Pokój zawirował wokół niej, gdy się odsunęła.
– Co do diabła ma do tego wszystkiego mój lęk wysokości?
– W głębi duszy od lat wiedziałaś, że możesz pokonać brata na nartach i że to niczego nie zmieni, więc znalazłaś sobie pretekst, żeby przestać jeździć.
– To niedorzeczne. – Odwróciła się do niego plecami, zdjęła stanik i naciągnęła koszulę nocną. – Chcesz powiedzieć, że moja fobia nie jest prawdziwa?
– Widziałem, że dziś miałaś taki sam atak paniki jak tamtego dnia na stoku, kiedy zdałaś sobie sprawę z prawdy. Wiedziałaś, co się stanie, gdy twoi rodzice mnie poznają. Tak jak dobrze wiesz, że nie mamy szansy, jeśli będziemy tu mieszkać. Daruj ich sobie, Christine, postaw na nas. Postaw na siebie.
– Jakie to wygodne, że mówisz mi, abym postawiła na siebie, dzięki czemu ty nie będziesz musiał niczego poświęcać.
Przyglądał jej się dłuższy czas z dziwnym spokojem. Kiedy się odezwał, mówił z opanowaniem i przekonaniem.
– Kocham cię bezgranicznie. Naprawdę myślisz, że ojciec kiedykolwiek ci to powie?
– Jest ze mnie dumny! – upierała się z łzami w oczach. – Sprawiłam, że jest ze mnie dumny!
– To nie to samo.
– A chcesz, żebym zniszczyła nawet to? – Otarła ze złością mokre policzki. – Nie mogę. Nie mogę!
Odwrócił się, jak gdyby chciał przyjrzeć się ścianie. W końcu przygarbił się.
– Więc nie mamy szansy.
– Nie, chyba nie! – odkrzyknęła tak obolała, że nie mogła przytomnie myśleć. – Cały czas próbowałam ci to powiedzieć. Ten związek jest kompletnie beznadziejnym pomysłem i zawsze był. – Odwróciła się do niego plecami, a łzy popłynęły jej po policzkach.
– Cóż – rzekł po bardzo długim milczeniu. – Chyba już nic więcej sobie nie powiemy. – Znowu zapadła cisza. – Mam spać na sofie?
– Nie – wydusiła z siebie. Obróciła się i rzuciła mu się na szyję. – Przepraszam, Alec. Przepraszam.
– Cicho… – Objął ją i obcałował jej twarz. – Nie płacz, kochana. Nie płacz.
Wylądowali na łóżku. Głaskał ją i koił.
– Kochaj mnie. – Spojrzała na niego pełna lęku. – Kochaj.
– Kocham. – Oczy go piekły od łez. – Zawsze będę. Rozebrał ją i zamienił słowa w czyny. Nie tylko pieścił jej ciało, ale zadbał, aby poczuła się chciana. To sprawiło, że odsłoniła całkiem swoje uczucia, gdy jej ciało osiągnęło rozkosz. Kiedy już było po wszystkim, kiedy oboje opadli, trzymał ją, a ona łkała, aż wreszcie zasnęła niespokojnie.
ROZDZIAŁ 21
Czasem zwycięstwo oznacza, że wiesz, kiedy się poddać.
Jak wieść idealne życie
Alec słyszał, jak Christine szykuje się do pracy przed świtem. Poruszała się cicho po sypialni jak w pozostałe ranki, kiedy miała dyżur. Czasem budził się na tyle, żeby porozmawiać z nią, kiedy się ubierała. Siadał na łóżku i rozmawiali o nadchodzącym dniu, o planach na wieczór.
Tego ranka leżał plecami do szafy i łazienki, udawał, że śpi, ale tak naprawdę leżał obolały. Cały czas przypominał sobie wczorajszą kłótnię. Nie miał pojęcia, co powiedzieć, żeby naprawić sytuację. O ile w ogóle da się cokolwiek naprawić.
Światło w łazience zgasło. Wyczul, że Christine stoi przy drzwiach do drugiego pokoju i patrzy na niego. Podejdzie do niego na palcach i pocałuje w czoło, jak to czasem robiła? Szepnie, żeby spał, a zobaczą się później?
Chciał, żeby to zrobiła. Więcej: chciał móc ją objąć i pocałować, powiedzieć tylko: „Kocham cię. Miłego dnia. Zobaczymy się, jak wrócisz do domu”.
Obrócił się na plecy, by wiedziała, że nie śpi, by ją zawołać, coś powiedzieć. Cokolwiek. Ale ona już się odwróciła. Dostrzegł tylko jej plecy, a potem usłyszał, jak drzwi wejściowe się zamykają. Leżąc w ciemnościach, gapił się na sufit, kiedy ogarnęła go pustka mieszkania. Buddy podszedł i szturchnął go w rękę mokrym nosem.
