– Czy odpowiadałaby ci praca u Świętego Jakuba? Pracować w szpitalu ojca wśród jego najbliższych kolegów? Mieć szansę zdobyć ich szacunek? Udowodnić coś sobie raz na zawsze? Sprzedałaby za to duszę!
Zmusiła się do zachowania pokerowej twarzy.
– Pomyślę o tym. Jak wygląda oferta?
– Nie jestem pewien. Wiem, że szukają kogoś z doświadczeniem. – Pociągnął łyk. – Jeśli chcesz, mogę cię rekomendować.
Nagle oczy ją zapiekły.
– Zrobiłbyś to?
– Jak powiedziałem, byłem pod wrażeniem twojej dzisiejszej akcji. Poza tym jesteś z Ashtonów. – Wzniósł za nią toast.
Była tak roztrzęsiona, że z trudem odwzajemniła toast.
– Dziękuję.
Upiła łyk wina i odstawiła kieliszek na stolik, bo bała się, że go wypuści.
– Przepraszam was na chwilę, pójdę zobaczyć, czy Natalie nie przyda się pomoc.
Uciekła z pokoju, nim zrobi coś kompletnie żenującego, na przykład wybuchnie płaczem. Jej ojciec, doktor Robert Ashton, zamierzał rekomendować ją w Szpitalu Świętego Jakuba.
Tylko tego pragnęła!
No dobra, pewnie Robbie zasugerował to tacie, ale mimo wszystko ojciec sam zaproponował, że wesprze ją tak, jak poparł syna.
Radość była słodka i tak ją rozpierała, że aż bolało.
Przez sekundę nie obchodziło jej już nawet, czy prześcignie Robbiego na nartach, czy nie. To zwycięstwo wystarczało. A potem zaśmiała się z tego. Przez całe życie wlokła się za nim, a teraz miała nadzieję go pokonać!
ROZDZIAŁ 10
Mówi się, że cierpliwość jest cnotą, ale to dzięki działaniom cokolwiek się dzieje.
Jak wieść idealne życie
Christine się spóźniała. Alec zerknął na zegarek, a potem rozejrzał się po okolicy wokół wyciągu w parku Union. W kolejce stał spory tłum, a przy piknikowych stolikach siedzieli ci, którzy zrobili sobie przerwę. Ale nadal nigdzie nie widział Christine, co go trochę martwiło. Zdarzyło jej się spóźnić na lekcję, ale nigdy aż pół godziny. Pomyliła miejsce spotkania? Kiedy się umawiali, sprawiała wrażenie więcej niż lekko oszołomionej. Wspomnienie tego, jak wyglądała po pocałunku, powodowało, że jeszcze bardziej chciał ją zobaczyć. Gdzie się podziewała?
Buddy zaskomlał niecierpliwie. Przywykł, że kiedy zakładano mu czerwoną kamizelkę, zaczynał pracę, a nie stał bezczynnie.
– Wiem, stary.
Alec podrapał psa po łbie z roztargnieniem, zastanawiając się, czy go wystawiła. Może powinien zjechać do mapy szlaków i zobaczyć, czy tam nie czeka. Ale jeśli się miną?
Radio, które zawsze nosił, gdy był na służbie, zazgrzytało i dobiegł go głos Trenta.
– Patrol narciarski 14B32. Alec, jesteś tam?
Marszcząc brwi, wyjął radio z kieszeni. Nie chciał, żeby wezwano go do jakiejś akcji, aby ratował idiotę, który zignorował oznaczenia szlaków. Wtedy Christine mogłaby pomyśleć, że to on ją wystawił.
– Tu 14B23.
– Patrol narciarski do 14B23. Przy wyciągu narciarskim mamy problem, który wymaga twojej interwencji, odbiór.
Problem? Co to do cholery znaczy „problem”?
– Przyjąłem. Jestem trochę uwiązany. Nie możesz sam się tym zająć? Odbiór.
– Nie, naprawdę musisz zająć się tym osobiście. Odbiór.
– Możesz mi powiedzieć coś więcej? Odbiór.
– Mamy tu narciarkę Christine Ashton, przypadek ostrego zespołu paniki…
– Przyjąłem. Zaraz będę.
Buddy natychmiast skoczył do biegu, gdy tylko Alec ruszył. W rekordowym tempie dotarli z okolic parku Union do wyciągu. Alec wyhamował, ale nie zobaczył nigdzie ani Trenta, ani Christine.
– Ej – krzyknął do pracowników wyciągu. – Słyszeliście tu o jakimś problemie?
– Tam. – Jeden z gości wskazał na skraj stoku.
W pierwszej chwili dostrzegł tylko Trenta stojącego do niego plecami, ale kiedy podjechał bliżej, zobaczył Christine siedzącą na głazie. W obu dłoniach ściskała butelkę wody i gapiła się w przestrzeń przed sobą.
