Выбрать главу

— To tylko próbne strzały — zbagatelizował niepowodzenie Jason. — Trochę mniejszy kąt podniesienia i następny kamień wrzucę im prosto na dziedziniec.

Przekręcił zawór odprowadzający i siła ciężkości opuściła dłuższe ramię dźwigni do pozycji horyzontalnej, przesuwając zarazem tłok do pozycji wyjściowej. DinAlt uważnie zamknął zawór i zmienił kąt podniesienia. Załadowano następny kamień i Jason odpalił.

Tym razem triumfalne okrzyki rozległy się tylko w twierdzy Trozelligoj. Kamień wzbił się prawie pionowo do góry, a potem spadł, posyłając na dno jedną z łodzi Perssonoj.

— Kiepska jest ta twoja piekielny machina — oznajmił Hertug, który zjawił się, by obejrzeć strzelanie.

— Doświadczenia w warunkach polowych zawsze stwarzają pewne problemy — wycedził Jason przez zaciśnięte zęby. — Lepiej przypatrz się uważnie następnemu strzałowi. — Postanowił dać sobie spokój z wymyślnymi trajektoriami stromotorowymi i spróbować strzelania bezpośredniego. Zauważył, że machina dysponowała o wiele większą mocą, niż początkowo przypuszczał. Obracając wściekle pokrętłem mechani/mu podniesienia uniósł tylną część katapulty tak, że kamień po opuszczeniu łyżki powinien był lecieć niemal równolegle do powierzchni wody.

— To będzie strzał, który da się im we znaki oznajmił z przekonaniem, którego wcale nie czuł i zaciskając kciuk swobodnej dłoni, odpalił. Kamień zniknął z basowym buczeniem i uderzył w mur tuż pod wieńczącymi go krenelażami, rozwalając potężny fragment umocnień wraz ze znajdującymi się w nich żołnierzami. Tym razem ze strony Trozelligoj nie rozległy się żadne okrzyki.

— Strach ich ogarnął! — wrzasnął radośnie Hertug.

— Do ataku!

— Jeszcze nie — wyjaśnił cierpliwie Jason. — Zapomniałeś o ważnym elemencie sztuki oblężniczej. Przed atakiem musimy wyrządzić jak najwięcej szkód — to pomoże zmienić stosunek sił. — Zmienił nieco celownik i następny kamień rozwalił dalszy fragment muru.

— Kiedy kamienie zniszczyły już duży fragment muru i zaczęły wybijać dziury w głównym budynku, Jason podniósł nieco punkt celowania. — Załadować specjalny — rozkazał. Były to namoczone w ropie pęki szmat obciążone kamieniami i przewiązane sznurami.

Gdy umieszczono pocisk w łyżce, zapalił go własnoręcznie i odczekał, aż dobrze się zajmie. W czasie lotu pęd powietrza jeszcze silniej podsycił ogień, który rozprysnął się po krytym strzechą dachu nieprzyjacielskiej fortecy. — Poślemy im jeszcze parę sztuk — oznajmił Jason zaciskając z satysfakcją ręce.

Zdesperowani Trozelligoj spróbowali przejść do kontrataku dopiero wtedy, gdy w zewnętrznym murze powstało już kilka wyłomów, zawaliły się dwie wieże, a większa część dachu stała w płomieniach. Jason czekał na ten moment i natychmiast zauważył, że wrota bramy morskiej się otwierają.

— Przerwać ogień — polecił — i uważać na ciśnienie. Jeżeli kocioł wyleci w powietrze, osobiście zamorduję każdego, który przeżyje. — Zeskoczył do łodzi, która z pełną obsadą czekała u burty. — Do pancernika! — powiedział i w tej samej chwili do łodzi wskoczył Hertug, przechylając ją niebezpiecznie.

— Hertug zawsze prowadzi do boju! — wrzasnął i wymachując wściekle mieczem omal nie skrócił o głowę jednego z wioślarzy.

— W porządku — odparł Jason — ale uważaj na miecz i gdy zacznie się draka, trzymaj głowę nisko.

Kiedy DinAlt wspiął się na mostek “Dreadnaugh-ta” dostrzegł, że niezgrabny bocznokołowiec minął bramę morską i kieruje się prosto w ich stronę. Słyszał już mrożące krew w żyłach opisy tego straszliwego narzędzia zagłady i z niekłamaną radością przekonał się, że zgodnie z jego przewidywaniami jest to rozklekotany, nieopancerzony stateczek.

— Cała naprzód! — ryknął do tuby głosowej i sam stanął przy sterze.