– Tak, wiem. – Alec podniósł się, spuścił nogi z łóżka i potarł twarz. Najwyraźniej pewne rzeczy w życiu nie zmieniały się, nawet gdy właśnie ktoś wbił ci nóż w serce. – Czas na spotkanie z matką naturą, co, stary?
Pies zatańczył z radości, kiedy Alec wciągnął dżinsy i T – shirt. Gdy poranny rytuał został dopełniony, Alec powlókł się do kuchni. Christine pewnie zostawiła w termosie kubek kawy, jak zawsze. Ale tym razem nie było żadnego liściku, żadnych głupich ani sentymentalnych słów, które sprawiały, że się uśmiechał. Tylko kawa.
Nalał sobie kubek i usiadł na sofie. Zgarbił się i oparł ręce na udach. Buddy usiadł przed nim, skomląc, jakby wyczuwał, że coś jest nie tak. Pogłaskał psa po łbie i serce jeszcze bardziej go zabolało, gdy przypomniał sobie, że będzie musiał go oddać. Od trzech lat Buddy był częścią jego życia. Jak mu wyjaśni, że ma być teraz psem kogoś innego?
Ale będzie musiał, jeśli zostanie w Austin, porzuci ratownictwo i ożeni się z Christine.
Jeśli zostanie.
Wczoraj to nie ulegało wątpliwości. No może i gryzło go coś w głębi duszy, ale starał się to ignorować. Wczoraj wieczorem zapytał Christine, kiedy przestanie gonić za czymś, co jest niemożliwe. Może powinien zadać sobie to samo pytanie. Chętnie poświęciłby dla niej wszystko, ale czy miał prawo oczekiwać, że ona poświęci jedyną rzecz, na której naprawdę jej zależało: aprobatę ze strony ojca, marzenia, aby stać się jego dumą? Chciał, żeby była szczęśliwa, ale jeśli go poślubi, nie będzie – przynajmniej niezbyt długo.
Widział ich za kilka łat, jak na jakimś przyjęciu w klubie Christine przedstawia go przyjaciołom rodziny, którzy będą sobie myśleli: „Więc to jest ten prostak, który żyje na garnuszku żony”. A skoro o tym mowa – ciekawe, gdzie będą mieszkali? W domu w Tarrytown, gdzie więcej go będzie łączyło ze służbą niż z sąsiadami?
Dlaczego wcześniej nie zauważył, jak prawdopodobne jest takie zakończenie?
Bo w Silver Mountain pasowali do siebie. Jego przyjaciół nie obchodziła fortuna Christine. W Silver Mountain mogliby być szczęśliwi. Ale nie tutaj.
Rozdzierający ból przeciął jego pierś i usadowił się w trzewiach.
Alec spojrzał w brązowe oczy Buddy’ego i musiał przełknąć gulę, nim się odezwał:
– No więc, stary, co myślisz? Czas wracać do domu?
Słysząc słowo „dom”, pies popędził do drzwi. Kręcił się i szczekał z radości.
Alec przestał walczyć ze sobą i popłakał się.
– Chciałeś się ze mną zobaczyć? – zapytała Christine, stając w progu gabinetu lekarskiego.
W pomieszczeniu znajdowało się wąskie łóżko, stolik i jedno krzesło. Ojciec właśnie wrócił z chirurgii. Stał w fartuchu i nalewał sobie kawy.
– Tak, wejdź.
Usiadł na krześle, skrzyżował nogi i upił łyk ze styropianowego kubka. Przed nim leżała otwarta karta pacjenta.
– Zamknij drzwi.
Poczuła dobrze znany strach w żołądku, gdy zamykała drzwi, i przysiadła na łóżku, pamiętając o prostych plecach. Była wyczerpana po dwunastogodzinnym dyżurze i emocjonalnie wykończona wieczorną kłótnią, więc chciała tylko wrócić do domu i pogodzić się z Alekiem.
Ojciec przyglądał jej się przez dłuższą chwilę.
– Więc poznaliście się z Alekiem w czasie naszego ostatniego wyjazdu narciarskiego?
– Tak.
Wygładziła nogawki spodni na kolanach, kiedy zaczęły jej się pocić dłonie.
– Wiem, że to brzmi tak, jakbyśmy nie mieli zbyt wiele czasu, aby się poznać, ale bardzo go kocham. Jest uczciwy, pracowity, odpowiedzialny. I sprawia, że jestem bardzo szczęśliwa.