— Ten problem został rozwiązany — stwierdził.
— A teraz muszę wrócić do twierdzy Perssonoj. Który z was chce zostać przewodnikiem?
Rybacy zaczęli się rozchodzić, ale zanim przywódca zdołał zrobić to samo, Jason zablokował mu drogę.
— No i co z tą przeprawą?
— Chyba jej nie znajdę — odparł rybak. Jego ogorzała, wysmagana wiatrami twarz, zbielała nagle.
— Mgła, deszcz ze śniegiem… Nigdy nie znajdę drogi.
— Daj spokój. Gdy tylko wylądujemy, dobrze ci zapłacę. Powiedz, ile chcesz.
Przywódca roześmiał się nieprzyjemnie i usiłował umknąć.
— Domyślam się, o co ci chodzi — rzekł Jason zagradzając mu drogę mieczem. — Kredyt nie jest tu chyba zbyt popularnym pojęciem.
Jason popatrzył w zamyśleniu na swój miecz i dopiero teraz uzmysłowił sobie, że nierówności rękojeści są w istocie oszlifowanymi kamieniami w kunsztownej oprawie. Wskazał je rybakowi.
— Widzisz? Zapłacę z góry, jeżeli znajdziesz nóż, żebym mógł je wydłubać. Jako zadatek dostaniesz ten czerwony, który wygląda jak rubin, a kiedy dotrzemy na miejsce, ten zielony.
Po krótkiej dyskusji i dodaniu jeszcze jednego czerwonego kamyka, chciwość przezwyciężyła strach i rybak zepchnął na wodę małą, źle uszczelnioną łódź. Dzięki mgle, mżawce i odzyskanej nagle przez przewoznika doskonałej znajomości torów wodnych, przybyli nie zauważeni do jakichś wyszczerbionych schodów prowadzących w stronę zamkniętej bramy. Mężczyzna zaklinał, że jest to wejście do twierdzy Perssonoj, ale Jason, świadom miejscowych obyczajów, zdawał sobie sprawę, że może to być coś zupełnie innego, nawet opuszczona niedawno siedziba Mastreguloj. Przytrzymywał więc łódź jedną nogą i czekał do chwili, gdy zjawił się strażnik z charakterystycznym znakiem słońca wyszytym na płaszczu. Rybak ze zdziwieniem odebrał umówioną zapłatę i odpłynął szybko, mrucząc coś pod nosem. Strażnik przywołał jeszcze jednego żołnierza. Odebrano Jasonowi miecz i szybko dostarczono do sali audiencjonalnej Hertuga.
— Zdrajca! — wrzasnął Hertug rezygnując z ceremoniału. — Knowałeś, by zabić mych ludzi i uciec, ale mam cię wreszcie…
— Daj spokój! — oznajmił Jason z irytacją i strząsnął z siebie dłonie strażników. — Powróciłem tu z własnej woli, a to powinno coś znaczyć, nawet w Appsali. Zostałem porwany przez Mastreguloj, którym pomagał zdrajca z twojej własnej straży.
— Jego imię!
— Benn't. Zmarł tragicznie, zadbałem o to. Twój zaufany dowódca sprzedał cię konkurencji, która chciała, żebym dla nich pracował, ale się nie zgodziłem. Nie podobała mi się ta ich banda i odszedłem, zanim zaczęli robić mi propozycje. Ale przyniosłem próbkę. — Wyciągnął szklaną kulę z kwasem i straż cofnęła się z okrzykiem przerażenia. Nawet Hartug pobladł.
— Paląca woda! — wykrztusił.
— Otóż to. A gdy tylko zdobędę nieco ołowiu, stanie się to częścią ogniwa mokrego, które właśnie wynajduję. Ale muszę stanowczo stwierdzić, że mam już dość tego ciągłego porywania. Wszyscy w Appsali naprzykszają mi się, a ja mam pewne plany na przyszłość. Odeślij tych ludzi, a opowiem ci o nich.
Hertug nerwowo przygryzł wargę i spojrzał na strażników.
— Wróciłeś — powiedział do Jasona — ale dlaczego?
— Dlatego, że potrzebuję cię w równym stopniu, jak ty mnie. Masz mnóstwo ludzi, pieniędzy, masz siłę. A ja mam wielkie plany. A teraz odeślij służbę.
Na stole znajdowała się misa pełna krenoj. Jason wygrzebał najświeższe i odgryzł kawałek. Hertug myślał intensywnie.
— Wróciłeś — powtórzył. Najwidoczniej ów fakt zdziwił go niepomiernie. — No to porozmawiajmy.
— Ale sami.
