Выбрать главу

Zamknęłam zasuwkę i stojąc wciąż na skrawku linoleum, którym umownie zaznaczyłam granice przedpokoju, pospiesznie zrzuciłam z siebie przemoczone ubrania. Pantofle były w opłakanym stanie, a spódnicę z tyłu wygniotłam w tak grube zakładki, jak krzykliwe tytuły z pierwszych stron brukowych gazet. Wszystkie ciuchy zgarnęłam nogą w bezładny stos i poszłam prosto do łazienki.

Odkręciłam gorącą wodę, szczelnie zaciągnęłam zasłonki pod prysznicem i wystawiłam plecy na ukłucia ostrych strumyków. Wmawiałam sobie, że ostatecznie i tak miałam udany dzień. W końcu odstawiłam jednego poszukiwanego. Wykonałam pierwsze zlecenie. Z samego rana mogłam zainkasować od Vinniego należne honorarium. Namydliłam się starannie i spłukałam, później wymyłam włosy. Wreszcie ustawiłam jeszcze silniejszy strumień, żeby zrobić sobie masaż wodny. Stałam pod prysznicem dość długo, mając nadzieję, że w ten sposób uwolnię się od zmęczenia i psychicznego napięcia. Rozważałam, że skoro już dwukrotnie Joe wykorzystał „Krętacza” do swoich celów, to może powinnam go zacząć śledzić. Najgorsze było to, że nie mogłam obserwować kilku osób równocześnie.

Nagle moją uwagę przykuło jakieś poruszenie za zasłonką, zauważalne mimo pokrywających ją wzorów i ściekającej piany. Serce podeszło mi do gardła. Byłam pewna, że ktoś jest w mojej łazience. Przerażenie mnie sparaliżowało. Zastygłam w bezruchu, w głowie miałam kompletną pustkę. Przypomniałam sobie nagle Ramireza i coś mnie ścisnęło w dołku. Ten łobuz mógł przecież wrócić. Jakimś sposobem namówił dozorcę, żeby dał mu klucz, albo wśliznął się chociażby przez okno. Bóg jeden raczył wiedzieć, do czego zdolni są tacy ludzie jak Ramirez.

Weszłam do łazienki z torebką, lecz zostawiłam ją na koszu na brudną bieliznę, poza moim zasięgiem.

Intruz jednym skokiem dopadł kabiny i szarpnął zasłonkę prysznica z taką silą, że potrzaskane plastikowe kółka mocujące z brzękiem rozsypały się po całej łazience. Wrzasnęłam i na oślep cisnęłam butelką szamponu, zapierając się plecami o ścianę.

Ale nie był to Ramirez, tylko Joe Morelli. W jednej garści trzymał zmiętą zasłonkę prysznica, drugą dłoń kurczowo zaciskał w pięść. Pośrodku czoła szybko nabiegał mu krwią duży siniak, co znaczyło, że mój rzut był jednak celny. Do tego stopnia Joe kipiał wściekłością, że od razu nabrałam podejrzeń, iż moja płeć wcale nie musi mnie uchronić od wylądowania w szpitalu ze złamanym nosem. Ale i we mnie zaczęła wzbierać furia, byłam gotowa stawić mu czoło. No bo za kogo ten łobuz się uważa, skoro śmiertelnie mnie przestraszył we własnym mieszkaniu i w dodatku całkowicie zniszczył zasłonkę od prysznica?

– Co ty wyrabiasz, do jasnej cholery?! – wrzasnęłam. – Nikt ci nie wyjaśnił, do czego służy dzwonek przy drzwiach? Jak się tu dostałeś?

– Zostawiłaś otwarte okno w sypialni.

– Przecież siedziała w nim druciana siatka.

– Też mi przeszkoda.

– Jeśli i ją zniszczyłeś, to zażądam pokrycia wszelkich strat. A ta zasłonka do prysznica? Wydaje ci się, że takie zasłonki rosną na drzewach?

Zdołałam się trochę opanować, ale wciąż jeszcze mówiłam głosem co najmniej o oktawę wyższym niż normalnie. W gruncie rzeczy nawet niezbyt zdawałam sobie sprawę z tego, co mówię. Moje myśli bezładnie się szamotały między paniką a wściekłością. Ogarniała mnie furia, że Morelli tak łatwo dostał się do mego mieszkania, a jednocześnie czułam rosnący strach, ponieważ stałam przed nim naga.

