– Miło mi poznać. – Uścisnęli sobie z Joem dłonie. Potem Alec przyjrzał się ostrożnie kobietom.
– Chyba najlepiej, jeśli powiem wprost, że jestem przerażony. Maddy się zaśmiała, a Joe przeprosił ich na chwilę i poszedł powiedzieć kelnerce, że są już w komplecie. Po chwili siedzieli w jadalni, którą z rozmysłem urządzono wyjątkowo tandetnie. Na ścianie naprzeciwko obrazu Elvisa na czarnym aksamicie wisiało troje drzwi od chevroletów.
– Amy – zagadnęła Maddy, gdy złożyli już zamówienia – denerwujesz się przed jutrzejszym wyjazdem czy nie możesz się doczekać?
– Jedno i drugie – zapytana odparła ze śmiechem. – Już się spakowałam i jestem gotowa, więc chyba nie ma odwrotu.
– Życzymy udanej podróży. – Maddy uniosła margaritę. Wszyscy poszli za jej przykładem i napili się. Potem skierowała kieliszek ku Christine. – A drugi toast za Christine i Aleca oraz ich zaręczyny.
Alec cicho westchnął z ulgą. Ten toast to dobry znak. Miał taką nadzieję. Zdał sobie sprawę, że za szybko pozwolił sobie na to westchnienie, gdy Maddy i Amy zaczęły go wypytywać o dorastanie w Elgin i pracę w pogotowiu górskim. Musiał tyle mówić, że prawie nic nie zjadł. W końcu, desperacko starając się odwrócić uwagę od siebie, Alec zwrócił się do Joego.
– Opowiedz coś o swoim obozie treningowym.
– Och, nie! – Maddy przewróciła oczami. – Joe będzie mówił godzinami. Chyba pójdę przypudrować nos. Christine?
– Ja też.
– I ja. – Amy wstała i wszystkie trzy odeszły. Kiedy zniknęły za rogiem, Alec oklapł na siedzeniu.
– O kurczę, jury poszło na naradę.
Serce biło mu boleśnie. Przyjrzał się facetowi naprzeciwko.
– Jak myślisz, ile czasu będą się naradzać, nim wrócą z wyrokiem?
– Niezbyt długo. – Joe zanurzył frytkę w sosie salsa. – Wyluzuj. Zdałeś.
– Serio? – Alec wyprostował się. – Skąd wiesz?
– Maddy poruszyła brwiami i uśmiechnęła się do mnie jakieś dziesięć minut temu. Jesteś przyjęty.
– Jezu. – Przycisnął dłoń do serca, żeby je uspokoić. – Mam nadzieję, że masz rację. Są naprawdę blisko ze sobą, co?
– Aha, i to mi podsunęło pewien pomysł. Christine wspominała, że zajmuję się wszystkimi planami naszego ślubu?
– Tak. Zastanawiałem się nawet, czy jesteś niewiarygodnie odważny, czy kompletnie szalony.
– Czasem mężczyzna musi wziąć sprawy w swoje ręce, jeśli chce, żeby coś się wreszcie stało. – Twarz Joego w każdym calu była twarzą twardego komandosa. – Ponieważ panie poszły na naradę, przedstawię swój pomysł najpierw tobie. Chciałbym zapytać Maddy i Christine, co by powiedziały na podwójny ślub. Może im się to nie spodobać, bo kobiety w tych kwestiach bywają całkiem nieprzewidywalne, ale warto chyba podsunąć im ten pomysł.
– Jaka data?
– Drugi weekend kwietnia, w Austin, bo tu mieszka rodzina Maddy.
– Dla mnie bomba. Właściwie odpowiada mi każdy pomysł, który doprowadzi Christine do ołtarza, nim zmieni zdanie.
– Wobec tego zapytamy je, jak wrócą.
– O ile Amy i twoja narzeczona nie mówią właśnie mojej, że ma mnie z miejsca rzucić.
– Mówię ci, zdałeś.
– No i? – zapytała Christine, gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi łazienki.
– Och, Christine! – Maddy objęła ją mocno. – Jest cudowny!
– Serio?
– Tak! – Maddy odsunęła się, żeby Amy też mogła wyciskać przyjaciółkę.
– Jest absolutnie idealny dla ciebie – oświadczyła.
– Och, Bogu dzięki. – Zamknęła oczy i odwzajemniła uścisk. – Tak się bałam, że nie pochwalicie mojego wyboru. Ze go nie polubicie. Oczywiście wszyscy lubią Aleca, ale martwiłam się, że pomyślicie, że nie jest dla mnie odpowiedni. Jest młodszy, pochodzi z zupełnie innego środowiska i jest taki… – Próbowała znaleźć właściwe słowo. – Taki jak to tylko on!
