— Nie możesz mnie już więcej ranić, Lanik — powiedział z uśmieszkiem Dinte. — Będę teraz następcą tronu, wkrótce głową rodziny i będę o tym pamiętał.
Próbowałem obmyślić jakąś pogardliwą odpowiedź, by wiedział, że nie może mi już uczynić nic bardziej bolesnego od tego, co mi się właśnie wydarzyło, od tego, co się za chwilę wydarzy.
Ale wyznanie takiego bólu i strachu czyni się jedynie najbardziej zaufanym przyjaciołom, a może w ogóle nie czyni się nikomu. Tak więc nie rzekłem nic, minąłem go i skierowałem się do prywatnych komnat Ojca. Kiedy przechodziłem obok Dintego, wydobywał z głębi gardła pomruk, jak czynią ci, którzy przywołują prostytutki na ulicy Hivvel. Nie zabiłem go jednak.
— Witaj, synu — powiedział Ojciec, kiedy wszedłem do jego komnaty.
— Mógłbyś zawiadomić swego drugiego syna, że wciąż jeszcze potrafię zabijać — odezwałem się.
— Jestem pewien, że miało to być powitanie. Przywitaj się z matką.
Podążyłem wzrokiem za jego spojrzeniem i zobaczyłem Kupę. W ten sposób my, dzieci pierwszej żony Tatusia, bez zbytnich sentymentów nazywaliśmy Żonę Numer Dwa. Zajęła ona pozycję mojej matki, kiedy ta umarła na dziwny i nagły atak serca. Ojciec nie uważał go za nagły i dziwny, ale ja owszem. Oficjalne imię Kupy brzmiało Ruva. Pochodziła ze Schmidt i stanowiła część umowy wiązanej, w skład której wchodziło przymierze, dwa forty i około trzy miliony akrów. Miała zostać tylko konkubiną, ale przypadek i niewytłumaczalna namiętność Ojca wyniosły ją wyżej. Nazywaliśmy ją Matką, zmuszeni przez zwyczaj, prawo i gniew Ojca.
— Jak się masz, Matko — powiedziałem zimno. Tylko uśmiechnęła się tym swoim słodkim, łagodnym, krwiożerczym uśmiechem.
Ojciec nie tracił czasu na łagodność czy współczucie.
— Homarnoch powiada, że jesteś radykalnym regeneratem.
— Zabiję każdego, kto spróbuje zamknąć mnie w zagrodzie — oznajmiłem. — Nawet ciebie.
— Kiedyś wezmę na serio twe zdradzieckie wypowiedzi, chłopcze, i każę cię udusić. Ale przynajmniej tej trwogi możesz się pozbyć. Nigdy nie wsadziłbym żadnego z moich synów do klatki, nawet jeśli to rad.
— Takie rzeczy zdarzały się wcześniej — zauważyłem. — Studiowałem trochę historię Rodziny.
— Wiesz wobec tego, co się teraz stanie. Chodź, Dinte — rzucił Ojciec.
Ja zaś odwróciłem się i zobaczyłem, jak wchodzi mój mały braciszek. Wtedy właśnie straciłem po raz pierwszy panowanie nad sobą. Krzyknąłem:
— Masz zamiar pozwolić temu półgłówkowi zrujnować Mueller, ty sukinsynu! Wiesz przecież, że jestem jedynym człowiekiem, który mógłby utrzymać to kruche imperium, kiedy raczysz umrzeć! Mam nadzieję, że pożyjesz dostatecznie długo, żeby zobaczyć, jak się wszystko rozpada na kawałki!
Później miałem z goryczą wspominać te słowa, ale skąd mogłem wiedzieć, że to wypowiedziane w gniewie przekleństwo kiedyś się spełni?
Ojciec zerwał się na nogi i przeszedł szybkim krokiem dokoła stołu do miejsca, gdzie stałem. Oczekiwałem uderzenia i przygotowałem się na nie. Ale on położył mi dłonie na gardle i przez chwilę czułem okropny strach, że w końcu spełni swą groźbę i udusi mnie. Potem rozdarł mą tunikę, położył mi ręce na piersiach i brutalnie ścisnął je razem. Jęknąłem z bólu i szarpnąłem się do tyłu.
— Jesteś teraz słaby, Lanik — odparł. — Jesteś miękki, kobiecy i żaden z mężczyzn Muelleru nigdzie za tobą nie pójdzie.
— Chyba że do łóżka — dodał lubieżnie Dinte.
Ojciec wymierzył mu policzek.
