Dyszał zgodnie, a potem spojrzał na miejsce, gdzie zniknął Alec.
Śmigłowiec nadleciał akurat wtedy, gdy wyciągnięto na górę nosze z mężem Jenny. Aaron i Jeff pomogli Alecowi przesunąć je na bezpieczny grunt. Christine podbiegła.
– W jakim jest stanie?
– Hipotermia i mnóstwo złamań, ale żyje. – Alec otarł czoło. Z trudem oddychał. – Biorąc to wszystko pod uwagę, miał szczęście.
Ekipa z helikoptera wkroczyła do akcji i Christine się odsunęła. Patrzyła, jak ładują nosze do maszyny, startują i lecą z powrotem.
Stała przez chwilę, osłaniając oczy przed słońcem. Alec dołączył do niej i obserwował, jak śmigłowiec znika.
– Cztery na cztery – powiedział. – Jesteśmy super, nie?
– Tak jest, proszę pana, zdecydowanie!
Śmiejąc się, objęła go. Uniósł ją i okręcił. Kiedy ją postawił na ziemi, zwrócił się do reszty:
– Do pubu! Stawiam pierwszą kolejkę! Wszyscy wiwatowali.
Kiedy ruszyli do helikoptera ramię w ramię, uśmiechnęła się do Aleca pełna podziwu. Przechylił głowę, przyglądając się jej twarzy.
– O co chodzi?
– Tak sobie pomyślałam, że naprawdę wiesz, jak zafundować dziewczynie świetną zabawę na pierwszej randce.
Objął ją ze śmiechem.
W pubie wybuchły oklaski, kiedy tylko Alec wszedł do środka. Christine zamrugała zaskoczona, gdy rozległy się gwizdy.
– Dzięki, dzięki. – Alec pomachał do tłumu stojącego przy kominku, rewelacyjnie udając Elvisa. – Wielkie dzięki.
– Często masz owacje na stojąco, co? – zapytała, gdy minęli ich ochotnicy zdejmujący kurtki i rękawiczki.
– Czasem. A ty?
– Nigdy. – Zdjęła kurtkę, a potem zadrżała, czując zimno bijące od drzwi.
– To szkoda. Chociaż pewnie nie pracujesz dla oklasków.
– Oklasków?
– Ci ludzie słuchają relacji z akcji ratowniczych tak jak inni transmisji z meczów baseballowych.
Przyciągnął ją do siebie i potarł jej ramiona, żeby rozgrzać.
– Świetna robota, Hunter. – Steve klepnął Aleca w plecy.
Dziś miał na sobie mundur szeryfa, broń i krótkofalówkę na biodrze.
Christine rozejrzała się, gdy mężczyźni się zagadali, i zobaczyła czterech strażaków, dwóch strażników leśnych i kilkoro mężczyzn i kobiet w cywilu. Urlopowicze przy stolikach patrzyli z nieskrywaną ciekawością na świeżo przybyłych, którzy przybijali piątki. Steve odwrócił się do Christine i wyciągnął rękę.
– Dzięki, że poświęcasz urlop, aby nam pomóc. Ekipa ze śmigłowca mówi, że jesteś świetnym lekarzem w terenie.
– Dziękuję. – Uścisnęła jego dłoń.
– Jest niezła. – Alec przycisnął ją mocniej, obejmując za ramiona.
– Niezła? – Szturchnęła go łokciem w żebro. Jęknął na pokaz, a potem poprowadził ją do kominka.
– Kto chce piwa? – Rozległy się okrzyki i kilka osób podniosło rękę. Odwrócił się do niej. – A ty? Może być piwo? Czy wolisz coś innego?
– Piwo. – Skinęła głową, ciesząc się z ciepła bijącego od ognia. Jasne płomienie buzowały na pniakach, a w powietrzu unosił się zapach dymu. – Zdecydowanie.
– Harvey! – zawołał Alec do barmana. – Trzy dzbanki na mój rachunek. Potem każdy płaci za siebie.
– Jasne. – Barman zaczął nalewać z beczki.
– Jakieś wieści ze szpitala? – Alec zapytał Steve’a.
Christine krzyknęła z zaskoczenia, kiedy Alec pociągnął ją w dół, żeby usiadła razem z nim. Szeroki fotel z łatwością pomieścił ich oboje, ale musieli się ścisnąć. Przesunął jej nogi tak, żeby przerzuciła mu je przez udo i złapał ją w talii. Przez ułamek sekundy chciała zaprotestować, ale potem oparła się wygodniej.
– Jak na razie głównie dobre. – Steve usiadł przy kamiennym kominku plecami do ognia, a Buddy wyciągnął się na podłodze na zasłużony odpoczynek. – Kobieta ze wstrząsem odzyskała przytomność i jej stan jest stabilny. Pierwszy uratowany mężczyzna już nie jest na operacyjnej, ale nadal leży na intensywnej terapii.
