Dobry Boże, ona mówiła to serio?
– Przypomnij mi, żebym nigdy nie jechał z tobą samochodem.
– Nie mam tak na autostradach, tylko na wyciągu.
– Dlaczego?
– Nie wiem!
– Dobrze już, w porządku. – Poklepał ją nieco mocniej. – Staraj się o tym nie myśleć.
Wyciąg zatrzymał się, szarpiąc krzesełkiem i sprawiając, że się zakołysało. Christine pisnęła i zacisnęła powieki.
– Proszę, nie pozwól mi skoczyć. Proszę, nie pozwól.
– Ej, ej, ej, zróbmy tak. – Z bijącym sercem złapał ją za nadgarstek. – Puść poprzeczkę…
– Za żadne skarby! – Spiorunowała go wzrokiem, który mógł zabijać.
– Daj spokój, zaufaj mi. Puść poprzeczkę i połóż rękę na tyle siedzenia. – Przesunął jej rękę we właściwe miejsce. – O tak. I teraz możesz patrzeć mi w twarz. – Przekręcił się tak, żeby też być twarzą do niej. Jednocześnie starał się jak najmniej uderzać w jej narty. – A teraz popatrz na mnie. Tutaj. – Wskazał dwoma palcami swoje oczy. – Nie spuszczaj wzroku ze mnie i oddychajmy razem. Wdech… wydech… wdech… wydech…
Powoli jej oddech się uspokoił, ale nadal mocno trzymała się siedzenia i poprzeczki.
– Lepiej?
Pokiwała głową i nadal oddychała. Powiew wiatru dmuchnął śniegiem z czubków pobliskich sosen, przypominając mu, jak wysoko nad ziemią się znajdują.
– Więc opowiedz mi o swoich przyjaciółkach. Mandy i…?
– Maddy i Amy. – Odetchnęła. – Zawarłyśmy… taki pakt. Każda ma rok, żeby pokonać strach, który powstrzymywał nas przed zrobieniem czegoś, co zawsze chciałyśmy.
– I ty miałaś pokonać lęk przed wyciągiem, żeby znowu jeździć na nartach?
– Nie tylko jeździć. Żebym mogła pokonać na nartach mojego brata na czarnym szlaku. I tu zaczyna się twoje zadanie.
Uniósł brew.
– Kiedy ostatni raz jeździłaś?
– Czternaście lat temu.
– Jak dobry jest twój brat?
– Nie pytaj.
– Aż tak dobry?
– Tak, do cholery! I nie mogę tego znieść. – Jej policzki odzyskały kolor. – Pokonuje mnie we wszystkim. Narty to jedyna rzecz, w której mam szansę być lepsza od niego. Wiem, że to brzmi dziecinnie, ale dla mnie dużo znaczy. I mam tylko tydzień, żeby odzyskać formę, nim reszta rodziny przyjedzie na Boże Narodzenie.
– Reszta rodziny? – ciągnął ją za język.
– Moi rodzice, brat z żoną i ich dwóch synów. Spędzają każde Boże Narodzenie w apartamencie moich rodziców w Central Village. Ponieważ nie chcę, żeby wiedzieli, jak bardzo przerażają mnie wyciągi, od wieków nie spędzałam świąt z rodziną.
– Serio? – Uniósł brew. – Ja też. Chociaż z całkiem innych powodów. Zawsze uważałem, że rodzinne zloty są przereklamowane. Zwłaszcza w czasie świąt, kiedy wszystkim odbija bardziej niż zwykle.
– Tak, ale wiesz, jak bardzo śmiałby się mój brat Robbie, gdyby wiedział, dlaczego nigdy nie przyjeżdżałam na święta?
Wyciąg znowu ruszył. Kable zazgrzytały i krzesełkiem trochę szarpnęło. Zacisnęła powieki.
– Nie, nie rób tego. Patrz na mnie. – Poczekał, aż otworzy oczy. – Dobrze. Po prostu oddychaj i patrz na mnie.
Boże, miała cudne oczy. Bladosrebrne z delikatnym odcieniem błękitu. A reszta twarzy była… piękna. Inaczej nie umiał tego określić. Żadna z tych rzeczy typu „nie była klasyczną pięknością, ale miała w sobie coś”. Ta kobieta naprawdę była klasyczną pięknością pod każdym względem, łącznie ze smukłym nosem, wysokimi kośćmi policzkowymi i gładką linią brody. No i jeszcze te jasne włosy sięgające niemal talii, aż proszące, żeby człowiek przeczesał je palcami.
Poczuł dreszcze w ciele na samą myśl.
– Więc, hm… – odchrząknął. – Powiedz mi więcej o tym pakcie. Czemu wymyśliłyście go z przyjaciółkami?
– Hm?
