Powinien od razu o tym porozmawiać, żeby miała czas na przemyślenie sprawy? Czy raczej zaczekać i zapytać ją nagle, w romantycznych okolicznościach, kiedy już skończy się jej pobyt w Silver Mountain? Skąd miał wiedzieć? Nigdy nie zależało mu na kobiecie na tyle mocno, żeby aż tak bardzo bać się rozmowy. Już sama myśl o możliwej odmowie sprawiała, że żołądek mu się zaciskał. A jeśli znowu go wyśmieje i uzna, że to żart? Znał ją raptem dwa tygodnie. Jak ma ją przekonać, że mówi poważnie?
Potrzebował rady. Zerknął na Jeffa. Obaj kucali poza zasięgiem słuchu pozostałych. Odchrząknął.
– Hm, słuchaj, Jeff, jesteś żonaty. Mogę cię o coś zapytać?
– O ile to pytanie nie dotyczy kobiet.
– Sęk w tym, że dotyczy.
– Czekaj, muszę tego posłuchać. – Kreiger oparł ręce o dach wozu, patrząc na nich z góry. – Mężczyźni udzielający sobie rad w sprawach kobiet to zawsze zabawne. Prowadził ślepy kulawego.
Alec spiorunował go wzrokiem.
– Dobra, Kreiger, skoro jesteś taki mądry, to może ty mi pomożesz.
– Wątpię, ale strzelaj, chłopie. Hunter wziął oddech, żeby się uspokoić.
– Po pierwsze powinienem wspomnieć, że myślę o Chris całkiem poważnie…
– Rety! – Porucznik udał szok. – Żaden z nas by na to nie wpadł. Ej, chłopaki! – Odwrócił się do ekipy budującej na pace wyspę. – Nowina! Świeżutka! Hunter ma oko na panią doktor.
Skwitowano to wybuchem śmiechu.
– Możesz przyhamować?! – Alec zerknął przez ramię, żeby się upewnić, że Christine właśnie nie weszła.
– Więc co chcesz wiedzieć?
Jeff przesunął się, żeby zrobić trochę miejsca czteroletniej córeczce. Colleen niewiele im pomagała, ale była taka kochana, plącząc się wszystkim pod nogami.
– Dobrze, tatusiu? – zapytała z dziecięcą troską, gdy skręcała drut.
– Tak, skarbie – Jeff się rozpromienił.
– No więc rzecz w tym… – Alec szukał właściwych słów, aby powiedzieć, jaki ma dylemat. – Chcę namówić Chris, żeby się tu przeprowadziła, ale za każdym razem, kiedy zaczynam temat, mam kompletną pustkę w głowie i zlewa mnie zimny pot.
– Znam to uczucie. – Jeff zapatrzył się w dal, gdy powróciło do niego wspomnienie.
– Więc…? – Alec zmusił się do mówienia. – Jak sobie z tym radzisz? No wiesz, kiedy chcesz poprosić kobietę o coś naprawdę… ważnego?
Nad dachem wozu pojawiła się ruda głowa Briana. Przyłączył się do Kreigera i teraz obaj gapili się na nich.
– Chcesz poprosić doktorkę o rękę? Najpierw Will, teraz ty? Masowa dezercja.
– Nie, rety – skłamał Alec. – Znam ją raptem dwa tygodnie. Nie zamierzam się oświadczać. Chcę tylko, żeby tu zamieszkała.
– Czasem wystarczają dwa tygodnie. Prawda, Linda?
– Co takiego? – głos żony dobiegł z przyczepy.
„Super – pomyślał Alec. – Powiedz wszystkim o tej rozmowie”. Jeff powtórzył głośniej:
– Ile czasu potrzebowaliśmy, żeby wiedzieć, że to coś poważnego?
– Niech pomyślę. Poczułam pożądanie, kiedy pojawiłeś się w biurze, żeby naprawić mi sypiący się twardy dysk. Ale to nie była miłość, dopóki rzeczywiście go nie uratowałeś.
Dochodząc do wniosku, że rada kobiety to nie najgłupszy pomysł, Alec przesunął się tak, żeby widzieć żonę Jeffa.
– Mówimy poważnie, Linda.
– Ja też. – Wzruszyła ramionami, mnąc celofan, który miał udawać wodę. – Mężczyźni myślą, że kobiecie imponuje tylko twardziel. Ale zaufaj mi, kiedy pada mi dysk, chcę faceta, który mnie z powrotem nakręci. Fakt, że Jeff to komputerowy maniak z ciałem wspinacza, nie przeszkadzał.
Jeff przysunął się do Aleca i poruszył brwiami.
– To też pomaga w „nakręcaniu”.
– Co takiego? – Linda zmrużyła oczy, patrząc w stronę męża.
