Выбрать главу

Miecz pękł na dwoje.

Na twarzy przeciwnika Jason widział przez chwilę wyraz szczerego zdumienia. Zadał cios. Ostrze przecięło skórzane ubranie wroga i wbiło się głęboko w brzuch. Jason zebrał siły i mocno szarpnął w górę. Nóż przeciął wnętrzności i zatrzymał się na żebrach. Jason cofnął się o krok. Ciało osunęło się na ziemię u jego stóp.

— Chcę obejrzeć ten nóż — odezwał się Temuchin.

— W naszej dolinie mamy bardzo dobre żelazo — powiedział Jason, schylając się, by wytrzeć nóż o ubranie zabitego. — Nadaje się na dobrą stal.

Podrzucił nóż w górę i łapiąc za koniec ostrza, poda! Temuchinowi. Ten oglądał go przez chwilę, po czym krzyknął na żołnierzy.

— Odsłonić szyję rannemu!

Drugi jeniec szarpał się przez chwilę, ale przestał zrozumiawszy, że jego los jest przesądzony.

Dwóch wojowników trzymało go, zaś trzeci szarpnął za włosy, odsłaniając jego szyję. Temuchin podszedł, podniósł nóż w górę i błyskawicznie spuścił go na kark ofiary.

Napięcie opadło. Żołnierz cofnął się, trzymając za włosy odciętą głowę. Bluzgające krwią ciało upadło na piach.

— Podoba mi się ten nóż — stwierdził Temuchin. — Zatrzymam go.

— Miałem zamiar ci go ofiarować — odpowiedział Jason, kłaniając się nisko, by ukryć złość. Powinien był to przewidzieć. Trudno, to był tylko nóż.

— Czy twoi współplemieńcy znają wiele starych tajemnic? — zapytał Temuchin, rzucając nóż słudze, by go oczyścił.

— Nie więcej i nie mniej niż inne szczepy.

— Żaden z nich nie potrafi zrobić takiej stali.

— To pradawny sekret, przekazywany z ojca na syna.

— Może są jeszcze inne sekrety — jego głos był zimny i twardy. Jak stal.

— Może.

— Istnieje pewien zapomniany sekret. Jedni nazywają go proszkiem z którego tryska ogień”, inni prochem strzelniczym. Czy wiesz coś o tym?

Czy wiesz coś o tym? Jason myślał intensywnie, próbując wyczytać coś z twarzy barbarzyńcy. Co wędrowny grajek może wiedzieć o takich sprawach? A jeśli to była pułapka, co powinien odpowiedzieć?

Rozdział X

Meta nie opierała się, gdy Jason obmywał z kurzu jej rany i spryskiwał dermafoem. Medpakiet założył wcześniej na zranionej głowie dziewczyny czternaście szwów i opatrunek. Wkrótce doszła do siebie, ale nie ruszała się i nawet nie jęknęła, gdy Jason założył jeszcze dwa szwy na pękniętej górnej wardze. Grif chrapał pod stosem futer. Rany chłopca były powierzchowne i medpakiet zalecił jedynie spokój.

— Już po wszystkim. Odpocznij teraz.

— Było ich zbyt wielu — poskarżyła się — ale trochę oberwali. Podaj mi lustro. Zaskoczyli mnie, bo zaczęli od Grifa. Niegłupi plan. Zaraz go położyli. Potem rzucili się na mnie.

Nie mogła już więcej mówić. Zerknęła w lustro z polerowanej stali, które dał jej Jason.

— Wyglądam okropnie. To stało się tak szybko. Nie wszystko pamiętam dokładnie. Niektórzy mieli pałki. Chyba kobiety. Próbowały trafić mnie w nogi. Zabiłam troje albo czworo. Chyba jakąś kobietę. Potem upadłam. Co się działo dalej?

Jason wziął bukłak z achadh i przełączył ukryty w ustniku zawór, który zamykał dopływ sfermentowanego mleka, a otwierał zbiornik z mocnym alkoholem — ulubionym napojem Pyrrusan.

