Długie, zimne ostrze ugodziło Jasona tuż ponad pasem, wbiło się przeszywającym bólem w jego ciało i przebiło go, wychodząc plecami.
Rozdział 16
Ból nie był porażający. Nieznośna była natomiast myśl o nieuchronnej śmierci. Starzec zabił go. Wszystko było skończone. Jason nieomal bez gniewu uniósł tarczę i odepchnął go tak, że potoczył się do tyłu. Miecz pozostał — wąska, lśniąca śmierć tkwiąca w jego ciele.
— Zostaw go — powiedział Jason ochrypłym głosem do Ijale, która uniosła swe zakute w łańcuchy ręce, by wyciągnąć miecz. Jej oczy były szklane z przerażenia.
Bitwa była skończona i przez mgłę bólu Jason widział stojącego przed nim Hertuga, z którego twarzy również dało się wyczytać przekonanie o nieuchronności śmierci. — Szmaty — rzekł Jason jak mógł najwyraźniej. — Przygotujcie szmaty, a kiedy wyciągniecie miecz, przyciśnijcie je mocno do rany.
Mocne dłonie żołnierzy podniosły Jasona. Szmaty były już przyszykowane. Hertug stanął przed Jasonem, który tylko skinął głową i zamknął oczy. Ponownie przeszył go ból. Opuszczono go ostrożnie na dywan, rozcięto ubranie, upływ krwi zatamowano przygotowanymi bandażami.
Kiedy tracił przytomność, wdzięczny, że przyniesie mu to wyzwolenie od męki, zastanawiał się, dlaczego tak się przejmuje. Po co przedłużać cierpienia. Tu może tylko umrzeć, oddalony o lata świetlne od środków antyseptycznych i antybiotyków. Może tylko umrzeć…
Jason powoli wrócił do przytomności tylko na chwilę i zobaczył Ijale klęczącą nad nim z igłą oraz nitką i zszywającą brzegi rany. Znowu ogarnął go mrok, a gdy ponownie otworzył oczy, był w swojej sypialni i widział promienie słoneczne padające przez rozbite okna. Coś przysłoniło światło i poczuł, że najpierw jego czoło i policzki, potem wargi zostały zwilżone chłodną wodą, dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak zaschło mu w gardle i jak bardzo go boli.
— Wody… — wychrypiał i zaskoczyło go, jak słabo brzmi jego głos.
— Powiedziano mi, że nie możesz pić, kiedy jesteś ranny w to miejsce — odparła Ijale wskazując na jego ciało. Jej wargi były wykrzywione w nienaturalnym uśmiechu.
— Nie sądzę, by miało to jakieś znaczenie — odparł Świadomość nieuchronnej śmierci dolegała mu o wiele bardziej niż rana. Obok Ijale zjawił się Hertug, na jego twarzy malował się grymas będący lustrzanym odbiciem grymasu Ijale. Podał Jasonowi małe pudełko.
— Sciulojto zdobyli, korzenie będę, które osłabiają ból Musisz je żuć, ale nie za dużo. To bardzo niebezpieczne, jeżeli używa się za dużo hcde.
Ale nie dla mnie, pomyślał Jason, zmuszając się do żucia suchych, zakurzonych korzeni. To środek pr/eciwbólowy, narkotyk, którego zażywanie może stać się nałogiem… Mam bardzo mało czasu, żeby wpaść w nałóg.
Czymkolwiek było to lekarstwo, działało doskonale i Jason był za to wdzięczny. Ból zniknął, podobnie jak pragnienie i choć lekko kręciło mu się w głowie, nie czuł się już tak wyczerpany. — Jak zakończyła się bitwa? — zapytał Hertuga, który stał z rękami złożonymi na piersi. Minę miał ponurą.
— Zwycięstwo jest nasze. Ci nieliczni Trozelligoj, którzy przeżyli, są naszymi niewolnikami, ich klan przestał istnieć. Trochę żołnierzy uciekło, ale oni się już nie liczą. Ich twierdza należy do nas, a w niej najtajniejsze komnaty, gdzie budowali swoje machiny. Gdybyś mógł je zobaczyć… — Uzmysłowił sobie, że Jason nie będzie mógł ich ujrzeć i w ogóle, niewiele już Zobaczy i znowu zmarszczył brwi.
— Uszy do góry — pocieszał go Jason. — Zwyciężyłeś jednych, zwyciężysz ich wszystkich. Nie ma już drugiej równie silnej bandy, która mogłaby ci się przeciwstawić. Działaj bez przerwy, zanim zdążą się połapać. Zabierz się najpierw do tych najbardziej wrogo nastawionych. Jeżeli to możliwe, postaraj się nie zabijać wszystkich ich techników — będziesz potrzebował kogoś, kto objaśni ci wszystkie ich tajemnice. Działaj szybko i nim nastanie zima, Appsala będzie twoja.
