Od sufitu prowadziły miedziane druty połączone z niezgrabnie nawiniętym elektromagnesem umieszczonym blisko płaskiego, żelaznego ramienia wahadła. Prąd, przebiegając przez elektromagnes, przyciągał ramię, a gdy wyłączono go, obciążone wahadło wracało do poprzedniej pozycji. Do zakończenia wahadła był przymocowany ostry, metalowy rylec, którego czubek był zagłębiony w wosku, pokrywającym długą, miedzianą taśmę. Taśma z kolei poruszała się w rowkach, pod kątem prostym do ruchu wahadła, przesuwana przez system trybów napędzany obciążnikiem.
W czasie kiedy Jason badał aparaturę, grzechoczą-cy mechanizm zbudził się do życia. Elektromagnes zabrzęczał, wahadło drgnęło, rylec wyżłobił bruzdę w wosku, tryby zapiszczały, a sznur przymocowany do dziury w końcu taśmy zaczął przesuwać ją do przodu. Czujni sciuloj stali w pogotowiu, by podsunąć następną, pokrytą woskiem taśmę, kiedy pierwsza się skończy.
Zapisane taśmy przygotowywano do odczytania polewając je czerwonym atramentem, który spływał z nawoskowanej powierzchni, zatrzymując się jednak w wyżłobionych bruzdach. Ukazała się nierówna, czerwona linia biegnąca przez całą długość taśmy, a w miejscach, gdzie wahadło zostało odchylone, widniały znaczki przypominające literę V. Woskowane pasma przeniesiono na długi stół, gdzie zaszyfro-waną informację przepisano na tabliczki. Rozważywszy wszystko, Jason doszedł do oczywistego wniosku, że była to powolna, niezgrabna i nieudolna metoda przekazywania informacji i zatarł ręce.
— O, Hertugu wszystkich Perssonoj! — zaintonował. — Spojrzałem na te święte cuda i zaiste, zostałem porażony. Próba udoskonalenia tego dzieła bogów przekracza siły zwykłego śmiertelnika, przynajmniej w chwili obecnej, lecz jest w mej mocy przekazać ci pewne inne sekrety elektryczności, którymi bogowie podzielili się ze mną.
— Na przykład jakie? — zapytał Hertug, mrużąc oczy.
— Takie jak… chwileczkę, jak to będzie w esperanto… takie jak akumulatora. Czy słyszałeś o nim?
— Słowo to wspomniane jest w jednej ze starych, świętych ksiąg, ale to jedyna rzecz jaką wiemy. — Teraz Hertug oblizał nerwowo wargi.
— A więc bądźcie gotowi dopisać do niej nowy rozdział, mam bowiem zamiar zupełnie gratis ofiarować ci butelkę lejdejską wraz z instrukcją jak sporządzić następne. Jest to sposób, by napełnić butelkę elektrycznością tak, jakby to była woda. A potem przejdziemy do bardziej wymyślnych baterii.
— Jeżeli uda ci się to zrobić, zostaniesz odpowiednio wynagrodzony. Jeżeli nie, zostaniesz…
— Tylko bez pogróżek, Hertugu, ten etap mamy już za sobą. I bez nagród. Powiedziałem ci, że jest to bezpłatna próbka, bez żadnych warunków wstępnych. No, może tylko kilka drobnych udogodnień dla mnie, żeby mi się lepiej pracowało — zdjęcie kajdan, krenoj, woda i temu podobne. A potem, kiedy spodoba ci się to, co zrobiłem i będziesz chciał jeszcze, zawrzemy umowę. Zgoda?
— Rozważę twoją prośbę — odparł Hertug.
— Wystarczy po prostu tak lub nie. Co możesz stracić w takim układzie?
— Twoi towarzysze zostaną zakładnikami i będą zabici natychmiast, gdy złamiesz umowę.
— Doskonały pomysł. A gdybyś chciał zatrudnić tego, który nazywa się Mikah — na przykład jakieś ciężkie roboty — to nie mam nic przeciwko temu. Będę potrzebował pewnych specjalnych materiałów, których tu nie widzę. Chodzi mi przede wszystkim o słój z szerokim otworem i dużo cyny.
— Cyny? Nie wiem co to takiego.
— Dobrze wiesz. To biały metal, który mieszasz z miedzią, by otrzymać brąz.
— Stano. Mamy tego dużo.
— Każ wiec przynieść i zabiorę się do roboty.