— Opuśćcie komnatę. — rozkazał, ale na wszelki wypadek polecił, by podano mu gotową do strzału kuszę. Jason zignorował to, nie spodziewał się niczego innego. Podszedł do źle oszklonego okna i popatrzył na miasto rozrzucone na wyspach. Niepogoda wreszcie minęła i słabe słońce oświetlało poczerniałe od deszczu dachy.
— Czy chciałbyś, żeby to wszystko było twoje zapytał. Mów. — Małe oczka Hartuga rozbłysły.
— Wspomniałem już o tym, ale teraz mówię zupełnie poważnie. Mam zamiar zdradzić ci wszystkie tajemnice wszystkich klanów na tej przeklętej planecie. Mam zamiar pokazać ci, jak d'zertanoj destylują ropę naftową, jak Mastreguloj produkują kwas siarkowy, jak Trozelligoj robią silniki. Potem mam zamiar ulepszyć waszą broń i wprowadzić tak wiele nowych jej rodzajów, jak tylko zdołam. Uczynię wojnę tak straszliwą, że stanie się niemożliwa. Oczywiście, wojny będą, ale twoje oddziały zawsze będą zwyciężać. Zniszczysz konkurentów jednegp po drugim, zaczynając od najsłabszego, aż wreszcie zostaniesz panem całego miasta, a potem całej planety. Wszystkie skarby świata będą twoje, a wieczory urozmaicą ci straszliwe katusze, jakie będziesz zadawać swoim wrogom. Co na to powiesz?
— Supren la Perssonoj! — wrzasnął Hertug zrywając się na równe nogi.
— Przypuszczałem, że to właśnie powiesz. Jeżeli mam tu jeszcze tkwić, przez czas jakiś, to pragnę zadać temu systemowi kilka dotkliwych ciosów. Do tej pory wiodło mi się nie najlepiej i najwyższa pora, by ten stan zmienić.
Rozdział 14
Dni stawały się coraz dłuższe, deszcz ze śniegiem zmienił się w deszcz, a później ustały i deszcze. Ostatnie chmury wiatr popędził nad morze i nad Appsalą zajaśniało słońce. Otwarły się pączki, rozkwitły kwiaty napełniając powietrze aromatami, a z nagrzewającej się wody kanałów również unosiły się aromaty, mniej jednak przyjemne. Jason miał bardzo mało czasu, by zwrócić na to uwagę, pracował bowiem do późna nad nowymi wynalazkami. Zarówno prace badawcze, jak i rozwój produkcji były kosztowne i kiedy rachunki zbytnio wzrosły, Hertug drapał się w brodę mrucząc o starych, dobrych czasach. Wtedy Jason musiał rzucać wszystko i robić jakiś nowy cud. Lampa łukowa była jednym z nich, następnie zaś piec łukowy, który bardzo pomagał w pracach metalurgicznych i niezwykle uszczęśliwił Hertuga, zwłaszcza gdy zorientował się, jak wynalazek ten jest przydatny do tortur. Przypiekał w nim schwytanego Trozelligo tak długo, aż wreszcie jeniec powiedział wszystko, co chcieli wiedzieć. Kiedy ta nowość już się opatrzyła, Jason wprowadził galwanizację, która pomogła napełnić skarbiec zarówno dzięki handlowi biżuterią, jak również fałszerstwom monet.
Jason zachowując wyjątkowe środki ostrożności otworzył szklaną kulę Mastreguloj i z satysfakcją stwierdził, że istotnie zawiera ona kwas siarkowy. Dzięki niemu zbudował ciężką, ale wydajną baterię akumulatorową. Wciąż wyprowadzany z równowagi próbą porwania, poprowadził atak na barkę Mastreguloj i zdobył pokaźny zapas kwasu, jak również zestaw innych chemikaliów. Wypróbowywał je w każdej wolnej chwili. Przeprowadził kilka nieudanych eksperymentów, ale wreszcie musiał dać sobie spokój. Technologia produkcji prochu strzelniczego najwyraźniej wyleciała mu z pamięci. Przygnębiło go to, ale niezmiernie uradowało jego pomocników, którzy, by uzyskać saletrę, musieli przerzucać stare kupy gnoju.
Wykorzystując poprzednie doświadczenia, o wiele większy sukces odniósł w dziedzinie caroj i maszyn parowych i skonstruował lekki, choć mocny okrętowy silnik parowy. W wolnych chwilach wynalazł ruchome czcionki, telefon i głośnik, który w połączeniu z płytą gramofonową, tworzył cuda na uroczystościach religijnych przekazując głosy duchów. Do silnika okrętowego opracował również śrubę napędową, a obecnie pochłonięty był budową parowej katapulty. Dla własnej przyjemności umieścił w swym pokoju aparat destylacyjny, dzięki któremu miał zapewnioną stałą dostawę dość ordynarnej, ale skutecznej brandy.