Kiedy odwrócił się, przykryłem swoje piersi rękami, jak dziewica, i okręciłem się, stając twarzą w twarz z Kupą. Ciągle się uśmiechała i widziałem, jak jej wzrok przesuwa się z mojej twarzy w dół, ku łonu…
„To nie moje piersi!” — krzyknąłem bezgłośnie. — „Nie moje, to nie jest część mnie”. Czułem nieprzeparte pragnienie odejścia, kompletnego wycofania się ze swego ciała, niech pozostanie tutaj, kiedy ja pójdę gdzie indziej, wciąż jako mężczyzna, wciąż jako możny następca tronu, wciąż jako ja.
— Włóż płaszcz — rozkazał Ojciec.
— Tak jest, panie Ensel — wymamrotałem i zamiast ulotnić się z mego ciała, okryłem je. Czułem, jak szorstka tkanina płaszcza ociera się o delikatne końce moich sutek. Stałem i patrzyłem, jak Ojciec rytualnie ogłasza mnie bękartem, a mego brata następcą tronu. Brat był wysokim blondynem, wyglądał na silnego i mądrego. Wiedziałem jednak najlepiej, że jego mądrość to jedynie skłonność do przebiegłości, a jego sile nie towarzyszy ani szybkość, ani zręczność. Kiedy ceremonia skończyła się, Dinte usiadł swobodnie na krześle, które przez tyle lat należało do mnie.
Stałem wtedy przed nimi i Ojciec rozkazał mi, abym przysiągł posłuszeństwo memu młodszemu bratu.
— Raczej umrę — powiedziałem.
— To jest również wyjście — rzekł Ojciec, a Dinte uśmiechnął się.
Przysiągłem wieczną lojalność Dintemu Muellerowi, dziedzicowi dóbr Rodziny Mueller, co obejmowało posiadłość Mueller i kraje, które mój Ojciec podbił: Cramer, Helper, Wizer i wyspę Huntington. Złożyłem przysięgę, ponieważ Dinte w tak oczywisty sposób pragnął, żebym jej odmówił i umarł. Obecnie, kiedy wiadomo było, że zostanę przy życiu, będzie musiał stale się martwić. Usiłowałem zgadnąć, ilu strażników wystawi dzisiaj wokół swego łoża.
Wiedziałem jednak, że nie będę próbował go zabić. Po usunięciu Dintego nie mógłbym zająć jego miejsca. Nastąpiłby tylko bezlitosny spór o sukcesję. Albo jeszcze gorzej: pozwolono by Ruvie na spłodzenie jakiegoś szkaradnego potomka. Miałby połowę genów mego ojca i mógłby zająć jego miejsce. Bez względu na to, co się miało stać, rad taki jak ja nie mógł mieć żadnej nadziei, że kiedykolwiek będzie rządził Muellerem. Poza tym, radowie rzadko dożywali trzydziestki i nie mieli prawa — nie, to ja nie miałem prawa — krzyżować się z nadludźmi. Poczułem nagły ból, kiedy uświadomiłem sobie, co to oznacza dla biednej Saranny. Kobiety wyjmą z niej dziecko i zniszczą je. Stanie się teraz byłą kochanką potwora, a nie potencjalną pierwszą żoną Ojca Rodziny. W dniu, w którym kobiety wybrały mnie jako jej partnera hodowlanego, zrobiła krok ku chwale. Teraz wszystko zapadało się pod jej stopami. Nie tylko moja przyszłość była zniszczona — jej również.
— Czy to, co widzę w twoich oczach, to myśli dusiciela, Lanik? — spytał Ojciec. Sądził, że wciąż myślę o Dinte.
— Nic podobnego, Ojcze — upewniłem go.
— Więc to trucizna. Albo głęboka woda. Zdaje mi się, że mój następca nie jest z tobą bezpieczny tutaj w Mueller.
Spojrzałem na niego z gniewem.
— Największym wrogiem Dintego jest on sam. Nie potrzebuje mojej pomocy, żeby fatalnie skończyć.
— Ja również czytywałem historię Rodziny — rzekł Ojciec. — Jeśli któryś z Muellerów był zbyt sentymentalny i nie wysłał do zagrody swego potomka, radykalnego regenerata, wkrótce tego żałował.
— Więc każ mnie zabić z godnością, Ojcze.
Była to największa prośba, na jaką mogłem się zdobyć. Jednak bezgłośnie błagałem: nie pozwól, żeby mnie paśli i zbierali ze mnie plon, pozyskując ode mnie kończyny i organy, tak jak od owcy pozyskiwana jest wełna, od krowy mleko, a od jedwabnika jedwab.
— Jestem zbyt uczuciowy — powiedział Ojciec. — Nie chcę cię zabijać. Wysyłam cię więc w poselstwie, daleko i na długo, abym mógł mieć uzasadnioną nadzieję, że Dinte zostanie przy życiu.