— Napijesz się? — zaproponował, ale dziewczyna potrząsnęła głową, więc sam pociągnął długi łyk. — Nie bawiąc się w szczegóły: zdołałem wysłać wam na pomoc oddział żołnierzy. Przywieźli was i kilku Szczurów, którzy nie zginęli w potyczce. Teraz oni też już nie żyją. Tego, który nie był ranny, sam zabiłem. Zemsta w prawdziwie pyrrusańskim stylu. Nawet nie bardzo się tego wstydzę. Musiałem jednak oddać Temuchinowi swój nóż. Od razu zauważył wysoki poziom technologii. Szczęście, że wykułem go własnoręcznie i że ślady uderzeń młota były widoczne. Zaraz potem zapytał mnie, czy Pyrrusanie znają proch strzelniczy. Muszę przyznać, że mnie tym zaskoczył. Wykręciłem się, że ja nic nie wiem, że słyszałem tylko nazwę, ale może inni wiedzą lepiej. Na razie chyba to kupił, przynajmniej tak mi się wydaje, bo z tym facetem niczego nie można być pewnym. Ale chce, żebyśmy się przeprowadzili. O świcie mamy pożegnać Shanina i jego ludzi i rozbić nasz camach w sąsiednim obozie. Myślę, że nie będziemy za nimi tęsknić. A na wypadek, gdybyśmy chcieli zmienić zdanie, na zewnątrz czeka oddziałek chłopców Temuchina. Wciąż jeszcze nie mogę się zdecydować — jesteśmy więźniami czy nie?

— Wyglądam okropnie — znowu jęknęła Meta.

— Dla mnie zawsze jesteś piękna — odparł pocieszająco. Po chwili uświadomił sobie, że rzeczywiście tak myśli. Nastawił medpakiet na pełną dawkę środków uspokajających i przycisnął go do ramienia dziewczyny. Nie protestowała.

Z narastającym poczuciem winy i świadomością, że to on jest odpowiedzialny za ich ból i że naraził ich na niebezpieczeństwo, położył Metę na futrach obok chłopca i przykrył oboje. Jak mógł być tak bezgranicznie głupi, by wciągnąć kobietę i dziecko w tę morderczą aferę? Potem przypomniał sobie, że tutejsze warunki życia były mimo wszystko lepsze niż na Pyrrusie i że zabierając ich stamtąd, prawdopodobnie ocalił im życie. Spojrzał na ich sińce i mimo woli się wzdrygnął. Zastanawiał się, czy będą mu za to wdzięczni.

O świcie dwoje rannych Pyrrusan miało już tyle siły, by wywlec się z camachu. Jason sam nadzorował rozbieranie namiotu przez żołnierzy. Narzekali wprawdzie na babską robotę, ale Jason nie dopuścił do swoich rzeczy nikogo z plemienia Shanina. Był pewny, że po ostatnich wydarzeniach krąg osób zainteresowanych zemstą znacznie się poszerzył.

Żołnierze dziarsko zabrali się do zwijania namiotu i lądowania rzeczy na escung dopiero, gdy Jason pokrzepi) ich bukłakiem achadh. Jason usadowił Metę i Grifa na wozie i przykrył futrami. Niewielka karawana wyruszyła, odprowadzana posępnymi spojrzeniami.

W obozie Temuchina było dość kobiet, które można zaprząc do poniżającej pracy. Mężczyźni mogli więc stać i przyglądać się, co było ich zwykłym zajęciem w takich sytuacjach. Nadzór nad wszystkim Jason musiał zostawić Mecie. Otrzymał wiadomość, iż ma się natychmiast stawić przed Temuchinem.

Dwóch strażników przed wejściem do namiotu wodza rozstąpiło się przed nim. Przynajmniej miał jakieś względy u najemników. Temuchin był sam. W ręku trzymał zakrwawiony nóż. Jason zatrzymał się. Odetchnął jednak widząc, jak wódz chwytając za koniec ostrza, szybkim ruchem rzuca broń przed siebie. Nóż ze świstem przeciął powietrze i utkwił w kozim zewłoku, który służył za cel.

— Nieźle wyważony — stwierdził Temuchin. — Dobrze się nim rzuca.

Jason bez słowa przytaknął, zdając sobie sprawę, że wezwano go chyba w innym celu.

— Powiedz mi wszystko, co wiesz o proszku, z którego tryska ogień — rozkazał Temuchin, pochylając się, by wyciągnąć nóż.

— Niewiele mam do powiedzenia.

Temuchin spojrzał Jasonowi w oczy. Uderzył rękojeścią w otwartą dłoń.

— Mów wszystko, co wiesz. Natychmiast. Czy mając proszek możesz sprawić, żeby wybuchł z wielkim hukiem, zamiast palić się i dymić?

„A więc o to chodzi! — pomyślał Jason. — Jeśli Temuchin stwierdzi, że kłamię, równie łatwo zatopi ten nóż w moich wnętrznościach, jak w kozim mięsie. Wódz miał dość szczegółowe informacje o fizycznych właściwościach prochu. Nie blefował. Trzeba zaryzykować”.