– A paraliż nóg? – zapytała Christine, gdy zjawiła się kelnerka z kuflami i dzbankami.
Steve machnął ręką na proponowane piwo, bo trzymał kubek z kawą.
– Nic pewnego.
– A Paul? – Christine wzięła kufel piwa. – Ten ostatni?
– Nadal go operują, ale powinien się wylizać.
– Bogu dzięki. – Rozluźniła się. – Mogę sobie wyobrazić, jak ulżyło jego żonie.
Alec westchnął.
– Mogę tylko powiedzieć, że to o wiele lepsze, niż wysłuchiwać, jak rodzina dziękuje za znalezienie ciała i wyjaśnienie sprawy.
Steve pokiwał głową.
– Albo pukanie do obcych drzwi z tak straszną nowiną.
– Albo bycie oskarżanym o to, że nie zrobiło się nic więcej – dodała Christine.
Przez chwilę cała trójka milczała, a potem Alec wzniósł kufel.
– Za szczęśliwe zakończenia!
– Chętnie za to wypiję. – Christine stuknęła się kuflem z Alekiem, a potem upiła porządny łyk zimnego spienionego piwa.
Wokół nich ludzie podsumowywali wydarzenia dnia i przypominali sobie poprzednie akcje. Piwo i jedzenie płynęło równym strumieniem dla ludzi, a miski z wodą i przysmaki przyniesiono psom.
– Ej, Alec? – Jeff zawołał ze swojego miejsca przy ogniu. Jego żona Linda czekała razem z innymi. Siedzieli razem tak samo jak Christine z Alekiem. – Pamiętasz, jak te dwie dziewczyny z college’u poszły na wspinaczkę i postanowiły zatrzymać się na ładnym płaskim występie, żeby się poopalać nago?
– Pewnie! – parsknął śmiechem.
– Serio? – Christine spojrzała mu w twarz.
– Okazało się, że wąż też tam się wygrzewał – wyjaśnił Alec. – Dziewczyny tak się spieszyły, żeby… hm… opuścić teren, że zostawiły ubranie i sprzęt. Utknęły na ścianie i nie mogły zejść.
Wszyscy przy kominku zaśmiali się i pokiwali głową do wspomnień.
– Zgadnij, ilu ochotników zjawiło się na wezwanie.
– Wszyscy? – zaryzykowała.
– I doszło jeszcze paru nowych! Ta historia zdziałała cuda, jeśli idzie o rekrutację nowych ludzi.
– No jasne.
Popołudnie powoli zmierzało ku wieczorowi, a historie płynęły dalej. Odurzona piwem i zmęczeniem oparła głowę na ramieniu Aleca i patrzyła na ogień. Leniwie głaskał ją po udzie, wywołując dreszcz pożądania w jej biodrach. Ktoś wrzucił do maszyny grającej w kącie kilka monet i wybrał powolną seksowną balladę. Kiedy muzyka grała, Alec głaskał ją po włosach.
– Ej – szepnął jej do ucha. – Chyba na mnie nie zaśniesz, co?
– Nie. – Uśmiechnęła się, myśląc, że jej ciało było jak najdalsze od tego. Uniosła głowę i spojrzała, jak płomienie oświetlają jego twarz. Żałowała, że nie są sami, bo wtedy mógłby ją pocałować długo i głęboko.
– Zatańczysz?
– Ach… – zawahał się, a potem dopowiedział cicho, tak żeby tylko ona mogła usłyszeć. – Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł, abym teraz wstawał.
Widząc jego zakłopotanie, zrozumiała, że jest więcej niż tylko trochę podniecony i nie zamierzał chwalić się tym stanem przed wszystkimi. Uśmiechnęła się powoli i seksownie. Zmrużyła powieki.
– To nie była prośba.
– Rozkazujesz mi? – Uniósł brwi.
– A to jakiś problem?
Przez chwilę siedział zaskoczony, spojrzał na swoje lędźwie, a potem z powrotem Christine w oczy.
– Najwyraźniej nie.
– Świetnie.
Zabrała nogi i wstała, a zaraz za nią płynnym ruchem podniósł się Alec. Złapał ją za biodra, żeby trzymać ją blisko przed sobą, gdy odsuwali się od kominka. Kilku ochotników zerknęło w ich stronę, ale szybko wrócili do rozmowy. Urlopowicze tłoczyli się przy stolikach, a parkiet był pusty. Kiedy ją przytulił, zorientowała się, jaki jest podniecony. Spojrzała szeroko otwartymi oczami i poczuła, że jej ciało jest jeszcze bardziej rozpalone.