— Jeśli dobrze rozumiem — powiedział Barrent — to jestem jednym z tych, którzy w owym Polowaniu zostali wybrani do pełnienia roli ofiary.
— Zgadza się — odparł Jay.
— Ale powiedział pan, że ceremonia jest symboliczna. Czy to ma oznaczać, że nikt nie zostanie zabity?
— Skądże znowu! — zaprzeczył Jay. — Na Omedze symbol i rzecz symbolizowana są zwykle jednym i tym samym. Kiedy mówimy Polowanie, mamy na myśli prawdziwe polowanie. W przeciwnym razie byłaby to zwykła farsa.
Barrent zamilkł na chwilę, by rozważyć sytuację, w jakiej się znalazł. Nie wyglądało to najlepiej. W zwykłym pojedynku jeden na jednego miał wielkie szansę przeżycia. Ale w dorocznym Polowaniu, w którym brali udział absolutnie wszyscy mieszkańcy Tetrahydy. o żadnych szansach nie było mowy. Choć w gruncie rzeczy należało się właśnie czegoś takiego spodziewać.
— W jaki sposób zostałem wybrany? — spytał.
— W drodze losowania — odparł Norins Jay. — Stosowanie innych metod nie byłoby uczciwe wobec tych. którzy oddają swe życie ku chwale Omegi.
— Niewierzę, żebym został wybrany wyłącznie przypadkowo.
— Wybór był losowy — powiedział Jay. — Choć oczywiście losowano z przygotowanej listy odpowiednich kandydatów. Nie każdy może zostać Zwierzyną w Polowaniu. Zanim Komitet Organizacyjny Igrzysk zacznie rozważać czyjąś kandydaturę, musi zebrać niezbite dowody, że jest to człowiek o nieprzeciętnym sprycie, wytrzymałości i woli przetrwania. Zostać Zwierzyną w Polowaniu to niezwykły honor. To zaszczyt, którym nie obdarza się tak łatwo.
— Nie wierzę — powiedział Barrent. — Wy, tam w rządzie, chcieliście mnie po prostu załatwić. I teraz wam się to najwyraźniej udało. To jasne jak słońce.
— Skądże znowu. Mogę zapewnić, że ani ja, ani żaden z moich kolegów z rządu nie żywimy do pana nawet cienia niechęci. Być może dotarły do pana głupie plotki o mściwych urzędnikach, ale są to po prostu zwykłe pomówienia. Złamał pan prawo, lecz to już rządu nie interesuje. Teraz jest to sprawa wyłącznie między panem a prawem.
Mówiąc o prawie, Norins Jay wyprężył się jeszcze bardziej. Jego twarz nabrała stanowczego wyrazu, a lodowatobłękitne oczy błyszczały.
— Prawo — podjął Jay — jest ponad przestępcą i ponad sędzią, rządzi zarówno jednym, jak i drugim. Przed prawem nie ma ucieczki, każdy czyn bowiem jest z nim zgodny lub nie. O prawie można by wręcz powiedzieć, że żyje swoim własnym życiem, prowadzi egzystencję niezależną od woli tych, którzy je stosują. Prawo rządzi każdym przejawem ludzkiego zachowania. Dlatego też w tym samym stopniu, w jakim ludzie go przestrzegają, ono jest ludzkie. A będąc ludzkim, ma swoje idiosynkrazje, dokładnie tak, jak każdy człowiek. Dla obywatela, który żyje zgodnie z jego nakazami, prawo jest odległe i niewyczuwalne. Lecz gdy ktoś odrzuca je i łamie, prawo wyłania się ze swych zatęchłych grobowców i rusza w pogoń za swym gwałcicielem.
— I właśnie dlatego zostałem wybrany na ofiarę Polowania? — spytał Barrent.
— Oczywiście — odparł Jay. — Gdyby nie został pan wybrany w ten sposób, żarliwe i zawsze czujne prawo posłużyłoby się innymi metodami, wykorzystując jakikolwiek z instrumentów, którymi dysponuje.
— Dziękuję, że mi pan o tym powiedział. Ile czasu pozostało do rozpoczęcia Polowania?
— Polowanie rozpoczyna się jutro o świcie i trwa do pierwszego brzasku pojutrze.
— A co by było, gdybym nie został zabity?
Norins Jay uśmiechnął się nieznacznie.
— To zdarza się tak rzadko, Obywatelu Barrent, że nie musi się pan o to martwić.
— Ale jednak się zdarza?
— Owszem. Ten, kto przeżyje Polowanie, automatycznie bierze udział w Igrzyskach.
