Выбрать главу

– Deke Hollis. – To był brzydki donos, ale zrobiła to zupełnie instynktownie. Nie chciała stracić oka.

– Kto jeszcze?

Nie przychodziło jej na myśl żadne inne nazwisko – w głowie miała pustkę – i wierzyła mu, kiedy powiedział, że chwila wahania będzie ją kosztowała lewe oko.

– Nikt więcej, jasne?! – zawołała. I chyba wystarczy, że wiedział Deke. Jedna osoba wystarczy, ale jeśli facet był dość szalony, żeby…

Pickering odsunął nóż i choć nie mogła tego widzieć, poczuła, że w miejscu, którego dotykał, zakwitła perełka krwi. Nie przejmowała się tym. Cieszyła się, że w ogóle jeszcze coś widzi.

– No dobrze – mruknął. – W porządku, dobrze, w porządku. – Wrócił do zlewozmywaka i wrzucił do niego mały nóż. Em odczuła ulgę. A potem otworzył jedną z szuflad pod zlewem i wyjął z niej większy: długi, spiczasty rzeźnicki nóż. – No dobrze – powtórzył. Nie był pobrudzony krwią nie widziała na nim ani jednej kropelki. Jak to możliwe? Jak długo była nieprzytomna? – Przeczesał dłonią, w której nie trzymał noża, swoje krótko przycięte, głupio ufryzowane włosy. – Kto to jest Deke Hollis?

– To strażnik mostu zwodzonego – odparła niepewnym, łamiącym się głosem. – Rozmawialiśmy o panu. Dlatego zatrzymałam się, żeby zajrzeć do środka. – Nagle ją olśniło. – On widział dziewczynę! Mówił, że to pańska bratanica!

– Tak, tak, dziewczyny zawsze wracają łodzią, to wszystko, co wie. To wszystko, co musi wiedzieć. Czy ludzie przestaną w końcu wtykać nos w nie swoje sprawy? Gdzie jest twój samochód? Odpowiadaj, bo zafunduję ci nowy zabieg, amputację piersi. Szybko, ale nie bezboleśnie.

– W Trzcinowej Chatce. – Nic innego nie przyszło jej do głowy.

– Co to takiego?

– Mały plażowy domek przy końcu rafy. Należy do mojego taty! – Ponownie doznała olśnienia. – On wie, że tutaj jestem!

– Tak, jasne. – Najwyraźniej nie zainteresowało to Pickeringa. – Tak, w porządku. Zgadza się, jak najbardziej. Chcesz powiedzieć, że tutaj mieszkasz?

– Tak…

Spojrzał na jej szorty, teraz w ciemniejszym niebieskim kolorze.

– Biegasz, prawda? – Nie odpowiedziała, lecz Pickering wcale się tym nie przejął. – Tak, jesteś biegaczką, to chyba jasne. Wystarczy spojrzeć na te nogi. – To nie do wiary, ale skłonił jej się nagle w pas – jakby witał członka rodziny królewskiej – i z głośnym cmoknięciem pocałował w lewe udo tuż pod nogawką szortów. Kiedy się wyprostował, dostrzegła z przerażeniem, że materiał spodni się naprężył. Niedobrze.

– Biegniesz w jedną stronę, a potem w drugą – rzekł, wymachując ostrzem rzeźnickiego noża niczym dyrygent batutą. Było w tym coś hipnotyzującego. Na dworze nadal lało. Ulewa potrwa ze czterdzieści minut, może godzinę, a potem znowu wyjdzie słońce. Zastanawiała się, czy tego dożyje. Chyba nie. Mimo to trudno jej było w to uwierzyć. Naprawdę nie potrafiła.

– Biegniesz w jedną stronę, a potem w drugą. Tam i z powrotem. Czasami mijasz w ciągu dnia tego staruszka w słomkowym kapeluszu, ale poza nim nikogo. – Em była przerażona, ale nie tak bardzo, żeby nie spostrzec, że nie mówił do niej. – Zgadza się. Nikogo. Bo nikogo innego tu nie ma. Jeśli któryś z tych sadzących drzewka, strzygących trawę Latynosów zobaczy cię w trakcie popołudniowej przebieżki, czy cię zapamięta? Zapamięta cię?

Ostrze noża przechylało się raz w jedną raz w drugą stronę. Pickering wodził za nim oczyma, jakby szukał odpowiedzi.

– Nie – doszedł do wniosku. – Nie, i powiem ci dlaczego. Bo jesteś dla niego kolejną bogatą białaską, która zrzuca sadło. Wszędzie się je widuje. Codziennie. Szurnięte na punkcie zdrowia. Trzeba się między nimi przeciskać. Jeśli nie biegają, to zasuwają na rowerze. W tych swoich głupich małych kaskach. Jasne? Jasne. Więc odmów paciorek, Lady Jane, ale się nie guzdraj. Spieszy mi się. Bardzo mi się spieszy.