– Nic! – odparł z miną niewiniątka Jeff. Alec wstał.
– Wiecie co? To wszystko bardzo ciekawe, ale w niczym mi nie pomogło. Ktoś ma pomysł, jak przekonać Chris, żeby tu zamieszkała?
Kilka osób coś zaproponowało, począwszy od powiedzenia jej o tym na stoku, ponieważ Chris lubi narty, skończywszy na sugestii Briana, żeby Alec zafundował jej rewelacyjny seks, a potem poprosił. Rudzielec zarobił za to po głowie od Kreigera, który przypomniał mu, że tu są też dzieci.
– U Russo – oznajmił w końcu Jeff, przerywając gadaninę reszty.
– Co? – zdziwił się Alec – Zabierz ją do Russo. – Jeff wziął córkę na ręce. – To spokojne, nastrojowe miejsce. Zafunduj jej pyszne jedzenie, butelkę dobrego wina. Pokaż widoki, które są stamtąd zabójcze, a potem zapytaj: „Nie chciałabyś tu mieszkać?”. Alec parsknął.
– Jasne, a mnie stać na tę knajpę. Jeff uniósł brew.
– Chcesz, żeby tu zamieszkała, czy nie?
Nim Alec zdążył odpowiedzieć, na podjazd wpadła Christine obładowana kostiumami. Wyglądała na podekscytowaną i z trudem łapała oddech.
– Nie zgadniesz!
Alec rzucił wszystkim ostrzegawcze spojrzenie, a potem podszedł się przywitać.
– Jesteś wreszcie. Zaczęliśmy się bać, że o nas zapomniałaś.
– Cześć, Chris! – powitali ją pozostali.
Odłożyła na ławkę stos kolorowych ubrań, a potem cmoknęła Aleca. Jej oczy lśniły z podniecenia.
– Mam cudowną nowinę.
– Co takiego?
Uśmiechnął się, myśląc, że skoro coś ją tak uszczęśliwiło, to musi być to dobra nowina.
– Mój tata dzwonił dziś rano do Kena Hutchensa, szefa Szpitala Świętego Jakuba, żeby złożyć mu życzenia. Rety, niech złapię oddech. – Zdjęła rękawiczki. – Najwidoczniej po tym, jak tata zarekomendował mnie kilka dni temu, Ken rozpytywał o mnie.
– Tak? – Jego uśmiech zamarł.
Przychodził mu do głowy tylko jeden powód, dla którego szef szpitala mógłby rozpytywać o niemal świeżo upieczoną specjalistkę od urazów.
Rozpięła kurtkę.
– Najwyraźniej ludzie ze szpitala Breckenridge, gdzie robiłam staż, nie szczędzili mi pochwał.
– Tak?
To nic dobrego.
– U Świętego Jakuba otwierają ostry dyżur i… – Złożyła ręce pod brodą. – Ken Hutchens powiedział, że chciałby porozmawiać z moim agentem w sprawie kontraktu, o ile jestem zainteresowana! Pisnęła i rzuciła się Alecowi na szyję.
– Rety! – Pod wpływem jej skoku i nowiny zatoczył się krok do tyłu. Jak oszołomiony objął ją. – To… cudownie.
– To więcej niż cudownie. – Wyciągnęła ręce i obróciła się jak dziewczynka. – To najlepsze Boże Narodzenie w moim życiu!
– To lepsze od domku dla Barbie? – zapytała Colleen. – To mi przyniesie Święty Mikołaj. Tata obiecał.
– Lepsze niż domek – uśmiechnęła się do dziewczynki.
Alec stał, jakby zamienił się w kamień, patrząc, jak Christine tryska szczęściem z powodu oferty pracy w Austin. Był załatwiony.
– Dobra, to co mam robić? – Rozejrzała się, nie zauważając, że wszyscy patrzą na Aleca ze współczuciem. – Och! Kostiumy! Linda, znalazłam wszystko z twojej listy. – Odwróciła się do stosu i wyjęła długą czarną perukę. – Kreiger, znalazłam dla ciebie perukę kapitana Haka, więc nie ma już odwrotu, jasne?
Wymamrotał coś pod nosem i wrócił do pracy przy maszcie. Reszta też zajęła się swoją robotą.
Alec odchrząknął, udając, że wcale nie wbiła mu noża w serce.
– Wygląda na to, że naprawdę zależy ci na tej pracy.
– Bardziej, niż potrafiłabym to przyznać.
– Więc powinniśmy to uczcić. – Zmusił się do uśmiechu. – Co powiesz na kolację u Russo?
– Och. – Spojrzała zaskoczona. – Nie musisz. Możemy iść do pubu. Innymi słowy ona też uważała, że nie stać go na tę restaurację.