Выбрать главу

– Mam jedno pytanie – zapytał, tańcząc blisko niej.

– Tak? – Odrzuciła włosy i starała się wyglądać na spokojną, chociaż tak naprawdę miała ochotę go dorwać tu i teraz, na parkiecie.

– Jak daleko posuniesz się z rozkazywaniem mi?

– Co masz na myśli?

– Cóż… – Między brwiami pojawiła mu się zmarszczka, gdy zastanawiał się nad odpowiedzią. – Czy w wieczornym programie przewidywane jest jakieś… żebranie?

Oniemiała.

– Nie… nie przyszło mi to do głowy.

– Och. – Jakby uszła z niego para. Zmrużyła oczy.

– A chcesz, żeby było?

– Nie wiem. – Wzruszył ramionami. Prowadził ją tak, że ich uda ocierały się o siebie. – Ja nigdy, no wiesz…

– Nie bawiłeś się w dominację? Sadomaso? Pokręcił głową i uniósł brew.

– A ty?

– Nie. – Zaśmiała się na samą myśl. – Wiem, że ludzie uważają, że lubię się rządzić, ale nie rozkazuję ludziom w ten sposób.

– Och. – Zmarszczył czoło. Przyjrzała mu się.

– A chcesz tego?

– Nie myślałem o tym. – Zrobił kolejny obrót, przyciągając ją bliżej. Poczuła, że jest jeszcze bardziej podniecony. – Ale moje ciało najwyraźniej jest zaintrygowane tym pomysłem.

Nie dało się tego ukryć! Oblizała usta, które nagłe zrobiły się suche.

– Więc jeśli, hm, każę ci prosić o, powiedzmy, przywilej rozkoszowania się moim ciałem, zrobisz to?

Przesunął dłonią po jej plecach i poczuła dreszcz rozkoszy.

– A prosisz o to?

Przysunęła się i musnęła ustami jego ucho.

– Może…

Pomylił krok i jęknął.

– Boże, wykończysz mnie.

– Serio? – Otarła się biodrem. – Wydajesz mi się bardzo żywy.

– To może być stężenie pośmiertne.

– Chcesz, żebym zmierzyła puls?

Jego twarz wydawała się napięta w słabym świetle baru.

– Chyba powinnaś.

Przycisnęła usta do jego szyi, polizała skórę czubkiem języka i poczuła, jak Alec mruczy. Odsunęła się z uśmiechem.

– Puls pacjenta jest mocny, ale przyspieszony.

– Bo zaraz dostanę zawału.

– Co za szczęście, że jestem lekarzem.

– Więc co zaleca lekarz?

– Pacjent powinien przejść badania.

– Jako wyszkolony ratownik medyczny muszę się zgodzić. Zatrzymał się nagle i złapał ją pewnie za rękę.

– Za mną. – Pociągnął ją z parkietu. – Buddy, do nogi! Idziemy do domu. – Pies powlókł się do nich. – Harvey – zawołał do barmana. – Wpadnę jutro.

– Dobra, stary.

Grupa przy kominku zdziwiła się.

– Wychodzisz? – zapytał Jeff.

– Aha. Odprowadzę doktor do domu, a potem skoczę do siebie. Steve skrzywił się.

– Od kiedy to pierwszy wychodzisz z imprezy?

– Pewnie się starzeję.

Alec uśmiechnął się szeroko, a Christine rzuciła mu gorące spojrzenie, kiedy wkładali kurtki.

ROZDZIAŁ 13

Mróz uderzył Christine w policzki, gdy wyszli pospiesznie z pubu. Tak im się spieszyło, że potykali się o własne stopy. Słońce schowało się za Silver Mountain i zmierzch zaczynał otulać kurort.

– Tędy – Alec wskazał głową.

Kuląc się, skręciła za nim za róg budynku. Zatrzymali się przy drzwiach między tyłami pubu a sklepem narciarskim. Przytrzymał drzwi dla niej i Buddy’ego. Zamiast eleganckiego holu był tam korytarzyk, w którym ledwie mieściły się schody i skrzynki pocztowe.

Kiedy tylko Alec wszedł za nią, przycisnął ją do ściany. Przywarł ustami do jej warg. Najpierw pojawiło się zaskoczenie, a potem przyprawiające o zawrót głowy podniecenie, bo wreszcie mogła go pocałować bez świadków. Objęła go za szyję i powitała dziką grą ust i języka. Ich ciała przywarły do siebie: pierś do piersi, biodra do bioder. Poczuła na podbrzuszu jego erekcję i zapragnęła poczuć go jeszcze bliżej. Jego skóra na jej skórze.