Pickering podniósł nóż. Zobaczyła, jak zaciska wargi, szykując się do zadania śmiertelnego ciosu. Dla Em cały świat stał się nagle wyraźny; widziała wszystko z wyjątkową jasnością. Idę do ciebie, Amy, pomyślała. A potem, absurdalnie, coś, co mogła usłyszeć na kanale ESPN: Czekaj na mnie, dziecinko.

Lecz on nagle znieruchomiał. Rozejrzał się, jakby ktoś coś powiedział.

– Tak – mruknął. – Tak? – zapytał. – Tak. – Pośrodku kuchni była wyspa z blatem z formiki do przygotowywania posiłków. Zamiast wbić nóż w Emily, rzucił go na blat. – Siedź tutaj – polecił. – Nie zabiję cię. Zmieniłem zdanie. Facet może zmienić zdanie. Nicole nie dała mi nic poza dźgnięciem w rękę.

Na kuchennej wyspie leżała częściowo zużyta rolka taśmy samoprzylepnej. Pickering wziął ją i chwilę później klęczał przed Em. Patrzyła na jego odsłonięty, podatny na zranienie kark i tył głowy. W lepszym, sprawiedliwszym świecie mogłaby spleść razem dłonie i opuścić je na ten odsłonięty kark, ale jej ręce przywiązano w nadgarstkach do ciężkich klonowych poręczy krzesła. Tułów i oparcie obwinięto grubymi zwojami taśmy, w pasie i tuż pod piersiami. Nogi były przywiązane do nóg krzesła na wysokości kolan, w górnej i dolnej części łydek oraz w kostkach. Facet należał do bardzo skrupulatnych.

Nogi krzesła już wcześniej przymocował taśmą do podłogi. Teraz nakładał na nie kolejne warstwy, najpierw przed Em, a potem z tyłu. Kiedy skończył, nie zostało ani trochę taśmy. Wstał i położył pusty tekturowy krążek na wyspie z formiki.

– No – mruknął. – Całkiem nieźle. W porządku. Wszystko gotowe. Zaczekaj tu. – Coś w tym, co powiedział, musiało go rozśmieszyć, ponieważ zadarł głowę i wydał jedno z tych swoich krótkich parsknięć. – Nie znudź się i nie daj nogi, dobrze? Muszę zająć się twoim wścibskim starym kumplem i chcę to zrobić, póki jeszcze pada.

Tym razem śmignął do drzwi, które okazały się drzwiami szafy. Wyciągnął z niej żółtą pelerynę.

– Wiedziałem, że gdzieś tu była. Wszyscy ufają facetowi w płaszczu przeciwdeszczowym. Nie wiem dlaczego. To po prostu jeden z tych niewyjaśnionych faktów. Dobra, kochana, nie ruszaj się z miejsca.

Po raz kolejny parsknął, co zabrzmiało jak szczeknięcie wściekłego pudla, po czym wyszedł.

6

Nadal dziewiąta piętnaście

Kiedy trzasnęły drzwi frontowe i domyśliła się, że naprawdę wyszedł, nienormalna jasność, którą odznaczał się świat, zaczęła szarzeć. Em zdała sobie sprawę, że zaraz zemdleje. Nie mogła sobie na to pozwolić. Jeżeli istnieją zaświaty i spotka w nich kiedyś ojca, jak wytłumaczy Rusty’emu Jacksonowi, że zmarnowała ostatnie minuty na ziemi w stanie nieświadomości? Bardzo by go rozczarowała. Nawet gdyby spotkali się w niebie, stojąc po kostki w chmurach i słuchając, jak otaczające ich anioły grają muzykę sfer (zaaranżowaną na harfę), bardzo by go rozczarowała, gdyby dowiedział się, że zmarnowała swoją jedyną szansę, zapadając w wiktoriańskie omdlenie.

Em zaczęła celowo żuć skaleczoną wewnętrzną stronę wargi, a potem ugryzła się i z rany znowu zaczęła płynąć krew. Świat zrobił się ponownie jasny. Szum wiatru i ulewnego deszczu przypominał dziwną muzykę.

Ile miała czasu? Z Bunkra do mostu zwodzonego było ćwierć mili. Ponieważ wziął pelerynę i nie usłyszała zapalanego silnika mercedesa, doszła do wniosku, że pobiegł. Wiedziała, że odgłos silnika mogły zagłuszyć deszcz i pioruny, ale po prostu nie wierzyła, że pojechał samochodem. Deke Hollis znał czerwonego mercedesa i nie lubił faceta, który go prowadził. Czerwony mercedes mógł sprawić, że Deke będzie miał się na baczności. Emily wierzyła, że Pickering zdaje sobie z tego sprawę. Był szalony (czasami mówił do siebie, chwilami mówił do kogoś, kogo widział, a ona nie, do niewidzialnego wspólnika zbrodni), lecz nie był głupi. Deke też oczywiście nie był głupi, ale siedział sam w małej stróżówce. Drogą nie będą przejeżdżały żadne samochody, kanałem nie przepłyną żadne statki. Nie w czasie takiej ulewy.