— Urządzę ci najwspanialszy pogrzeb, jaki widziała Appsala — wykrzyknął Hertug.
— Jestem tego pewien. Nie szczędź wydatków.
— Będą uczty i modły, a potem twe szczątki w elektrycznym piecu zostaną obrócone w popiół na większą chwałę boga Elektro.
— Będę niezwykle szczęśliwy z tego powodu.
— Następnie twe popioły zostaną wywiezione w morze na czele wspaniałej procesji pogrzebowej. Będzie płynął okręt za okrętem, a wszystkie w pełnym uzbrojeniu, dzięki czemu w powrotnej drodze będziemy mogli zaatakować Mastreguloj i pokonać ich przez zaskoczenie.
— To już bardziej do ciebie podobne, Hertugu. Przez chwilę myślałem, że stajesz się zbyt sentymentalny.
Uwagę Jasona przyciągnął łomot przy drzwiach. Powoli odwrócił głowę i zobaczył grupę niewolników wciągających do pokoju grubo izolowane kable. Inni wnieśli skrzynki z wyposażeniem, a na samym końcu zjawił się trzaskając z bata nadzorca niewolników, pędząc przed sobą potykającego się, zakutego w łańcuchy Mikaha. Kopniakiem posłał Mikaha w kąt pokoju.
— Miałem zamiar zabić zdrajcę — powiedział Her-tug — ale pomyślałem sobie, że sprawi ci przyjemność potorturować go aż do śmierci. Dobrze się zabawisz. Piec łukowy zaraz się nagrzeje i będziesz mógł smażyć go po kawałku, a wreszcie poślesz go jako dar dla boga Elektro, żeby ułatwić sobie dojście do nieba.
— To bardzo miłe z twojej strony — odparł Jason spoglądając na dość zdemolowaną figurę Mikaha. — Przykujcie go do muru i opuśćcie mnie, abym mógł wymyślić dla niego najniezwyklejsze i najstraszniejsze tortury.
— Zrobię jak zechcesz. Ale musisz zaprosić mnie na ceremonię. Zawsze interesują mnie nowe koncepcje w sztuce torturowania.
— Nie wątpię, Hertugu.
Wszyscy wyszli z komnaty i Jason spostrzegł, że Ijale z nożem kuchennym w ręku skrada się w stronę Mikaha.
— Nie rób tego — rzekł Jason. — To nic nie da.
Posłusznie odłożyła nóż i wzięła gąbkę, by wytrzeć Jasonowi twarz. Mikah uniósł głowę i spojrzał na niego. Twarz miał posiniaczoną, jedno oko całkowicie zakryte opuchlizną.
— Czy mógłbyś mi powiedzieć czego u diabła chciałeś dokonać zdradzając nas i próbując wydać mnie Trozelligoj?
— Nawet na torturach usta moje będą na wieki zamknięte.
— Nie rób z siebie większego idioty niż zwykle. Nikt cię nie ma zamiaru torturować. Po prostu zastanawiam się, co ci strzeliło do łba, co skłoniło cię do wycięcia takiego numeru.
— Zrobiłem to, co uważałem, że będzie najlepszym rozwiązaniem — odparł Mikah gramoląc się z podłogi.
— Zawsze robisz to, co sądzisz, że jes; najlepszym rozwiązaniem, tyle tylko, że zazwyczaj skazisz źle. Czy nie podobał ci się sposób, w jaki cię traktowałem?
Nie kierowały mną motywy osobiste. Zrobiłem to dla dobra cierpiącej ludzkości — Miałem wrażenie, że zrobiłeś to. by dostać nagrodę i nową pracę ora/ dlatego, że byłeś na mnie wściekły — znając słaby punk Mikaha, Jason starał się go poirytować.
— Nigdy! Jeżeli chcesz wiedzieć… Uczyniłem to. by zapobiec wojnie…
— Co chcesz przez to powiedzieć?
Mikah zmarszczył brwi, starając się spoglądać groźnie mimo podbitego oka. Jego łańcuchy zazgrzytały, gdy oskarżycielskim gestem wskazał Jasona.
— Pewnego dnia, pogrążony w opilstwie, wyznałeś mi swą zbrodnię i powiedziałeś o swych planach rozpętania śmiercionośnej wojny między tymi niewinnymi ludźmi, pogrążenia ich w rzezi i oddania w jarzmo okrutnego despotyzmu. Wtedy pojąłem, co muszę uczynić. Trzeba cię było powstrzymać. Nakazałem sobie milczenie, nie ośmielając się wypowiedzieć choć jednego słowa, by nie zdradzić swych myśli, albowiem znałem sposób.