Gdzieś nad nimi trzasnęły drzwi. Oderwali się od siebie, zerknęli w górę. Na szczęście nikt nie pojawił się na schodach. Buddy siedział w połowie drogi na górę z przechyloną głową, jakby pytał, dlaczego zostali na dole.

– Przepraszam. – Alec ze śmiechem oparł czoło o Christine. Oddychał ciężko. – Podniecałaś mnie tak bardzo od tak dawna, że ledwie mogę się powstrzymać. Spróbuję zwolnić.

– Nawet się nie waż. – Złapała go za przód kurtki i przysunęła do siebie nos w nos. – Jeśli w ciągu następnych dwóch sekund nie weźmiesz mnie do jakiegoś spokojnego miejsca, to przysięgam, że zerwę z ciebie ubranie tutaj.

Spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami.

– Do mnie idzie się tędy.

Wziął ją za rękę i popędzili schodami do wąskiego korytarzyka. Przy pierwszych drzwiach po prawej sięgnął do kieszeni.

– Niech to! – Co?

– Zostawiłem gdzieś klucze.

– Co?! – Miała ochotę go zamordować. Jak mógł ją tak rozpalić, a potem powiedzieć, że nie mają gdzie iść, żeby coś w związku z tym zrobić.

– Nie szkodzi. – Uśmiechnął się, jakby czytał w jej myślach. Sięgnął ponad nią i wyjął klucz znad framugi. – Mam mnóstwo zapasowych.

Zaśmiała się z ulgą.

Otworzył i zapędził ją i psa do środka. Kiedy tylko zamknął drzwi, rzucili się do siebie z zachłannymi rękoma i wygłodniałymi ustami. Wyczuła, że Alec na oślep szuka włącznika światła, ale w końcu sobie darował. Dość światła sączyło się przez okno, żeby mogli się widzieć. Zrzucili kurtki, a potem swetry.

– Łóżko – wydusiła z siebie między pocałunkami.

– Tędy.

Nie odrywając ust od niej, szedł tyłem, prowadząc ją.

Szli przez pokój, zdejmując kolejne ubrania i potykając się o Bóg jeden wie co. Potem przeszli do butów, nadal się całując. Wpadli na stolik do kawy i coś spadło na podłogę. Prawie przekoziołkowali przez oparcie sofy obok. W końcu trafili do ciemniejszego pokoju, potknęli się o parę rzeczy walających na podłodze i wylądowali na niepościelonym łóżku – ci mężczyźni! Christine uśmiechnęła się szeroko, kiedy Alec wylądował na niej.

Nie mogąc się doczekać, żeby dotykać i być dotykaną, odwróciła go na plecy, usiadła na nim okrakiem, podczas gdy on zdejmował górę kombinezonu narciarskiego. Przesunęła palcami po jego umięśnionym torsie, napiętym brzuchu, rozkoszując się ciepłem jego skóry, ale chciała więcej.

– Poczekaj.

Pocałowała go szybko w usta, a potem zeszła z łóżka i w rekordowym tempie zdjęła z siebie wszystkie ciuchy. Wreszcie naga już miała wskoczyć z powrotem do łóżka, ale zdumiało ją to, co zobaczyła, i zamarła. W świetle sączącym się przez żaluzje dostrzegła, że on też zrzucił ubranie. Leżał pośrodku wymiętoszonej pościeli, opierając się na łokciu, z jedną nogą zgiętą.

– O Boże…

Zamrugała, widząc jego erekcję, która była imponująco proporcjonalna do wzrostu kochanka. Natychmiast poczuła jednocześnie niepewność i podniecenie. Spojrzała na twarz Aleca i dostrzegła błysk pożądania w jego oczach – wyraźnie podziwiał jej nagie ciało. Wyglądał tak, jakby chciał połknąć ją jednym zachłannym haustem. Potem spojrzał jej w oczy i wyciągnął rękę.

– Chodź tu.

Dreszcz przebiegł po plecach Christine, kiedy Alec wciągnął ją do łóżka, a potem przetoczył się na nią, całując głęboko. Jedną ręką przyciągnął jej udo, opierając je sobie o biodro. Rozkoszowała się grą mięśni jego pleców pod rękoma i jego erekcją przyciskającą się do jej brzucha. Odepchnęła go za ramiona, gdy pozycja przestała jej odpowiadać.