Nie wstydzę się zbytnio nagości, w pewnych okolicznościach jest ona całkiem naturalna – podczas kąpieli, w łóżku z mężczyzną czy też u lekarza. Ale ta sytuacja, kiedy stałam naga i ociekająca wodą na wprost kompletnie ubranego Morelliego była dla mnie czymś graniczącym z sennym koszmarem.

Zakręciłam wodę i pospiesznie sięgnęłam po ręcznik, lecz Joe wyrwał mi go z ręki i cisnął na podłogę za sobą.

– Daj mi ten ręcznik! – rozkazałam stanowczo.

– Najpierw wyjaśnimy sobie kilka spraw.

Jako chłopak Joe nie poddawał się żadnej kontroli. Doszłam do wniosku, że teraz panuje nad sobą właśnie poprzez ten agresywny styl bycia. Mimo starań nie potrafił zapanować nad swoim włoskim temperamentem, lecz dokładnie odmierzał ilość okazywanej agresji. Miał na sobie czarną przemoczoną bawełnianą koszulkę i dżinsy. Kiedy zaś się odwrócił, żeby cisnąć w kąt porwaną zasłonkę od prysznica, dostrzegłam, iż zza paska spodni z tyłu wystaje mu kolba pistoletu.

Nietrudno było sobie wyobrazić Morelliego dokonującego zabójstwa z zimną krwią, musiałam się jednak zgodzić z opiniami „Leśnika” i Ediego Gazarry, że Joe na pewno nie był ani głupi, ani też porywczy.

Stał teraz, opierając zaciśnięte pięści na biodrach. Mokre włosy przykleiły mu się do czoła i uszu. Na lekko zaciśniętych wargach nie było nawet cienia uśmiechu.

– Gdzie schowałaś głowicę rozdzielacza od mojego samochodu? Kiedy nie wiem, jak powinnam postąpić, zwykle przechodzę do ofensywy.

– Jeśli w tej chwili nie wyniesiesz się z mojej łazienki, zacznę krzyczeć.

– Stephanie, jest druga w nocy. Wszyscy sąsiedzi śpią w najlepsze i z pewnością poodkładali swoje aparaty słuchowe. Możesz sobie krzyczeć do woli. Nikt cię nie usłyszy.

Nie przekonał mnie ten argument. Zawyłam jak opętana. Dałam z siebie wszystko, na co mnie było stać. Nie mogłam przecież pozwolić, by odczuwał satysfakcję z tego, że czuję się bezradna i bezbronna.

– Zapytam cię po raz drugi – rzekł spokojnie. – Gdzie schowałaś głowicę rozdzielacza?

– Nie mam pojęcia, o czym mówisz.

– Posłuchaj, cipeńko. Przekopię całe mieszkanie do góry nogami, jeśli mnie do tego zmusisz.

– Nie mam tej głowicy. W każdym razie nie mam jej tutaj. Poza tym dla ciebie nie jestem żadną cipeńką.

– Naprawdę? – spytał ironicznie. – A niby cóż takiego zrobiłem, że nie mogłabyś nią dla mnie być?

Uniosłam wysoko brwi ze zdumienia.

– Ach, tak. Rozumiem – mruknął.

Sięgnął po moją torebkę, bezceremonialnie ją odwrócił i wysypał wszystko na podłogę. Po chwili podniósł kajdanki i podszedł do mnie.

– Wyciągnij prawą rękę – nakazał.

– Zboczeniec.

– Sama się o to prosisz.

Błyskawicznie zatrzasnął kajdanki na moim nadgarstku.

Silnie szarpnęłam prawą ręką do tyłu, wymierzając mu jednocześnie kopniaka, lecz o mało nie straciłam równowagi na śliskich kafelkach. Bez większego trudu uchylił się przed ciosem i szybko zamknął drugą obrączkę kajdanek wokół pręta od zasłonki prysznicowej. Aż jęknęłam głośno, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało.

Morelli odstąpił krok do tyłu i zmierzył mnie przeciągłym spojrzeniem od stóp do głowy.