– „Musisz zabić tego, kogo kochasz” – mruknęła Kimberly. Spojrzała na Sala. – Pamiętasz? Może po tylu latach on wciąż cię kocha? Może chce wreszcie zdać egzamin?
Sal w końcu znieruchomiał.
– Mój brat nie żyje! – uciął szorstko, lecz po głosie poznali, że sam już nie jest pewien.
Noc okryła góry mrokiem, więc Rachel ogłosiła zakaz wstępu na miejsce zbrodni. Nie wejdą na szczyt, dopóki jednostka taktyczna nie zabezpieczy terenu i nie umieści snajperów dla dodatkowej ochrony. Ekipa powinna odpocząć. Sama Rachel wybierała się do szpitala i obiecała zadzwonić, jak tylko się dowie, co z Haroldem.
Quincy i Rainie poszli już do hotelu. Mac i Kimberly zaproponowali Salowi, że go odwiozą do domu, bo sam przecież nie może prowadzić. Usiadł z tyłu za Kimberly i całą drogę milczał. Bok miał zabandażowany, zakrwawiona biała koszula wystawała mu ze spodni.
Każdy policjant w kraju miał już na biurku najważniejsze informacje o Dincharze. Jego czyny zapewniły mu miejsce na liście dziesięciu najbardziej poszukiwanych przez FBI przestępców. W tej chwili szefostwo przygotowywało specjalny komunikat dla najważniejszych stacji telewizyjnych.
Do rana w Dahlonedze i okolicy zaroi się od oficerów stanowych i jednostek Gwardii Narodowej. Jeżeli dzisiaj oglądali tu horror, jutro przyjedzie cyrk. W takich sytuacjach Kimberly miała tylko nadzieję, że nikomu nic się nie stanie.
Osobiście wątpiła, że Dinchara będzie próbował uciec z kraju. Pasował jej raczej do przestępcy w typie Erica Rudolpha, który po zamachu bombowym na olimpiadzie w Atlancie przez pięć lat ukrywał się w górach Karoliny Północnej, żywiąc się dziczyzną i żołędziami. Dinchara ze swym instynktem samotnika i doświadczeniem w terenie na pewno by sobie poradził.
Poza tym nie można zapominać, że została jeszcze Ginny Jones i młodszy chłopiec. I to nasunęło jej myśl…
Odezwała się komórka. Kimberly zerknęła na wyświetlacz, zobaczyła miejscowy numer i odebrała.
– Agentka Quincy, słucham.
– Mówi Roy, zastępca szeryfa. Rozmawialiśmy wcześniej o tej aresztowanej Jones.
– Ach, tak. Ginny Jones, którą wypuściliście na wolność, chociaż została oskarżona o udział w planowaniu zabójstwa agenta federalnego. Tak, pamiętam.
Roy się zaśmiał.
– Domyślam się. W zasadzie to pretensje powinna pani skierować do sędziego…
– Nie omieszkam tego zrobić, jak tylko wrócę do miasta.
– Nie wątpię. Proszę posłuchać, Rickowi i mnie jest strasznie głupio, że to tak wyszło, zwłaszcza w świetle tego, co się stało na Blood Mountain.
– Zwłaszcza.
– No więc pogłówkowaliśmy trochę i Rickowi się przypomniało, że dziewczyna ściskała się z tym facetem na parkingu, stojąc przy jakimś samochodzie. Poszedł więc do sądu po taśmy z monitoringu.
– I?
– I faktycznie widać, jak facet odchodzi, a Jones wsiada do tego auta. To był niebieski nissan hatchback, z numerami z Georgii. Już pani dyktuję…
Kimberly chwyciła długopis i pośpiesznie zanotowała informację.
– Dobra robota, panowie!
– Oczywiście i tak rozesłaliśmy komunikat do wszystkich jednostek, ale pomyślałem, że powinna się pani o tym dowiedzieć od nas. Bo widzi pani, my tu robimy coś więcej, niż tylko polujemy na oposy i zajadamy się smażoną okrą.
– Polujecie na oposy?
– Nieważne.
– Dziękuję. Naprawdę jestem panu bardzo wdzięczna.
Rozłączyła się. Spojrzała na Maca, potem na Sala we wstecznym lusterku.
– Słuchajcie, mam pomysł.
– Cały czas zakładaliśmy, że młodszy chłopiec nie chodził w góry z Dinchara i Aaronem, prawda? – tłumaczyła z przejęciem Kimberly, wioząc Maca i Sala w okolicę spalonego domu Dinchary. – Oparliśmy się przede wszystkim na słowach kelnerki ze Smith House, która mówiła, że widywała Dincharę tylko z nastolatkiem. No i doszliśmy do wniosku, że mały byłby przeszkodą w taszczeniu ciężarów pod górę.