Teoretycznie, wyprodukowanie butelki lejdejskiej jest sprawą prostą, pod warunkiem jednak, że wszystkie materiały są pod ręką. Uzyskanie właściwych produktów było najważniejszym problemem Jasona. Perssonoj nie zajmowali się wytwarzaniem szkła, ale wszystko, co było im potrzebne, kupowali od klanu Yitristoj, który robił je w swych tajnych hutach. Produkowali oni kilka rodzajów standardowych butelek, guziki, szklanki, nierówne szkło okienne i z pół tuzina innych wzorów. Żadnej z butelek nie można było przystosować do zaplanowanego celu i Yitristoj oburzyli się na Jasona, gdy zasugerował, by według jego wskazówek wykonali inną butlę. Propozycja zapłaty brzęczącą monetą zdołała częściowo ich uspokoić i po obejrzeniu modeli wykonanych w glinie przez Jasona, z oporami zgodzili się sporządzić podobną butlę za oszałamiającą kwotę. Hertug straszliwie narzekał, ale ostatecznie wypłacił wymaganą sumę przedziurawionych, złotych monet zawieszonych na drucie.
— Jeżeli twój akumulatora zawiedzie — oznajmił Jasonowi — twoja śmierć będzie straszna.
— Zaufaj mi, wszystko będzie dobrze — zapewnił go Jason i ponownie zabrał się do poganiania prośbą i groźbą robotników, którzy z wielkimi bólami starali się rozklepać cynową blachę na cienką folię.
Jason nie widział ani Mikaha, ani Ijale od chwili, kiedy wciągnięto ich do twierdzy Perssonoj, ale wcale się o nich nie martwił. Ijale była dobrze przystosowana do niewolniczego życia i na pewno nie narobi sobie jakichś kłopotów, w czasie gdy on będzie sprzedawał Hertugowi swą wiedzę o cudach elektryczności. Z drugiej strony Mikah nie przywykł do bycia niewolnikiem i Jason cieszył się nadzieją, że dzięki temu Samon zarobi jakąś karę cielesną. Po ostatnim fiasku, utracił resztki wyrozumiałości dla tego faceta.
— Butla przybyła — oznajmił Hertug. Stał w otoczeniu pomrukujących podejrzliwie sciuloj, podczas gdy ze szklanego słoja zdejmowano opakowanie.
— Nieźle — uznał Jason trzymając naczynie pod światło, by sprawdzić grubość ścianek. — Z tym tylko wyjątkiem, że ma objętość dwudziestu litrów, prawie czterokrotnie więcej od modelu, który im wysłałem.
— Za dużą cenę, duży słój — powiedział Hertug. — To sprawiedliwe. Dlaczego narzekasz? Obawiasz się niepowodzenia?
— Nie obawiam się niczego. Po prostu zbudowanie modelu tych rozmiarów jest o wiele bardziej kłopotliwe. To również może być niebezpieczne, te butelki lejdejskie można solidnie naładować.
Jason, nie zwracając uwagi na gapiów, pokrył od góry dwie trzecie wewnętrznej i zewnętrznej powierzchni słoja swą nierówną folią cynową. Potem przygotował korek z gumi, gumopodobnego materiału o dobrych właściwościach izolacyjnych i przewiercił go na wylot. Perssonoj przyglądali się zdziwieni, jak przez wywiercony otwór przepchnął metalowy pręt. Do dłuższego końca przymocował później krótki, żelazny łańcuch, a do krótszego — żelazną kulę.
— Skończone — oznajmił.
' — Ale… co się z tym robi? — zapytał zaintrygowany Hertug.
— Zaraz pokażę. — Jason wetknął korek w szeroką szyjkę słoja tak, że łańcuch dotknął wewnętrznej wykładziny. Następnie wskazał kulę, sterczącą na szczycie. — To zostanie przymocowane do bieguna ujemnego twojego generatora. Elektryczność przepłynie przez pręt i łańcuch, i zbierze się na wewnętrznej wykładzinie. Generator będzie pracować dopóty, dopóki słój się nie napełni, a potem odłączymy zasilanie. Słój zatrzyma ładunek elektryczny, który później będziemy mogli odzyskać, podłączając się do kuli. Czy to jasne?
— To szaleństwo! — zagdakał jeden ze starszych sciuloj i chcąc odczynić zły urok, wykonał rytualny gest, kreśląc palcem kółko na czole.
— Poczekaj, zaraz zobaczysz — odparł Jason ze spokojem, którego wcale nie odczuwał. Zbudował butelkę lejdejską opierając się na mglistych wspomnieniach ilustracji widzianej kiedyś w młodości w podręczniku i nie miał najmniejszej gwarancji, że eksperyment się powiedzie. Uziemił dodatni biegun generatora, po czym zrobił to samo ze słojem, odprowadzając od zewnętrznej powłoki drut do metalowego kołka wbitego w ziemię przez popękaną podłogę.