Выбрать главу

— Poczekaj, to Hertug. Poznałem jego pięty, kiedy nurkował w ukryciu.

— Nie wiedzieliśmy, że to jeden z twoich przyjaciół, Jasonie — zaskrzeczał przerażony głos z korytarza.

— Kilku nadgorliwych żołnierzy zaczęło strzelać. Już ich ukarałem. Jesteśmy przyjaciółmi, Jasonie. Powiedz temu ze statku, by przestał siać ogniem. Chcę wejść i porozmawiać z tobą.

— Nie rozumiem, co on mówi — oznajmiła Meta — ale nie podoba mi się dźwięk jego głosu.

— Twoje odczucia są najzupełniej słuszne, kochanie — odparł Jason. — Trudno sobie wyobrazić kogoś bardziej dwulicowego, nawet gdyby miał oczy, nos i usta z tyłu głowy.

Jason zachichotał i uzmysłowił sobie, że zmagające się w jego organizmie lekarstwa i toksyny sprawiły, że czuje się jak po kilku szklaneczkach. Precyzyjne myślenie stanowiło pewien wysiłek, ale był to wysiłek, który musiał podjąć. Wciąż tkwili po uszy w kłopotach i choć Meta była wspaniałym bojownikiem, trudno się było spodziewać, że pokona całą armię. A niewątpliwie zechcą ich zatrzymać choćby za taką cenę, jeżeli nie będzie bardzo uważał.

— Wejdź, Hertugu — zawołał. — Nikt cię nie skrzywdzi, takie pomyłki jak tamta, czasami się zdarzają.

— A potem szepnął do Mety: — Nie strzelaj, ale miej się na baczności. Spróbuję go przekonać, żeby nie robił kłopotów, ale nie mogę gwarantować, że mi się uda. Bądź więc gotowa na wszystko.

Hertug zerknął przez drzwi i znowu błyskawicznie się wycofał. Wreszcie zebrał całą swą odwagę i wsunął się niepewnie do komnaty.

— Jaką piękną, poręczną broń ma twój przyjaciel, Jasonie. Powiedz mu — zamrugał, patrząc na kombinezon Mety — to znaczy jej, że dam za to niewolników. Pięciu, to dobry interes.

— Siedmiu.

— Zgoda. Niech mi ją da.

— Ale nie za tę. Była w posiadaniu jej rodziny od wielu lat i nie mogłaby się z nią rozstać. Ale na statku, którym przybyła, ma jeszcze jedną. Zejdziemy na dół i ci ją da.

Mikah zakończył rozbieranie stołu i położył jego blat koło łóżka Jasona. Następnie, wraz z Metą przenieśli ostrożnie Jasona na te zaimprowizowane nosze. Hertug wytarł nos grzbietem dłoni, a jego mrugające, zaczerwienione ślepka wszystko zarejestrowały.

— Na statku są rzeczy, które sprawią, że poczujes/ się lepiej — powied/iał, okazując więcej inteligencji, ni/ go Jason o to posądzał. Pewnie nie umrzesz ł odleci^/ w tym napowietrznym statku?

Jason jęknął i zaczął wić się na noszach przyciskając zraniony bok. — Umieram. Hertugu! Zaniosą me popioły na statek, na kosmiczną łódź pogrzebową, by rozrzucić je wśród gwiazd…

Hertug rzucił się w stronę drzwi, ale Meta natychmiast siedziała mu na karku. Wykręciła mu rękę za plecy aż wrzasnął z bólu i wbiła mu lufę pistoletu w nerki.

— Jaki masz plan, Jasonie? — zapytała spokojnie.

— Niech Mikah weźmie nosze z przodu, a Hertug i Ijale z tyłu. Trzymaj tego starego cwaniaka na muszce a jeżeli będziemy mieli ociupinę szczęścia, wygrzebie-my się z tej afery z całymi skórami.

Ruszyli, powoli i ostrożnie. Pozbawieni przywódcy Perrsonoj nie mogli zdecydować się, co robić. Wstrząsnęły nimi okrzyki bólu Hertuga, jak również odwalające kawałki tynku i rozbijające okna strzały Jasona. Wędrówka w dół, po schodach i przez dziedziniec sprawiała mu przyjemność, a każdy pocisk, który pakował tuż przy każdej pojawiającej się głowie, podnosił go na duchu. Do rakiety dotarli bez żadnych trudności.

— No, a teraz nastąpi najtrudniejszy punkt programu — oznajmił Jason otaczając jedną ręką ramiona Ijale i zwieszając się całym ciężarem na drugiej, którą obejmował kark Mikaha. Nie był w stanie chodzić, ale mogli go podtrzymywać i wciągnąć na pokład. — Stań w drzwiach, Meta, i trzymaj mocno tego starego ścierwojada. Możesz spodziewać się wszystkiego, gdyż pojęcie takie jak lojalność jest tu zupełnie nieznane i jeżeli uznają, że mogą cię dostać tylko zabijając Hertuga, bądź pewna, że nie zawahają się ani przez chwilę.

