samo — obruszył się Brucco. — Jeżeli to nawet prawda, to i tak nie ma znaczenia. Byłem nawet gotów przyjąć tę twoją teorię sterowanego ataku psionicznego, ale śmiertelne w skutkach fiasko twojej akcji dowiodło, że teoria jest błędna.

— Zgadzam się — odparł Jason — iż byłem całkowicie w błędzie sądząc, że jakiś czynnik zewnętrzny kieruje atakiem na miasto przez zastosowanie prądów psionicznych. Teoria ta wydawała mi się wówczas zupełnie logiczna i wszystko na to wskazywało. Ta ekspedycja na wyspę była istotnie śmiertelnym w skutkach fiaskiem. Nie zapominaj jednak, że przypuszczony na nią atak był całkowitym przeciwieństwem tego, co chciałem uczynić. Gdybym sam zszedł do tej jaskini, z całą pewnością nie byłoby tych niepotrzebnych śmierci. Odkrylibyśmy wówczas, że owe stwory roślinne są niczym innym jak tylko wyższymi formami życia, które posiadają niezwykłą wrażliwość psi. One po prostu silnie reagowały na psioniczny atak na miasto. Sądziłem, że to one wszczęły wojnę, a było wręcz przeciwnie. Nigdy jednak nie będziemy znali całej prawdy, bowiem zostały zniszczone. Ale ich śmierć sprawiła jedno: ukazała nam, gdzie szukać prawdziwych winowajców, istot, które prowadzą, kierują i inspirują tę wojnę przeciwko miastu.

— K t o to jest? — wyrwało się z ust Kerka.

— W y  s a m i, oczywiście — odrzekł Jason. — Nie wy tutaj, ale wy wszyscy, mieszkańcy miasta. Może ta wojna wam się nie podoba, ale to właśnie wy jesteście za nią odpowiedzialni i wy ją podtrzymujecie.

Jason musiał powściągnąć uśmiech widząc ich osłupienie. Musiał również szybko udowodnić swoją tezę, zanim nawet jego sprzymierzeńcy zaczną go uważać za wariata.

— Oto, jak sprawa wygląda. Jak powiedziałem, formy życia na Pyrrusie mają zmysł telepatyczny… wszelkie formy życia. Każdy owad, każda roślina, każde zwierzę. W pewnym momencie gwałtownych dziejów tej planety okazało się, że te psioniczne odmiany są najtrwalsze. Istniały nadal, gdy inne gatunki ginęły, a w końcu jestem pewien, że same zgodnie przyczyniły się do unicestwienia ostatnich pozostałości tych gatunków. Słowo „zgodnie” odgrywa tu kluczową rolę. Bo chociaż nadal współzawodniczyły z sobą w normalnych warunkach, to jednak współdziałały przeciwko wszystkiemu, co zagrażało im jako całości. Kiedy groził im wybuch wulkanu albo powódź, uciekały przed tą groźbą w harmonii. Znacznie łagodniejszą formę tego samego modelu postępowania obserwujemy na wszystkich planetach, na których występują pożary lasów. Ale tu, ze względu na niezwykłą surowość warunków, została ona doprowadzona do skrajności. Zapewne niektóre z form życia rozwinęły nawet zdolność antycypowania wydarzeń, jak ludzie, którzy są zdolni przewidzieć trzęsienie ziemi. Będąc w porę ostrzeżone, zwierzęta uciekały. Wiem, że to prawda, ponieważ sam to widziałem na własne oczy, kiedy uciekaliśmy przed trzęsieniem ziemi.

— Zgadzam się, zgadzam się całkowicie! — krzyknął Brucco. — Ale co to ma wspólnego z nami? Wszystkie zwierzęta uciekają razem, ale co to ma wspólnego z wojną