Najwyraźniej straciła wątek rozmowy, patrząc w jego oczy.
– Pakt.
Zabrał rękę, którą trzymał na oparciu krzesełka, położył na jej nadgarstku i zbadał puls. Bił szybko jak u przerażonego królika. Jeśli zemdleje, to czy uda mu się powstrzymać ją od upadku?
– Opowiedz mi, jak wpadłyście na ten pomysł.
– Och…
Rozluźniła się nieco, gdy masował jej nadgarstek.
– Mieszkałyśmy razem w college’u. Właściwie to wtedy było nas cztery. Trzy pozostały ze sobą blisko. Maddy, Amy i ja. Czwarta to Jane Redding.
– Ta z porannego programu? – zdziwił się.
– Tak. Jane wyprowadziła się do Nowego Jorku i zrobiła karierę jako dziennikarka w wiadomościach. A potem zajęła się poradnictwem.
– Nie napisała przypadkiem książki?
– Poradnik dla kobiet pod tytułem Jak wieść idealne życie.
– No właśnie. – Pokiwał głową. – Widziałem tę książkę w księgarni w East Village i nie mogłem powstrzymać śmiechu. Nie chciałbym urazić twojej przyjaciółki, ale nikt nie ma idealnego życia.
– W pełni się zgadzam, ale to od tej książki wszystko się zaczęło. Kupiłyśmy sobie po egzemplarzu, kiedy Jane rozdawała autografy w księgarni w Austin, żeby wesprzeć dawną przyjaciółkę. Ale odkryłyśmy, że wykorzystała nas jako przykłady kobiet, które pozwoliły, aby strach nie pozwolił im spełnić marzeń. Uwierzysz w to? – Serce znowu zabiło jej szybciej. – Suka!
– Słucham?
Alec parsknął śmiechem, słysząc przekleństwo w ustach kogoś, kto wyglądał tak wytwornie.
– Jak śmiała wykorzystać nas jako przykłady do książki?!
– Więc co napisała o tobie? Że lęk wysokości przeszkodził ci zostać narciarzem olimpijskim?
– Nie. – Parsknęła z godnością, jakby zamierzała powiedzieć coś śmiesznego. – Napisała, że tak się bałam odrzucenia ze strony rodziców, że aprobata ojca ważniejsza była dla mnie od własnego szczęścia.
– I to nie jest prawda?
– Nie, nie jest. – Irytacja zapłonęła w jej oczach. – A nawet jeśli, to co? Co złego w szukaniu aprobaty ojca? Tak się składa, że jest genialnym kardiologiem. Szanuję jego opinię i oczywiście chcę, żeby był ze mnie dumny. To nie jest strach i nie znaczy, że dla niego odkładam własne szczęście na bok.
– Jak to wszystko zamieniło się w narciarskie wyzwanie?
– Och. – To ją nieco usadziło. – Cóż. To trochę skomplikowana opowieść, zwłaszcza gdy wisimy milion kilometrów nad ziemią.
– Nie myśl o tym. Opowiedz mi o pakcie.
– Zasadniczo zgodziłyśmy się, że Jane się myli na temat wielkich obaw, które nas hamują, ale przyznałyśmy, że mamy pewne lęki, które powstrzymują nas przed robieniem tego, co chcemy. Więc wymyśliłyśmy zadanie dla każdej z nas. Ta, która nie wypełni swojego w ciągu roku, ma zabrać pozostałe na naprawdę rewelacyjny lunch i znosić nasze szyderstwa przez resztę życia. Ponieważ moje zadanie to wybrać się na narty, uznałam, że skoro mam to zrobić, chciałabym, żeby przy okazji brat nałykał się śniegu spod moich nart na oczach ojca. Chociaż raz w życiu chciałabym usłyszeć, jak tata przyznaje, że Robbie nie jest doskonały we wszystkim. Że istnieje przynajmniej jedna rzecz, w której ja jestem lepsza. – Jej wzrok stał się proszący. – Pomożesz mi?
– Chyba niedługo się dowiemy, bo… już jesteśmy na miejscu. – Tak?
Christine spojrzała przed siebie i zobaczyła tuż przed sobą koniec wyciągu. Nim zdążyła zaprotestować, Alec uniósł poprzeczkę.
Całe jej ciało rozluźniło się, gdy zeskoczyła z krzesełka i zjechała po delikatnie nachylonym stoku na otwarty teren przed trasą zjazdową. Odwróciła się, żeby obejrzeć widoki.
Kopuła wielkiego błękitnego nieba zamykała się na Górami Skalistymi, a śnieg przyprószył wysokie sosny okalające stoki. Narciarze i snowboardziści szusowali w dół pod niekończącą się linią wyciągu. Popatrzyła, jak wysoko suną w powietrzu krzesełka, i poczuła się jak zwycięzca.