Wreszcie ujrzała przed sobą kołyskę całą w bieli.
– Ciii… – usłyszała głos Maca. – Nie bój się, kochanie, to tylko zły sen. Już dobrze, jestem przy tobie.
Przylgnęła do niego. Poczuła ciepło jego ciała i silne ramiona przyciągające ją do piersi. Ale nie mogła przestać się trząść. Dygotała ze strachu. Nawet w objęciach męża nie czuła się bezpiecznie.
Zadzwonił telefon. Raz, drugi.
Za trzecim w końcu oprzytomniała. Spojrzała na budzik: piąta rano. Mac spał odwrócony do niej plecami. Znowu rozległa się melodyjka przy łóżku. Mac wymamrotał coś zaspanym głosem; Kimberly pośpiesznie chwyciła za komórkę.
Spojrzała na wyświetlacz.
– Sal, czy ty nigdy nie śpisz?
– Nie ma jej – rzucił bezbarwnym głosem – Jackie nie mogła jej wczoraj nigdzie namierzyć, więc zaraz o świcie pojechaliśmy do niej do domu. Mieszkanie puste, ani żywego ducha. Ginny Jones zniknęła.
28
„Podobnie jak ptaki można rozróżnić po śpiewie, pająki rozróżnia się po sposobie uśmiercania ofiar”.
(Burkhard Bilger, Spider Woman, „New Yorker”, 5 marca 2007)
– W Stanach Zjednoczonych występują dwa gatunki jadowitych pająków – objaśniała pani arachnolog z USDA, Carrie Crawford-Hale. – Pierwszy to Lactrodectus mactans, inaczej czarna wdowa, która ma charakterystyczne jaskrawoczerwone plamki na odwłoku. Gryzą tylko samice, i to najczęściej wtedy, gdy zostaną sprowokowane. Drugi gatunek to Loxosceies recZusa, czyli pustelnik brunatny. Można go poznać po znamieniu w kształcie skrzypiec na grzbiecie. Tu samice i samce są równie groźne. Na szczęście to pająk dość płochliwy, woli się zaszyć pod stertą drewna niż wyjść do ludzi. Mimo to rokrocznie notujemy kilkanaście ukąszeń, niektóre z poważnymi konsekwencjami.
– Co znaczy „poważnymi”? – odezwał się Sal. Stał przy drzwiach, najdalej jak mógł od Carrie i jej mikroskopu. Po prawej stronie miał zasuszonego skorpiona w gablotce, a tuż nad głową jakiegoś ogromnego czarnego chrząszcza z wielgachnymi szczypcami. Agent specjalny GBI był blady, spocony i zdenerwowany jak diabli.
Z kolei Kimberly kombinowała, jak tu grzecznie poprosić, żeby jej pozwolono zerknąć w mikroskop. Nigdy nie widziała skóry pająka w dziesięciokrotnym powiększeniu, a z tego co mówił Harold, wygląda bardzo fajnie.
Niestety gabinet pani Crawford-Hale był nie większy od kanciapy stróża, a w dodatku zawalony sprzętem, szafkami oraz mnóstwem preparatów w słojach i gablotkach. Harold i Quincy musieli zaczekać za drzwiami. Szkoda, bo Quincy na pewno z przyjemnością posłuchałby, co pani arachnolog ma do powiedzenia.
– Jad pustelnika zawiera enzym, który wywołuje martwicę tkanek. – Wyregulowała mikroskop. – Organizm odcina dopływ krwi do tkanek wokół miejsca ukąszenia, żeby nie dopuścić do rozprzestrzenienia się jadu. Skóra pozbawiona krwi zaczyna obumierać, czernieje i odpada. Widziałam zdjęcia ukąszeń wielkości od ćwierćdolarówki do półdolarówki. Czasami reakcja jest łagodna i rana goi się w ciągu kilku tygodni, ale bywają przypadki, że cała kończyna puchnie i trzeba miesięcy, a nawet roku, żeby w pełni wrócić do zdrowia. To zależy od indywidualnej reakcji organizmu, a nie siły jadu konkretnego pająka. Po prostu niektórzy ludzie są bardziej wrażliwi od innych.
Sal miał trwogę w oczach. Zdążył już rano coś przegryźć, sądząc po plamie z ketchupu na klapie marynarki i zapachu smażeniny, którym przesiąkł jego garnitur, ale w tym momencie istniała obawa, że to śniadanie może się nie utrzymać w żołądku.
Odsunął się jeszcze dalej, wstrząsając ramionami, jakby coś go oblazło.
– Skąd wiemy, jaką mamy wrażliwość?