— One nie tylko razem uciekają — powiedział Jason. — One współdziałają przeciwko każdej klęsce żywiołowej, jaka im zagraża. Jestem przekonany, że kiedyś ekolodzy będą piali z zachwytu nad tymi wszystkimi złożonymi sposobami dostosowania się, które zachodzą tutaj w czasie nadciągania zadymek, powodzi, pożarów i innych klęsk żywiołowych. Nas teraz jednak obchodzi tylko jedna reakcja. Reakcja wszystkich form życia tej planety na ludzi z miasta. Czyż nie zdajecie sobie sprawy, że one was traktują jak jeszcze jedną klęskę żywiołową? Nigdy się nie dowiemy, jak do tego doszło, chociaż istnieje o tym wzmianka w dzienniku pokładowym, który znalazłem, a który dotyczy pierwszych dni pobytu ludzi na tej planecie. Jest tam napisane, że pożar lasu przygnał jakoby nowe gatunki zwierząt ku osadnikom. Nie były to wcale nowe zwierzęta… tylko stare, lecz o odmiennym nastawieniu do osadników. Wyobrażacie sobie, jak osadnicy zachowali się podczas pożaru lasu? Oczywiście wpadli w popłoch. A jeśli znajdowali się na linii ognia, owe zwierzęta musiały ratować się ucieczką biegnąc przez ich obóz. Otóż osadnicy niewątpliwie zaczęli strzelać do umykających stworów. Czyniąc tak spowodowali klęskę żywiołową. Klęski przybierają różne kształty. Zbrojne dwunogi mogły być z łatwością włączone do tej kategorii. Zwierzęta pyrryjskie zaczęły atakować, gdy do nich strzelano, i tak zaczęła się wojna. Te, które ocalały, walczyły dalej i informowały inne, o co idzie walka. Radioaktywność planety musi powodować ogromną ilość mutacji — najkorzystniejszą zaś. mutacją ~w obliczu konieczności zachowania się przy życiu była ta, która dąży do unicestwienia człowieka. Zaryzykuję nawet przypuszczenie, że działanie sił psi prowokuje owe zmiany, ponieważ niektóre z bardziej śmiercionośnych typów są zbyt jednostronnie rozwinięte, aby podobny rozwój mógł nastąpić w sposób naturalny w ciągu tak krótkiego okresu, jakim jest trzysta lat.

Osadnicy oczywiście nie pozostali w tej walce bierni, i to sprawiło, że wojna rozgorzała na dobre. W ciągu wieków udoskonalili metody zabijania, co nic im nie dało, jak sami doskonale wiecie. Wy ludzie miejscy, ich potomkowie, jesteście spadkobiercami ich dziedzictwa nienawiści. Walczycie nadal i z wolna doznajecie klęski. Bo jakże możecie zwyciężyć mając przeciwko sobie biologiczne rezerwy planety, które potrafią się odradzać dla odparcia nowego ataku?

Po tych słowach Jasona w sterowni statku zapadła cisza. Kerk i Meta stali bladzi jak ściana, uświadomiwszy sobie sens tego odkrycia. Brucco mamrotał coś pod nosem i odliczał na palcach punkty wywodu Jasona, szukając jego słabych miejsc. Czwarty z miejskich Pyrrusan, Skop, zignorował wszystkie te, jego zdaniem, bzdurne słowa, których nie mógł pojąć, lub nie chciał rozumieć, i byłby najchętniej zabił Jasona, gdyby miał po temu chociażby najmniejszą szansę.

Milczenie przerwał w końcu Rhes. Jego bystry umysł szybko rozważył wszystkie czynniki.

— W jednym się mylisz — rzekł. — Co w takim razie powiesz o nas? Przecież żyjemy na Pyrrusie bez żadnych obwodów obronnych i środków śmiercionośnych? Czemu zwierzęta nie atakują nas? Przecież jesteśmy ludźmi, potomkami tych samych osadników, co śmieciarze.

— Nie atakują was — odparł Jason — ponieważ nie utożsamiacie się z klęską żywiołową. Zwierzęta potrafią żyć na zboczach wulkanu walcząc i ginąc w naturalnym współzawodnictwie. Jednakże z chwilą wybuchu tego wulkanu uciekają wszystkie razem. To właśnie ten wybuch przemienia górę w klęskę żywiołową. W przypadku istot ludzkich czynnikiem, który je kwalifikuje jako formę życia lub klęskę żywiołową, są ich własne myśli. Góra czy wulkan. W. mieście ze wszystkich ludzi promieniuje podejrzliwość i śmierć. Zabijanie sprawia im radość. Oni wciąż myślą o zabijaniu i obmyślają nowe środki zabijania. To jest też forma selekcji naturalnej. Są to w mieście najskuteczniejsze cechy zachowawcze. Poza miastem ludzie myślą inaczej. Jeśli im coś zagraża indywidualnie, wówczas walczą, tak jak walczy każda żywa istot. Przy jakimś powszechniejszym zagrożeniu współdziałają zgodnie z obowiązującymi zasadami powszechnego ratowania skóry, które to zasady ludzie z miasta łamią.

— W jaki sposób powstał ten podział na dwie grupy? — spytał Rhes.

— Zapewne nigdy się nie dowiemy — odparł Jason. — Myślę, że twoi ludzie byli pierwotnie rolnikami, wrażliwymi na prądy psioniczne, i znajdowali się gdzie indziej podczas owej klęski żywiołowej. Zachowali się zgodnie z pyrryjskimi standardami i dlatego przetrwali. Musiała powstać różnica zdań pomiędzy nimi a ludźmi z miasta, — którzy uznawali zabijanie za jedyne rozwiązanie. Beż względu na to, jakie były tego przyczyny, w początkach dziejów osadnictwa tej planety powstały dwie odrębne społeczności, które łączył jedynie bardzo ograniczony a korzystny dla obu tych grup handel wymienny.