Okręty, płynąc naprzeciwko siebie, zbliżały się gwałtownie. Włócznie z jetilo, przerośniętych kusz, zagrzechotały o pancerz “Dreadnaughta” i plusnęły do wody. Nie wyrządziły żadnych szkód i obie jednostki pędziły dalej kursem na zderzenie. Widok niskiej, buchającej dymem sylwetki “Dreadnaughta” zapewne wstrząsnął nieprzyjacielskim kapitanem, który uzmysłowił sobie, że przy tej prędkości kolizja nie wyjdzie jego jednostce na zdrowie i gwałtownie zaczął wykonywać zwrot. Jason energicznie zakręcił kołem sterowym, wciąż celując dziobem w burtę wrogiego statku.

— Trzymać się, zaraz w nich uderzymy — krzyknął, gdy obok mignął wysoki, ozdobiony smoczą głową dziób statku. A potem metalowy taran “Dreadnaugh-ta” wyrżnął w sam środek koła łopatkowego i wbił się głęboko w kadłub nieprzyjaciela. Wstrząs zderzenia zbił wszystkich z nóg, a “Dreadnaught” zatrzymał się ze zgrzytem.

— Cała wstecz, musimy się uwolnić! — rozkazał Jason obracając z całych sił koło sterowe.

Na opancerzony pokład “Dreadnaughta” spadł albo został zrzucony z okrętu Trozelligoj jakiś nieprzyjacielski żołnierz. Hertug, drąc się na całe gardło, wygramolił się przez okienko mostku, ciął mieczem w kark oszołomionego mężczyznę i kopniakiem strącił jego ciało do wody. Z bocznokołowca dobiegły krzyki, łomoty i przeraźliwy świst uciekającej pary. Hertug jednym skokiem znalazł się z powrotem na mostku, gdy w jego stronę poleciały pierwsze bełty kusz.

Śruba zaczęła pracować na pełnych obrotach wstecz, ale “Dreadnaught” zawirował tylko i nie ruszył z miejsca. Jason zaklął pod nosem i obrócił koło sterowe do oporu w przeciwną stronę. Okręt zakołysał się i uwolniwszy się, ruszył płynnie do tyłu. Woda z bulgotem chlusnęła do wnętrza bocznokołowca, który natychmiast zaczął się przechylać na burtę i coraz głębiej osuwać w wodę.

— Widziałeś, jak zgładziłem łotra, który ośmielił się nas zaatakować? — zapytał Hartug z niezwykłą satysfakcją w głosie.

— Potężny jest twój miecz — odparł Jason. — A ty, czy widziałeś, jaką dziurę wybiłem w ich łajbie? Aaa! Poszedł ich kocioł — oznajmił słysząc przeciągły huk i widząc chmurę pary oraz dymu wydobywającą się z tonącego okrętu przeciwnika. Bocznokołowiec przełamał się na pół i szybko zniknął pod wodą.

Gdy Jason wykonał zwrot, kierując pancernik w stronę swego miejsca w szyku, na powierzchni nie było już nawet śladu bocznokołowca, a brama morska znowu została zamknięta.

— Rozjechać rozbitków! — rozkazał Hertug, ale Jason nie zwrócił uwagi na jego słowa.

— Na dole jest woda — oznajmił człowiek, wysuwając głowę z luku. — Sięga nam do kostek.

— Od uderzenia puściło kilka szwów — odparł Jason. — Czego się spodziewaliście? Dlatego właśnie założyłem pompy i wzięliśmy na pokład dziesięciu dodatkowych niewolników. Zapędź ich do roboty.

— To dzień zwycięstwa — powiedział uszczęśliwiony Hertug spoglądając na krew spływającą po mieczu. — Jakże te świnie muszą żałować, że zaatakowali naszą twierdzę!

— Pożałują tego jeszcze bardziej, nim się dzień skończy. Przystępujemy do następnej fazy. Jesteś pewien, że twoi ludzie wiedzą, co robić?

— Powtarzałem im wiele razy i dałem wydrukowane kartki z rozkazami, które przygotowałeś. Wszyscy czekają na sygnał. Kiedy będę mógł go dać?

— Wkrótce. Zostań na mostku i trzymaj rękę na dźwigni syreny, a ja oddam jeszcze kilka strzałów.

Jason przedostał się na barkę i wysłał parę pocisków zapalających, by podtrzymać ogień na dachu. Następnie posłał jeszcze z pć. dna szrapneli — wypełnionych kamieniami wielkości pięści skórzanych worków, które pękały w chwili strzału i spędził nimi z dachu żołnierzy, by wyjść z ukrycia w celu gaszenia ognia. Potem znowu ostrzeliwał mur ciężkimi kamieniami krusząc go jeszcze bardziej i przesuwał celownik tak długo, aż wreszcie pociski sięgnęły bramy morskiej. Wystarczyły cztery głazy, by rozbić w szczapy ciężkie belki wrót i zmienić je w bezkształtną ruinę. Droga stała otworem. Jason machnął ręką i wskoczył do łodzi. Syrena ryknęła trzykrotnie i oczekujące jednostki Perssonoj ruszyły do ataku.