– Przekonujesz się przy pierwszym ugryzieniu. – Crawford-Hale uniosła głowę znad mikroskopu. – Jestem na dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewna, że to Loxosceles reclusa. Na karapaksie jeszcze widnieje znamię w kształcie odwróconych skrzypiec. No i ten jasnobrązowy kolor, cienkie, wręcz delikatne ciało. Bardziej precyzyjnym wyznacznikiem są oczy. Pustelniki mają sześcioro półkolistych oczu ułożonych w trzech parach, podczas gdy wszystkie inne pająki mają ośmioro. Tutaj nie jestem w stanie dostrzec aż takich szczegółów, mimo to jestem raczej pewna swojej diagnozy.
– Czy one nie występują dość powszechnie w Georgii? – zmarszczyła brwi Kimberly.
– O, tak. We wszystkich południowych stanach, w Kansas, Missouri, Oklahomie. Kilka miesięcy temu mieliśmy zgłoszenie od rodziny, która nie mogła sobie poradzić z plagą pustelników w domu. W ciągu trzech pierwszych godzin zebrałam aż trzysta osobników. Co ciekawe, nikt z domowników nie został nigdy ukąszony. Pająki naprawdę nie kwapią się do atakowania stworzeń, które mogą je zgnieść jednym palcem. Jest jeszcze południowa Kalifornia, która boryka się z problemem Loxosceles laeta, odmiany pustelników pochodzącej z Chile, Peru i Argentyny. Jeżeli jad pustelnika brunatnego przyrównać do filiżanki herbaty, to jad Loxosceles laeta jest jak podwójne espresso.
– Kolejny powód, żeby nie mieszkać w Kalifornii – mruknął Sal. W końcu zauważył skorpiona w gablotce. Natychmiast się odwrócił, tylko po to, żeby stanąć oko w oko z gigantycznych rozmiarów karaluchem.
– Czegoś tu nie rozumiem – zastanawiała się Kimberly.
– Po co kolekcjonerowi taki pospolity gatunek, zwłaszcza że jest jadowity i przez to trudny w hodowli.
– Oj, nie powiedziałabym, że pustelniki brunatne są trudne w hodowli – sprostowała od razu Crawford-Hale. – To jedne z nielicznych pająków, które można trzymać w grupie. Nie mają instynktu agresji. Wystarczy im zapewnić terrarium, w którym znajdą dużo kryjówek – mogą to być liście, kamienie, kora drzew – co tydzień wrzucać kilka świerszczy, a będą całkiem zadowolone.
– Czyli jednak kolekcjonerzy je zbierają? Pani arachnolog zastanowiła się chwilę.
– Słyszeliście kiedyś o Pajęczej Farmie? -Nie.
– To taki ośrodek w Arizonie, gdzie hoduje się pająki w celu pozyskania ich jadu. Sami pomyślcie: jad jednego pająka może zawierać prawie dwieście związków chemicznych, w tym substancje, które potrafią rozpuszczać tkanki i paraliżować system nerwowy. Czy nie byłoby wspaniale zbadać i odtworzyć część tych związków na potrzeby przemysłu farmaceutycznego? To nowoczesna nauka.
– Jak oni uzyskują ten jad? – spytał Sal.
– Mają takie specjalne urządzenie – ożywiła się Crawford-Hale. – Sama nie miałam okazji spróbować, ale widziałam, jak używaj ą czegoś w rodzaju pęsety podłączonej do elektrycznego stymulatora. Pająk zostaje potraktowany prądem o bardzo niskim napięciu, co wywołuje skurcz gruczołu jadowego. Na kłach pojawiają się krople jadu, które pobiera się do probówki. Ten zabieg nie wyrządza zwierzęciu krzywdy, a umożliwia uzyskanie dużej ilości jadu do badań. Wierzcie mi, w takich miejscach jak Pajęcza Farma hoduje się mnóstwo pająków z gatunku Loxosceles reclusa.
– A jak to jest z takimi zwykłymi amatorami? – spytała Kimberly. – Sądzimy, że nasz podejrzany trzyma w domu kilka ptaszników i co najmniej jedną czarną wdowę.
Carrie Crawford-Hale wzruszyła ramionami.
– Doprawdy trudno generalizować. Miałam w szkole kolegę, który znalazł za domem czarną wdowę i zatrzymał ją sobie. Potem, żeby ją wykarmić, założył hodowlę świerszczy. Pewnego dnia czarna wdowa zdechła, a on nagle stał się właścicielem dwustu świerszczy. No i teraz hoduje je na potrzeby sklepów zoologicznych. Ja albo wy prawdopodobnie nigdy byśmy czegoś takiego nie zrobili, ale jemu to odpowiada.