— To logiczne — przyznała Meta. — W końcu to wojna.

— Owszem, sądzę, że Pyrrusanin tak właśnie może to ocenić. Bądź gotowa. Podgrzeję silniki i kiedy będziemy gotowi do startu, dam sygnał syreną. Wtedy puść Hertuga, zamknij śluzę i wskakuj za stery — nie przypuszczam, że dałbym sobie radę ze startem. Zrozumiałaś?

— Doskonale. Idź, tracisz tylko czas.

Jason opadł na fotel drugiego pilota, wykonał czynności związane z procedurą przedstartową najszybciej jak potrafił. Właśnie sięgał do przycisku syreny, gdy rozległ się zgrzytliwy łoskot. Cały statek zadygotał i przez chwilę serca ich zamarły, kiedy zakołysał się i omal nie przewrócił. Wreszcie wyprostował się powoli i Jason włączył sygnał alarmowy. Zanim przebrzmiało echo syreny, Meta siedziała już w fotelu pilota i mała rakietka strzeliła w niebo.

— Okazuje się, że poziom rozwoju na tej prymitywnej planecie jest o wiele wyższy niż przypuszczałam — powiedziała, gdy ustało przeciążenie. — Na jednym z budynków stała wielka, paskudna machina, która nagle zadymiła i cisnęła kamień, który utrącił większą część lewego statecznika. Rozwaliłam ją, ale ten, którego nazywałeś Hertugiem, uciekł.

— Pod niektórymi względami istotnie są dość rozwinięci — odparł Jason. Nie czuł się na siłach oznajmić Mecie, że to jego własny wynalazek omal ich nie wykończył.

Rozdziału Umiejętny pilotaż Mety sprawił, że rakieta bez trudu wśliznęła się do otwartego luku ładowni pyrrusańskie-go kosmolotu, który orbitował tuż ponad warstwą atmosfery. Stan nieważkości zmniejszył ból na tyle, że Jason zdołał dopilnować, by przerażoną Ijale przypa-sano do fotela. Potem sam pożeglował w kierunku swojej koi i zanim do niej dotarł, zemdlał, uśmiechając się szczęśliwie. Maniakalni właściciele niewolników wydawali się już odległą przeszłością.

Gdy się obudził, ból i złe samopoczucie prawie ustąpiły, gorączka również. I choć czuł się obrzydliwie osłabiony zdołał przedostać się korytarzem do kabiny nawigacyjnej. Meta programowała właśnie kurs na komputerze.

— Jeść! — wychrypiał Jason, chwytając się za gardło. — Moje tkanki harują, łatają dziury, a ja ginę z głodu.

Meta bez słowa podała mu obiad w tubie i udało jej się zrobić to w taki sposób, że natychmiast zorientował się, że jest na niego wściekła z jakiegoś powodu. Gdy włożył tubę do ust zobaczył Ijale skuloną pod ścianą kabiny, w każdym razie skuloną na tyle, na ile jest to możliwe w stanie nieważkości.

— O rany, ależ to było dobre! — wykrzyknął Jason z nieszczerą radością w głosie. Sama pilotujesz, Meta?

— Oczywiście, że sama. — Powiedziała to takim tonem, że brzmiało to raczej “głupi jesteś”. — Pozwolono mi wziąć kosmolot, ale nikt nie był na tyle swobodny, by móc mi towarzyszyć.

— Jak mnie znalazłaś? — zapytał, próbując odnaleźć temat, który ożywiłby ją nieco.

— To przecież oczywiste. Kiedy statek wystartował z tobą na pokładzie, operator w kosmoporcie zapamiętał znaki rozpoznawcze i kiedy je opisał, Kerk natychmiast się zorientował, że statek był z Cassylii. Poleciałam na Cassylię i przeprowadziłam śledztwo. Zidentyfikowali kosmolot, ale nie było danych o jego powrocie. Wtedy przeanalizowałam kurs na Pyrrusa i ustaliłam, że istnieją trzy planety położone wystarczająco blisko trasy, by można je było wykryć z pokładu statku znajdującego się w podprzestrzeni. Na dwóch z nich są władze centralne, nowoczesne porty kosmiczne i kontrola lotów. Lądowanie albo nawet katastrofa statku, którego szukałam, niewątpliwie zostałyby na nich zarejestrowane. Ale tak nie było. A więc kosmolot musiał wylądować na trzeciej, tej, którą właśnie opuściliśmy. Gdy tylko osiągnęłam atmosferę, usłyszałam sygnały SOS i zeszłam do lądowania tak szybko, jak mogłam… Co masz zamiar zrobić z tą kobietą?