— A gdybym przeżył także Igrzyska?
— Niech pan nie będzie dzieckiem — odparł Jay dobrotliwie.
— Ale co wówczas?
— Niech mi pan wierzy. Obywatelu Barrent, że pan ich nie przeżyje.
— Mimo to chciałbym wiedzieć, co by się stało, gdybym je przeżył.
— Ten, kto przeżyje Igrzyska, zostaje wyniesiony ponad prawo.
— To brzmi obiecująco — powiedział Barrent.
— Ale tylko brzmi. Prawo, nawet najgroźniejsze, jest zawsze pańskim stróżem. Może pan mieć bardzo niewiele przywilejów, ale prawo gwarantuje ich respektowanie. Tylko prawo powstrzymuje mnie przed zabiciem pana tu i teraz. — Rozwarł dłoń i pokazał Barrentowi maleńki jednonabojowy pistolet. — Prawo ustanawia granice i działa jako modyfikator zachowań zarówno tego, który je łamie, jak i tego, który je egzekwuje. Żeby nie było żadnych wątpliwości, Obywatelu Barrent: prawo stanowi, że musi pan umrzeć. Ale umrzeć muszą kiedyś wszyscy. Prawo zaś powoli i głęboko w sobie określa termin, w którym ma się to dokonać. Obecnie pozostawia panu co najmniej jeszcze jeden dzień. Gdyby nie prawo, nie zostałaby panu nawet sekunda.
— A co będzie, jeżeli przeżyję Igrzyska — spytał Barrent — i stanę ponad prawem?
— Ponad prawem jest tylko jedno — odparł Norins Jay w zadumie sam On: Szatan. Ci, którzy stoją ponad prawem, należą do niego. Ale lepiej umrzeć tysiąc razy, niż wpaść żywcem w jego ręce.
Barrent już na samym początku rozstał się z religią Zła, uznając ją za zabobonną bzdurę. Ale teraz żarliwa przemowa Norinsa Jaya zaczęła go zastanawiać. Co innego zwyczajne wielbienie Zła, a co innego obecne spotkanie z jego uosobieniem.
— Ale przy odrobinie szczęścia podjął Jay — zostanie pan zabity w miarę szybko. A teraz, na zakończenie naszej rozmowy, chciałbym udzielić panu ostatnich instrukcji.
Nie wypuszczając z ręki maleńkiego pistoletu, drugą ręką sięgnął do kieszeni i wydobył z niej czerwoną kredkę. Szybkim wprawnym ruchem przeciągnął nią po czole i policzkach Barrenta. Nim Barrent zdążył drgnąć, Jay chował już kredkę z powrotem do kieszeni.
— To piętnuje pana jako Zwierzynę — powiedział. — Znaki te są nie do usunięcia. A tu jest pana promiennik, model rządowy. — Wyjął z kieszeni płaszcza jakiś pistolet i położył go na stole. — Polowanie, jak już mówiłem, rozpoczyna się z pierwszym brzaskiem dnia. Od tego momentu każdy może pana zabić, z wyjątkiem innych ściganych. Pan ma prawo bronić się i oczywiście zabijać, ale radziłbym zachować przy tym jak najdalej idącą rozwagę. Huk i błysk wystrzału z promiennika bardzo szybko naprowadzają na trop ściganego. Jeśli zdecyduje się pan gdzieś ukryć, niech pan upewni się. że jest tam zapasowe wyjście. Inni znają Tetrahydę znacznie lepiej niż pan. Wytrawni myśliwi dawno zbadali wszystkie potencjalne kryjówki i wielu ściganych udaje im się osaczyć już w pierwszych godzinach święta. Powodzenia, Obywatelu Barrent.
Jay podszedł do drzwi, otworzył je, po czym zatrzymał się i odwrócił do Barrenta.
Dodam jeszcze — powiedział że istnieje pewna rzadko wykorzystywana możliwość, by zachować w czasie Polowania zarówno wolność, jak i życie. Ponieważ jednak jest to zabronione. nie mogę panu powiedzieć jaka.
Po tych słowach Norins Jay ukłonił się i wyszedł.
miał nadzieję, że Moera i jej organizacja przyjdą mu w ostatniej chwili z pomocą.
Ale żadna pomoc nie nadeszła. Godzinę przed świtem Barrent zarzucił na ramię swój plecak i opuścił sklep z odtrutkami. Nie miał pojęcia, co robili inni ścigani — on zdecydował się już na miejsce, które mogłoby być bezpieczne od nagonki.