Maddy przechyliła głowę.
– Właściwie to uznałam, że jest dość wycofany jak na to, co nam o nim mówiłaś.
– To dlatego, że wycisnęłyście z niego ostatnie poty – zaśmiała się Christine. – Spodziewałam się, że któraś z was zaraz zaatakuje go stłuczoną butelką.
– Nie byłyśmy aż tak ostre – odparła ze śmiechem Maddy. Christine przewróciła oczami.
– Twoja rodzina już go poznała? – Amy zmartwiła się.
– Nie. – Radość Christine nieco przygasła. – W pewnym sensie poznali go w Kolorado, ale nie powiedziałam im, że się zaręczyliśmy.
Maddy zmarszczyła brwi.
– Jesteś zaręczona od dwóch dni i nic nie powiedziałaś rodzinie?
– Szczerze mówiąc… – Wzięła je obie za ręce. – Najpierw chciałam usłyszeć wasze zdanie i radę, jak to załatwić. Naprawdę się martwię, że nie pochwalą tego małżeństwa. Przynajmniej nie od razu.
Maddy parsknęła.
– Myślę, że w ogóle tego nie zaakceptują. Musisz zaufać własnemu sercu i odważyć się. Nie pozwól, żeby rodzina ci to zniszczyła, bo będą próbować.
– Nie sądzę, żeby posunęli się tak daleko.
Maddy rzuciła jej spojrzenie pod tytułem „przejrzyj na oczy”.
– No dobra, to co mam zrobić? Jak mam ich przekonać?
– Nie próbuj. Zignoruj ich.
– Nie mogę.
Amy uścisnęła jej dłoń.
– Chcesz poznać moją radę?
Amy miała mądre spostrzeżenia na każdy temat, jakby jej dusza była bardzo stara i zgromadziła doświadczenia więcej niż jednego życia.
– Jasne!
– No więc posłuchaj. – Amy stała się tak poważna, że niemal surowa. – Alec tak doskonale do ciebie pasuje dzięki chłopięcej postawie i brakowi ogłady, które nieraz będą cię doprowadzać do szaleństwa. Nie pozwól na to. Nie koncentruj się drobiazgach i nie zaczynaj kłótni z byle powodu tylko dlatego, że się nakręciłaś i martwisz się tym, co powie twoja rodzina. Jeśli go kochasz, kochaj go takim, jaki jest. Tak jak on cię kocha.
– Naprawdę myślisz, że mnie kocha? – Serce zabiło jej mocniej na te słowa. – To znaczy, wiem, tak to wygląda i sam tak mówi…
– Och, skarbie. – Amy uśmiechnęła się do niej. – Ten facet rozpromienia się za każdym razem, gdy patrzy na ciebie.
– Ale nie zrobiłam nic, żeby mnie pokochał.
Maddy się zaśmiała.
– Gdyby była tu Mama Frazer, powiedziałaby ci, że na miłość nie trzeba zasłużyć. Albo jest, albo jej nie ma. Nie przychodzi z listą warunków typu „pokocham cię, jeśli…”.
– Najbardziej jednak przeraża mnie to, że tyle poświęcił, żeby być ze mną – przyznała Christine. – Czekam tylko, aż spojrzy na mnie i pomyśli: „Oszalałem? Rzucam to wszystko dla niej?!”.
Maddy z niesmakiem wzięła się pod boki.
– Dobra, już samo to wymaga co najmniej godzinnego wykładu. Ale nie mamy tyle czasu, więc zostawię to Alecowi, aby ci wytłumaczył, dlaczego warta jesteś poświęcenia i ofiar. Na razie wracajmy do stołu, nim twój narzeczony zaliczy załamanie nerwowe, zastanawiając się, co takiego mówimy na jego temat.
Kiedy podeszły do stolika, Christine zobaczyła, że Alec i Joe rozmawiają. Już na sam jego widok zrobiło jej się cieplej na sercu. Podniósł wzrok, zobaczył, że uśmiecha się do niego, i natychmiast się rozluźnił. Nadal się martwił i jego oczy miały pytający wyraz, ale jak ujęła to Maddy, rozpromienił się na jej widok.
– Cześć – powiedziała, siadając obok niego.
Co zrobiła, że zasłużyła na tak cudownego mężczyznę, który ewidentnie ją kochał?
– Cześć – odpowiedział uśmiechem.
Po drugiej stronie Joe odezwał się do Maddy:
– Właśnie rozmawialiśmy z Alekiem o ślubie.
– Tak? – Maddy zdziwiła się, że dwóch mężczyzn siedziało razem i rozmawiało o planach weselnych.