Miewam takie chwile. Rzadko, ale jednak. Kiedy już prawie dobrze się czuję z samym sobą. No więc trzymam się tego, bo czegoś trzeba się trzymać. Muszę się starać być kimś, bo inaczej wyjdzie na to, że ciocia Rita miała rację: on wygrał. Nawet zza grobu zdoła mi siebie odebrać. Nie zgadzam się na to!
Już raz go zabiłem i niech mnie diabli porwą, jeśli nie dopilnuję, żeby na zawsze pozostał martwy.
I nagle którejś nocy doznałem olśnienia. Nie mogłem spać. W głowie pulsowała mi krew. Nienawidziłem moich ciuchów, mojego pokoju, dotyku wykładziny na skórze. Nienawidziłem ścian w tym domu i okna, które gapiło się na mnie jak ślepe oko.
Nienawidziłem mamy i taty, którzy ciągle mnie obserwowali, jakbym lada dzień powinien dać się naprawić. Akurat. Gdyby wtedy nie zawalili, nic by się nie zepsuło.
Poszedłem więc do kuchni po zapałki, ale w połowie drogi mój wzrok padł na komputer stojący w salonie.
Przypomniały mi się pewne rzeczy. Takie, o których nawet nie mówiłem policji.
Zasiadłem przed monitorem.
Dość szybko udało mi się ich znaleźć. A właściwie przekonać, aby myśleli, że to oni mnie znaleźli. Spędziłem przy klawiaturze trzy godziny, okręcając ich sobie wokół palca. Dobrze znam tych facetów.
O piątej usłyszałem ojca, który szedł się wysikać, więc wyłączyłem komputer i wróciłem do łóżka. Gdy się znowu obudziłem, wiedziałem, co zrobię.
Zapisałem się na kilka kursów i zdobyłem trochę niezbędnych informacji.
Wchodzę tam teraz trzy razy w tygodniu, zawsze po północy.
I zaczynam polowanie.
Agent specjalny Salvatore Martignetti. Wrócił do GBI, teraz pracuje w wydziale narkotykowym. Jestem w stanie wyszukać jego wypowiedzi na temat najnowszych aresztowań. Chwile triumfu. Mogę znaleźć jego zdjęcie – posępna twarz, zapadnięte oczy. Czasem, kiedy się odpowiednio ustawi, jest tak podobny do Dinchary, że mam ochotę przebić pięścią monitor. Ale tego nie robię.
Agentka specjalna Kimberly Quincy. Wróciła do pracy, choć jej sprawy trudniej wytropić w sieci. Ci z FBI mają więcej oleju w głowie i lepiej się zabezpieczają. Znalazłem więc jej córkę. Mała Eliza McCormack chodzi do miejscowego przedszkola Montessori. W Internecie jest dostępna pełna lista dzieci. Strona ma oznaczenie „Tylko dla rodziców”, ale hasło odgadłem bez problemu już przy trzeciej próbie – inicjały dyrektorki. Zadziwiające, ilu ludzi sądzi, że ich instytucje są „zabezpieczone”, a w gruncie rzeczy tylko rozśmieszają takich gości jak ja.
Ginny Jones. Przebywa w więzieniu stanowym, odsiaduje ostatni rok z zasądzonych dwunastu. Sędziowie są czuli na los ciężarnych ofiar przemocy, więc skazali ją tylko za porwanie. Nie mam pojęcia, co się stało z dzieckiem, ale dajcie mi trochę czasu, to się dowiem. Tymczasem Ginny przespała się z tyloma strażnikami więziennymi, że zyskała specjalne przywileje w korzystaniu z komputera. Postanowiłem więc zostać jej najnowszym internetowym przyjacielem. Ginny nie może się doczekać, kiedy się spotkamy na żywo. Wierzcie mi, ja również.
Jestem cierpliwy, ostrożny, czujny.
Niczym pająk na ścianie powoli snuję swoją sieć.
Sprawdziwszy starych znajomych, przechodzę do najważniejszego. Odwiedzam witryny, błogi, fora, czatroomy. Nawiązuję kontakty, zyskuję nowych „przyjaciół” i dzielę się z tymi mężczyznami moim doświadczeniem. Oferuję im niezapomniane wrażenia, seks na żywo, potrzebuję tylko na początek paru informacji. Kiedy już je dostanę, przystępuję do uderzenia.
Opróżniam im konta bankowe, przekraczam limity na kartach kredytowych, po czym wyrabiam nowe na ich nazwiska. W bankach internetowych biorę kolejne pożyczki hipoteczne i uruchamiam linie kredytowe. Staję się nimi – to się nazywa kradzież tożsamości. A potem wszystkie pieniądze przelewam na konto Centrum na rzecz Dzieci Zaginionych i Wykorzystywanych. Tysiące, dziesiątki tysięcy dolarów. Zabieram wszystko; zasłużyli sobie na to.
Oczywiście mogliby złożyć skargę. Musieliby tylko pokazać wszystkie wyciągi operacji finansowych – w tym transakcji online – swoim żonom, partnerom biznesowym oraz policji.
Ciekawe, co oni czują, kiedy w końcu do nich dociera, co się stało. Że te opłaty za kartę to nie pomyłka, a maile z serwisu PayPal ostrzegające o podejrzanej aktywności na koncie to nie phishing. Że ich konto osobiste naprawdę jest puste, a limit nowej linii kredytowej już jest przekroczony.
Co czują, kiedy już wiedzą, że nic nie da się zrobić. Że zabiorą im nowy samochód, a dom pójdzie na licytację. Że zablokowano im konta i karty kredytowe, a co do zabaw w sieci… Umówmy się, nikt nie pozwoli jakiemuś nędznemu bankrutowi ściągać pornografii dziecięcej.
Co czują, kiedy sobie uświadamiają, że są skończeni, ugotowani na amen. I że do końca życia pozostaną tylko okazem w kolekcji.
Lisa Gardner