Trent zerknął na niego, gdy się zbliżył.
– Uwinąłeś się.
Alec zignorował go, zdjął narty i przyklęknął przed Christine. Oddychała zdecydowanie zbyt szybko i płytko.
– Ej – zagadnął cicho. – Co się stało?
– Nie mogę wsiąść na wyciąg. – Zamrugała gwałtownie, ale oczy nadal miała suche. – Nie potrafię.
– Nie szkodzi. Nie musisz.
Zdjął rękawiczkę i wsunął dłoń w jej rękaw, aby zmierzyć puls. Gwałtowny rytm zaniepokoił go.
– Posiedzimy tu chwilę, dobrze?
Pokiwała głową, przełknęła z trudem ślinę, jakby walczyła ze łzami. Buddy szturchnął ją nosem, marszcząc pysk. Też się martwił. Alec zerknął przez ramię.
– Co się stało?
– Zamarła na przodzie kolejki – wyjaśnił Trent. – Doszło do hiperwentylacji i złapała się za pierś. Pracownicy myśleli, że to atak serca, i mnie wezwali. Chris upierała się, że to tylko panika i zaraz jej przejdzie, ale nie wygląda na to. Nie wiem, w czym problem.
– Ma lęk wysokości. – Alec odwrócił się do Christine. – Ale szło ci już tak dobrze. Co się stało?
Łzy, z którymi walczyła, napłynęły jej teraz do oczu.
– Ale wcześniej zawsze przy mnie byłeś. Dzisiaj nie.
– Och, kochanie. – Serce mu się zacisnęło. Siadł obok na głazie i objął ją.
– Przepraszam. – Wtuliła się w niego. Zdjęła wcześniej kask, więc jej włosy łaskotały go w podbródek. – To takie żenujące.
Alec spojrzał na Trenta.
– Słuchaj, zajmę się już wszystkim. – Jest twoja.
Trent wziął plecak i odjechał. Chętnie skorzystał z możliwości ucieczki. Alec prawie się uśmiechnął, widząc pośpiech kumpla. Razem przeszli przez mnóstwo trudnych sytuacji, ryzykowali własne życie, żeby ocalić cudze, ale gdy tylko pojawiła się zapłakana kobieta, Trent natychmiast robił się nerwowy.
Alec pogłaskał Christine po plecach, mając nadzieję, że to ją uspokoi. Buddy tymczasem ułożył się u jej stóp.
– Więc opowiedz mi, co się stało. Udało ci się dziś rano, kiedy byłaś z bratem i ojcem?
– Za pierwszym razem tak. – Wyprostowała się i otarła twarz dłońmi w rękawiczkach. – Jak powiedziałeś, tak świetnie sobie radziłam, więc myślałam, że już mi przeszło. Przy pierwszym podejściu nawet się nie zawahałam. Po prostu wskoczyliśmy razem na krzesełka i pomyślałam sobie, dobra, jest świetnie. Ani śladu paniki. Ale potem, nie wiem, w połowie drogi… – Znowu zaczęła płytko oddychać.
– Masz, napij się trochę wody – Podsunął jej butelkę i poczekał, aż Christine się napije. – Lepiej?
Pokiwała głową.
– W połowie drogi Robbie zaczął się ze mną drażnić, jak to zawsze on.
– To znaczy?
– Zaczął mówić: „Więc naprawdę myślisz, że możesz mnie prześcignąć? Może powinniśmy zaliczyć parę skoków, a tata by nas ocenił?”. A ja mu odpowiedziałam: „Dobra, spróbujmy”. Ale wtedy tata westchnął i powiedział: „A nie mogę od razu powiedzieć, że Robbie wygrał, i po prostu miło spędzić resztę dnia bez bezsensownych wyzwań? I tak wiadomo, że wygra”.
– Co? – Alec zaskoczony pokręcił głową. Jak ojciec, którego tak kochała i szanowała, mógł powiedzieć coś tak okrutnego? – To zabolało.
– Właśnie! Wielkie dzięki! – Na jej twarz powróciły kolory. – Dlaczego tata nie widzi, jak bardzo mnie rani, mówiąc takie rzeczy?
– Więc co się stało?
– Robbie i ja upieraliśmy się przy wyzwaniu. No i pojechaliśmy do kotliny Miner.
– Dobry wybór. – Alec pokiwał głową. Świetne miejsce do dynamicznej jazdy. – Jak ci poszło?
– Zniszczyłam go, Alec. – Jej oczy znowu rozbłysły, nie łzami, lecz podnieceniem. – Skopałam mu tyłek. Szkoda, że mnie nie widziałeś. Nic nie mogło mnie powstrzymać.