– Logiczne – powiedział Mac, choć słyszał to wszystko po raz pierwszy.
– A jeżeli wcale nie zostawiał chłopca samego? Jeżeli miał opiekunkę? Kogoś, komu mógł zaufać, że przypilnuje, aby dzieciak nie uciekł?
– Na przykład Ginny Jones – dorzucił z tyłu Sal.
– Właśnie! I może dlatego tak chętnie wyłożył dziesięć patyków, żeby ją wyciągnąć z paki. Chce nas dopaść, a właściwie ciebie, Sal, i musi mieć z kim zostawiać dzieciaka.
– Ogólnie zgadzam się z twoim rozumowaniem, ale po co jedziemy w to miejsce, gdzie kiedyś mieszkał? – mruknął Mac, skręcając w falistą wiejską drogę, którą wskazywał wyciągnięty palec Kimberly.
– Tam, na samej górze – powiedziała. – Będzie z pięć kilometrów. Ostatni dom po prawej.
– Chciałaś chyba powiedzieć: dymiące zgliszcza – rzucił cierpko Mac. -I tu właśnie mam wątpliwość: mówiłaś, że dom doszczętnie spłonął, więc dzieciaka tam raczej nie znajdziemy.
– Oczywiście, że nie, ale z tego co mówią sąsiedzi, Ginny też tam nie mieszkała. Nikt jej tam nie widział, a jednak spędzała dużo czasu z Dinchara i Aaronem. Może ma gdzieś w pobliżu własny dom?
– Przecież pracuje w Sandy Springs – wtrącił Sal. – Widzieliśmy jej mieszkanie.
– Tania kawalerka. Wystarczająca na te parę wieczorów w tygodniu, kiedy przyjeżdżała zarabiać jako prostytutka. Ale pamiętajcie, że Dinchara ma jeszcze drugi biznes, pornosy. Oboje z Aaronem grali w jego filmach, więc musiała tu często przebywać. Dlaczego sąsiedzi jej nie widzieli? Wiemy, że pokazywała się w mieście z Aaronem, sądzimy, że opiekuje się młodszym chłopakiem. Nie ma wyjścia, musi mieć jakieś lokum. Podejrzewam, że gdzieś w pobliżu, żeby Dinchara mógł mieć na nią oko. O, na przykład tu. STÓJ! Nie, czekaj, zatrzymaj się przy następnym podjeździe.
Mac wcisnął gaz i podjechał sto pięćdziesiąt metrów dalej pod sąsiednią posesję.
– Czego szukamy?
– Niebieskiego nissana hatchbacka. Dokładnie takiego, jaki stoi pod tamtym domem z krytym gankiem. Panie i panowie, chyba znaleźliśmy Ginny Jones.
Ustalili, że Kimberly zostanie w aucie i zadzwoni po wsparcie, a Mac z Salem pójdą zbadać sytuację. Zauważyła, że radość, z jaką przystała na takie rozwiązanie, wydała się Macowi podejrzana. Pocałował ją namiętnie, po czym ona przyciągnęła go do siebie i zrobiła to samo. Sal odwrócił głowę.
Potem Mac otwarł bagażnik i wyjął skrzynkę ze sprzętem, w której znajdowały się między innymi kamizelki kuloodporne, karabinek i zapasowa amunicja.
Kimberly porozumiała się z centralą i zameldowała, że znaleźli poszukiwany przez policję samochód i ostrożnie przystępują do akcji. Potrzebne będzie wsparcie, ale możliwie dyskretne. Żadnych świateł ani syren. Może Mac i Sal zdołają wywabić Ginny na zewnątrz i wszystko się skończy, zanim zdąży się na dobre zacząć. Aresztują dziewczynę, uwolnią chłopca. Po takim dniu jak dzisiaj przydałby się jakiś happy end.
Obaj oddalili się drogą i wkrótce pochłonął ich mrok.
Mężczyzna odwrócił Ritę na plecy. Krzyknęła z bólu. Jakby tego było mało, jeszcze ją uderzył. Mocno. Znacznie mocniej niż dziewczyna. Przeszukał ją i pod obszernym ubraniem wymacał colta. Wyszarpnął go zza pasa.
Wyprostował się, błysnął zębami w ciemności.
– Uzbroiłaś się przeciwko mnie czy chłopakowi? Nawet nie wiesz, co to za ziółko. Jakie on rzeczy w życiu robił…